Czy wiesz, że...
Nowości w bocianopedii

sześcioraczki
Kategoria: Bociani rok, czyli od przylotu do sejmików i dalekiej podróży
Z własnych obserwacji...
Kategoria: Bocian czarny i inni, czyli mniej znani kuzyni bociana białego

array(6) {
  [0]=>
  object(stdClass)#305 (4) {
    ["categoryName"]=>
    string(59) "Bocian w Europie, czyli symbol krajobrazu rolniczego Europy"
    ["structure_ID"]=>
    string(2) "54"
    ["fingerArticle"]=>
    string(22672) "

Zasadnicze znaczenie dla bociana białego w Europie miały dwa fakty. Pierwszym, już wcześniej omówionym, było wylesienie ogromnych obszarów, podjęcie gospodarki rolnej i udostępnienie tym samym bocianowi nowych terenów. Drugim faktem było przeniesienie się bociana z miejsc pierwotnie zasiedlanych i gniazdowanie w pobliżu człowieka. W przyrodzie zdarza się, że jedne gatunki wykorzystują bezpieczeństwo stwarzane przez sąsiedztwo innych. Ochronę stwarzaną przez człowieka wykorzystał bocian biały, jaskółki i inne gatunki licznie dziś występujące w osiedlach ludzkich. Proces taki nazywa się synantropizacją, a warto podkreślić, że jest to jedyny w Europie przypadek osiedlania się w pobliżu ludzi tak dużego ptaka. Intrygujące jest ustalenie, kiedy to nastąpiło, choć od razu na wstępie należy stwierdzić, że odkrycia możliwości gniazdowania w pobliżu człowieka dokonały zapewne ptaki w różnym czasie w różnych miejscach Europy.


Jak podaje prof. Janota, najstarsze informacje pochodzą już ze starożytnego Rzymu, gdzie bocian miał mieć gniazdo na świątyni bogini zgody, Concordii. Na pamiątkę tego wydarzenia cesarz Hadrian kazał wybić specjalny medal. Tak więc przypuszcza się, że na północnych wybrzeżach Morza Śródziemnego bocian gnieździł się na budowlach i w miastach już w czasach starożytnych. Jest to bardzo prawdopodobne zważywszy, że do dzisiaj w Hiszpanii i Maroku bociany masowo gnieżdżą się w takich właśnie miejscach i to zazwyczaj w skupieniach po kilkadziesiąt par, a np. na dachu katedry w Alfaro w Hiszpanii doliczono się ponad 100 gniazdujących par. Istotne jest tu także stwierdzenie, że tereny te stosunkowo wcześnie uległy wylesieniu, a budowle i skały były i są tu do dzisiaj często jedynymi wysoko nad teren wzniesionymi obiektami. Większość informacji o gniazdowaniu bociana w obrębie osad ludzkich z naszej części Europy pochodzi jednak dopiero z  XV –XVI w. Ich źródłem są dawne drzeworyty z panoramami miast lub zamków, na których czasem zaznaczano obecność bocianiego gniazda [RAMKA].

Z  terenu Polski doniesienia o gniazdowaniu bociana w obrębie wsi pochodzą także z tego okresu. Pośrednio wspomina o tym Jan Długosz. Również  Mateusz Cygański autor naszego pierwszego dzieła ornitologicznego „Myślistwo ptasze” z 1584 r., nazywa go „ptakiem domowym”. Jednak najważniejszym dowodem jest zapis Stefana Falimirza z 1534 r. zawarty w jego zielniku, czyli podręczniku dla aptekarzy. Po omówieniu różnych medykamentów jakie można przyrządzić z bociana ( o czym będzie jeszcze mowa), napisał on: „jest też drugi bocianów rodzaj, na grzbiecie wszystek czarny, a pod brzuchem trochę białaszy, ale taczy nie lęgną się przy ludziech, ale na bagnach”. Można zatem przyjąć, że pisał on o zjawisku dobrze sobie znanym i powszechnym, a zatem gnieżdżenie bociana białego w pobliżu osad ludzkich w Polsce musiało nastąpić już znacznie wcześniej [RAMKA].

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Na początku naszego stulecia bocian w Europie zasiedlał jeszcze większość dolin rzecznych, a wzdłuż Renu wnikał wysoko do Szwajcarii. Na obszarach nizinnych zasiedlał także doliny mniejszych rzek, co dawało obraz stosunkowo równomiernego zasiedlenia dużych obszarów. Bardzo wysoka liczebność od nasady półwyspu Jutlandzkiego, przez Dolną Saksonię, Meklemburgię, Pomorze i  Mazury aż po północną Białoruś powodowała, że obszar ten wyróżniał się w skali Europy, podobnie jak Nizina Węgierska i niektóre rejony Bałkanów. Postępujące w ostatnim stuleciu zmiany rozmieszczenia bociana objęły zarówno populację wschodnią jak i zachodnią. Bocian wyginął na granicach zasięgu populacji zachodniej, a więc w niemal całej północnej Francji, wyspowo jeszcze zasiedla zachodnie Niemcy, ale wycofał się też ze Szwecji i praktycznie także ze Szwajcarii, Danii i Holandii. Populacja wschodnia przetrwała w znacznie lepszej kondycji. Zachodnia granica jej zwartego zasięgu przebiega od ujścia Łaby, przez północne Niemcy, do środkowych Czech, obejmuje Słowację i Nizinę Węgierską i mniej więcej wzdłuż doliny Dunaju dochodzi do Morza Czarnego. Na górzystym południu, na Bałkanach i w Grecji bocian występuje wyspowo, choć niekiedy w dużej liczebności np. w ujściu Sawy. Mniej więcej w tym samym okresie bocian rozszerza swój zasięg na wschodzie i północy. W Estonii pojawił się w połowie  XIX wieku, a obecnie gnieździ  się już na północny-wschód od St. Petersburga. W drugiej połowie naszego wieku wschodnia granica jego zasięgu przesunęła się od Smoleńska po Moskwę i Woroneż [RAMKA].

 


Ogólne informacje na temat liczebności bociana białego w skali całej Europy sięgają połowy XIX w. Wprawdzie prześledzenie zmian, a zwłaszcza kontrola podawanych wartości liczbowych mogą być uciążliwe, ale dane te ilustrują, jak dynamicznym procesom podlega ten gatunek w ciągu ostatnich 150 lat.  Początkowe dane są oparte na nieweryfikowalnych informacjach, jak np. obserwacje z 1819 r. znanego niemieckiego ornitologa Naumanna, który zwiedzając południowo-zachodnią część Szlezwiku-Holsztynu (Ditmarschen) „ nie widział prawie żadnego domu ani gospodarstwa, gdzie nie byłoby gniazda bocianiego”, w każdej z trzech osobno wymienionych miejscowości było ich ponad 40. Późniejsze dane pochodzą już z dokładnych liczeń. Warto prześledzić ogólny przebieg zmian liczebności bociana białego. W latach 1847-1856 wystąpiła seria zimnych, późnych wiosen i wiele ptaków ginęło, o czym wspomina Wodzicki. Po tym okresie w latach 1856-1860 rozpoczął się wzrost liczebności, którego szczyt przypadał na lata 1886-1890, a wysoki stan utrzymywał się do pierwszych lat XX w. Przypuszcza się, że w XX w. tak wysokiej liczebności bociany już nigdy nie osiągnęły. Potem nastąpił początkowo wolny, a od lat 1911-1915 znaczny spadek liczebności z absolutnym minimum 1928-1929. Lecz już liczenia z następnych lat, zwłaszcza z roku 1934 wykazały niewielką poprawę sytuacji. W latach 1940 - 1958, przy niewielkim wzroście w roku 1948, trwał dalszy spadek liczebności. Wyniki kolejnych kontroli w latach 1974, 1984 i 1994/95 wykazały, że początkowo liczebność była nieco wyższa niż pod koniec lat pięćdziesiątych, następnie utrzymywała się na stałym poziomie, a ostatnio znów odnotowano wzrost i to tak duży, że w wielu krajach przekroczone zostały wartości z lat trzydziestych. Liczebność światowej populacji bociana w 1974 r. oceniono na 117.000 par lęgowych, w 1984 r. na 135.000, a w 1994/95 na 166.000. W roku 1984 spadek liczebności odnotowało na całym zachodzie i południu Europy, w Polsce sytuację określono wtedy  jako stabilną (zmiany 10%), a na wschód od naszych granic wykazywano wzrost liczebności. W latach 1994/95 sytuacja była inna. Wzrost liczebności nastąpił praktycznie w całej zachodniej i północnej części kontynentu, stabilizację odnotowano w pasie środkowo-wschodnim (od Węgier po Mołdawię), natomiast na Bałkanach i w Turcji stwierdzono spadek liczebności. [RAMKA]. Ten ogólnie pozytywny wynik nie dowodzi jednak, że bocian odbudował swoją liczebność sprzed lat. Na obszarze Niemiec w latach trzydziestych gniazdowało np. ok. 10.000 par, podczas gdy obecnie obszar ten zasiedla nieco ponad 4.000 par. Oczywiście na ten ogólny obraz nakładają się lokalne wahania liczebności, które niekiedy mają znacznie bardziej drastyczny przebieg niż wynika to z danych sumarycznych dla poszczególnych krajów czy całej Europy.


Przyczyny tych zmian liczebności są wielorakie i oprócz działalności człowieka, znaczenie mają też czynniki naturalne. Przyczyn spadków liczebności doszukiwano się w zamianach warunków na lęgowiskach (melioracje, trudności ze znalezieniem miejsc na gniazdo, wysoka śmiertelność ptaków na przewodach  linii energetycznych itp.). Zwrócono także uwagę na pogarszające się warunki na zimowiskach , jak np. skuteczne tępienie szarańczy – niegdyś podstawowego pokarmu bocianów w Afryce. Krytycznym okresem jest wreszcie czas wędrówki, dochodziło na przykład do masowego strzelania do wędrujących bocianów w Azji Mniejszej. Na znacznych odcinkach trasy ptaki mają  poważne trudności ze znalezieniem miejsc odpoczynku, co związane jest z poszerzaniem się obszarów pustynnych i rozwojem intensywnego rolnictwa. Okazało się również, jak ogromne znaczenie mają panujące w czasie migracji układy atmosferyczne, które potrafią zahamować tempo przelotu, bądź nawet zatrzymać całkowicie tysiące ptaków. Przyczyn obserwowanego ostatnio wzrostu liczebności bociana w skali Europy jest kilka. Przede wszystkim należy brać pod uwagę korzystne warunki atmosferyczne w czasie wędrówki wiosennej i na lęgowiskach, co odnotowywano niekiedy jako serię dobrych lat. Ponadto dobry efekt przyniosły podejmowane już od początku naszego stulecia, masowe akcje zakładania podstaw pod gniazda. Wcześniejszą korzystną dla bocianów zmianą było wprowadzenie do uprawy koniczyny i lucerny, a więc bogatego w białko pokarmu roślinnego, z czym wiąże się znaczny wzrost liczebności i okresowe masowe pojawy norników. Są to tzw. mysie lata, kiedy to na hektarze lucerny liczebność norników ocenia się na 1540-3220 osobników. Zarówno bociany jak i wiele innych gatunków ptaków wychowuje wtedy znacznie większą liczbę młodych. Wyniki te, a zwłaszcza duże wahania liczby par w stosunkowo krótkich okresach czasu dowodzą również, że u bociana białego istnieje stosunkowo duża tzw. rezerwa populacyjna, a więc zdolne do rozrodu ptaki, które z różnych powodów w danym roku nie przystępują do lęgów, ale w korzystnych warunkach mogą je podjąć w następnym roku.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Stan liczebny, rozmieszczenie i obecną sytuację bociana w Europie ustalono w latach 1994/95, w trakcie V. Międzynarodowego Spisu Bocianów Białych. Podobnie jak w poprzednich kontrolach, celem spisu było policzenie par lęgowych na całym obszarze występowania bociana. W poszczególnych krajach, w zależności od lokalnych warunków i liczebności bocianów do realizacji tego zadania użyto różnych metod. W krajach zachodnich, gdzie liczba par jest niewielka kontrolowano wszystkie gniazda, w krajach gdzie bocianów jest więcej korzystano z metod ankietowych, których wiarygodność niekiedy ustalano poprzez porównanie z wynikami z powierzchni próbnych. Wszystkie te prace pozwoliły na ustalenie aktualnej liczebności bociana w Europie, Azji Mniejszej i w północnej Afryce (mapa nr @@@).


Uzyskane wyniki okazały się przyjemnym zaskoczeniem dla wielu miłośników przyrody. Światowa populacja bociana wzrosła w ciągu 10-ciu lat, od poprzedniego liczenia w 1984 r. o ok. 23%. Najwyraźniej zmiany te zaznaczyły się w populacji zachodniej, a zwłaszcza na Półwyspie Iberyjskim, gdzie liczebność wzrosła 2,5-krotnie. Bocian przekroczył także Pireneje i zasiedlił wschodnie wybrzeża Zatoki Biskajskiej i rejon delty Rodanu. W Szwajcarii odkryto także interesujący przypadek wymiany ptaków ze wschodu i zachodu Europy. Osiedlił się tam mianowicie jeden ptak zaobrączkowany w Polsce jako pisklę w 1986 r., a drugi obrączkowany bocian pochodził ze Szwajcarii. Wyraźny wzrost liczebności, choć nie tak duży jak na zachodzie, stwierdzono także w populacji wschodnioeuropejskiej. Wprawdzie dotyczył on tylko ograniczonego obszaru, ale ogólny bilans i tu był dodatni i wyrównywał spadek liczebności na południowym wschodzie. Przyczyny tych zmian były różne. Znaczenie miało zapewne zakończenie wieloletniej suszy w Afryce. W Hiszpanii na dużą skalę zastosowano w rolnictwie systemy nawadniające, a dodatkowo na terenach zalewanych masowo wystąpił zawleczony z Ameryki południowej pewien gatunek słodkowodnego kraba, stanowiący atrakcyjny pokarm. Natomiast we wschodniej Europie nastąpiła seria stosunkowo dobrych dla bociana lat i wyniki lęgów były na ogół wyższe od przeciętnych. Istotne znaczenie mają także realizowane od pewnego czasu w wielu krajach europejskich programy ochrony bociana, sprowadzające się niekiedy tylko do ochrony gniazd, ale coraz częściej obejmujące także ochronę terenów żerowiskowych. Ogółem przyrost populacji zachodniej określono na 75%, a wschodniej na 15%.


Porównując liczbę bocianów w Polsce z ogólną liczebnością tego gatunku łatwo ustalić, że kraj nasz obecnie zasiedla niemal 25% populacji światowej (lub 30% w stosunku do populacji wschodniej). Można zatem twierdzić, że przyszłość tego gatunku w istotny sposób zależy od jego sytuacji w Polsce. 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Około 10 000 lat temu z terenów Polski ustąpiła czasza lądolodu i zakończyło się ostatnie zlodowacenie epoki lodowej. Na przedpolu lodowca rzeki rzeźbiły szerokie pradoliny, w których wielokrotnie dochodziło do zmiany koryt i odkładania naniesionych osadów. Na północy środkowej Europy, od wybrzeży Morza Północnego do nasady Półwyspu Skandynawskiego lodowiec pozostawił pas moren i jezior.

Na taki teren powoli zaczęła wracać roślinność i zwierzęta. Bocianów w tym czasie na terenie Europy albo nie było wcale i zasiedlały północną Afrykę oraz Azję Mniejszą, albo zasiedlały najbardziej południowe części kontynentu, to znaczy Półwysep Iberyjski i Bałkański. Jedno nie ulega wątpliwości: po zlodowaceniach zasiedlanie Europy przez bociany rozpoczęło się od tych dwóch rejonów, a ptaki wraz z zakończeniem pory lęgowej musiały wracać na południe, omijając Morze Śródziemne. Tak doszło do powstania dwóch europejskich populacji bociana białego: wschodniej wędrującej rokrocznie przez Bosfor i zachodniej przelatującej nad Cieśniną Gibraltarską. Strefa którą wspólnie zasiedlały obie te populacje rozciągała się południkowo między Renem a Łabą, od wybrzeży Morza Północnego do Alp. Ślady polowań na mamuty i inne zwierzęta tundry dowodzą, że obszar obecnej Polski znacznie wcześniej niż bocian zasiedliły pierwotne ludy. Najstarsze szczątki bocianów z terenu Polski pochodzą z osad mezolityczno-neolitycznych, a więc sprzed 7-4 tys. lat przed naszą erą.

Bocian biały w dalekiej przeszłości był związany z krajobrazem dolin rzecznych, które w naszej części Europy należały do najbogatszych środowisk życia. Wyobraźmy sobie szerokie nawet na kilkadziesiąt kilometrów obszary, zalewane kilkakrotnie w ciągu roku wodami powodziowymi. Obok kilku, krętych ramion rzeki funkcjonowały tam bardzo różne środowiska jak: starorzecza, łachy piaszczyste w nurcie, torfowiska i mokradła, a w nieco wyższych partiach terenu tzw. łęgi, czyli lasy zalewowe oraz łąki ze stojącymi samotnie pojedynczymi dużymi drzewami, które potrafiły oprzeć się kolejnym powodziom. Pozostałości takiego krajobrazu w Polsce możemy dziś jeszcze zobaczyć choćby nad Biebrzą, w dolnym biegu Warty, czy w niektórych rejonach doliny środkowej Wisły. Drugim preferowanym przez bociany obszarem był pas pojezierzy, obfitujący w jeziora, łąki i bezodpływowe niecki, zajęte przez torfowiska. Można więc założyć, że w przeszłości koncentracje gniazd bocianich występowały w pasie pojezierzy od Szlezwiku-Holsztynu po Litwę i północną Białoruś oraz w dolinach rzek. Sytuacja taka w Polsce utrzymała się aż do końca XIX w. Znamienna jest notatka jednego z oficerów wojsk napoleońskich, który wyrażał ogromne zdziwienie liczbą gniazd bocianich we wsiach, w jakimś rejonie Podlasia. Polecił on żołnierzowi policzenie gniazd i odnotował, że we wsi było ich więcej niż dachów budynków. Jak na warunki polskie, jest to zrozumiałe, bo jeszcze dziś w tych rejonach spotyka się niekiedy po dwa i więcej gniazd na jednej stodole. Na zachodzie Europy jednak, zmiany w środowisku następowały wcześniej i bocian występował w coraz większym rozproszeniu. Możliwe jest też prześledzenie przebiegu wycofywania się bociana z niektórych terenów. W Dolnej Saksonii odtworzono rozmieszczenie gniazd bocianich w 1905 r. i następnie robiono kolejne mapy obrazujące stan co kilkadziesiąt lat. Okazało się, że ptaki najpierw opuszczały tereny najbardziej oddalone od dolin rzecznych, potem doliny mniejszych rzek i utrzymywały się tylko w dolinach rzek największych, by w końcu i tu opuścić na stałe wiele miejscowości. Tak więc w pierwszej kolejności porzucane były gniazda w terenach najuboższych, a na końcu, w miarę pogarszania się warunków, nawet w tych z pozoru najlepszych, bo i te obszary w wyniku przekształceń uległy w końcu przyrodniczej degradacji. Można sądzić, że zasiedlanie terenu przez bociany następowało poprzednio w odwrotnej kolejności – od dużych rzek po tereny niemal pozbawione wód powierzchniowych.

Bocian od zamierzchłych czasów cieszył się sympatią i zainteresowaniem człowieka, jednak przełomem w poznaniu obyczajów, rozmieszczenia i funkcjonowania tego gatunku stały się badania obejmujące duże obszary. Ze względu na łatwość policzenia gniazd, ustalenia sposobu ich zasiedlenia i wychowanej liczby młodych bocian biały szczególnie nadaje się do prowadzenia badań populacyjnych na dużych obszarach, dlatego bardzo wcześnie spojrzano na ten gatunek ptaka w skali kraju, a później kontynentu. Pierwszą na świecie taką próbę podjął ks. prof. Eugeniusz Janota z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie w roku 1876. Zwrócił się on za pośrednictwem dwóch czasopism „Szkoła” i „Gazeta Szkolna” do wszystkich nauczycieli ówczesnej Galicji z prośbą o nadsyłanie informacji o bocianach i choć na apel odpowiedziało tylko 176 pedagogów, to jednak uzyskane dane o 1919 gniazdach, z czego 681 znajdowało się we współczesnych granicach naszego kraju dosyć dobrze ilustrują rozmieszczenie bociana w Polsce południowej w tym okresie. Wyniki te zostały opublikowane w tym samym roku w Przewodniku Naukowym i Literackim, dodatku do Gazety Lwowskiej. Zamiar policzenia bocianów w całej ówczesnej Galicji zaskakuje swym pionierskim podejściem – tego typu badania przeprowadzono w Prusach Wschodnich dopiero po 30-stu latach, a w skali Europy po 50-ciu latach. Warto podkreślić, że chociaż prof. Janota był filologiem, to jego szerokie zainteresowania naukowe spowodowały, że stał się jednym z pionierów ochrony przyrody.

Na kolejne badania nad liczebnością i rozmieszczeniem bociana trzeba było czekać trzydzieści lat, kiedy to w latach 1905-1910 w różnych częściach Niemiec przeprowadzono kolejne liczenia. W tych pierwszych kontrolach nie uwzględniano jednak sposobu zajęcia gniazda przez bociany, co znacznie utrudnia interpretację uzyskanych wyników. Ogromny wkład w badania nad bocianem białym wniósł prof. Ernst Schüz, kierujący stacją ornitologiczną na Mierzei Kurońskiej. Opracował on system symboli opisujących sposób zajęcia gniazda i efekty lęgów bocianich, co pozwoliło na zbieranie jednoznacznych wyników [RAMKA]. Dorobek profesora Schüza jest ogromny. W ciągu kilkudziesięciu lat swojej pracy odkrył, opisał i zinterpretował wiele zjawisk z życia bocianów. Jednocześnie był on inicjatorem wielu międzynarodowych programów badawczych i to z jego inicjatywy przeprowadzono w 1934 r. pierwszą międzynarodową akcję liczenia bocianów. Kolejne liczenie odbyło się dopiero w 1958, a następne w latach 1974, 1984 i 1994/95. Badania te uzupełniane są corocznymi kontrolami na wielu wybranych terenach. Wszystko to spowodowało, że dla żadnego szeroko rozprzestrzenionego, dziko żyjącego gatunku zwierzęcia nie zebrano tak obszernych danych ilościowych, jak dla bociana białego. Zbiegło się to w czasie z drastycznymi zmianami liczebności tego gatunku i ułatwiło podjęcie programów jego ochrony.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Stały wzrost zaludnienia świata spowodował zajmowanie coraz większych przestrzeni pod uprawy rolne. Wiązało się to z przekształceniami krajobrazów, zmianą stosunków wodnych i powstawaniem nowych środowisk. Bocian biały uznawany jest w Europie za symbol  krajobrazu rolniczego. Warto jednak wiedzieć, że ten związek powstał w wyniku przekształceń środowiska dokonanych przez człowieka. Nie zawsze tak było. Przed tysiącami lat obszar Europy  porastały puszcze i dopiero rozwój rolnictwa pociągający za sobą coraz większe wylesienia spowodował zanik tych pierwotnych układów ekologicznych. Podobne procesy obserwujemy obecnie w Afryce, gdzie za rozwój wielkoobszarowego rolnictwa ogromną cenę płaci wspaniała afrykańska przyroda. W zachodniej Polsce wylesienia zostały zakończone już w XIII w, na zachodzie Europy jeszcze wcześniej, a w Grecji i Imperium Rzymskim doszło do wyniszczenia ogromnych połaci lasu w związku z masowym wypasem kóz już w czasach starożytnych. Jednak aby zrozumieć dzisiejszą sytuację bociana trzeba się cofnąć jeszcze o dalszych kilka tysięcy lat, do końca epoki lodowej.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,," ["fingerArticlePhoto"]=> NULL } [1]=> object(stdClass)#310 (4) { ["categoryName"]=> string(58) "Nasz bocian biały, czyli jak to jest z bocianami w Polsce" ["structure_ID"]=> string(2) "55" ["fingerArticle"]=> string(23818) "

\"46_bb007.jpg\"W ostatnich kilku latach wielokrotnie informowano, że Polska to raj bociani, że co czwarty bocian żyjący na świecie pochodzi z Polski i wszystko to prawda. Warto jednak bliżej zapoznać się z sytuacją tego ptaka w naszym kraju, ponieważ są to niekiedy informacje ciekawe lub wręcz zaskakujące. Najnowsze dane dotyczące całej Polski zostały zebrane i opracowane w ramach programu ochrony bociana białego prowadzonego przez PTPP „pro Natura” we współpracy z dziesiątkami organizacji, instytucji i wielu setkami ochotników. Dzięki wsparciu Fundacji EkoFundusz i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej możliwe było zorganizowanie akcji na skalę całego kraju, a tak powstała sieć zajmuje się monitorowaniem sytuacji bociana i podejmuje działania dla jego ochrony.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

W określonych warunkach dochodzi do skupiania się wielu par bocianich na ograniczonej przestrzeni. Powstają w ten sposób tzw. kolonie bocianie, choć pod względem biologicznym określenie to należy uznać za mylne. Kolonią lęgową nazywa się bowiem takie skupienie gniazd jednego, lub kilku gatunków, którego społeczność wykazuje pewne cechy socjalne np. wspólną obronę przed zagrożeniem ze strony drapieżnika. W Polsce najbardziej znane gatunki kolonijne to gawrony i mewy śmieszki, a każdy kto odwiedzał takie kolonie mógł się przekonać, jak uciążliwe dla intruza są zbiorowe ataki i ogłuszający wrzask ptaków. W tzw. koloniach bocianich takiego zachowania nie obserwuje się, więc poprawnie należy mówić o gniazdowaniu zespołowym. Tym niemniej, termin kolonia został powszechnie przyjęty i należy tylko pamiętać o jego specyficznym znaczeniu. Długo używano tego terminu w odniesieniu do każdego skupiska gniazd lub do występowania ich w większej liczbie w obrębie tej samej, niekiedy nawet bardzo rozległej, miejscowości z licznymi przysiółkami. Było to więc określenie nieprecyzyjne. Obecnie za kolonię lęgową bociana białego uznaje się zgrupowanie co najmniej 5 par lęgowych, których gniazda w przypadku wsi oddalone są najwyżej o 200 m, a w przypadku gniazdowania z dala od osiedli ludzkich – 500 m.\"42_bb009\"\"41_bb008\"

Najwięcej kolonii bocianich występuje w północno-wschodniej i wschodniej części kraju, np. spośród 34 gmin dawnego województwa elbląskiego, w 24 występowały kolonie, a w gminie Lelkowo, aż 94% par bocianich gniazdowało w takich zgrupowaniach. Najczęstsze są skupienia 5-10 gniazd, ale bywają i większe. W Polsce kolonie rzadko osiągają liczebność powyżej 30 par lęgowych, ale w przeszłości były one znacznie większe, na przykład w miejscowości Paryż/Parys w powiecie Kętrzyńskim na początku XIX w gnieździło się 72 pary bocianów, z czego na kościele 5, a w pojedynczych gospodarstwach 12 i 11, ale pod koniec tego stulecia w miejscowości tej pozostały już tylko 22 zajęte gniazda. W Europie nawet obecnie istnieją kolonie znacznie większe, jak choćby wspomniana już kolonia na katedrze w Alfaro w Hiszpanii. Na Półwyspie Iberyjskim, gdzie bociany mają duże kłopoty ze znalezieniem miejsca na gniazdo, kolonijne gniazdowanie jest zjawiskiem powszechnym. Warto jednak przytoczyć kilka przykładów z Polski. W Żywkowie koło Bartoszyc, jest 9 gospodarstw, 28 dachów, a gniazda zajmuje - w zależności od roku - około 38 par. W pobliskim Lwowcu w latach 1974-1997 gniazdowało od 13 do 37 par, z czego na samym kościele do 10, a w jednym obejściu bywało ich nawet 5. W niedalekiej Brzeźnicy w tym samym czasie, w obrębie jednego dużego folwarku gniazdowało w różnych latach od 3 do 19 par bocianich. Liczne kolonie bocianie rozmieszczone są w miejscowościach wokół Bagien Biebrzańskich i nad Narwią, w dolinach Bugu i Sanu. Szczególnym przypadkiem jest kolonia ponad 20 par lęgowych w Posadzie Zarszyńskiej koło Sanoka, a więc w terenie wyżynnym. O ile kolonijne gniazdowanie w północno-wschodniej i wschodniej części kraju jest prawie normalne, o tyle kolonie bocianie na zachód od Wisły są zawsze czymś wyjątkowym. Kolonie bocianie istnieją tu w dolinach większych rzek: Noteci, Warty, Bzury, Odry, i górnej Wisły, są też w dolinie Baryczy i Obniżeniu Legnickim. W dolinie Odry, tuż poniżej ujścia Nysy Łużyckiej, we wsi Kłopot funkcjonuje kolonia licząca około 30 par, ale w tym samym rejonie jest jeszcze 8 innych kolonii.

\"43_bb010\"\"44_bb011\"

Oprócz skupisk gniazd bocianich w obrębie jednej miejscowości zdarzają się także kolonie bocianie oddalone od osiedli ludzkich - w zadrzewieniach na terenach zalewowych rzek, stanowiące powrót do pierwotnego sposobu gniazdowania i do pierwotnego środowiska. Kolonie takie znane są np. z dolin Morawy (największa w Europie kolonia nadrzewna – ponad 60 par), Dunaju, Szprewy i Prypeci. Nad Prypecią są to często kolonie mieszane czapli i bocianów białych, a w jednej z nich gnieździł się także puchacz. W Polsce od lat obserwowałem takie zgrupowanie od 5 do 7 par w lesie nad Czarną Wodą koło Gniechowic, na południe od Wrocławia. Bociany gnieździły się tu na suchych dębach i choć często zmieniały gniazda, bo naliczyłem ich ogółem 14, to liczba par była mniej więcej stała. Kiedy zjawiłem się tu przed laty odniosłem wrażenie, że w cudowny sposób zostałem przeniesiony w czasy pierwszych Piastów. Niestety teren ten został zdewastowany. Uregulowano Czarną Wodę, co spowodowało obniżenie poziomu wód gruntowych o około 2 m, dęby z gniazdami zaczęły próchnieć od dołu i się przewracać, a dziś na tym terenie pozostały zniszczone gnojowicą łąki, wysychające stawy i ostatnie dwie pary bocianów.

Lokalizacja kolonii wskazuje, że w naszym kraju powstają one w środowiskach o najbogatszych zasobach pokarmowych. Bociany muszą jednak zwiększyć tolerancję wobec sąsiadów, bo o ile w warunkach Śląska, gdzie rzadko jest więcej niż jedno gniazdo we wsi, sąsiednie pary toczą walki o gniazda gdy są one oddalone o mniej niż 1-2 km, o tyle na Mazurach obrona dotyczy np. połowy dachu stodoły lub otoczenia kilkudziesięciu metrów wokół gniazda. Inna jest przyczyna powstawania kolonii w Hiszpanii, Turcji, czy Maroku. Wobec braku odpowiednich miejsc do założenia gniazda, kolonie bocianie powstają na wszystkich wyniesionych ponad teren budowlach, skałach lub drzewach np. w gajach oliwek. W skrajnym przypadku w Algierii na płaskim dachu o powierzchni 50x50 m gniazdowało 14 par.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Oprócz omówionych wyżej tzw. kolonii bocianich, także niektóre pojedyncze gniazda zasługują na szczególną uwagę. Ze względu na swe umieszczenie lub historię ich sława wykracza daleko poza region. W Dobrym Mieście na Warmii zachowały się fragmenty fortyfikacji miejskich, a wśród nich tzw. „bociania baszta”, gotycka wieża, znana pod tą nazwą już w końcu XIX w, ze względu na gniazdo bocianie, które, być może już od kilkuset lat rokrocznie jest zajmowane przez kolejne pokolenia bocianów. W Żywcu bociany upodobały sobie pomnik upamiętniający dokonania naszych wojsk i sojuszniczej Armii Czerwonej w czasie ostatniej wojny. Rozważany był ponoć pomysł rozebrania tego pomnika, ale istnienie gniazda uratowało monument. Wprawdzie tę informację, która obiegła całą prasę w Polsce dementują władze Żywca, ale trudno taką sensację odwołać. To tylko niektóre przykłady. Prawie w każdej miejscowości, gdzie jest tylko jedno gniazdo bocianie, stanowi ono dla lokalnej społeczności miejsce ważne. Tak jest np. w Gogolinie, gdzie wszyscy pasażerowie pociągów mogą oglądać gniazdo na wysokim kominie, tuż przy stacji. Tak jest w Podgórzynie koło Jeleniej Góry, gdzie gniazdo na drzewie jest otoczone zainteresowaniem mieszkańców i turystów odwiedzających Karkonosze. Podobnie jest w tysiącach innych miejscowości i zawsze warto chronić te lokalne znaki tożsamości.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jeszcze niedawno przyjmowano, że bocian w naszej części Europy zasiedla tereny nizinne i wyjątkowo przekracza poziom 300 m nad poziom morza. Przekonanie to było prawdziwe aż do początków XX w., bo dane prof. Janoty wskazują takie właśnie rozmieszczenie tego ptaka na Przedgórzu i w polskiej części Karpat (mapka), a jedynym wyżej położonym miejscem gnieżdżenia się były okolice Starego i Nowego Sącza. W latach dwudziestych rozpoczęła się jednak powolna ekspansja bociana w góry. Dane prof. Wodzickiego (juniora) wskazują, że bocian w latach trzydziestych zasiedlał w górach wiele dolin rzecznych. Pierwsze gniazdo na Żywiecczyźnie założyły bociany w 1928 r., mniej więcej w tym samym okresie zasiedliły Kotlinę Nowotarską i dolinę Wisłoka oraz Doły Jasielsko-Sanockie. Po wojnie zasiedlanie gór przybrało jeszcze na sile i w dolinach karpackich funkcjonują teraz populacje liczące po kilkadziesiąt par. Podobny proces zasiedlania terenów górskich nastąpił także w Sudetach, choć nastąpiło to nieco później (np. pierwsze gniazdo w Kotlinie Kłodzkiej powstało w 1963 r.), chociaż gniazdo w Podgórzynie, w Kotlinie Jeleniogórskiej istniało już w XIX w.

Do niedawna najwyżej położonym było gniazdo w Chochołowie (780 m npm), jednak kilka lat temu bociany osiedliły się w Zakopanem, na kominie zakładu przemysłowego na Chramcówkach, tak więc najwyższe stanowisko w Polsce znajduje się obecnie na wysokości nieco ponad 800 m n.p.m.

Przyczyny wnikania bociana na obszary górskie są związane ze zmianami w gospodarce rolnej: wprowadzeniem upraw koniczyny i lucerny, powstawaniem dużych pastwisk i obszarów trwałych użytków zielonych.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jak już wspomniano, w Polsce w ostatnich kilkudziesięciu latach trzykrotnie liczono bociany i choć wyniki są zawsze przybliżone, można ustalić pewne prawidłowości. W 1974 r. oceniano, że Polskę zasiedla ponad 32 200 par, w 1984 r. liczba ta wyniosła tylko 30 500, a w 1994/95 aż 40 900. Tak więc między 1974 r. i 1995 nastąpił 27% wzrost liczebności, ale w międzyczasie odnotowano wyraźny jej spadek.

Zmiany liczebności przebiegały w poszczególnych rejonach kraju w różny sposób. Na obszarach górskich na południu Polski liczebność rosła cały czas i w ciągu 20 lat zwiększyła się ponad dwukrotnie. Spadek liczebności w latach 1974 - 1984 objął głównie Wielkopolskę i obszary przyległe oraz środkowo-północną część kraju, natomiast na całym wschodzie kraju stwierdzono wtedy brak zmian. W latach 1994/95, w porównaniu do kontroli z 1974 roku, odnotowano wprawdzie nieznaczny spadek liczby gniazd w Wielkopolsce, ale trwał tam już od kilku lat wyraźny przyrost liczby par lęgowych. Natomiast obszary centralnej Polski oraz Pomorza cechował bardzo wyraźny wzrost liczby par, który na terenach o najwyższej liczbie gniazd w północno-wschodniej Polsce był tylko nieco mniejszy.

Dobrą miarą rozmieszczenia i liczebności bociana jest jego zagęszczenie (czyli liczba par przeliczona na powierzchnię zamieszkiwanego przez ptaki terenu). Stosuje się różne sposoby obliczania zagęszczenia par bociana, najczęściej podawane jest zagęszczenie ogólne (StD) na całą powierzchnię wraz z obszarami niedostępnymi dla ptaków (lasy, jeziora itp.). Niekiedy zagęszczenie jest obliczane na powierzchnię dostępną, czyli obszar użytków rolnych (StdSt) lub na powierzchnię podstawowych żerowisk, a więc łąk i pastwisk (StB). Ogólne zagęszczenie bocianów w Polsce w 1974 r. wynosiło 10,2 pary/100 km2, natomiast w roku 1995 wartość ta wyniosła 13,1 pary/100 km2. Oczywiście te średnie wartości nie oddają ogromnej zmienności geograficznej. Jest szereg gmin, w górach lub dużych kompleksach leśnych, gdzie bociany nie występują wcale. Są także rejony o zagęszczeniach rekordowych, np. w gminie Dubienka nad Bugiem gnieździło się 77,1 pary/100km2, w gminie Lelkowo koło Elbląga – 73,2 pary/100km2. W dawnych województwach elbląskim, suwalskim i olsztyńskim, a także chełmskim i zamojskim było wiele gmin z zagęszczeniem przekraczającym 50 par/100km2. Na Śląsku, a więc obszarze o najniższej w skali kraju liczebności, zagęszczenie tylko lokalnie przekracza 20 par/100km2.

Obliczone dla lat 1994/95 wartości zagęszczenia na powierzchnię użytków rolnych wynosiły 22,0 pary/100km2, a na powierzchnię podstawowych żerowisk 85,2 pary/100km2. Jest jednak w Polsce teren, na którym wskaźniki te osiągają wartości ekstremalne. Mowa tu o Polanie Białowieskiej, niedużej enklawie w puszczy. Na powierzchni 14,3 km2, w dolinie Narewki gnieździ się 20-25 par. Ptaki nie wylatują poza ten teren i tam żerują. Obliczone zagęszczenie wynosi ponad 170 par/100km2 (jest to zarazem zagęszczenie ogólne jak i przeliczone na powierzchnię dostępną) i jest to niewątpliwie jedna z najwyższych wartości w skali Europy.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Bocian zasiedla praktycznie całą Polskę, z wyjątkiem pasm górskich i większych, zwartych kompleksów leśnych, jak: Puszcze: Notecka, Białowieska i Augustowska oraz Bory Tucholskie i Dolnośląskie, choć i w obrębie tych dużych lasów zakłada gniazda nawet w pojedynczych gospodarstwach, jeżeli tylko w pobliżu są większe łąki. Rozmieszczenie gniazd bocianich jest jednak nierównomierne. Północno-wschodnia część kraju zasiedlona bardzo gęsto kontrastuje z południowo-zachodnią o stosunkowo małych zagęszczeniach. Wyraźną granicą tych dwóch części Polski stanowi dolina Wisły. Na mapie punktowej, gdzie zaznaczono wszystkie zajęte gniazda, dosyć wyraźnie uwidaczniają się doliny niektórych rzek: Noteci, Warty, Bzury, Bugu, Sanu, górnej i środkowej Wisły i nadal, ale w mniejszym stopniu, Odry. Widać więc, że zmienione w wyniku regulacji doliny dolnej Wisły i na znaczniej długości Odry w dużym stopniu utraciły swoją wartość przyrodniczą. Obraz ten przedstawiony w postaci zagęszczenia par bociana w poszczególnych gminach ulega pewnemu uproszczeniu i choć widoczny jest gradient zagęszczenia od południowego-zachodu ku północnemu-wschodowi, trudno dostrzec związek rozmieszczenia gniazd bocianich z wymienionymi wyżej warunkami terenowymi.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

W województwie Podlaskim, niedaleko Tykocina znajduje się niewielka miejscowość o nazwie Pentowo. Składa się ona zaledwie z jednego gospodarstwa, w skład którego wchodzi malowniczy dworek szlachecki z budynkami gospodarczymi, będący od ponad stu lat własnością rodziny Toczyłowskich.

Atrakcyjność wsi znacznie wzrosła po wichurze w 1991 roku, gdy na połamanych przez wiatr drzewach bociany zaczęły budować gniazda. Większość z nich miała jednak zbyt słabe umocowania i po niedługim czasie zaczęła się rozsypywać. Dzięki pomocy Północnopodlaskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (obecnie Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków) gniazda udało się odrestaurować, a z roku na rok ich liczba jest coraz większa. Położenie wsi nad rozlewiskami Narwi daje duże zasoby pokarmowe, dlatego możliwe jest wyżywienie tak licznie występujących tu  bocianów.

Dzięki dwóm wieżom powstałym na terenie Pentowa miłośnicy przyrody mogą obserwować zarówno żerowiska bocianie, jak i ich gniazda. Dodatkową atrakcją jest „Bociania Galeria”, która oferuje pamiątki, pocztówki i wydawnictwa przyrodnicze. Dzięki występowaniu tutaj jednej z największych w Polsce kolonii bociana białego, stało się ono atrakcyjnym terenem zarówno przyrodniczym, jak i edukacyjnym.

Ze względu na dużą liczebność bocianów białych na terenie Pentowa, w 2001 roku niemiecka Fundacja Europejskiego Dziedzictwa Przyrody EURONATUR przyznała wsi  tytuł „Europejskiej Wsi Bocianiej”. Wyróżnienie to jest przyznawane od 1994 roku, a w każdym kraju może je otrzymać tylko jedno miejsce.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Północno - wschodnia część Polski jest terenem, na którym znajduje się największe skupisko bocianów białych w Europie. Licznie występujące kolonie bocianie, wpisane w krajobraz Podlasia, stały się głównym powodem powstania w tym regionie szlaku rowerowego. Jego inicjatorami było Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków (PTOP) i EKOTON s.c..

Podlaski Szlak Bociani łączy ze sobą 3 parki narodowe: Białowieski, Narwiański i Biebrzański. Trasa rowerowa ciągnie się od Goniądza nad Biebrzą po Białowieżę, obejmując w sumie 20 gmin, a jej długość wynosi 206 km. Dzięki sieci tablic informacyjnych, drogowskazów i znaków drogowych podczas wycieczki rowerzyści nie mają problemu z jego odnalezieniem. Całość szlaku oznaczona jest kolorem czerwonym, co dodatkowo ułatwia podróżowanie.

Oprócz oznaczenia czerwonego wprowadzono również kolor czarny, którym jest oznakowany szlak łącznikowy, o długości 3 km,  prowadzący  z centrum Tykocina do Pentowa. Na terenie Pentowa znajduje się ponad 20 gniazd zamieszkiwanych przez bocianie rodziny, dlatego wieś uzyskała  tytuł „Europejskiej Wsi Bocianiej”. Od maja 2004 roku można tam również podziwiać zbiory zgromadzone w „Galerii Bocianiej”.

Szlak otrzymał od Polskiej Organizacji Turystycznej certyfikat turystycznego produktu 2003 roku. Jego głównym celem jest rozpowszechnianie zasad zrównoważonego rozwoju gospodarczego.

Więcej informacji na temat Podlaskiego Szlaku Bocianiego wraz z jego mapą, zainteresowane osoby mogą znaleźć na stronie internetowej: http://www.wrotapodlasia.pl/pl/turystyka/szlaki+turystyczne/Podlaski_Szlak_Bociani.htm.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

" ["fingerArticlePhoto"]=> string(43) "/15_bb017.jpg;Liczebność i zagęszczenie" } [2]=> object(stdClass)#311 (4) { ["categoryName"]=> string(64) "Bociani rok, czyli od przylotu do sejmików i dalekiej podróży" ["structure_ID"]=> string(2) "56" ["fingerArticle"]=> string(150850) "

Przylot na lęgowiska i zajęcie gniazda to chyba najbardziej wyczekiwany i komentowany przez ludzi moment w życiu bocianiej pary. Większość sąsiadów bocianich gniazd rokrocznie wyczekuje pojawienia się „swojego boćka”. Wędrujące ptaki lecą bardzo wysoko. Przelatujące bociany obserwowano na wysokości ponad 1000 m, a więc poza zasięgiem naszego wzroku i na ogół nie uświadamiamy sobie, że właśnie nad nami szybują podniebni wędrowcy. Zaskoczenie i radość bywają więc duże, gdy taki wypatrywany podróżnik zjawia się nagle na gnieździe.

Pierwsze, nieliczne jeszcze bociany przylatują zazwyczaj na przełomie drugiej i trzeciej dekady marca (choć niekiedy pojawiają się już na początku tego miesiąca), a ostatnie gniazda bywają zasiedlane w połowie maja. Różnica przylotów między południową a północną Polską wynosi zaledwie 3 dni. Z prowadzonych od lat przez służby meteorologiczne obserwacji fenologicznych wynika, że ogromna większość ptaków przylatuje do nas przed 10 kwietnia.

Tylko w co trzecim gnieździe samiec i samica zjawiają się w tym samym dniu. W pozostałych przypadkach jeden z ptaków przybywa z pewnym opóźnieniem. Średnio różnica między przylotem pierwszego i drugiego bociana wynosi 7 dni, ale niekiedy oczekiwanie na partnera przeciąga się do całego miesiąca.

,

Pierwsze jaja składane są już na początku drugiej dekady kwietnia, ale średni termin zniesienia pierwszego jaja przypada na 30. kwietnia, natomiast ostatnie zniesienia rozpoczynane są w drugiej, a wyjątkowo nawet w trzeciej dekadzie maja lub nawet na początku czerwca. Samica składa jaja zazwyczaj co 2 doby, ale odnotowano np. zniesienie z 6 jaj już po 6 dniach. Tak więc odstępy mogą być krótsze, choć są także obserwacje, że przed zniesieniem ostatniego jaja w lęgu może wystąpić dłuższa, trzydniowa przerwa.

Wysiadywanie rozpoczyna się 4-5 dni po zniesieniu pierwszego jaja, co w naszych warunkach, w przypadku par wcześnie przystępujących do lęgów, przypada na połowę lub koniec drugiej dekady kwietnia. Ponieważ inkubacja jaj trwa 33-34 dni, klucie się pierwszych młodych następuje około 20 maja. W Hiszpanii, ze względu na wcześniejsze przystępowanie do lęgów, klucie młodych następuje o 4 tygodnie wcześniej, czyli w połowie kwietnia.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Zazwyczaj po 60-65 dniach pobytu w gnieździe młode ptaki uzyskują zdolność lotu i opuszczają gniazda. Są jednak informacje, że wylot może następować już w 54 lub dopiero w 68 dniu życia. Następuje to, w zależności od momentu przystąpienia do lęgu, od końca pierwszej dekady lipca aż do pierwszych dni września. Najczęściej jednak młode bociany wylatują z gniazd w ostatniej dekadzie lipca i na początku sierpnia.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Większość ptaków opuszcza tereny lęgowe w ostatniej dekadzie sierpnia, ale niektóre ptaki, nie obarczone już obowiązkami rodzicielskimi odlatują przed 15 sierpnia. Ostatnie wędrujące grupy można obserwować jeszcze we wrześniu. Młode ptaki odlatują przed dorosłymi i znikają z lęgowisk stopniowo i bez gromadzenia się w większe grupy, a więc niepostrzeżenie.

Średni termin odlotu ptaków z południowej Polski przypada na 27 sierpnia, natomiast dokładniejsze dane pochodzące z Pomorza, już z XIX w, określają terminy odlotów młodych na 29.07-15.08; a dorosłych 18.08-28.08, wyjątkowo 29.09.

,

Jesienny przelot trwa około 2 miesięcy i bociany pojawiają się na zimowiskach w różnych rejonach Afryki w październiku lub listopadzie. Powrót rozpoczyna się już w lutym lub marcu, zależnie od tego, jak długa droga czeka danego ptaka.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Gniazdo w życiu bocianów pełni niezwykle ważną rolę. Jest to miejsce spotkania się partnerów na początku okresu lęgowego, kojarzenia się par, lęgu i wychowu młodych, a także czynnik łączący parę ptaków na cały sezon. Bociany kopulują tylko na gnieździe, co w przypadku innych gatunków ptaków jest raczej rzadkością. Te same gniazda są użytkowane przez wiele lat i wiele bocianich pokoleń. Znane są w Polsce gniazda o udokumentowanej ponad 100-letniej historii. Do takich należy np. gniazdo na kościele w Kościerzycach w powiecie Brzeg, którego budowę odnotowano w parafialnej kronice. Większość gniazd służy bocianom przez kilkadziesiąt lat, choć zwykle nie ma dokładnych informacji o czasie założenia gniazda. Każdego roku powstaje kilka procent gniazd nowych, ale tylko niektóre są wykorzystywane przez dłuższy czas. Wygląda więc, że miejsce usytuowania gniazda jest sprawdzane przez ptaki metodą prób i błędów.

Ptak który pierwszy siada na gnieździe (jest to zazwyczaj samiec) natychmiast przystępuje do poprawiania konstrukcji. Znosi materiał, układa gałązki i pilnuje, aby obranego gniazda nie zajął inny bocian. Przylot drugiego ptaka powoduje, że prace nad gniazdem nabierają tempa i zwykle już po dwóch lub trzech dniach gniazdo jest odnowione. Gdy ptaki przystępują do budowy gniazda na nowym miejscu, wystarcza okres kilku dni, aby nadawało się ono do złożenia jaj. Ptaki przystępujące pierwszy raz do lęgu zazwyczaj budują nowe gniazdo przez dłuższy czas (często rozpoczynają budowę dopiero w czerwcu lub lipcu, niekiedy w kilku miejscach na raz), ale rzadko w pierwszym roku dochodzi do wyprowadzenia lęgu. Gniazda takie są zazwyczaj zajmowane w roku następnym.

W budowę gniazda, a zwłaszcza w znoszenie materiału zaangażowane są przede wszystkim samce. Często jednak przyniesione w dziobie gałązki, składa on na brzegu gniazda i dopiero samica układa je w wybranym miejscu. Ciągła obserwacja wybranej przykładowej pary pozwoliła ustalić, że samiec w okresie wysiadywania jaj 46 razy dostarczał materiał do gniazda, a po wykluciu się piskląt jeszcze 99 razy, podczas gdy samica z tej samej pary przyniosła materiał odpowiednio 5 i 46 razy. Budowa gniazd jest czynnością regulowaną instynktem. Bywa niekiedy, że gniazdo jest już gotowe, a pęd do jego budowy nie wygasł i wtedy ptak rozpoczyna w pobliżu budowę nowego gniazda. Jest to zwykle konstrukcja niedoskonała, choć w ten sposób może zostać nagromadzona spora ilość patyków. Jeszcze inne zachowania wykazują ptaki niedojrzałe płciowo, nie biorące udziału w lęgach. Ćwiczą one niejako budowę gniazd, których zazwyczaj powstaje kilka. Ptaki te przystępują do budowy gniazd późno, już pod koniec okresu wychowywania młodych. Można więc obserwować początki takich konstrukcji na kilku sąsiadujących słupach, bowiem ptaki młode, w przeciwieństwie do osobników dorosłych, nie przywiązują się do konkretnego miejsca.

Konstrukcję gniazda tworzą patyki i gałęzie układane w formie pierścienia. Nieckę środkową, czyli wyściółkę stanowi drobniejszy materiał: siano, słoma, perz, często szmaty, kawałki folii plastikowej lub papieru, a od niedawna nylonowe sznurki. Gniazdo jest nadbudowywane z roku na rok, a także niemal codziennie, w czasie całego okresu lęgowego, uzupełniane nowym materiałem. Podczas pobytu piskląt w gnieździe dokładanie nowego materiału ma także znaczenie dla utrzymania czystości, choć bywa, że ptaki usuwają z gniazda zużyte i pokruszone części wyściółki. Zaobserwowano, że ptaki intensywniej znoszą do gniazd materiał, gdy zbliża się okres deszczowy. W Hiszpanii porównano efekty lęgów w gniazdach do których ptaki znosiły obornik, z gniazdami z których ten materiał był regularnie usuwany i okazało się, że więcej piskląt odchowały pary z pierwszej grupy. Tłumaczy się to zapewnianiem przez obornik odpowiedniej wilgotności w gnieździe, co w warunkach klimatu Półwyspu Iberyjskiego ma istotne znaczenie.

Widziane z góry gniazdo bocianie ma przeważnie kształt kolisty, ale bywają też eliptyczne, zwłaszcza gdy podstawę stanowi kilka gałęzi. Średnica gniazda wynosi od 90 do 200 cm, a wymiary niecki wahają się od 80 do 150 cm. Wysokość takiej konstrukcji wynosi zazwyczaj kilkadziesiąt centymetrów, ale bywają rekordy. Wchodziłem do gniazda które miało ponad 2 m i musiałem na dachu postawić drabinę, aby dostać się do piskląt. Na Węgrzech znaleziono gniazdo o wysokości aż 4 m, podobne gniazdo znane było z Polski, ale ze względów bezpieczeństwa większość materiału zrzucono. Konstrukcje takie mają ogromną masę - nawet dwie lub więcej ton. W Badenii-Württembergii usuwano z wieży kościelnej gniazdo o średnicy 180 cm, wysokości 190 cm i masie ponad 2 tony. Nadbudowywane gniazda tworzą zazwyczaj regularny walec, jednak gdy możliwość lepszego wylotu dotyczy tylko jednego kierunku, wtedy gniazdo bywa nadbudowywane szczególnie w tę stronę i po pewnym czasie bywa wyraźnie wychylone, a niekiedy wskutek tego spada na ziemię.

Gniazda najchętniej zakładane są na wysokości 10-20 m nad ziemią. Doświadczenia z hodowli wskazują, że wysokość minimalna akceptowana przez ptaki zdrowe wynosi 2-3 m. Na nieczynnych kominach fabrycznych bywają umieszczane na wysokości ponad 30 m. Stwierdzono też wyjątkowe przypadki budowania gniazda wprost na ziemi. W 1986 r. znaleziono takie gniazdo na wysepce na stawach rybnych na Opolszczyźnie, a w 1996 r. na łąkach nad Biebrzą, z dala od osiedli ludzkich.

W gniazdach bocianich bardzo często jako sublokatorzy gnieżdżą się inne gatunki ptaków. Najczęściej są to wróble domowe i mazurki, ale spotykano tam także szpaki, kawki, pliszki, strzyżyka, a niekiedy nawet pójdźki, pustułki i kraski (te ostatnie gatunki na południu Europy). W korpusie dużego bocianiego gniazda naliczono na przykład 5 par kawek i ok. 40 par wróbli. W innym gnieździe stwierdzono co najmniej 10 par wróbli, 5 par mazurków oraz po jednej parze pustułek i krasek.

W gniazdach opuszczonych zbudowana z patyków część zewnętrzna ulega szybszemu zniszczeniu, a dłuższy czas, niekiedy wiele lat, zachowuje się wnętrze, które stanowi zbita masa ziemi, siana i drobnych patyków, dlatego gniazda takie łatwo rozpoznać po kulistym kształcie. Niekiedy wyrastają w nich różne rośliny zielne, a nawet małe drzewka.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Co roku opuszcza gniazda znaczna liczba młodych, ale tylko część z nich dożywa wieku dojrzałości, kiedy jest gotowa do rozrodu. Wybór miejsca przyszłego osiedlenia następuje więc po kilku (3-5) latach od opuszczenia rodzinnego gniazda. Analiza obserwacji obrączkowanych ptaków wskazuje, że ptaki po raz pierwszy przystępujące do lęgu osiedlają się w stosunkowo niewielkiej odległości od swego macierzystego gniazda. Wprawdzie wyniki w różnych rejonów są nieco rozbieżne, starsze dane z Danii i Mazur, a więc rejonów o wysokim (w przeszłości Dania była nazywana bocianim krajem) zagęszczeniu bocianów, wskazywały, że większość z nich osiedlała się blisko - do 25 km, natomiast nowsze dane z Niemiec mówią o stosunkowo równomiernym zasiedlaniu terenu w promieniu 100 km. Ale trzeba zaznaczyć, że przemieszczenia ptaków na większe odległości są raczej rzadkie i można przyjąć, że znaczna większość młodych bocianów osiedla się w promieniu 50 km od gniazda, w którym się wychowały.

Ptaki młode, ale już dojrzałe często zajmują gniazda zwolnione przez ptaki starsze lub walczą z nimi o uzyskanie prawa do korzystania z istniejącego gniazda. Niekiedy budują nowe, własne gniazda w nowym miejscu. Czasami, instynkt budowy gniazda budzi się w lecie i ptaki młode dwu-, a częściej trzyletnie budują zapamiętale często niedoskonałe konstrukcje, do których wiosną następnego roku powracają, poprawiają je i rozbudowują i po raz pierwszy w życiu przystępują do odchowania własnego potomstwa.

 

(tekst Z. Jakubiec)

 

,

Bociany najczęściej przystępują do lęgów po raz pierwszy w 4 lub 5 roku życia, choć są obserwacje nawet dwuletnich ptaków, które już uczestniczyły w rozrodzie. Ptaki młode mogą równie dobrze tworzyć pary między sobą lub skojarzyć się ze starszym, doświadczonym partnerem. Długowieczność tych ptaków powoduje, że niektóre nawet dwudziestokrotnie podejmują wysiłek wychowania kolejnych lęgów. Czy zawsze z tym samym partnerem? Chyba na żaden temat nie panuje tyle utrwalonych, fałszywych przekonań, co na temat więzi i trwałości par bocianich. Nic dziwnego, bo już Falimirz i Wodzicki przytaczali ówczesne poglądy, które parom bocianów przypisywały te same zasady, jakie obowiązują w małżeństwach ludzi. Musiało upłynąć sporo czasu i trzeba było dopiero wprowadzić metody identyfikacji ptaków poprzez odczytywanie z odległości kilkudziesięciu metrów numerów obrączek, by ten wyidealizowany obraz uległ kompletnej zmianie. Okazało się, że pary ptaków łączą się tylko na czas lęgów, a w okresie wędrówek i na zimowiskach żyją oddzielnie. Natomiast czynnikiem łączącym rodzicielską parę jest gniazdo, a w późniejszym czasie lęg i młode, których rodzice bronią i opiekują się nimi, aż do osiągnięcia przez nie samodzielności. Łączenie się w pary u bocianów nie jest poprzedzone zalotami czy tokami, partner siadający na gnieździe zbliża się do drugiego ptaka, następuje ceremonia powitalna, jaka wielokrotnie jest powtarzana w całym sezonie lęgowym i najczęściej tego samego lub następnego dnia dochodzi do kopulacji. Może się to wydawać mało romantyczne, ale w przyrodzie zastosowanie znajdują rozwiązania najbardziej odpowiednie dla gatunku i w tym przypadku także musimy się z tym pogodzić. Późny przylot z zimowisk, długo trwające zabiegi związane z wyprowadzaniem lęgu nie sprzyjają „marnowaniu czasu” na wielodniowe toki i skomplikowany rytuał wyboru partnera.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Ponieważ gniazdo pełni tak ważną rolę w życiu bocianów, dlatego jest zrozumiałe, że właśnie o gniazda toczą bociany niekiedy zacięte i długotrwałe walki i to zarówno w terenach o wysokim jak i niskim zagęszczeniu. O skali tego zjawiska świadczą dawne wyniki z Prus Wschodnich, gdzie na 8853 gniazd walki obserwowano w 2660, co stanowi 30%. Również na Śląsku walki obserwowano corocznie w 20 – 35% gniazd. Potyczki toczą się tak na gnieździe jak i w powietrzu. Przebywający na gnieździe ptak lub para pilnie obserwują otoczenie i niebo i reagują klekotaniem i niepokojem na pojawienie się jakiegokolwiek obcego ptaka. Zdarza się, że napastnik próbuje przepędzić jednego z partnerów, czemu spokojnie przygląda się „współmałżonek” i przyjmuje bez protestów zwycięzcę takiej potyczki. Jeśli w gnieździe są już jaja, to z reguły para wspólnie broni lęgu, choć i w takich przypadkach dochodzi niekiedy do zmiany partnera, a wtedy jaja są wyrzucane i składanie rozpoczyna się na nowo. Bywa, że o opanowanie zajętego wcześniej gniazda walczą dwie pary ptaków. W efekcie dochodzi do walk wszystkich czterech ptaków.


Konflikty te trwają od kilku godzin do kilku dni i przybierają bardzo różne formy oraz stopień nasilenia - od postawy grożącej lub przepychanek, aż do walk w powietrzu. Niekiedy zmagania w powietrzu toczone są przez jednego ptaka z pary, a drugi stojąc na gnieździe broni lęgu. W walce używane są dzioby i skrzydła, niekiedy zdarzają się uparcie ponawiane próby zepchnięcia intruza, np. z dachu. W pewnej liczbie przypadków ciosy zadane dziobami są tak silne, że poranione ptaki giną. Do starć najczęściej dochodzi w okresie zajmowania gniazd i składania jaj, potem ich nasilenie szybko maleje i w drugiej połowie maja zdarzają się już rzadko. Walki bocianie toczą się najczęściej na gniazdach lub w ich pobliżu, co w przypadku biegnących w sąsiedztwie przewodów energetycznych stwarza szczególne niebezpieczeństwo porażenia ich uczestników. W Wielkopolsce stwierdzono, że w blisko połowie gniazd o które toczyły się walki, zniszczeniu ulegały jaja lub nawet niedawno wyklute pisklęta.


Wiele obserwacji wskazuje, że sukcesy w walkach odnoszą ptaki, które w poprzednim roku zasiedlały dane gniazdo. Prawdopodobnie fakt ten stwarza dobrą motywację do obrony swej „własności”. Jest znamienne, że batalie toczą się często nawet jeżeli w pobliżu są inne niezajęte gniazda. Ptakami atakującymi mogą być także ptaki (trzyletnie lub nawet starsze), które nie osiągnęły jeszcze dojrzałości płciowej, co by wskazywało, że popęd do zajmowania gniazda wykształca się wcześniej niż rozwój fizjologicznej zdolności do rozrodu.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Wprawdzie ogromna większość ludzi żyjących w sąsiedztwie bocianiego gniazda jest przekonana, że z roku na rok na gniazdo wracają te same ptaki, ale prawda jest nieco bardziej skomplikowana. Także w tym przypadku dopiero wyniki odczytywania obrączek dostarczyły miarodajnych informacji. Są wprawdzie dowody, że ten sam ptak do obranego gniazda wracał przez 19 kolejnych lat, ale obserwacje 93 zaobrączkowanych bocianów na Górnych Łużycach dowiodły, że tylko 51 z nich użytkowało te same gniazda przez dłuższy czas. Większość z nich zajmowała te same gniazda przez stosunkowo krótki okres czasu, tylko osiem ptaków wytrwało dłużej niż 5 lat przy jednym gnieździe. Jeszcze rzadsze są przypadki wspólnego użytkowania gniazd przez stale tych samych partnerów (aby to stwierdzić oba ptaki musiały być zaobrączkowane). Rekord w tym wypadku wyniósł 6 lat. Stwierdzono także wspólne przeniesienie się pary na inne gniazdo, położone w odległości 3 kilometrów. Zmiany gniazd powodowane są różnymi przyczynami, jedną z nich są nieudane lęgi. Zwłaszcza samice w takich przypadkach osiedlają się w następnym roku nawet w znacznej odległości od poprzedniego gniazda. Zazwyczaj kolejne zajmowane gniazda znajdują się w niewielkiej odległości - do 10 km, a rzadko dystans ten przekracza 20 km. Najczęściej przy zmianie gniazda ptaki przeprowadzają się do sąsiedniej wsi. Można zatem twierdzić, że bociany osiedlają się przez wiele lat w dobrze poznanym terenie.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Odbycie całego cyklu rozrodczego, od złożenia jaj po wychowanie potomstwa, aż do uzyskania jego samodzielności, jest podstawowym zajęciem bocianów w czasie pobytu w Europie. Cykl ten trwa ok. 100 dni i dlatego jest zrozumiałe, że bociany odchowują tylko jeden lęg w roku, chociaż w niektórych przypadkach dochodzi do dwukrotnego składania jaj. Następuje to w wyniku zniszczenia jaj z różnych przyczyn, ale tylko we wczesnym stadium inkubacji. Ptaki które w późniejszym terminie utraciły zniesienia lub pisklęta przerywają normalną aktywność i do końca sezonu koczują w okolicy gniazda, które jednak często odwiedzają lub na nim nocują.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jaja bocianie tuż po zniesieniu są wapiennobiałe, ale potem w miarę wysiadywania nabierają barwy brudnobrązowawej z ciemniejszymi plamami. Średnia masa jaja to 110 g, co stanowi ok. 3,4 % ciężaru dorosłego ptaka. Przeciętne wymiary jaja to 73,0x51.8 mm, ale podobnie jak to jest np. w przypadku drobiu, stwierdzano znaczne odchylenia od tych wartości. Bociany mogą składać od 1 do 7 jaj, jednak w ogromnej większości lęgów jest ich 3 – 5. Warto zaznaczyć, że zniesienia na południu Europy są nieco mniejsze niż na północy, a przeciętna wielkość dla Polski wynosi 4 jaja. Wielkość zniesienia zależy jednak od wielu czynników. Bociany wcześniej przystępujące do lęgów przeciętnie składają więcej jaj. Różnica między parami rozpoczynającymi lęgi przed 15.IV i składającymi jaja po 6.V wynosi średnio aż 1 jajo. Na wielkość lęgu wpływa wiek samicy, młode ptaki składają mniej jaj niż po kilkuletnim doświadczeniu. Wysiadywanie zaczyna się po złożeniu drugiego lub trzeciego jaja.

W wysiadywaniu lęgu biorą udział oba ptaki. Zmiany partnerów na gnieździe następują kilkakrotnie podczas dnia, co umożliwia partnerom zdobycie dla siebie pokarmu. Ptak przylatujący na gniazdo, po ceremonii powitania polegającej na wspólnym klekotaniu i delikatnym drapaniu dziobem partnera z tyłu głowy, zazwyczaj natychmiast siada na lęgu, a niekiedy przy okazji przewraca jaja zapewniając ich równomierne ogrzewanie i przewietrzenie dna gniazda.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Klucie się piskląt w gnieździe wywołuje widoczny z daleka niepokój rodziców. Wysiadujący ptak często wstaje, poprawia i przesuwa jaja, a po wyklucia się pisklęcia z jaja, zjada puste skorupy. Młode samodzielnie wydostają się ze skorupy, choć niekiedy rodzice pomagają w ostatnim momencie. Pojawienie się piskląt w gnieździe można łatwo określić obserwując pierwsze ich karmienie. Młode pisklęta są bezradne, nie mają zdolności regulowania temperatury ciała i muszą być ogrzewane przez rodziców. Potem, do ukończenia kilkunastu dni życia, pozostają tylko pod stałą opieką jednego z rodziców, który cały czas stoi na brzegu gniazda. Jeżeli w tym czasie pogoda jest niekorzystna to ptaki chronią lęgi. Osłaniają pisklęta podczas burz i ulewnych deszczów, lub ocieniają je w czasie spiekoty, ustawiając się od strony słońca i rozkładając skrzydła. Młode pisklęta są całkowicie pokryte białym puchem, natomiast mają czarne dzioby i nogi. W miarę upływu czasu pojawiają się pióra, co dobrze można obserwować na skrzydłach, gdzie wyrastają czarne lotki. Początkowo są to czarne obrzeżenia skrzydła, potem końcówki lotek, a pod koniec całe pióra. Gdy pisklęta częściowo się opierzą, są pozostawiane same w gnieździe, a oboje rodzice są zajęci dostarczaniem pokarmu. Po upływie trzech tygodni młode zaczynają stawać na nogach. Początkowo niepewnie utrzymują równowagę, ale szybko zaczynają chodzić po gnieździe. Skrzydła rozwijają się nieco później i już dobrze trzymające się na nogach ptaki mają je jeszcze słabo wyrośnięte. W tym czasie przejawiają zainteresowanie otoczeniem, pilnie obserwują niebo i klekotaniem reagują na widok obcego bociana lub dużego ptaka drapieżnego. Na zbliżanie się człowieka do gniazda młode nieruchomieją na jego dnie, udając martwe. Reakcja młodych zależy od otoczenia gniazda. Zupełnie nie reagują na ruch na podwórku, natomiast w kolonii w lesie młode ptaki zachowywały się podobnie jak bociany czarne. Na widok człowieka, nawet z odległości ponad 100 m, kładły się płasko na dnie gniazda i nie ruszały się, aż do przylotu któregoś z rodziców. Były więc spore trudności z ustalaniem liczby młodych w poszczególnych gniazdach.

Młode bociany rosną szybko. Bezpośrednio po wykluciu ważą 70-75 g, a po czterech dniach dwa razy więcej, natomiast po trzech tygodniach 150-200 g. Maksymalną masę, nieco ponad 3000 g, osiągają pod koniec 7 tygodnia życia, ale tuż przed opuszczeniem gniazda ich ciężar nieco spada. Niemal do końca utrzymują się wyraźne różnice wielkości między wyklutymi wcześniej i później. W przypadku liczniejszych lęgów różnice w rozwoju mogą wynosić 4-7 dni. Pisklęta po wykluciu początkowo leżą na dnie gniazda, unosząc tylko głowy, potem siedzą na rozdętym, okrągłym brzuchu opierając się na zgiętych, rozstawionych nogach, następnie stają na nogi, a pod koniec zaczynają intensywnie ćwiczyć skrzydła, podlatując nawet metr lub dwa ponad gniazdo. Podejmują też w końcu próby wyjścia na pobliskie gałęzie lub dach. Krótko przed wylotem dzioby i nogi młodych bocianów zaczynają zmieniać barwę, najpierw na brązową, a potem na ciemnoczerwoną. W końcu, po około dziewięciu tygodniach pobytu w gnieździe, następuje pierwszy lot. Jest to najczęściej przelot na sąsiedni dach lub najbliższe pole. Zwykle są spore trudności z manewrami i utrzymaniem równowagi przy lądowaniu. Jednak każdy następny lot jest coraz doskonalszy i po kilku dniach lot młodego ptaka jest tak samo sprawny jak lot ptaków dorosłych.

Warto przybliżyć model bocianiej rodziny za pomocą statystyki. Badania prowadzone na Śląsku wykazały, że najwięcej młodych wychowują pary mające zniesienia składające się z 5 jaj – średnio 3,14 młodego/lęg, pary z 6 jajami wychowują średnio 3 młode, a pary z 4 jajami tylko 2,55. W Wielkopolsce analizowano 9200 udanych lęgów i gniazda z jednym młodym stanowiły około 8%, z dwoma – 37%, z trzema – 38%, czterema – 15%, a z pięcioma niespełna 2%. Liczba lęgów z trzema młodymi okazała się z roku na rok stosunkowo stała, natomiast liczba udanych lęgów poniżej i powyżej tej wartości wykazuje znaczne wahania. Okazuje się, że większość młodych ptaków (43%) pochodzi z gniazd z trzema młodymi, z gniazd z dwoma młodymi – 28%, a z gniazd z czwórką młodych – 22%. Pozostałą część stanowi przychówek z gniazd z jednym bądź pięcioma młodymi.

W latach 1998-99 współpracownicy z całego kraju skontrolowali efekty lęgów ponad 6000 par, z których 14% straciło lęgi. Pozostałe wyprowadzały najczęściej po 3 młode (38%), gniazd z dwoma opuszczającymi je młodymi było 35%, z czterema – 14%, z jednym 10% i z pięcioma 2%. W obu latach odkryto po jednym gnieździe z sześcioma odchowanymi młodymi.

Charakterystycznym zjawiskiem jest spadek udatności lęgów w miarę upływu sezonu lęgowego. U ptaków przystępujących do lęgów przed 15 kwietnia większość par odnosi sukces i tylko 15% traci wszystkie jaja lub pisklęta. Natomiast wśród bocianów przystępujących do lęgów po 5 maja jedynie co druga para wyprowadza pomyślnie swoje potomstwo.

Porównanie obserwacji z różnych rejonów Polski i różnych okresów wskazuje na duże różnice, w zależności od roku i regionu, liczby młodych wyprowadzanych przez parę, która pomyślnie zakończyła lęgi (JZm). Wyniki wieloletnich obserwacji wskazują, że zróżnicowanie to waha się zasadniczo między 1,8 – 3,8 młodego. W terenach górskich wartości te bywają mniejsze niż na nizinach. Następuje też widoczne pogorszenie efektów lęgów w miarę upływu lat. Na Śląsku w latach 1928-1932 bociany wychowywały średnio 3,21 młodego, a w latach 1974-1978 już tylko 2,59. W latach 1998-99 współpracownicy zebrali dane z terenu całego kraju łącznie dla 5000 lęgów zakończonych sukcesem i otrzymany wynik wyniósł 2,64, ale w 1997 roku wartość ta była bardzo niska i wyniosła 2,18 na parę z sukcesem, a na parę przystępującą do lęgów przypadało zaledwie 1,5 odchowanego młodego. Różnica w stosunku do efektów osiąganych przez bociany na początku wieku jest prawdopodobnie odbiciem pogorszenia warunków pokarmowych na lęgowiskach.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Zapewnienie potomstwu dostatecznej ilości pokarmu jest podstawowym zajęciem ptaków dorosłych w czasie całego pobytu na lęgowiskach. Jest to zajęcie bardzo czasochłonne, bo od zniesienia pierwszego jaja do wylotu młodych mija około 16 tygodni oraz pracochłonne, a nakład pracy zależy od liczby młodych i od zasobności oraz odległości okolicznych żerowisk. Zakładając, że młody ptak w czasie pobytu w gnieździe otrzymywałby tylko jeden rodzaj pokarmu, to jego pełne odchowanie wymagałoby dostarczenia 35-39 kg dżdżownic (dwa pełne, duże wiadra), ewentualnie 26-28 kg żab lub 18-19 kg drobnych gryzoni. Można więc łatwo ocenić wkład pracy rodziców przy lęgach składających z kilku młodych. Jak już wspomniano bociany przystępujące wcześniej do lęgów składają więcej jaj i wychowują więcej młodych, być może dzięki temu, że po przylocie zajmowane są w pierwszej kolejności gniazda w terenach najzasobniejszych w pokarm.

Bociany połykają ofiary w całości i gromadzą je w wolu. Już przy zbliżaniu się dorosłego ptaka do gniazda pisklęta obracają się dziobami do środka gniazda, a gdy są nieco starsze to dodatkowo wachlują skrzydłami i charakterystycznie popiskują. Gdy rodzic siądzie na gnieździe pisklęta chwytają go za dziób i pod wpływem tych zachowań ptak wyrzuca porcjami pokarm z wola. Pisklęta od początku samodzielnie zbierają kąski z dna gniazda. Wyrzucany na dno gniazda pokarm zawiera kawałki różnej wielkości. Początkowo pisklęta jedzą tylko najmniejsze i miękkie ofiary: dżdżownice, pasikoniki i drobne płazy, a dorosły ptak zbiera pozostawione resztki i połyka. Potem są w stanie połykać coraz większe kąski, choć można obserwować, że sprawia im to niekiedy spore trudności. Pisklęta starsze błyskawicznie zbierają pokarm i dochodzi przy tym do ostrej konkurencji i wyrywania sobie porcji, przy czym mniejsi z reguły przegrywają. Karmienia początkowo są częste i ptaki co chwilę donoszą kolejne racje, potem odstępy czasowe są większe, a tuż przed wylotem przerwy w karmieniach mogą wynosić do 5 godzin i w tym czasie młode rzeczywiście nieco tracą na wadze. Ułatwia to wylot i jest zapewne dodatkową motywacją do opuszczenia gniazda. W celu pojenia młodych rodzice przynoszą w wolu także wodę i wystrzykują ją cienkim strumieniem w otwarte dzioby. Gdy jest gorąco pisklęta polewane są dodatkowo wodą przynoszoną w ten sam sposób. Czystość w gnieździe jest utrzymywana od początku przez młode ptaki, które w celu oddania kału cofają się na brzeg gniazda. Powoduje to, że otoczenie gniazda pod koniec okresu lęgowego jest mocno obielone i miejsce usytuowania gniazda jest z daleka łatwe do wykrycia.

Po wylocie z gniazda młode karmione są jeszcze przez ok. 2 tygodnie. Początkowo odbywa się to zawsze na gnieździe i młode chodzące np. po łące na widok nadlatującego rodzica lecą na gniazdo, żebrzą i zbierają z dna gniazda wyrzucony pokarm. Potem karmienia mogą odbywać się także na ziemi w pobliżu gniazda. Równocześnie młode ptaki zaczynają latać za rodzicami i szybko odkrywają najlepsze żerowiska, a potem próbują łowić coś samodzielnie. W okresie wylatywania młodych może dojść do sytuacji, gdy do gniazd z młodszymi pisklętami dołączają się pojedyncze, lotne już ptaki. Zdarza się to częściej w koloniach bocianich, gdzie zagęszczenie gniazd jest duże. W takich przypadkach dorosłe ptaki z reguły karmią wszystkie młode na gnieździe, nie rozróżniając swoich dzieci od przybyszów.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Choć może to być stwierdzenie nieco zaskakujące, według klasyfikacji ekologicznej bocian jest „mało wyspecjalizowanym drapieżnikiem”. Jego pokarm stanowią wyłącznie zwierzęta i to należące do bardzo różnych grup systematycznych, od pijawek i dżdżownic po drobne ssaki. Wielkość ofiar mieści między 5 mm owadami, przez długie choć cienkie węże, aż do młodych szczurów, czy kretów. Skład pokarmu bocianiego zmienia się w zależności od rejonu, pory i panujących warunków, w tym pogody, dlatego pełne menu zawierałoby grubo ponad setkę pozycji. Warto natomiast zapoznać się z najczęstszymi i najważniejszymi daniami bocianiego stołu. Ustalenie składu pokarmu bociana jest stosunkowo proste, choć pracochłonne. Ponieważ ptaki nie posiadają zębów i nie są zdolne do rozdrobienia pokarmu, połykają swe ofiary w całości i potem wyrzucają zbite w kulkę niestrawione resztki. Są to tzw. wypluwki, w których można znaleźć sierść, kostki, zęby, pancerze chitynowe i inne fragmenty złowionych ofiar. Zebrane wypluwki poddaje się rozmoczeniu, po czym segreguje się materiał, a oznaczanie jego pochodzenia przypomina niekiedy pracę detektywa, ale dostarcza potrzebnych informacji.

Drobne ssaki stanowią bardzo ważny składnik pokarmu, a wśród nich podstawowe znaczenie ma nornik, który - jak już wspomniano - występuje niekiedy masowo. Oczywiście łowione są także przy okazji inne gatunki gryzoni czy ryjówek, jednak ich udział jest zdecydowanie mniejszy. Specyficzną zdobyczą są krety, które ptaki zabijają uderzeniem dzioba, gdy tylko zauważą ruch ziemi. Złapanego kreta bocian nie może połknąć w całości i musi mu oddziobać przednie łapy z pazurami. Czynność ta zajmuje niekiedy pół godziny i dopiero potem, zdobycz jest połykana z wyraźnym wysiłkiem, niekiedy po kilku próbach. Bywają jednak chwytane tak duże ofiary, że nie udaje się ich połknąć i często pod gniazdami można zobaczyć większe ryby lub zaskrońce. Łapane bywają przez bociany łasice, młode zające, a nawet młode piżmaki. Na południu Europy dochodzą do tej listy susły i chomiki. Obserwowaliśmy kiedyś z kolegami krąg kilku bocianów chcących upolować otoczonego tak gronostaja, a więc stosunkowo dużą ofiarę. Zwierzę rzucało się w różne strony, atakując niekiedy szyję najbliższego prześladowcy, a wtedy inny ptak usiłował ugodzić je dziobem. Kilkakrotnie schwytany w dziób gronostaj był podrzucany w górę ponad głowy bocianów. Starcie trwało kilka minut, ale w końcu gronostajowi udało się uciec w gęste turzyce.

Ptaki są łapane stosunkowo rzadko. Dotyczy to w pierwszej kolejności ptaków z gniazd naziemnych i piskląt, więc staje się zrozumiałe dlaczego czajki tak uporczywie odpędzają żerujące w pobliżu bociany. W okresie wylotu młodych z gniazd bociany łapią niekiedy podloty (słabo latające młode) wielu gatunków ptaków. Niekiedy bociany odkrywają możliwość żerowania na podwórku i potrafią sprawnie wyłapywać kurczęta i kaczęta, czym oczywiście nie zaskarbiają sobie sympatii gospodarzy. Natomiast w strefie równikowej polują na ptaki przy wodopojach i tam lista ptasich ofiar jest zdecydowanie dłuższa. Gady w naszych warunkach stanowią tylko uzupełniający składnik pokarmu. Złapanego, nawet dużego zaskrońca potrafi bocian połknąć, choć miewa trudności z kolejnymi przesunięciami przez przełyk tak długiej ofiary. Obserwowano też bociana łowiącego żmiję. Natomiast na południu Europy i w Azji węże i jaszczurki łapane są często i stanowią tam istotny składnik pożywienia.

Płazy łowione są obecnie zdecydowanie rzadziej, niż w przeszłości i powszechne mniemanie o „boćku co łowi żabki” odnosi się do sytuacji sprzed kilkudziesięciu, a może nawet 100 lat. Wynika to z drastycznego zmniejszenia liczebności płazów, spowodowanego znacznymi zmianami środowiska. Przecież kiedyś w każdej większej wsi był młyn lub tartak napędzany wodą, a więc były spiętrzenia i niewielkie zbiorniki. Koncerty żabie, obok śpiewu ptaków, od wiosny do końca lata były dominującym głosem przyrody. Dziś przytoczone realia należy zaliczyć do obrazu bezpowrotnie zaginionej sielskiej przeszłości. Oczywiście bociany dalej łowią płazy, głównie najliczniejsze żaby brunatne: trawną i moczarową. Żaby zielone, jak żaba wodna, śmieszka czy jeziorkowa są zjadane mniej chętnie. Jeszcze rzadziej łowione są pozostałe gatunki, jak kumaki i ropuchy. Żaby są obecnie pokarmem uzupełniającym, choć kiedyś mogły stanowić podstawowy składnik pożywienia bociana.

Ryby, w zależności od regionu, stanowią bardzo zmienny składnik pokarmu bocianów. W rejonach stawów hodowlanych jak i rzek podgórskich, udział ryb może być znaczny. W innych terenach są one łowione rzadko. Istotne znaczenie ma wielkość ryb, ponieważ bocian może połknąć tylko sztuki małe lub średnie, a dodatkowo jest on znacznie mniej sprawny w łowieniu niż bocian czarny. W stawach rybnych potrafią bociany łowić młode karpie i płocie, co wyjątkowo może mieć nawet pewne znaczenie gospodarcze. W rzekach górskich łowione bywają pstrągi. Stosunkowo często zjadają bociany ryby martwe, w wielu wypadkach zakażone pasożytami, co niekiedy kończyło się nawet śmiercią ptaków.

Owady należą do najczęściej łowionych ofiar, a ich resztki znajdowane się niemal we wszystkich wypluwkach bocianich. Ze względu na małe wymiary stanowią one bardzo ważny składnik pokarmu piskląt w pierwszych dniach życia. Do najczęściej łowionych należą chrząszcze i to zarówno naziemne jak i wodne. Z form larwalnych duże znaczenie miały niegdyś pędraki chrabąszcza majowego, jednak drastyczny spadek liczebności tych owadów spowodował, że podobnie jak u żab, sytuacja uległa zasadniczej zmianie. Z innych grup owadów należy koniecznie wymienić prostoskrzydłe, a zwłaszcza pasikoniki i szarańcze. Warto przytoczyć informację, że w żołądku jednego bociana znaleziono resztki 1315 pasikoników. Szarańcza natomiast stanowi podstawowy składnik pokarmu na zimowiskach afrykańskich. Jest to zrozumiałe, jeżeli uwzględni się, stosunkowo duże rozmiary tych owadów i ich masowe występowanie. W czasie masowego pojawu szarańczy, czyli gradacji, przypada średnio 9600 osobników na 1m² ! Bocian zjada do 3000 tych owadów dziennie, a w rejonach ich występowania zbierały się tysiące bocianów. Szarańczą żywi się także ponad 100 innych gatunków ptaków. Okazało się jednak, że pomimo intensywnego zjadania szarańczy przez stada ptaków, wpływ tych wszystkich drapieżników jest niewielki i zupełnie nie odbija się na liczebności ofiary. Podjęto więc na szeroką skalę zwalczanie chemiczne, które jest wprawdzie skuteczne, ale ma za to inne uboczne skutki. Warto uzmysłowić sobie, że zwalczanie szarańczy poprawiło niewątpliwie warunki życia ludzi w Afryce, ale równocześnie pozbawiło bociany i wiele innych gatunków zwierząt afrykańskich podstawowego składnika pokarmu. Jest to dla wielu ludzi stwierdzenie szokujące, bo nie zdajemy sobie na ogół sprawy, że np. funkcjonowanie zespołów zwierząt tundry zależy od liczebności lemingów, na warunki życia w biocenozach europejskich wpływ mają okresowe masowe pojawy gryzoni lub niektórych owadów, natomiast w Afryce taką istotną rezerwą były okresowe plagi szarańczy.

Inne bezkręgowce będące istotnym składnikiem pokarmu bociana to dżdżownice, pijawki i mięczaki. Dżdżownice ze względu na swą liczebność i łatwość łowienia są podstawowym składnikiem pokarmu i w pełni zasługują na określenie „bociani chleb powszedni”. Tuż po przylocie mogą one stanowić 90% diety, także dla piskląt są one podstawowym pokarmem. Łowione są na łąkach i w czasie prac polowych, a ich udział spada tylko w okresach suszy. Obecność dżdżownic wykrywana jest we wszystkich wypluwkach. Pijawki bywają łowione okazjonalnie, zwłaszcza gatunki o większych rozmiarach, ale ich udział nigdy nie jest duży. Zjadane przez bociany ślimaki stanowią istotne źródło wapnia – ich muszelki są trawione w przewodzie pokarmowym. Łowione są zarówno ślimaki lądowe jak i wodne, a małże potrafi bocian rozkuć uderzeniami dzioba. Z przedstawionego zestawienia widać, że skład pokarmu bociana jest bardzo zmienny, zależny od regionu i dostępności oraz to, że działalność człowieka wywiera istotny wpływ na możliwości zaspokojenia potrzeb pokarmowych.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Bociany w swym postępowaniu kierują się tymi samymi zasadami ekonomiki działania jaki obowiązują wszystkie istoty, w tym ludzi. Chodzi o osiągnięcie maksymalnego efektu lub poniesienie minimalnych kosztów. Dlatego też wybierany jest najłatwiej dostępny lub występujący w dużej ilości rodzaj pokarmu. Wyłapywane są w pierwszej kolejności ofiary większe, a później małe, także wcześniej są wykorzystywane żerowiska w pobliżu gniazda a potem w większej odległości. Te ogólne reguły postępowania są adaptowane stosownie do sytuacji. W zależności od rodzaju żerowiska i oczekiwanych ofiar bociany żerują na kilka sposobów. Badania nad efektywnością żerowania oparte są na 5-cio minutowych obserwacjach i liczeniu ile razy ptak złowi i połknie porcję pokarmu. Połykanie kęsów jest bardzo łatwe do ustalenia, ponieważ ptak łapie ofiary końcem dzioba i podrzucając w charakterystyczny sposób głowę wrzuca je do gardła. Okazało się, że ptaki mają różne sposoby łowienia i różną skuteczność - inaczej zachowują się na łąkach, inaczej na ścierniskach, a jeszcze inaczej za kosiarką. Wyróżnić można takie podstawowe sposoby żerowania jak:

- przeszukiwanie żerowiska

- czatowanie

- polowanie okazjonalne

- zbieranie

- wyszukiwanie

 

P - przeszukiwanie żerowiska, jest to najczęstszy sposób żerowania. Ptak posuwa się miarowym krokiem, z niezbyt uniesioną głową i chwyta z powierzchni ziemi kolejne ofiary. Jego ruchy w trawie także wypłaszają niektóre ofiary.

Cz - czatowanie stosowane jest niemal wyłącznie przy łowieniu gryzoni. Ptak stoi nieruchomo nad norą, z dziobem opuszczonym pionowo w dół i jest przygotowany do zadania ciosu dziobem.

O - polowanie okazjonalne stosowane przy szybkim odsłanianiu terenu np. w czasie prac agrotechnicznych lub przy polowaniu na ofiary opuszczające płonący teren. Ptak idzie z wysoko podniesioną głową i podbiega do kolejnych ofiar.

Z - zbieranie stosowane w przypadkach masowego wystąpienia pokarmu. Ptak stoi w jednym miejscu i dziobem zbiera wokół siebie ofiary,

W - wyszukiwanie stosowane czasami przy żerowaniu w wodzie. Ptak chodzi z zanurzonym, niekiedy otwartym dziobem i przeszukuje dno.

Ustalona efektywność tych sposobów żerowania to od 0 do 240 ofiar/5 minut. Zwykle w czasie przeszukiwania bociany łowią 5-40 drobnych ofiar/5 minut, a jeżeli są to ofiary duże to w ciągu 5 minut złowionych zostaje 2-3 sztuki. Maksymalna podana wyżej wartość dotyczy zbierania w wysokiej trawie drobnych koników polnych. Powstaje pytanie, co się bardziej opłaca: czy czatować kilkanaście minut nad norą, aby złowić jednego nornika, czy też przeszukiwać łąkę i złapać w tym czasie kilkanaście dżdżownic, czy też zebrać kilkaset pasikoników. Odpowiedź na to może dać tylko bioenergetyka, ale jest to już zupełnie odrębne zagadnienie. Istotne jest, że ptaki nie stosują cały czas jednego sposobu żerowania, lecz zmieniają zachowanie w zależności od warunków.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,



Każdy kto widział żerujące bociany, może łatwo stwierdzić. że w Europie są one związane z krajobrazem rolniczym. Jednak pełniejsze obserwacje pozwoliły ustalić, że żerowiska można podzielić na pięć podstawowych kategorii: łąki, pastwiska, wody płynące lub stojące oraz pola orne. Każde z tych żerowisk inaczej jest wykorzystywane i ma inne znaczenie, warto więc krótko je omówić.

Łąki należy określić jako podstawowe żerowiska bocianie. Są one wykorzystywane od wczesnej wiosny, aż do odlotu. Z danych zebranych przez sieć współpracowników wynika, że aż 70% regularnych żerowisk bociana to łąki wilgotne i podmokłe. Łąki przesuszone wykorzystywane były w niewielkim stopniu, rzadziej nawet niż pola uprawne. Atrakcyjne dla bocianów są tu większe kałuże, np. po ulewnych deszczach. Najczęściej kompleksy łąk znajdujemy w dolinach rzek i strumieni, na Mazurach znaczne obszary łąk i bagien zajmują niecki dawnych, wypłyconych jezior. Różnice widać nawet w kolorze gleby, bo na wzniesieniach morenowych jest ona jaśniejsza, a na dnie niecek ciemnobrązowa. Takie tereny są najlepszymi żerowiskami bociana i ściągają dziesiątki ptaków, łatwo tu łapać większe ofiary, choćby rosówki. Najchętniej przeszukiwane są powierzchnie o niskiej roślinności (do 20 cm), ale gdy część łąki jest skoszona ptaki z reguły przeszukują strefę pomiędzy wysoką i niską trawą. Sianokosy, suszenie i zbieranie siana stwarzają bardzo atrakcyjne, choć okresowe żerowiska. Takie okazje ptaki zawsze wykorzystują, a moje obserwacje wskazują, że potrafią one nawet rozpoznawać poszczególne maszyny. W majątku Gęsie Góry, koło Barcian na Mazurach, bociany od rana czekały na wyjazd w pole określonych maszyn, na inne w ogóle nie reagowały. Kiedy na podwórku zapalano silniki kosiarek do trawy, tzw. pokosówek, ptaki okazywały wyraźne ożywienie, a potem nawet kilka kilometrów leciały za jadącą maszyną. Na świeżo koszonej łące zbierało się wkrótce 20-30 ptaków. Żerując bociany idą, a właściwie biegną tuż za maszyną, natychmiast wyłapując pojawiające się, niekiedy poranione ofiary. W tej sytuacji wybierane są w pierwszej kolejności ofiary większe, a dopiero inna grupa ptaków, żerująca z tyłu dokładniej zbiera resztę ze ścierniska i pokosów. Tak więc bociany szybko nauczyły się, że maszyny mają to samo znaczenie jak w przeszłości kosiarze.

Pastwiska obok łąk są także podstawowym żerowiskiem bocianów, wykorzystywanym przez cały okres pobytu na lęgowiskach. Korzystnym czynnikiem jest stosunkowo niska, zgryziona trawa. Ptaki często żerują wśród stad krów, wykorzystując wypłaszanie przez większe zwierzęta potencjalnych ofiar. Nie okazują strachu wobec zwierząt i potrafią łapać zdobycz „spod pyska”. Wśród żerowisk kontrolowanych przez sieć współpracowników pastwiska pojawiają się sporadycznie, może się to wiązać ze zmianami w sposobie gospodarowania w rolnictwie lub włączaniem przez obserwatorów pastwisk do kategorii łąk.

Wody płynące są wykorzystywane przez bociany głównie na terenach górskich i podgórskich np. San, Dunajec i Soła, ale także mniejsze rzeczki i strumienie. Być może wynika to z nieznacznej głębokości i przejrzystości wody. Jeżeli głębokość wody nie przekracza 30-40 cm, ptaki miarowo brodzą na całej szerokości koryta i poszukują zdobyczy. Łapiąc ofiarę potrafi bocian zanurzyć w wodzie całą głowę i połowę szyi. Trudno określić znaczenie tych żerowisk, ale niektóre pary bocianów cały sezon żerują głównie w rzekach.

Wody stojące to głównie stawy, starorzecza i obrzeża jezior, które przez bociany są niekiedy odwiedzane, zwłaszcza jeżeli w pobliżu nie ma ludzi i innych czynników niepokojących. Bocian bowiem ma spore kłopoty z poderwaniem się do lotu z nieco głębszej wody i dlatego unika ewentualnego zagrożenia. Pośród żerowisk objętych kontrolą wolontariuszy wody, głównie stojące, stanowią 18%. W takich środowiskach przeszukiwane są głównie same obrzeża zbiorników, a niekiedy nieco głębsze partie z roślinnością wynurzoną. Ptaki na ogół brodzą w wodzie, a niekiedy wyczekują na potencjalną zdobycz. Do tej sytuacji dochodzi wtedy, gdy bocian zauważy wcześniej nurkującą ofiarę.

Pola orne to zbiorowe określenie, pod którym kryje się szereg różnych upraw. Na ogół żerowiska te są wykorzystywane okresowo, wczesną wiosną i pod koniec okresu lęgowego. Związane jest to z wykorzystywaniem przez bociany niektórych prac agrotechnicznych. Na wiosnę są to orki, a od końca czerwca żniwa rzepaku i zbóż oraz następujące po nich podorywki. Prace polowe gromadzą zawsze znajdujące się w okolicy bociany, a na Mazurach stada takie liczą niekiedy 50-100 ptaków. O ile za kombajnami bociany zachowują się podobnie jak za kosiarkami, to przy orkach strategia jest inna. Zazwyczaj ciągnik orząc pole jeździ tam i z powrotem, więc ptaki penetrują tylko pewien odcinek oranego pasa i przechodzą lub przelatują na drugą stronę oczekując na zbliżającą się maszynę. Potrafią w ten sposób dosyć regularnie ustawić się na całej długości pola i najefektywniej wykorzystywać krótkotrwałe żerowiska.

Znaczenie tych, związanych z pracami polowymi,  stołówek jest ogromne i to zarówno gdy chodzi o sianokosy jak i o żniwa. Prace te przypadają na okres końcowego karmienia młodych, kiedy zapotrzebowanie na pokarm jest bardzo duże i w takiej sytuacji rodzice mają ułatwione zadanie z wykarmieniem potomstwa.

Żerujące bociany stosunkowo rzadko wchodzą w wyższą trawę lub trzcinę, choć zdarzało mi się obserwować ptaki zupełnie skryte w roślinności. W trakcie żerowania wykorzystywane są wszelkie okazje i kiedyś obserwowałem ptaka żerującego tuż przed ścianą ognia na wypalanej łące. Taki sposób żerowania wykorzystywany jest często w czasie wędrówki, na Bliskim Wschodzie, gdzie pożary są zjawiskiem bardzo częstym. W takich sytuacjach łapane są tam głównie większe zwierzęta np. jaszczurki i węże.

          

Tu (może w ramce?) chcę dodać i skomentować poniższy wykres ilustrujący żerowiska bociana.



(tekst Z. Jakubiec)

,

Wielokrotnie obserwuje się bociany żerujące w niewielkiej odległości od najbliższego gniazda i dlatego utarło się przekonanie, że ptaki poszukują pokarmu w promieniu 1-2 km od gniazda. Ponieważ zazwyczaj nie udaje się indywidualnie rozpoznawać ptaków, przekonanie to trzeba traktować bardzo ostrożnie. Koło Wołowa, na Śląsku, pewien licealista miał znakomitą okazję obserwowania gniazda ptaków z pobliskiej, wysokiej na 22 m wieży. Przesiedział na niej wiele pracowitych godzin i na mapę nanosił kolejne wyprawy bocianów po pokarm. Było to teren bardzo urozmaicony, z mozaiką pól i łąk, z lasami oraz z rozległymi łąkami w dolinie rzeczki Łachy. Okazało się, że ptaki przez cały czas latały w kilka miejsc, oddalonych od gniazda od 500 do 3375 m, a średnia odległość lotu wynosiła 1900 m. Wyraźnie preferowane były łąki nad rzeką, choć gniazdo dzieliła od nich odległość ponad 2 km.

W tej sytuacji interesujące są wyniki chwytania bocianów na Mazurach w celu założenia radionadajników. Ptaki zostały złapane od 2,3 do 5,8 km od gniazd, a średnia odległość wyniosła 4,3 km. Rezultat ten był początkowo wielkim zaskoczeniem. Przecież wokół, niemal pod samymi gniazdami, rozpościerało się tyle wspaniałych żerowisk, dlaczego więc ptaki latały tak daleko. Po dokładniejszych obserwacjach okazało się jednak, że czynnikiem przyciągającym była w tym przypadku praca maszyn i pojawiające się krótkotrwałe, ale bardzo obfite żerowiska. Opłacało się więc raczej lecieć nieco dalej i szybko zebrać potrzebną porcję pokarmu niż pracowicie chodzić po pastwiskach i zbierać od czasu do czasu drobne ofiary.

Jeszcze inne wyniki uzyskano w Badenii-Württembergii. W rozległym terenie, gdzie było kilka gniazd w których wszystkie ptaki nosiły obrączki nadające się do odczytywania, znajdowało się jedno nieduże pole lucerny i wszystkie bociany latały tam, aby żerować. Odległość między niektórymi gniazdami i lucerną przekraczała nawet 10 km, jednak w silnie przekształconym terenie, o przemysłowym rolnictwie było to praktycznie jedyne bogate w pokarm żerowisko. Maksymalne odległości od gniazd do wykorzystywanych żerowisk na zachodzie Europy, określone dla zaobrączkowanych ptaków, wynoszą od 1,0 do około 10,0 km. Warto jednak podkreślić, że wartości do 3 km były podawane rzadko, natomiast średnio maksymalna odległość wynosi tam 5,8 km.

Znamienne, że w miarę upływu sezonu lęgowego i wzrostu piskląt ptaki coraz dalej latają za pokarmem. O ile początkowo najczęściej żerują do 1000 m od gniazda, to pod koniec wychowu młodych żerują najczęściej w odległości ok. 3000 m. Dodatkowo samce latają na ogół dalej niż samice i nawet w początkowym okresie średnia odległość żerowania samca wynosi 710 m, podczas gdy dla samicy wartość ta wynosi tylko 550 m. Odległości w jakiej ptaki żerują od swoich gniazd są więc bardzo zmienne i zależą od wielu czynników. Należy uznać, że dla gniazdującej pary ptaków istotne znaczenie ma teren w promieniu 5-6 km. Dokładne poznanie stosowanej przez bociany strategii i kryteriów wyboru żerowisk, tak bardzo potrzebne dla skutecznej ochrony tego gatunku, ciągle jeszcze wymaga szczegółowych badań.

 

(teskt Z. Jakubiec)

 

,

Każdego roku część par bocianich ponosi straty w lęgach. Występują one od momentu złożenia jaj aż do wylotu młodych z gniazda i mogą dotyczyć całych lęgów lub tylko części jaj lub piskląt. Według dotychczasowych ocen straty sięgają 15% wszystkich złożonych jaj, a normalne straty wśród wyklutych piskląt ocenia się na 10-15%. Również w pierwszych dniach po wylocie z gniazda ginie sporo młodych, niedoświadczonych ptaków. Ale śmiertelność ptaków lotnych zostanie omówiona osobno i tam zostanie przedstawiony ten problem.

Przyczyny bocianich tragedii można podzielić na dwie podstawowe kategorie: naturalne i związane z działalnością człowieka. Do naturalnych należą przede wszystkim wyrzucenie z gniazda przez rodziców lub obce bociany, śmierć z głodu, od chorób lub pasożytów, upadek gniazda, np. pod wpływem wiatru lub zdarzające się niekiedy drapieżnictwo np. kun lub wron. Szczególnym czynnikiem bywa zdarzające się od czasu do czasu zażądlenie piskląt przez rojące się pszczoły. Istotne znacznie mają za to czynniki atmosferyczne, zwłaszcza intensywne deszcze połączone z dłuższym oziębieniem. Dochodzi wtedy do masowej śmierci piskląt w gniazdach. Tak było np. w 1974 r. we wschodniej Polsce, gdzie lęgi utraciło około 30% par, a oszacowana liczba padłych młodych przekroczyła 1400 sztuk. W wyniku deszczy, które wywołały katastrofalną powódź w 1997 roku, aż do 80% par w Polsce południowo-zachodniej straciło całe lęgi, a dla danych z całego kraju parametr ten wyniósł niemal 35%. Trzeba stwierdzić, że w przypadku strat całych lęgów wpływ człowieka jest nieznaczny. Zdarzały się wprawdzie świadome zrzucenia gniazd z jajami lub nawet pisklętami, ale były to na szczęście wydarzenia wyjątkowe. Niewielki jest też procent lęgów z pisklętami, które zostały zatrute pokarmem zbieranym na polach wkrótce po dokonywanych zabiegach chemicznych.

Straty częściowe to głównie wyrzucanie z gniazd przez dorosłe bociany pojedynczych jaj lub młodych. Wyrzucane bywają zarówno jaja zalężone jak i niezalężone. Mechanizm tego postępowania jest niejasny, i panuje na ten temat sporo przesądów. Wyrzucanie z gniazda pojedynczych piskląt jest prostsze do wytłumaczenia. Otóż dorosłe ptaki usuwają z gniazda wszelkie obce przedmioty, do których zaliczają się również chore, nienaturalnie zachowujące się pisklęta. Rodzice bowiem nie rozpoznają swoich pociech, tylko reagują na prawidłowe ich zachowanie. Może się zdarzyć, że usunięte z gniazda pisklę jest przez ludzi ponownie do niego wkładane i ku oburzeniu wrażliwych osób, za chwilę zostaje znów wyrzucone. Jedną z przyczyn nienaturalnych zachowań bywają infekcje pasożytów, co w latach suchych zdarza się częściej niż zazwyczaj i stąd zapewne powstało mniemanie, że ptaki w suche lata wyrzucają młode z braku pokarmu. Inną przyczyną osłabienia i chorób piskląt jest niedokarmienie, co zdarza się często jeżeli uwzględni się, że różnica wieku wśród rodzeństwa wynosi 6-8 dni, a karmione są w pierwszej kolejności osobniki najaktywniejsze. Jest jeszcze jedno związane z tematem tego rozdziału zjawisko. Otóż padłe do piątego dnia życia młode, są traktowane jak martwa zdobycz i zjadane. Zjawisko to prof. Schüz określił jako kronizm, od imienia greckiego tytana Kronosa, który połykał własne potomstwo. Ostatnio wśród przyczyn częściowych strat lęgów pojawił się nowy, niezwykle groźny czynnik – sznurki plastikowe. Sznurki te zastąpiły używane do niedawna sznurki konopne lub sizalowe, które miały podstawową zaletę – ulegały szybko naturalnemu rozkładowi. Leżące niemal wszędzie na polach sznurki plastikowe są przynoszone do gniazd, jako miękka wyściółka. Pisklęta wiercąc się w gnieździe oplątują sobie nimi nogi i tak powoli zaczyna się śmierć w strasznych męczarniach. Dochodzi do odcięcia dopływu krwi do dolnych części nogi, zakażenia i otwartych ran. Niekiedy składane są do nich jaja i pojawiają się wkrótce larwy much, które wyjadają żywe tkanki wokół. W końcu pisklę nie może wstawać i powoli ginie. Znoszenie sznurków do gniazd nasila się z roku na rok. W Wielkopolsce stwierdzano je w blisko 30% gniazd, a śmierć z tej przyczyny ponosiło ok. 10% piskląt. Ornitolodzy biją na alarm. Zjawisko to występuje w całej Europie i dotyczy także innych niekiedy silnie zagrożonych gatunków ptaków. Zbiegiem okoliczności sznurki bywają także zjadane przez zwierzeta gospodarskie i są przyczyną padnięć krów i owiec. Być może to spowoduje, że zacznie się zwracać uwagę na niefrasobliwe pozostawianie na polach tych groźnych odpadów.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Liczba gniazd zajętych przez pary lęgowe (HPa) oraz udział par bez młodych (%HPo), a także liczba młodych w przeliczeniu na parę przystępującą do lęgu (JZa) w poszczególnych latach zależą głównie od kondycji ptaków przybywających do Europy, a więc warunków na zimowiskach i podczas wiosennej wędrówki. Liczba piskląt pomyślnie opuszczających gniazdo w przeliczeniu na parę, której udało się odchować młode (JZm) zależy w pierwszym rzędzie od warunków pokarmowych na lęgowiskach, a pośrednio także od warunków atmosferycznych. Ta sama całkowita liczba młodych, które opuściły wszystkie gniazda może więc pochodzić ze stosunkowo dużych lęgów w niewielu gniazdach lub być niezbyt licznym potomstwem ale wielu par. Wczesny powrót większości par na lęgowiska jest więc pierwszym sygnałem zapowiadającym „dobry” rok dla bocianów.

Wartości średnie liczby piskląt jakie odchowała para przystępująca do lęgu (JZa) są oczywiście niższe od liczby piskląt na parę z sukcesem (JZm). Średnie wartości obliczone dla wielu powierzchni próbnych z Europy Środkowej wynoszą odpowiednio 1,86 i 2,65. W poszczególnych latach wyniki lęgów na tym samym obszarze mogą jednak znacznie się różnić i pierwsza wartość może być niższa od 1,0, a druga wyższa od 3,0. Taki obraz przedstawiają ponad dwudziestoletnie obserwacje z Kotliny Żywieckiej, czy z dawnego woj. leszczyńskiego.

Jak już wspomniano bociany po raz pierwszy przystępują do lęgu w wieku kilku lat, dlatego też udany sezon, a zwłaszcza ich seria mogą się uwidocznić wzrostem liczby par przystępujących do lęgów dopiero po 4-6 latach. Widać to wyraźnie w wynikach wieloletnich kontroli monitoringowych. Tak więc próba ustalenia ogólnego kierunku zmian liczebności bociana bywa trudna i dopiero dłuższe obserwacje pozwalają na właściwą interpretację uzyskanych wyników. [Ramka]

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Przylot na lęgowiska i zajęcie gniazda to chyba najbardziej wyczekiwany i komentowany przez ludzi moment w życiu bocianiej pary. Większość sąsiadów bocianich gniazd rokrocznie wyczekuje pojawienia się „swojego boćka”. Wędrujące ptaki lecą bardzo wysoko. Przelatujące bociany obserwowano na wysokości  ponad 1000 m, a więc poza zasięgiem naszego wzroku i na ogół nie uświadamiamy sobie, że właśnie nad nami szybują podniebni wędrowcy. Zaskoczenie i radość bywają więc duże, gdy taki wypatrywany podróżnik zjawia się nagle na gnieździe. 

 

Pierwsze, nieliczne jeszcze bociany przylatują zazwyczaj na przełomie drugiej i trzeciej dekady marca (choć niekiedy pojawiają się już na początku tego miesiąca), a ostatnie gniazda bywają zasiedlane w połowie maja. Różnica przylotów między południową a północną Polską wynosi zaledwie 3 dni. Z prowadzonych od lat przez służby meteorologiczne obserwacji fenologicznych wynika, że ogromna większość ptaków przylatuje do nas przed 10 kwietnia. 

 

Tylko w co trzecim gnieździe samiec i samica zjawiają się w tym samym dniu.  W pozostałych przypadkach jeden z ptaków przybywa z pewnym opóźnieniem. Średnio różnica między przylotem pierwszego i drugiego bociana wynosi 7 dni, ale niekiedy oczekiwanie na partnera przeciąga się do całego miesiąca.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Pierwsze jaja składane są już na początku drugiej dekady kwietnia, ale średni termin zniesienia pierwszego jaja przypada na 30. kwietnia, natomiast ostatnie zniesienia rozpoczynane są w drugiej, a wyjątkowo nawet w trzeciej dekadzie maja lub nawet na początku czerwca. Samica składa jaja zazwyczaj co 2 doby, ale odnotowano np. zniesienie z 6 jaj już po 6 dniach. Tak więc odstępy mogą być krótsze, choć są także obserwacje, że przed zniesieniem ostatniego jaja w lęgu może wystąpić dłuższa, trzydniowa przerwa.

 


Wysiadywanie rozpoczyna się 4-5 dni po zniesieniu pierwszego jaja, co w naszych warunkach, w przypadku par wcześnie przystępujących do lęgów, przypada na połowę lub koniec drugiej dekady kwietnia. Ponieważ inkubacja jaj trwa 33-34 dni, klucie się pierwszych młodych następuje około 20 maja. W Hiszpanii, ze względu na wcześniejsze przystępowanie do lęgów, klucie młodych następuje o 4 tygodnie wcześniej, czyli w połowie kwietnia.

 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Zazwyczaj po 60-65 dniach pobytu w gnieździe młode ptaki uzyskują zdolność lotu i opuszczają gniazda. Są jednak informacje, że wylot może następować już w 54 lub dopiero w 68 dniu życia.  Następuje to, w zależności od momentu przystąpienia do lęgu, od końca pierwszej dekady lipca aż do pierwszych dni września. Najczęściej jednak młode bociany wylatują z gniazd w ostatniej dekadzie lipca i na początku sierpnia.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Większość ptaków opuszcza tereny lęgowe w ostatniej dekadzie sierpnia, ale niektóre ptaki, nie obarczone już obowiązkami rodzicielskimi odlatują przed 15 sierpnia. Ostatnie wędrujące grupy można obserwować jeszcze we wrześniu. Młode ptaki odlatują przed dorosłymi i znikają z lęgowisk stopniowo i bez gromadzenia się w większe grupy, a więc niepostrzeżenie.

 

Średni termin odlotu ptaków z południowej Polski przypada na 27 sierpnia, natomiast dokładniejsze dane pochodzące z Pomorza, już z XIX w, określają terminy odlotów młodych na 29.07-15.08; a dorosłych 18.08-28.08, wyjątkowo 29.09.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jesienny przelot trwa około 2 miesięcy i bociany pojawiają się na zimowiskach w różnych rejonach Afryki w październiku lub listopadzie. Powrót rozpoczyna się już w lutym lub marcu, zależnie od tego, jak długa droga czeka danego ptaka.

 

(teskt Z. Jakubiec)

,

Używane często określenie, że bocian to żywy szybowiec jest, moim zdaniem, krzywdzące dla tego ptaka. Sugerować by ono mogło, że szybowiec jest czymś doskonałym, na czym wzorować się winny ptaki. A jest przecież odwrotnie. To człowiek nieudolnie skopiował ptaka i osiągów szybowca nawet nie można porównać ze wspaniałym lotem bocianim na dystansach wielu tysięcy kilometrów.

 

Bocian potrafi latać aktywnie, miarowo uderzając skrzydłami 120-130 razy na minutę lub 1,75 razy na sekundę. Lot taki pozwala na pokonywanie kilkukilometrowych dystansów, zwłaszcza nisko nad ziemią. Jednak na dłuższych odcinkach wykorzystywany jest głównie lot szybowcowy. Ptak wznosi się w powietrze, szeroko rozkłada skrzydła i wykorzystując najlżejsze prądy ciepłego powietrza szybuje w powietrzu. W ciągu kilku minut kołując w tzw. kominach termicznych potrafi osiągnąć granicę widzialności. Lecące grupy ptaków przemieszczają się na wysokości wielu setek metrów nad ziemią i są niewidoczne, a normalny pułap wynosi 1000-2500 m. Lądując ptak początkowo wygina łukowato skrzydła, wysuwa nogi i unosi nieco głowę i w takiej pozycji kręcąc wspaniałe ewolucje w ciągu kilkunastu sekund potrafi z ogromnej wysokości znaleźć się tuż nad gniazdem, czy żerowiskiem. Przed samym lądowaniem kilka energicznych uderzeń skrzydłami powoduje ostateczne wytracenie prędkości i ptak spokojnie siada w upatrzonym miejscu.
Lot szybowcowy wymaga znajdowania kominów ogrzanego, wznoszącego się do góry powietrza. Sprzyja temu wędrowanie stadne. Takie luźne stada liczą zazwyczaj ok. 500 ptaków, lecą frontem kilkuset metrów i kiedy któryś z nich trafi na komin inne szybko dołączają do niego i kołując nabierają wysokości. Tak więc ptaki wędrują od jednego komina do drugiego, a trasa przelotu jest dość ściśle powiązana z warunkami krajobrazowymi. Dobre warunki występują na obszarach łatwo się nagrzewających, jak: góry, pustynie, obszary stepowe. Trudne warunki panują natomiast nad wodami, w tym także morzem Śródziemnym, które ptaki omijają od strony wschodniej lub zachodniej. Co prawda jest sporo obserwacji z wielu wysp morza Śródziemnego, ale są to wyjątki potwierdzające regułę i w praktyce nawet przelot przez 14 kilometrową Cieśninę Gibraltarską stwarza pewne problemy. Szczególnie pasma górskie i wzniesienia pozwalają na kontynuowanie podróży i dlatego ważny szlak przelotu bocianów w Polsce wiedzie wzdłuż Sudetów i Karpat.  W okresie wędrówki przez Europę ptaki pokonują przeciętnie 150-200 km dziennie, z prędkością ok. 45 km/godzinę, ale zdarzają się przeloty na dwukrotnie dłuższych dystansach. W gorącej Afryce, gdzie prądy powietrzne sprzyjają jeszcze większym osiągom.

 

Gdy powietrze się oziębi, co zdarza się wieczorem lub przy załamaniu pogody bociany zmuszone są do lądowania, niekiedy w przypadkowych miejscach. Zdarza się więc od czasu do czasu, że w Zakopanem pojawia się stado tych ptaków i przez jedną noc okupuje wszystkie kominy. Dwa takie przypadki opisał już cytowany prof. Janota: „Będąc w drugiej połowie sierpnia 1846 r. w Tatrach, w dolinie Białki w okolicy Rybiego (Morskiego Oka) widziałem, jak w dzień ciągnące stado bocianów usiadło na skałach zachodniego boku Szerokiej Jaworzyńskiej. W r. 1859 zaś, jeżeli się nie mylę 14 sierpnia, stadko odlatujących bocianów spuściło się na noc na Gubałówkę, górę tuż nad Zakopanem od północy. Napadli je tutaj z kijami i kilka zabili górale ...” (Janota str. 1006 – przypisy)

 

Obserwacja bocianów w powietrzu wskazuje, że przestworza są naturalnym środowiskiem tego ptaka, gdzie czuje się on bezpiecznie. Dlatego też ptak ten na miejsca spoczynku wybiera takie miejsca jak: narożniki dachów, wysokie drzewa, kominy lub słupy linii energetycznych. W naszym mniemaniu nie są to najwygodniejsze „łóżka”, tym bardziej gdy stoi się na jednej nodze, ale w razie jakiegokolwiek zagrożenia wystarczy rozłożyć skrzydła, rzucić się do przodu i znaleźć się poza zasięgiem niebezpieczeństwa.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jeszcze do XVIII w. sądzono, że bociany przesypiają zimę w bagnach, między skałami lub w innych tego typu miejscach. Potem uważano, że lecą do Indii, na Jawę lub pustynie Jordanii, aż w końcu relacje podróżników pozwoliły wskazać Afrykę, jako zimowisko bocianów. Badania metodą obrączkowania pozwoliły ustalić zarówno rejony zimowania w Afryce jak i trasy wędrówek. Jeżeli pominie się sporadyczne próby przelotów bocianów nad Półwyspem Apenińskim, Sycylią i Maltą do Tunezji, to wiadomo, że są dwie trasy migracji, omijające morze Śródziemne od zachodu przez Gibraltar i od wschodu przez Bosfor. Bociany z Polski lecą tą drugą, wschodnią trasą i dlatego poznajmy ją nieco dokładniej.

W zachodniej Polsce w czasie wędrówki rzadziej obserwuje się większe stado bocianów, za to we wschodniej, a zwłaszcza południowo-wschodniej części kraju widok stad złożonych z kilkudziesięciu osobników nie należy do rzadkości. Im dalej na południe wzdłuż łuku Karpat tym wyraźniej liczebność stad rośnie. W Rumunii dołączają bociany wędrujące wzdłuż doliny Dunaju. Nad Bułgarią lecą ich już tysiące. Warto podkreślić, że w tym samym czasie wędrują także duże ptaki drapieżne. Tak więc nad wąskim pasem lądu, między Europą a Azją przelatują równocześnie dziesiątki tysięcy dużych ptaków. Oszacowana równocześnie w tym samym roku liczebność wędrowców to 207 tys. bocianów białych, 6 tys. bocianów czarnych i 40 tys. ptaków drapieżnych z 27 gatunków. Przelot ten trwa na Bałkanach od połowy sierpnia do końca pierwszej dekady września i jest to jeden z najwspanialszych spektakli przyrodniczych w Europie, robiący niezapomniane wrażenie. Trasa wędrówki od Bosforu przecina Turcję, biegnie wąskim pasmem wzdłuż wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego, nad doliną Jordanu, dalej nad pustynnym Półwyspem Synajskim i przez Morze Czerwone doprowadza do Afryki, w dolinę Nilu. Dolina tej rzeki o długości ok. 6500 km pozwala dotrzeć w rejon wielkich jezior afrykańskich i ominąć od wschodu Saharę. Część ptaków tu się rozprasza i zimuje na południe od granicy Sehelu, na sawannach w dorzeczu Konga, a część kontynuuje wędrówkę, dociera w dorzecza Zambezi i Limpopo lub nawet do Republiki Południowej Afryki. Tak więc maksymalna długość trasy może przekroczyć 10 tys. km.

 

Opisana trasa wędrówki to typowy szlak naszych bocianów, ale co jakiś czas zdobywane są wiadomości o zmianach tras przelotu pojedynczych osobników. Część takich ptaków wybiera drogę na zachód i leci przez Francję i Hiszpanię do Afryki zachodniej. Inne zbaczają w kierunku południowo-wschodnim, a jeden stwierdzony został aż na Krymie. Jest też informacja z Indii o bocianie zaobrączkowanym w Niemczech. Przyczyny takich zmian tras są zapewne różne, ale często udawało się ustalić, że był to wpływ warunków pogodowych.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Wędrówkę wiosenną rozpoczynają niektóre ptaki już w styczniu. Początkowo jest to włóczęga z kilkudniowymi przerwami na lepszych żerowiskach, ale po osiągnięciu doliny Nilu rozpoczyna się już regularny przelot. Część ptaków nie leci nad Synajem lecz dociera do delty Nilu i potem kieruje się na wschód wzdłuż wybrzeży morza. O tej porze roku stepy i półpustynie są stosunkowo wilgotne i zapewniają niezbędny pokarm. Na zachodnim wybrzeżu Syrii przelot jest intensywny, ale w tym czasie często dochodzi do załamań pogody i osiągnięcie Bosforu stwarza niekiedy trudności. Przy zachmurzeniu, deszczach i przeciwnym wietrze dochodzi niekiedy do przerwania wędrówki. Tak było w 1997 r. kiedy w południowej Turcji zostało wiele tysięcy bocianów. Był wśród nich także ptak z Polski z radionadajnikiem. Po prostu po pewnym czasie wygasł pęd do wędrówki i ptaki te przez cały sezon pozostały na miejscu, niemal w połowie drogi. Wprawdzie pierwsze bociany do kraju dotarły już w marcu, ale potem nastąpiła niemal miesięczna przerwa i dopiero w drugiej połowie kwietnia dotarła następna fala wędrowców. Był to dla bocianów wyjątkowo niekorzystny rok.  

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Odlot bocianów z lęgowisk rozpoczyna się około połowy sierpnia. Najpierw lecą ptaki dorosłe, które z różnych powodów w danym roku nie wyprowadzały lęgów. Kolejną fale wędrowców stanowią tegoroczne młode ptaki, a dopiero w 5-10 dni po nich odlatują ptaki dorosłe, które wyprowadziły lęgi. Szczególnie późno lecą ptaki, które przystąpiły do lęgów ze znacznym opóźnieniem i zdarza się, że jeszcze w pierwszych dniach września karmią potomstwo, a niekiedy pozostawiają w gniazdach młode tuż przed osiągnięciem zdolności do lotu. Po prostu, w pewnym momencie przestawia się zegar biologiczny i pęd wędrówki jest silniejszy niż pęd wychowania potomstwa. Na afrykańskie zimowiska docierają bociany w październiku i listopadzie. Tak więc wędrówka zajmuje ptakom około dwóch miesięcy.

 

Zbierające się do odlotu ptaki łączą się w stada, które często w godzinach popołudniowych gromadzą się na żerowiskach. Są to tzw. sejmiki bocianie. Czasami na takich zgromadzeniach dochodzi do utarczek i walk i zdarzają się przypadki zabijania poszczególnych ptaków. Dało to początek wielu opowieściom i zupełnie fantastycznym wyjaśnieniom tego zjawiska. Zdarzenia takie mają miejsca na całej trasie, więc niekoniecznie są zgromadzeniami ptaków z najbliższej okolicy. Na podstawie tzw. wiadomości powrotnych uzyskanych dzięki obrączkowaniu okazało się, że ptaki zabite na takich sejmikach znajdowano w odległości nawet kilkuset kilometrów od miejsca zaobrączkowania w gnieździe. 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Wędrówki na wiele tysięcy kilometrów, przelot nad obszarami zupełnie nie przydatnymi do odpoczynku jest dla ptaków dużym wyzwaniem. I zwłaszcza młode, niedoświadczone osobniki płacą najwyższą cenę. W dodatku na wędrujące ptaki czeka szereg przykrych niespodzianek. Na Bliskim Wschodzie panuje zwyczaj strzelania do wędrujących ptaków, dla sportu i zdobycia wprawy w strzelaniu. Potem nadchodzi czas wędrówki przez obszary pustynne i kolega z Belgii, prowadzący tam obserwacje opowiadał mi, jak ptaki, po wielu godzinach lotu, docierają do niewielkich zbiorników wodnych na pustyni i siadają na odpoczynek. Są one tak wyczerpane, że nie są w stanie upolować ryby, których pełno pływa w wodzie, dosłownie pod samym dziobem. Osobniki, którym się ta sztuka uda, przeżywają. Reszta ginie wśród obfitości pokarmu. Innym poważnym zagrożeniem jest suchy wiatr Chamsin, wiejący od Sudanu do Arabii. Niesie on masy gorącego, suchego powietrza. W takim wypadku ptaki kilka dni stoją nieruchomo na ziemi oszczędzając siły, pomimo pragnienia i głodu, ale stają się wtedy łatwą zdobyczą drapieżników lub są zabijane przez ludzi. Zjawisko to przybiera niekiedy takie rozmiary, że np. w Izraelu martwe bociany zbiera się i układa w wysokie sterty, aby nie zakażały terenu. Na zimowiskach afrykańskich czekają na bociany autentyczni myśliwi, gdyż wiele afrykańskich plemion poluje na  bociany do dzisiaj. Dawniej, kiedy nie było broni palnej, do Europy wracały ptaki z tkwiącymi w ciele strzałami, a pierwsze takie informacje pochodzą z XVIII i XIX wieku. Od początku obrączkowania udokumentowano 19 takich wypadków i nawet po typach strzał udawało się określić rejon Afryki, w którym polowano na ptaka. Jeden taki osobnik, z 11,5 cm grotem w piersi, został zauważony w czerwcu 1959 w Wilczyskach, koło Gorlic.

 

Jak widać z tego zestawienia wędrówka jest dla ptaków ogromnym zagrożeniem i okresem ostrej selekcji. Oprócz czynników naturalnych, takich jak pogoda, stale poszerzające się obszary pustynne i susze panujące na dużych obszarach Afryki, podczas migracji znaczący jest również negatywny wpływ człowieka. Przeżywają tylko osobniki najmocniejsze i najbardziej doświadczone, ale jest to też w dużej mierze kwestia szczęścia.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Wędrówki ptaków intrygowały ludzi od zarania dziejów. Nagłe pojawienie się i nagłe znikanie poszczególnych gatunków ptaków pobudzały wyobraźnię i były podstawą snucia różnych fantastycznych domysłów. O bocianie istnieje wielokrotnie powtarzana relacja, że z Polski wypuszczono ptaka z informacją o naszym kraju i na wiosnę wrócił on ze złotą tabliczką, na której były wypisane pozdrowienia z Indii. Jest to historia nieprawdopodobna, ale jest w niej pewne ważne przesłanie. Otóż badanie wędrówek należało zorganizować metodą znakowania ptaków. Tak też postąpił w 1898 r. nauczyciel z Danii H.C. Mortensen, który rozpoczął regularne obrączkowanie ptaków. W ciągu tych stu lat w większości krajów świata powstały stacje obrączkowania ptaków, gdzie gromadzone są wiadomości powrotne i to pozwoliło na poznanie zjawiska wędrówek i uzyskanie fascynującego obrazu corocznego przemieszczania się milionów ptaków na naszym globie.

 

Pierwsze obrączki umożliwiały najczęściej uzyskanie dwu wiadomości: o dacie i miejscu zaobrączkowania oraz dacie i miejscu znalezienia, najczęściej martwego, ptaka. W 1906 r. w Prusach Wschodnich rozesłano 3000 obrączek do zainteresowanych „właścicieli bocianich gniazd” i do 1909 r. otrzymano 35 wiadomości powrotnych, co dało podstawę do stosunkowo dokładnego wykreślenia wschodniego szlaku wędrówki. Aby uzyskać więcej informacji zaczęto stosować obrączki kolorowe oraz o większych wymiarach, co umożliwiało odczytywanie ich numerów przez lunetę lub silniejszą lornetkę. Odczytywanie stało się szybko fascynującą przygodą i w krótkim czasie w Niemczech uzyskano w ten sposób ponad 2000 wiadomości! Wyniki pozwoliły na poznanie wielu zjawisk, jak: osiedlanie się ptaków dorosłych, powracanie do tego samego gniazda, osiedlanie się młodych ptaków w okolicy ich macierzystego gniazda, wiek dojrzałości do rozrodu, długość życia, czy przyczyny śmiertelności. Zarzucono jednak zakładanie obrączek na górną część nogi tzw. goleń, bo okazało się, że wskutek krystalizacji wewnątrz obrączki kału, którym w celu ochłodzenia bociany spryskują sobie nogi i odcięcia dopływu krwi lub poranienia, dochodziło niekiedy do obrzęków, zakażeń, a nawet śmierci ptaków.

 

Najnowszą metodą badań nad wędrówkami i życiem bocianów są radiotelemetryczne obserwacje satelitarne. W 1991 r. w Niemczech po raz pierwszy założono bocianom małe japońskie nadajniki zasilane bateriami. Ich czas pracy wynosił 60 dni. Mocowano je na grzbiecie przy pomocy nici silikonowych, które rozkładały się po około sześciu miesiącach. Obecnie ptakom mocuje się na grzbiecie małe, ważące ok. 10 gramów radionadajniki z bateriami słonecznymi, które pracują przez 2-3 lata, a nawet 5 lat. Sygnały odbierane są przez system satelitarny i na naszej półkuli przekazywane do centrum w Tuluzie we Francji, a badacz otrzymuje - praktycznie natychmiast - kolejne koordynaty z namiarów za pośrednictwem Internetu. W porównaniu do wiadomości uzyskiwanych metodą obrączkowania jest to postęp przyprawiający o zawrót głowy. Lokalizacja ptaka jest tym dokładniejsza im więcej odbiorników satelitarnych odbierze sygnał. Zdarzało się, że sygnał równocześnie odbierało 11 satelitów i wtedy dokładność wynosiła mniej niż 10 m. Z reguły namiary pochodzą z 3-4 satelitów, ale i tak przy wędrówce na kilka tysięcy km daje to wystarczającą dokładność. Ze względu na wysokie koszty zwykle stosuje się jeden odczyt dziennie. Oprócz tego każdego ptaka można namierzać drogą radiową z ziemi, przy użyciu anten kierunkowych i to pozwala na precyzyjne śledzenie jego przemieszczeń np. w ciągu całego dnia. 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Na pytanie: jak długo żyje bocian? można udzielić kilku zupełnie różnych odpowiedzi. Obrączkowanie ptaków dostarcza nadal wielu informacji i pomimo stosowania różnych nowoczesnych technik, jest to do chwili obecnej najlepsza metoda poznawania długości życia ptaków. Z danych tych można ustalić maksymalną długość życia, która dla kilku rekordzistów wynosi od 23 do 29 lat. W niewoli ptaki osiągały jeszcze dłuższy wiek i zdarzyło się, że nawet 30-to letni ptak przystąpił do lęgu. Inne podejście do postawionego pytania zakłada poznanie średniej długości życia ptaka. W tym przypadku należy ocenić śmiertelność w kolejnych latach życia, co także umożliwiają wyniki obrączkowania. Okazuje się, że w pierwszym roku życia, ale już po wylocie z gniazd ginie  60-75% urodzonych w danym roku ptaków, a do 5. roku życia odsetek przeżywających utrzymuje się na poziomie 50%. Dopiero u ptaków starszych śmiertelność jest niższa i wynosi  20-25% osobników na rok. Tak więc wśród wszystkich bocianów osobniki ponad 20-letnie stanowią zaledwie 2%. Jeżeli pominie się ptaki, które zginęły w pierwszym roku życia, to średnia długość życia bocianów wynosi 8-9 lat. Jest to, jak na ptaki, życie stosunkowo długie.

 

Statystyczna para bocianów ma więc szansę odbyć 4-5 lęgów i odchować 12-15 piskląt. Takiego wyniku należało się spodziewać, biorąc pod uwagę późne osiąganie dojrzałości i stosunkowo niewielką liczbę odchowywanych w ciągu jednego sezonu młodych. Dla utrzymania stałej liczebności gatunku średnio dwa z nich powinny po latach znów wydać potomstwo.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Główne zimowiska bocianów z populacji wschodniej rozpościerają się w Afryce między 14º a 32º szerokości geograficznej południowej i pomiędzy 23º a 31º długości wschodniej. Ptaki nie przebywają tu w dużych stadach lecz trzymają się pojedynczo lub w małych grupach. Warunki środowiskowe na tych terenach są zmienne, zależne od opadów i dlatego liczebność bocianów w poszczególnych regionach z roku na rok jest różna. Po przylocie na zimowiska ptaki tegoroczne lecą zazwyczaj dalej na południe niż ptaki dorosłe. Ptaki młode spędzają bowiem w Afryce cały następny rok i na lęgowiska powracają ponownie dopiero w trzecim roku kalendarzowym. Na podstawie obserwacji za pomocą telemetrii satelitarnej udało się odkryć, że zimowiska populacji wschodniej są znacznie bardziej rozległe niż dotychczas przypuszczano oraz, że ptaki z populacji wschodniej i zachodniej regularnie spotykają się w Afryce (na przykład w Czadzie).

 

(tekst Z. Jakubiec)

 

,

Każdego roku, w różnych rejonach Polski pojedyncze bociany pozostają na zimę. Nie bardzo wiadomo co wpływa na takie zachowanie ptaków, czy są to osobniki osłabione, czy też zawiódł je instynkt wędrówki. Widok szybującego nad zaśnieżonymi polami bociana jest niezwykły. Jednak obserwowane w styczniu lub lutym ptaki często nie wykazują oznak osłabienia i zachowanie ich wskazuje na pełną sprawność. Wszystko wskazuje, że bociany bez uszczerbku potrafią przetrwać nawet silne mrozy. Tak więc cechuje je odporność na niskie temperatury, natomiast poważnym problemem jest zdobycie pokarmu. Na Śląsku, gdzie łagodne, bezśnieżne zimy zdarzają się stosunkowo często ptaki poszukują pokarmu na brzegach wód. Na Mazurach, w okolicy Bobrowa, zimujący bocian obchodził codziennie pozostawione na polach długie sterty słomy i wyłapywał przebywające w tym miejscu gryzonie. Ptak ten zimę 1994/95 przetrwał w dobrej kondycji, a nocował na dachu stodoły nawet przy silnych mrozach.

 

Przypadki pozostawania na zimę pojedynczych bocianów zdarzały się zawsze. Jan Długosz wspomina, że chłopi przechowywali przez zimę takie ptaki razem z drobiem. Ostatnio liczba takich obserwacji nieco wzrasta i nie jest do końca wyjaśnione, czy jest to związane ze wzrostem liczby obserwatorów, czy też rzeczywiście częstszym pozostawaniem ptaków na zimę, co z kolei może być związane np. z ocieplaniem się klimatu. Zimujące bociany są przyczyną corocznych, sensacyjnych doniesień prasowych o bardzo wczesnym przylocie i wróżeniem na tej podstawie, że „wiosna będzie wczesna”. 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Przybywające do Polski bociany można podzielić na dwie grupy: ptaki, które zajmą gniazda i będą starały się wychować potomstwo - tych jest większość - oraz ptaki młode, niegotowe do lęgów, a więc w trzecim, czwartym lub nawet w piątym roku życia - przebywające cały sezon w stadach i dojrzewające do przyszłych zadań rodzicielskich. Warto wiedzieć, że większość ptaków młodych, urodzonych w poprzednim roku, nie pojawia się w Europie i cały swój drugi rok życia spędza w Afryce. Ten mechanizm zapewnia ochronę tych niedoświadczonych ptaków przed niebezpieczeństwami wędrówki, podczas której śmiertelność bywa duża.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,,

Tak jak w poprzednich latach, również i w tym roku internauci z zaciekawieniem obserwują życie bocianów z Ustronia, co jest możliwe dzięki kamerze internetowej zamontowanej w jednym z tamtejszych gniazd. Pierwszy bocian zjawił się w gnieździe 28 marca, a drugi 7 kwietnia. Wszystko odbywało się jak zawsze, tzn. bociany kopulowały i naprawiały gniazdo. Jednak 12 kwietnia inna samica zaczęła atakować gniazdo. Podjęła kilka prób jego przejęcia zarówno w dzień, jak i w nocy, jednak jej się to nie udało. Po zażartych walkach między samicami na gnieździe pozostała ta, która zajmowała je od początku. 13 kwietnia około pierwszej w nocy samica zniosła jajo i obydwa bociany zaczęły je wysiadywać. Rankiem  15 kwietnia zauważono, że samica nie wysiaduje jaja i wyraźnie ma jakieś problemy zdrowotne. Odleciała z gniazda koło godziny 10 i nigdy już się w nim nie pojawiła. Wówczas wysiadywanie jaja przejął samiec. 17 kwietnia na polu znaleziono martwego bociana. Była to samica z ustrońskiego gniazda. W wyniku badań przeprowadzonych na ptaku uznano, że przyczyną śmierci były obrażenia odniesione podczas walki bocianów.

18 kwietnia w okolicach gniazda pojawiła się atakująca samica. Początkowo samiec ją przepędził, jednak później pozwolił, by zajęła miejsce na gnieździe. Oba bociany zabrały się za porządkowanie gniazda, odrzuciły jajko zniesione przez zabitą samicę i zaczęły kopulowanie.

Obecnie w gnieździe znajdują się dwa pisklaki, którym nadano imiona Wisełka i Ustronek. Zainteresowani dalszymi losami bocianów z Ustronia mogą je śledzić na stronie internetowej: www.bociany.edu.pl.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Bociany mogą znieść w okresie lęgowym do siedmiu jaj, jednak taka liczba zdarza się bardzo rzadko. Jeśli nawet uda im się ją osiągnąć, to zazwyczaj pisklęta nie dożywają dorosłości. Bociani rodzice zdając sobie sprawę z tego, że nie będą w stanie wykarmić tak dużej liczby piskląt, wyrzucają je z gniazda.  

W tym roku pomimo zimnej i deszczowej wiosny, można znaleźć gniazda, w których ptaki wychowały po sześć młodych bocianów. Niesprzyjające warunki pogodowe dla bocianich piskląt okazały się bardzo przyjazne dla rozwoju innych gatunków zwierząt, np. płazów, które są ich pożywieniem. Dzięki obfitości pokarmu możliwe było odchowanie tak licznego potomstwa. Pierwszą miejscowością, w której miało miejsce to niezwykle rzadkie wydarzenie jest wieś Męczyn w gminie Mokobody (województwo mazowieckie), kolejne unikatowe gniazdo znajduje się we wsi Pęgów w gminie Uniejów (województwo łódzkie).

Mieszkańcy obu wsi z niedowierzaniem liczyli dzioby bocianie, po czym z zadowoleniem stwierdzali, że w gnieździe znajdują się sześcioraczki. Wszyscy z zainteresowaniem obserwowali pierwsze próby lotów młodych i trzymają kciuki, za ich pierwszy lot to odległej Afryki. 

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

,

Już wkrótce pożegnamy naszych bocianich ulubieńców, bowiem zaczęły się przygotowania do odlotów. Rozpoczęły się „sejmiki bocianie”, podczas których ptaki gromadzą się w duże, liczące nawet po 50 sztuk stada. Miejsca sejmików ptaki wybierają instynktownie, a żerując nawet przez kilka dni na pobliskich łąkach, przygotowują się do czekającego ich długiego lotu.

Podczas lotu ptaki wykorzystują powstające dzięki nagrzanej ziemi prądy, umożliwiające im rezygnację z aktywnego lotu, który jest wykorzystywany na krótkich dystansach, na rzecz lotu szybowcowego. Takie przystosowanie daje im możliwość na pokonanie nawet do 250 km dziennie.

Jako pierwsze lecą dorosłe ptaki, które nie wyprowadziły w tym roku lęgów. Kolejne odlatują młode, tegoroczne bociany, z których ok. 30% zginie podczas długiej i pełnej niebezpieczeństw podróży. Jako ostatnie odlatują dorosłe osobniki, które odchowały młode.

W Afryce bociany pojawiają się w październiku i listopadzie, gdzie przebywają do lutego, czasami marca, w zależności od części Afryki, w której się znajdują. W Polsce możemy się ich spodziewać  wraz z nadejściem wiosny.

Monika                  

PTPP „pro Natura”

\"\"

,

Każdego roku bociany powracające z Afryki rozbudowują istniejące już gniazda lub zabierają się do budowy nowych, które nierzadko osiągają ciężar nawet do jednej tony. Waga gniazd jest tak duża, ponieważ są one bardzo mocno zbite, za co odpowiedzialne są dorosłe ptaki chodzące po gnieździe, leżące młode i i padające deszcze. Dodatkowo wagi dodaje mokra  ziemia znoszona wraz z roślinami na wyściółkę. Średnica takiego gniazda może wynosić od 90 do 200 cm, a jego wysokość może osiągnąć nawet poziom 2 m. Tak dużym gniazdom może grozić upadek, dlatego czasami niezbędne jest usunięcie wierzchniej ich warstwy. Jeśli jednak chcemy tego dokonać, najpierw musimy upewnić się, czy nie ma tam przypadkiem dzikich lokatorów, gdyż tak duża powierzchnia bocianiego gniazda umożliwia zagnieżdżenie się w nim wróbli, mazurków, kawek, pliszek, czy nawet krasek.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

,

Bociany już odleciały. Przed nimi daleka droga pełna niebezpieczeństw, na które narażone są głównie młode osobniki, pokonujące tę trasę po raz pierwszy. Już podczas nauki latania wiele z nich styka się z liniami wysokiego napięcia, które tylko w nielicznych przypadkach powodują uszkodzenia ciała ptaków. Dla większości z młodych bocianów kontakt z nimi kończy się śmiercią.

Znaczna część bocianów dostaje się do Afryki przez Cieśninę Bosfor,  pozostałe natomiast lecą przez Cieśninę Gibraltarską. Wiele z osobników przelatujących przez Gibraltar ginie, gdyż znajdujący się obok ocean zakłóca ciepłe prądy powietrzne, które bociany wykorzystują do lotu. Śmierć ponoszą głównie niedoświadczone młode ptaki, które pomimo krótkiej 14 km trasy nad morzem nie potrafią przelecieć na drugą stronę.

Poważnym zagrożeniem dla bocianów są także kolizje z pojazdami i samolotami. Narażone na nie są głównie ptaki tworzące wielkie skupiska na małym obszarze takim, jak wspomniane wcześniej cieśniny Bosfor i Gibraltar.

Bociany, które pokonały powyższe niebezpieczeństwa docierają do Afryki, jednak to nie koniec trudów ich podróży. Zanim znajdą się w miejscach zimowania muszą zmierzyć się z czekającymi na nie dzikimi zwierzętami, takimi jak hieny, czy psy pustynne, które szukają łatwego pokarmu. Ptaki często ze względu na brak drzew nocują na ziemi, dlatego są dla nich łatwym łupem.

Bardzo groźne dla ptaków są również środki ochrony roślin używane dla wytępienia szarańczy, która jest głównym pożywieniem bocianów w Afryce. Znaczna ich ilość ginie spożywając ten zatruty pokarm. Warto dodać, że pojedynczy bocian biały potrafi zjeść nawet do 3000 sztuk szarańczy w ciągu dnia.

Znaczące zagrożenie dla bocianów stanowią plemiona żyjące  w Afryce, dla których są one źródłem pożywienia.
Do niedawna polowanie na ptaki odbywało się przy pomocy łuku, jednak w obecnych czasach coraz częściej jego miejsce zajmuje broń palna. Zdarzały się w historii przypadki, kiedy bociany ze strzałą wbitą w ciało docierały z Afryki aż do Europy.

Jak widać nasi przyjaciele mają przed sobą bardzo długą drogę, pełną wielu niemiłych niespodzianek. Tylko nieliczne młode bociany przetrwają i za 4 lata powrócą do nas w celu odchowania młodego pokolenia. Dopiero wtedy osiągną bowiem zdolność rozrodczą i podejmą trud wędrówki.

Monika

PTPP „pro Natura”

,

Na temat bocianów wiemy już bardzo wiele. Znamy miejsca ich zimowania, wiemy jak daleką drogę muszą pokonać, aby do nich dotrzeć oraz gdzie znajdują się ich miejsca lęgowe. Dzięki obserwacji poznaliśmy już wiele  bocianich zachowań. Często  zadajemy sobie pytanie, dlaczego ptaki przemierzają tysiące km drogą pełną niebezpieczeństw, aby dotrzeć do miejsc zimowania, w których spędzają raptem 2 miesiące?

Pierwszą przyczyną takiego zachowania bocianów jest  brak pożywienia na terenach lęgowych w okresie zimy. Ptakom nie przeszkadza niska temperatura, gdyż są na nią odporne. Problem pojawia się w momencie opadów śniegu. Wówczas zamarznięta, przykryta śniegiem ziemia uniemożliwia im żerowanie. Bociany aby przetrwać ten niesprzyjający okres lecą do Afryki, gdzie w czasie zimy mają dostatecznie dużo pokarmu. Możemy zadać sobie zatem pytanie, dlaczego w takim razie nie zostają tam na stałe? Otóż w Afryce w okresie letnim panują susze, w skutek których latem występuje niedobór pożywienia. Bociany wiedzą, że nie będą w stanie odchować tam młodych, dlatego każdego roku na wiosnę wracają do swoich miejsc lęgowych, na których jest w tym czasie dostateczna ilość pokarmu.

Za migrację bocianów odpowiada również ilość hormonów wydzielana przez przysadkę mózgową. Ma to związek z porami roku, a dokładniej z długością dnia i intensywnością promieni słonecznych. Gdy dni robią się coraz krótsze, a słońce świeci mniej intensywnie, zmienia się ilość docierających do krwi hormonów produkowanych przez przysadkę mózgową, co daje bocianom sygnał do rozpoczęcia sejmików i zbierania się do odlotu.

Według naukowców jedną z przyczyn migracji bocianów jest zlodowacenie, które w przeszłości występowało na terenach lęgowych ptaków. Przesuwanie się lodowca na południe wymuszało na nich poszukiwanie terenów, gdzie mogłyby przetrwać niekorzystne dla nich warunki środowiskowe. W ten sposób przemieszczając się dotarły do Afryki. W momencie, gdy lodowiec zaczął zanikać ptaki wracały na północ.

Migracja bocianów to skomplikowany proces wynikający zarówno z czynników zewnętrznych, jak i wewnętrznych, a dzięki prowadzonym badaniom mamy możliwość poznawać go coraz dokładniej.

Monika

PTPP „pro Natura”

,

W naszym gospodarstwie na podlasiu w tym roku też były sześcioraczki, ale po gradobiciu jeden młody został wyrzucony z gniazda

" ["fingerArticlePhoto"]=> string(62) "/01/139_bb020.jpg;Przylot (pierwszego i drugiego ptaka z pary)" } [3]=> object(stdClass)#312 (4) { ["categoryName"]=> string(61) "Dbajmy o bociany, czyli bocianie problemy i ochrona bocianów" ["structure_ID"]=> string(2) "57" ["fingerArticle"]=> string(109206) "

Zarówno Janota jak i Wodzicki, ponad 100 lat temu, obserwując przekształcenia środowiska w Europie, wyrażali obawy o los bociana i postulowali potrzebę jego ochrony. Wodzicki już wtedy bardzo krytycznie oceniał szanse przetrwania tego gatunku na zachodzie Europy. I chociaż w tym czasie jego przewidywania wydawały się nieprawdopodobne, to dziś niestety możemy tylko doceniać jego intuicję i przyznawać mu rację.

\"73_bb082.jpg\"

W ciągu ostatnich 100 lat bocian niemal zupełnie wyginął na ogromnych obszarach Francji, Niemiec, Szwajcarii, krajów Beneluksu i Skandynawii. Przytoczę tu tylko przykład Szlezwik-Holsztynu, niegdyś jednego z najbogatszych w bociany rejonów Europy: w 1819 r. zoolog niemiecki Neumann pisał, że w zachodniej części tego Landu „nie widział prawie żadnego domu ani gospodarstwa, gdzie by nie było gniazda bocianiego”; w 1934 r. stan oszacowano na 1776 par; w 1974 r. na 472 pary; a w 1994 r. było już tylko 239 par. Podjęte ogromnym wysiłkiem i bardzo kosztowne programy przywrócenia tego ptaka niektórym terenom przynoszą umiarkowane wyniki. Obserwując te zabiegi i coraz większą wrażliwość ludzi na problemy ochrony przyrody można przypuszczać, że bocian jako ptak powszechnie lubiany będzie dalej gnieździł się w wielu rejonach zachodniej części Europy, jednak jego liczebność nie wróci nawet do tego stanu, jaki dziś jeszcze mamy w Polsce. 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Gniazda bocianie są duże, lokalizowane w otwartym terenie i dlatego trudne do ukrycia. Jednak rabunki gniazd przez drapieżniki zdarzają się sporadycznie i nie stanowią istotnego zagrożenia. Dla tak dużych ptaków duże znaczenie ma natomiast możliwość wygodnego dolotu i wylotu z gniazda. Z tego powodu na założenie gniazda ptaki te wybierają miejsca wysoko położone i odsłonięte. W naszych warunkach pierwotnym  miejscem umieszczenia gniazd były drzewa, ale na Półwyspie Iberyjskim, w krajobrazie z małą liczbą drzew, są to samotne skały, niekiedy nawet, jak w Portugalii, stojące w morzu. Wielowiekowa działalność człowieka stwarzała wiele nowych możliwości, które ptak ten doskonale wykorzystywał np. w latach powojennych na Białorusi i w Rosji w każdej wsi (kołchozie) zakładano wodociągi i w związku z tym budowano wieże ciśnień. Mają one  kształt buławy i wysokość kilkunastu i więcej metrów. Jest to obecnie najbardziej typowe miejsce zakładania gniazd bocianich w tym rejonie. Trzeba jeszcze wspomnieć o strzechach, w Polsce najbardziej typowym i przez wiele setek lat wykorzystywanym miejscu zakładania gniazda. Było to idealne miejsce, a dodatkowo gospodarze chętnie witali bociany. Wynoszono na dachy drewniane brony lub koła i mocowano jako podstawy pod gniazda. Prawdopodobnie pierwszą podstawę na zamówienie wykonano w Turyngii, w 1593  r. na wieży w Bad Langesalza i zapłacono za nią 15 groszy.

\"77_bb083.jpg\"\"82_bb088.jpg\"

\"85_bb084.jpg\"\"86_bb085.jpg\"

 

W Polsce przed masowym przeprowadzeniem się bocianów na słupy linii energetycznych, a więc w 1974 r., obraz umieszczenia gniazd bocianich był klarowny. Na północnym-wschodzie i wschodzie kraju prawie wszystkie gniazda zakładane były na budynkach i nie miało znaczenia czym dachy były pokryte. W centralnej części kraju i na południu zdecydowania dominowały gniazda na drzewach. Natomiast na zachodzie kraju było kilka rodzajów miejsca umieszczenia gniazda i nie było rejonów, gdzie dominowałby jeden sposób lokalizacji. Granica między rejonami z gniazdami na dachach i drzewach była ostra i przebiegała w pasie o szerokości zaledwie kilkudziesięciu kilometrów. Sytuacja taka musiała trwać wiele dziesiątków lat. W tym czasie (tj. w 1974 roku) pojawiło się już kilka niedużych regionów z około 10% gniazd umieszczonych na słupach, ale było to zjawisko marginalne.  W 1995 r. obraz ten uległ istotnej zmianie, bo prawie na całym obszarze kraju jako dominujący sposób pojawiło się umieszczenie gniazd na słupach, natomiast obszary z gniazdami na dachach lub drzewach zaznaczone były słabiej. Tu dodane i skomentowane zostaną wyniki z 2004 r.

\"87_bb086.jpg\"\"88_bb087.jpg\"

Z przedstawionych faktów wynika, że bociany doskonale potrafią wykorzystywać zmiany wprowadzane przez człowieka, co jednak nie świadczy, że ptak ten nie ma trudności z założeniem gniazda. Gwałtowna i masowa zamiana pokryć dachów spowodowała, że wiele bocianów z roku na rok pozostało bez gniazd. Z drugiej strony nie wszyscy widzieli chętnie bociany na nowych dachach, na pokrycie których wydano sporo pieniędzy. Również przenosiny na słupy linii energetycznych nie spotkały się początkowo z entuzjastycznym przyjęciem i wiele gniazd zrzucano po odlocie ptaków. Dobrze się stało, że czasy te należą do przeszłości.   

 

Interesujące jest wyjaśnienie mechanizmu powstawania rejonów o jednym, dominującym sposobie umieszczenia gniazda. Dzieje się tak ponieważ młode ptaki zakładają gniazda w sposób podobny do tego w jakim się wychowały. Mechanizm tego zjawiska nazywamy wdrukowaniem zachowań. W pewnym okresie rozwoju pisklęta przyswajają sobie szereg informacji z otoczenia dotyczących zachowania lub wykorzystania środowiska jak: wygląd rodziców, sposób śpiewu, sposób budowy gniazda i inne. Tak więc każda taka informacja bywa przekazywana coraz większej liczbie ptaków i utrwalana z pokolenia na pokolenie.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jak już wspomniano pierwotnym miejscem umieszczenia gniazd bocianich w naszej części Europy były drzewa. Zdecydowanie częściej są to gatunki liściaste niż iglaste, ale o wyborze decyduje pokrój drzewa i możliwość dolotu do gniazda. Stosunkowo często wykorzystywane są topole, a więc gatunki typowe dla terenów zalewowych w dolinach rzecznych. W średniowieczu pojawiają się informacje o gnieżdżeniu się bocianów na budynkach i to zarówno murowanych, a więc zamkach i kościołach, jak i na drewnianych krytych strzechą. Na początku XX w. zwrócono uwagę na osiedlanie się bocianów na budynkach krytych dachami twardymi (dachówka, papa, blach), a w latach trzydziestych na osiedlanie się pierwszych par na słupach linii energetycznych i telefonicznych. Tak więc ptak ten cały czas wykorzystuje zmiany w krajobrazie wprowadzane przez człowieka. 

\"149_bociany_mapa2.jpg\"

Od czasu do czasu zdarzają się lokalizacje gniazd budzące zdumienie. Nad Biebrzą i Notecią wykorzystywane są stogi siana, stojące wśród łąk, daleko od siedzib ludzi. Pod Wrocławiem bociany założyły gniazdo na bramce trakcyjnej linii kolejowej. Trzy metry pod nim przejeżdżało ok. 200 pociągów na dobę, a ptaki przez 7 lat pomyślnie wyprowadzały lęgi. Spotyka się gniazda na rozmaitych konstrukcjach metalowych, a ostatnio zaczynają się pojawiać na potężnych słupach linii wysokiego napięcia. Czas pokaże, czy nie jest to kolejne odkrycie bocianów?


Panuje powszechne przekonanie, że w miejscu gnieżdżenia bocianów nie uderzają  pioruny. Stąd uważano, że w podstawie gniazda i w jego pobliżu nie może być elementów metalowych, bo ptaki się nie osiedlą. Szczególnie starannie sprawdzano wykładane jako podstawy pod gniazda dawne drewniane koła i brony. Podane wyżej przykłady dowodzą, że obecność metalu bocianom nie przeszkadza, natomiast do dziś nie wiadomo, czy gniazda lokowane są w miejscach bezpiecznych od piorunów. 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Słyszałem kiedyś relację z pobytu w Mongolii, o tym jak po kilkusetkilometrowej podróży do powiatowego miasta stwierdzono, że miasto to właśnie przeniosło się kilkadziesiąt kilometrów dalej. To trudne do wyobrażenia w warunkach europejskich zdarzenie umożliwiają jurty, które zdaniem specjalistów są najlepszym mieszkaniem człowieka w  warunkach mongolskich stepów i w tamtym klimacie, a próby nakłonienia Mongołów do mieszkania w „luksusowych” murowanych budynkach przyjmowane były przez nich jako kara. Tak więc lokalna społeczność wypracowała doskonale dostosowane do  swego otoczenia rozwiązania, zapewniające najlepsze warunki życia.

\"90_bb089.jpg\"
Podobnie jest z dominującym przez setki lat na polskiej wsi pokryciem dachu, czyli opiewaną w pieśniach i poezji słomianą strzechą. Zdaniem specjalistów nie ma w naszych warunkach lepszego materiału do pokrycia dachów od żytniej słomy lub trzciny. Zapewnia ona doskonałą izolację termiczną (zimno w lecie, ciepło w zimie), jest tania, łatwa w pokrywaniu i naprawie, głuszy hałas, utrzymuje doskonałe warunki mikroklimatyczne w budynku, jest wyjątkowo lekka i stosunkowo trwała. Dobrze położona i zadbana strzecha słomiana wytrzymuje bowiem bez konieczności napraw 15-25 lat, a strzecha z trzciny nawet 50 lat! Jej jedyną wadą jest małe bezpieczeństwo w przypadku pożaru. W ostatnich latach opracowano jednak doskonałe substancje impregnujące słomę i powodujące, że staje się ona trudno zapalna.

\"91_bb090.jpg\"
Przyczyną gwałtownego zanikania strzech w naszym krajobrazie były zarówno względy bezpieczeństwa, jak i względy ideologiczne. Po prostu uznano strzechy za synonim zacofania, biedy i wszelkich negatywnych wzorów przeszłości. I chociaż w 1974 r. były jeszcze regiony Polski, gdzie bociany licznie gnieździły się na strzechach, to już w 1984 gniazda takie należały do rzadkości. Wystarczyło niecałe 10 lat, aby polska wieś zamieszkała pod eternitem, rzadziej pod dachówką lub blachą. A przecież są rejony Europy, gdzie strzechy są dalej stosowane, mało tego, mieszkanie w domu z takim pokryciem jest oznaką dobrego smaku, przywiązania do lokalnej tradycji i pewnej zamożności, bo ubezpieczenie jest nieco wyższe. Od lat eksportowana jest na zachód trzcina znad Balatonu. Polska jest głównym eksporterem trzciny do Wielkiej Brytanii, a trzcina spod Szczecina i znad Biebrzy trafia do Holandii i Niemiec. Nie chcę być źle zrozumiany i nie sugeruję całkowitego powrotu pod strzechy. Bociany znalazły już rozwiązanie „problemu mieszkaniowego” i masowo przeniosły się na słupy linii energetycznych. Nie wydaje mi się też realne, aby masowe stosowanie strzech stało się szybko możliwe, warto jednak potrudzić się nad przywróceniem strzech polskiej wsi, a bocianom ich tradycyjnego miejsca gnieżdżenia się. Gdyby w każdej wsi było kilka budynków utrzymanych w tradycyjnym dla okolicy stylu, pokrytych pięknymi strzechami i stanowiących wizytówkę miejscowości, prawdopodobnie poczulibyśmy się wszyscy bardziej u siebie.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Trudno w Polsce, a pewnie i w Europie znaleźć miejsce, gdzie nieba nie przecinałyby linie przewodów energetycznych lub telefonicznych. Jest to już stały element naszego otoczenia i pewnie nie każdy uświadamia sobie, że pojawił się on stosunkowo niedawno, 50-70 lat temu. Burzliwy rozwój energetyki spowodował, że elektryfikacja dotarła wszędzie, nawet do pojedynczych domów, stojących w oddaleniu od miejscowości. Większość ptaków szybko zaakceptowała ten nowy wytwór człowieka. Znamy z drutów „narady jaskółcze”, czy też widzieliśmy nieraz stada szpaków lub wróbli siedzących na przewodach. Słupy są także doskonałym miejscem czatowania ptaków drapieżnych. Na słupach linii wysokiego napięcia gnieździ się coraz więcej różnych gatunków ptaków, a linie niskiego i w mniejszym stopniu średniego napięcia upodobały sobie bociany. W dalekiej Korei widziałem gniazda srok wplecione w wiązki przewodów telefonicznych. Tak więc ptaki potrafią wykorzystywać ten element krajobrazu, jakim są napowietrzne linie energetyczne i telefoniczne.

\"92_bb091.jpg\"

Jednak to odrutowanie krajobrazu ma także ujemne skutki. Na przewodach w wyniku zderzeń lub porażeń prądem ginie dużo ptaków. Na zderzenia z przewodami narażone są zwłaszcza ptaki duże, których ewolucje powietrzne wymagają większej przestrzeni oraz ptaki lecące nocą. Pod liniami przewodów znajduje się niekiedy martwe ptaki, ale ustalenie rzeczywistych strat jest trudne, bo zabite lub ranne osobniki szybko są zjadane przez drapieżniki. Dokładne obserwacje wskazują jednak, że straty bywają duże i np. przeprowadzenie linii energetycznej przez Pieniński Park Narodowy spowodowało śmierć kilku puchaczy. Inne poważne zagrożenie stanowią porażenia prądem ptaków siedzących na słupach. Szczególnie niebezpieczne są stojące izolatory, stosowane jeszcze dość często na wielu liniach niskiego i średniego napięcia. Izolatory te brzęczą i ptaki próbują sprawdzić, co to jest. Dochodzi wtedy do śmiertelnych porażeń. Zdarzało się na przykład, że wieczorem na słupach siadło na odpoczynek kilkanaście bocianów i rano wszystkie ptaki leżały martwe. Pocieszające jest tylko to, że energetycy coraz powszechniej stosują rozwiązania bezpieczne dla ptaków. Działania takie mają zarówno aspekt ochrony ptaków, jak i ekonomiczny. Każde zwarcie, wyłączenie prądu lub konieczność naprawy linii sporo kosztuje.  

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jeszcze kilkadziesiąt lat temu niemal każda wieś posiadała szereg terenów, które były ulubionymi żerowiskami bociana. Rozległe wilgotne łąki, pełne kaczeńców i kałuż skąd rozlegały się żabie koncerty, pastwiska gminne zlokalizowane najczęściej na terenach zalewowych i łęgach nadrzecznych oraz pocięta miedzami szachownica niewielkich pól stwarzały tym ptakom optymalne warunki. Twarde zasady ekonomii i intensyfikacja rolnictwa spowodowały, że ten sielski obraz należy do przeszłości. Na coraz większych obszarach kraju zaczyna dominować gospodarka wielkopowierzchniowa, znikają z pól oczka wodne, a melioracje powodują drastyczne kurczenie się bazy pokarmowej. Coraz większe obszary zajmują uprawy nie stwarzające ptakom żadnych możliwości żerowania np. kukurydza. Dawne ekstensywne pastwiska są zamieniane na nawożone pastwiska kwaterowe. Ostatnio nasila się tendencja wykorzystywanie wszelkich „dziur w ziemi” na miejsca składowania odpadów masowych. Obrotni przedsiębiorcy zawierają np. z elektrociepłowniami umowy na utylizację pyłów i wyszukują wszelkie oczka wodne do zasypania. Jest to niepowetowana strata dla przyrody i równocześnie dewastacja walorów krajobrazowych terenu. Wszystko to powoduje, że bocianom wiedzie się coraz trudniej i może dojść do drastycznego spadku liczebności tych ptaków, a cierpi też przy tym jakość życia człowieka, który nie znajduje miejsc do odpoczynku i relaksu.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Niemal od podjęcia uprawy roli człowiek starał się gospodarować wodą. Przez setki lat takiej aktywności w naszej części Europy nie zmieniano jednak w zasadniczy sposób stosunków wodnych i przyrodniczych.\"93_bb092.jpg\" Największe zmiany w tej dziedzinie zaczęły się wraz z rozwojem mechanizacji, od początku XIX w. Podejmowano wtedy na ogromną skalę regulacje rzek oraz melioracje terenów podmokłych i wilgotnych. Traktowano te zmiany jako synonim postępu i tylko bardziej wrażliwi ludzie dostrzegali inny wymiar tej pracy. Doskonale to wyraził Aleksander Fredro, pisząc z właściwym sobie humorem bodaj pierwszy polski „wiersz ekologiczny”:

 

W jeziorku żabek gromada
Losu swego była rada;
Trochę słońca, trochę wody,
Innej nie chciały swobody.

Przyszedł człowiek, wyrżnął rowy,
Z bagna powstał obszar nowy;
Dziś pszeniczkę będą żęli,
Ale żabki ... diabli wzięli.

Los złe i dobre z jednej toczy beczki
To sens moralny tej małej bajeczki.
A.    Fredro, 1873 r.

       
Dominujące aż do połowy XX w. ekstensywne rolnictwo cechowała niska wydajność, a główną metodą zwiększenia plonów było powiększanie obszaru użytków rolnych. Sięgano więc po coraz nowe tereny, a przeludnienie wsi i tania siła robocza powodowały stały głód ziemi. Obecne intensywne rolnictwo, z całym nowoczesnym zapleczem i  nadprodukcją żywności, staje przed koniecznością oddania niektórych terenów na cele pozarolnicze. Specjaliści wskazują, że coraz większe połacie ziemi pokrywane są asfaltem, natomiast gleba na polach kilkakrotnie w ciągu roku ubijana ciężkimi maszynami, tuż pod głębokością lemiesza pługa tworzy twardą, nieprzepuszczalną warstwę. Powoduje to szybkie spływanie wód opadowych i szybką utratę wody w okresach suchszych. Coraz większe powierzchnie muszą więc być sztucznie zraszane deszczowniami. Tworzy się zamknięty krąg z którego trudno się wyrwać.

 

Powstały pierwsze programy mające na celu zredukowanie problemów stwarzanych przez przemysłowe rolnictwo i nadprodukcję żywności – na zachodzie Europy płaci się już premie za odłogowanie pól, jednak wciąż te programy nie równoważą olbrzymich strat przyrodniczych i ekonomicznych powodowanych przez sektor rolny. Konieczny jest program ukierunkowany na zachowanie, ochronę i odtwarzanie cennych środowisk. Należą do nich obszary zalewowe w dolinach małych i większych rzek, wilgotne łąki i inne rodzaje terenów otwartych. Utrzymanie takich obszarów, nawet gdy będą to stosunkowo nieduże powierzchnie, przyczyni się do zachowania wielu gatunków rodzimej flory i fauny. Ten kierunek działań przynosi też wiele innych korzyści do których należy zaliczyć: zabezpieczenie przeciwpowodziowe, zwiększenie zdolności retencyjnych zlewni i zasobów wody w glebach, ograniczenie zanieczyszczenia wód powierzchniowych i podziemnych, podniesienie walorów przyrodniczych terenów z możliwością wykorzystania ich do celów rekreacji i turystyki kwalifikowanej. Tak więc, zamiast przeciwstawiać przyrodę i prymitywny model rozwoju - rozumiany jako interes nielicznych grup nacisku, należy poszukiwać kompleksowych rozwiązań pozwalających połączyć dbałość o zachowanie skarbów rodzimej przyrody z dobrze pojętym i trwałym interesem lokalnych społeczności.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

\"94_bb093.jpg\"Pod ogólnym określeniem chemizacji rolnictwa kryją się dwa odmienne zagadnienia, a mianowicie: stosowanie sztucznych nawozów oraz używanie środków ochrony roślin i upraw, a więc fungicydów przeciwko grzybom, insektycydów przeciwko owadom, herbicydów przeciwko chwastom. Chemizacja oprócz oczywistych korzyści oznacza także szkody, nie tylko dla przyrody, ale i dla zdrowia i gospodarki człowieka, by wspomnieć tu zanieczyszczenie wód powierzchniowych, czy  znane skutki stosowania DDT. Środki chemiczne są bardzo wydajne i dzisiejsze intensywne rolnictwo, ze względów ekonomicznych, nie bardzo może się bez nich obejść. Pewną miarą intensywności stosowania środków chemicznych jest żartobliwa zamiana w języku niemieckim określenia rośliny okopowe (Hackpflanzen) na rośliny opryskowe (Spritzpflanzen), bo np. plantacje ziemniaków są w ciągu sezonu opryskiwane kilkakrotnie! Zastosowanie na dużą skalę chemii w rolnictwie wpływa bezpośrednio i pośrednio na bociany i to zarówno na lęgowiskach jak i na zimowiskach.


Wpływ bezpośredni to śmierć ptaków w wyniku zjedzenia zatrutych wcześniej ofiar. Wprawdzie już od wielu lat zaniechano stosowania preparatów arsenowych, który były przyczyną dużej śmiertelności wielu gatunków ptaków i ssaków, ale stosowane obecnie w Europie insektycydy także nie są obojętne dla ptaków, zwłaszcza młodych piskląt w gniazdach. Przeprowadzenie dokładnych badań nad przyczynami śmierci całych lęgów jest bardzo trudne (należy szybko zabezpieczyć i dostarczyć materiał do analizy) i bardzo kosztowne. Jednak w trakcie kontroli terenowych wielokrotnie powtarzają się relacje, że po opryskach padały w okolicy całe lęgi bocianie, bo ptaki tuż po zabiegach żerowały na tych właśnie terenach. Można przypuszczać, że znacznie łatwiej zbiera się lub łowi osłabione trucizną ofiary, co dodatkowo przywabia poszukujące pokarmu ptaki. W Afryce stosowana na dużą skalę walka z szarańczą, podstawowym pokarmem wielu gatunków ptaków zimujących na tym kontynencie, także pochłania liczne ofiary. Znajdowano np. martwe marabuty z żołądkami wypełnionymi zatrutym pokarmem.


Pośrednim oddziaływaniem środków chemicznych jest powodowanie zamierania embrionów w jajach i zmiana grubości skorup jajowych co powoduje, że w trakcie wysiadywania są one często zgniatane. Zagadnienie to dobrze prześledzono na niektórych gatunkach ptaków drapieżnych. Udało się wyjaśnić, że takie środki jak np. DDT i inne oparte na związkach chloru zbierają się w ciałach ofiar w niewielkich stężeniach, natomiast w organizmach drapieżników następuje ich koncentracja, co daje opisane powyżej skutki. Dotychczas wykryte w ciałach bocianów stężenia substancji chemicznych wskazują, że gatunek ten nie podlega tak drastycznym wpływom chemizacji rolnictwa, jak to stwierdzano u ptaków drapieżnych, jednak nie sposób ustalić jakie skutki nastąpią w dłuższym okresie czasu. Do pośredniego oddziaływania środków chemicznych należy zaliczyć ogromne zmiany liczebności zwierząt będących potencjalnym pokarmem bocianów. Stosowaniu środków chemicznych przypisuje się podstawowe znaczenie w zmniejszeniu liczebności płazów, które nie rozmnażają się w wodzie chemicznie zanieczyszczonej. Zetknięcie się wilgotnej skóry płazów z grudkami nawozów sztucznych powoduje ich okaleczenia, prowadzące niekiedy do śmierci. Stosowanie środków chemicznych spowodowało także drastyczne zmniejszenie liczebności chrabąszcza majowego i turkucia podjadka. Niech każdy spróbuje odpowiedzieć sobie na pytania: kiedy słyszał po raz ostatni żabi koncert? kiedy po raz ostatni widział drzewa obsiadane przez tysiące chrabąszczy? A przecież jeszcze 20-30 lat temu były to zjawiska powszechne.

\"95_bb094.jpg\"\"96_bb095.jpg\"

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

\"97_bb096.jpg\"\"98_bb097.jpg\"

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Chemizacja rolnictwa jest koniecznością, której zapewne długo jeszcze nie uda się niczym zastąpić. Jednak już dzisiaj można podjąć działania znacznie ograniczające negatywne skutki. Należy ograniczać używanie środków chemicznych tylko do powierzchni upraw, a dawki powinny być dostosowane do rzeczywistych potrzeb. Powierzchnie na których nie stosuje się środków chemicznych, w tym wszystkie wody powierzchniowe, powinny mieć strefy ochronne z roślinności. Obszary takie powinny być użytkowane bez środków chemicznych przez wiele lat. Od producentów należy oczekiwać coraz doskonalszych preparatów, działających tylko w wąskim zakresie i nie powodujących skutków ubocznych. Rozwój ruchu producentów tzw. zdrowej żywności, czy agroturystyki i rekreacji na wsi to kroki we właściwym kierunku, które powinny stać się ogromną szansą dla znaczącej części gospodarstw rolnych i powinny uzyskać wsparcie ze strony Państwa.

\"99_bb098.jpg\"\"100_bb099.jpg\"

\"101_bb100.jpg\"

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Nie tylko bociany, ale ogromną większość gatunków zwierząt cechuje bardzo wysoka śmiertelność w początkowym okresie życia, potem następuje pewne stabilizacja przeżywalności, a sędziwy wiek osiągają tylko pojedyncze osobniki. Jest to model idealny, który można także prześledzić na populacji ludzkiej. Jeżeli jednak zaczynają wpływać czynniki nienaturalne lub katastrofy dochodzi do zmiany tego modelu i długo trwa nim populacja ustabilizuje się na nowym, zazwyczaj niższym, poziomie liczebności. Opisany wyżej wielostronny wpływ działalności człowieka, ujęty zbiorczo jako czynniki antropogenne, ma obecnie ogromny wpływ na przeżywanie i liczebność wielu gatunków roślin i zwierząt. W przypadku bociana czynniki te są odpowiedzialne za 72% przypadków śmierci ptaków lotnych, zarówno dorosłych, jak i młodych tuż po opuszczeniu gniazd.


\"106_bb101.jpg\"

Śmiertelność bocianów w ciągu sezonu lęgowego bardzo się zmienia. Na wiosnę toczą  się zacięte walki o gniazda, w trakcie których dochodzi niekiedy do śmiertelnego poranienia ptaków, ale jeszcze częściej do porażeń prądem, gdy jeden z rywali z gniazda spada na przewody. W okresie wysiadywania jaj i wychowywania młodych wypadki śmiertelne zdarzają się rzadko, natomiast po wylocie młodych z gniazd, podczas nauki latania, śmierć zbiera obfite żniwo. Taka coroczna redukcja musi odbijać się na liczebności gatunku. A  przecież do tego dochodzą długookresowe zmiany klimatyczne, trudności podczas wędrówki, stała degradacja środowisk na lęgowiskach oraz zimowiskach i zmniejszanie zasobów pokarmowych. Pojawiają się też stale nowe, nieznane poprzednio problemy, jak chociażby wspomniane poprzednio sznurki plastikowe. W tej sytuacji uzasadnione jest pytanie: Jakie szanse ma bocian?

\"107_bb102.jpg\"\"108_bb103.jpg\"

Pewien optymizm płynie z ogromnych zmian w świadomości społecznej. To co jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie docierało do większości ludzi, obecnie, przynajmniej w Europie, jest niemal powszechnie akceptowane. Zmienia się także świadomość ludzi w Afryce, choć w warunkach niedostatku i zagrożenia głodem jest to proces zdecydowanie wolniejszy. Podejmowane są jednak międzynarodowe wysiłki ochrony lub ratowania niektórych gatunków zwierząt, a w programach takich dochodzi do prób połączenia i stosowania wniosków z trzech dziedzin wiedzy: socjologii, ekonomii i ekologii. Z drugiej strony wzrasta liczebność i oddziaływanie populacji ludzkiej. Tak więc odpowiedź na postawione pytanie  sprowadza się do dylematu: czy szybciej uda się ograniczyć niekorzystny wpływ człowieka, czy też szybciej wyginą chronione gatunki?  Coraz częściej uświadamiamy sobie, że każdy ginący na ziemi gatunek jest nieodtwarzalną stratą i to całej ludzkości.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Wprawdzie obecnie w świadomości ludzi powszechne jest przekonanie o zagrożeniu przyrody i potrzebie jej ochrony, ale jeszcze bardzo niedawno podejście takie było czymś wyjątkowym. Uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy częścią przyrody i skomplikowanych systemów istot żywych, jakie powstały wskutek szczególnych warunków na pewnej planecie układu słonecznego, w galaktyce Drogi Mlecznej. Ta zmiana nastawienia ma ogromne znaczenie, bo przecież tylko poprzez powszechne działania można w tym wypadku osiągnąć zamierzone cele.\"150_bb104.jpg\"

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

\"151_bb105.jpg\"

Wśród osób zajmujących się ochroną przyrody, zwłaszcza zwierząt, można wyróżnić dwa odmienne podejścia. Pierwsze z nich to wrażliwość i emocjonalne podejście do poszczególnych osobników, niekiedy nawet przenoszenie na zwierzęta uczuć i odczuć ludzkich. Z takiej postawy wynikają ruchy obrońców zwierząt i to nie tylko naszych domowych przyjaciół – psów i kotów, ale także zwierząt laboratoryjnych, czy też składających człowiekowi najwyższą ofiarę, swoje życie, by służyć jako pokarm. Postulatem tych ruchów jest stwarzanie zwierzętom warunków odpowiadających ich wymaganiom i nie zadawanie im zbędnych cierpień. Drugim podejściem jest wrażliwość na losy gatunków, z czym wiąże się chęć zabezpieczenia bytu możliwie wszystkim współmieszkańcom naszej planety. Z takiej postawy wynikają działania ruchów ochrony przyrody. Wymaga to często skomplikowanych i kosztownych działań, a w niektórych przypadkach ograniczenia zysków. Tworzy się więc programy ochrony, które dotyczą bardzo różnych zwierząt, zarówno amerykańskich kondorów, azjatyckich tygrysów, czy oceanicznych wielorybów, jak i ograniczonych do niewielkich obszarów gatunków endemicznych. Wynikiem takiego podejścia jest podjęty na szeroką skalę w wielu krajach Europy program ochrony bociana białego.

 

Odwiedzając kraje zachodniej Europy przyrodnicy stwierdzają ogromną degradację przyrodniczą obszarów użytkowanych rolniczo. Szokujące są dla nas stwierdzenia, że do gatunków ginących lub zagrożonych zalicza się wiele pospolitych u nas ptaków, jak choćby jaskółki, trznadle, skowronki, nie mówiąc o bocianach. Nakłady finansowe na ratowanie środowisk tych gatunków są dla nas także trudne do wyobrażenia. Dość powiedzieć, że w Bawarii, aby ocalić ostatnie wilgotne i podmokłe łąki, zmieniono trasę budowanej autostrady, wprowadza się pod ziemię przewody linii energetycznych wokół zajętych bocianich gniazd. Powstało także wiele stacji reintrodukcji, gdzie doprowadza się do rozrodu hodowane bociany i przychówkiem usiłuje zasilić miejscową populację. Wchodząc do Unii Europejskiej, wnosimy oprócz naszej gospodarki i rolnictwa także naszą wspaniale zachowaną przyrodę. Oczekują nas poważne nakłady finansowe na modernizację i dostosowanie do obowiązujących na zachodzie norm, a wielu zadaje sobie pytanie: ile to będzie kosztowało? Warto jednak odwrócić to zagadnienie i pytać: ile by kosztowało przywrócenie obszarom rolniczym w Unii Europejskiej ich dawnej wartości przyrodniczej, choćby takiej jaką mamy w Polsce? Jakich wydatków możemy uniknąć i ile można zaoszczędzić nie niszcząc przyrody? Są to poważne argumenty, jakie powinno się wykorzystać podczas negocjacji z Unią Europejską.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Aby wykazać jak bardzo zmieniła się w Polsce świadomość i wrażliwość w stosunku do przyrody, muszę się cofnąć do kontroli stanu bocianów w 1974 r. Organizowałem wtedy po raz pierwszy w życiu takie badania. Opracowałem możliwie prostą metodykę. Zdawałem bowiem sobie sprawę, że mogę je wykonać tylko przy pomocy ankiety i skierowałem ją do sołtysów. Nadesłano ok. 80% odpowiedzi, co było swoistym rekordem. Jednak w tym samym czasie w „Trybunie Mazowieckiej” ukazał się artykuł, gdzie badania te potraktowano jako nakładanie na gminy dodatkowej pracy, jako „dziką sprawozdawczość”, jako niepotrzebne zawracanie głowy sołtysom w czasie żniw, niemal jako przyczynę permanentnych braków żywności w sklepach w czasach PRL. Musiałem się gęsto tłumaczyć i jedyną pociechą było to, że ankiety jednak odesłano. Dzisiaj taka sytuacja wydaje się nieprawdopodobna. Realizując program ochrony bociana zwracamy się do szkół, do urzędów gminnych i w wiele innych miejsc. Otrzymujemy także zapytania z wielu różnych instytucji i od osób prywatnych dotyczących zarówno pojedynczych gniazd, jak i żerowisk bocianich, bezpieczeństwa ptaków i wielu innych zagadnień. Przyloty bocianów są każdego roku odnotowywane w prasie, w radiu i telewizji. Nadawane są programy poświęcone badaniom nad bocianami i sam brałem w nich udział, a potem, podczas kontroli terenowych słyszałem wielokrotnie: „to pan, widziałem pana w telewizji”. Zmieniło się więc bardzo dużo, choć nigdy ten stan nie będzie takim, aby nie można było osiągnąć więcej. Trzeba jednak podkreślić, że w świadomości społecznej dokonała się zasadnicza zmiana, a zagadnienia ochrony przyrody, zabezpieczenia rodzimej flory i fauny zajmują zdecydowanie wyższą pozycję niż przed dziesięciu czy dwudziestu laty.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Przyczyną drastycznego spadku liczebności bociana w wielu rejonach Europy było drastyczne pogorszenie się jakości żerowisk, odpowiedzialne za brak pokarmu w odpowiedniej jakości i ilości. Tak więc dla utrzymania bociana ochrona żerowisk staje się zadaniem podstawowym. Jak już wspomniano bociany żerują w bardzo różnych środowiskach, od obrzeży zbiorników wodnych, poprzez łąki o różnej wilgotności, aż po miejsca suche i dlatego nie można wskazać jednego typu środowiska i być pewnym, że objęcie go ochroną zapewni tym ptakom warunki dalszego życia. Ochrona przyrody, jak każde działanie, wymaga konsultacji z fachowcami, ale można podać ogólne wskazówki, które może realizować niemal każdy, jak utrzymanie czystości wód powierzchniowych, zachowanie naturalnej roślinności w terenach otwartych czy ograniczenie presji rolnictwa do niezbędnego minimum.

\"152_bb106.jpg\"

Ochrona żerowisk w jakimś terenie musi być prowadzona przez dłuższy czas i opierać się na dobrym rozeznaniu miejscowej sytuacji. W poszczególnych gminach powinny to być kilkuosobowe zespoły, obserwujące teren przez cały sezon, a więc w skali Polski będzie to armia ludzi. W pierwszej kolejności należy wyznaczyć gdzie bociany żerują. Jeżeli są to łąki lub zbiorniki wodne można mieć nadzieję, że są to żerowiska wykorzystywane z roku na rok. Oczywiście dochodzą do tego krótkoterminowe żerowiska związane z pracami polowymi (sianokosy, żniwa itp.), ale trzeba podkreślić, że o przetrwaniu ptaków zadecydują żerowiska dostępne w okresach gdy o pokarm jest najtrudniej. W naszych warunkach są to z reguły łąki i pastwiska oraz brzegi wód. Kolejnym krokiem po wyznaczeniu żerowisk jest rozpoznanie ich jakości, co można oceniać na podstawie: częstości odwiedzania przez ptaki i liczby łowionych ofiar w ciągu określonego czasu (wskazane jest użycie lornetki). Obserwacje terenowe wskazują, że ptaki regularnie odwiedzają najlepsze żerowiska, a inne miejsca odwiedzają sporadycznie. Następnym działaniem jest rozpoznanie stopnia zagrożenia żerowiska. Należy wziąć pod uwagę zwłaszcza przeznaczenie terenu w planach zagospodarowania przestrzennego, postawę właścicieli, aktualni i planowany sposób użytkowania oraz istniejące i potencjalne zanieczyszczenia. Są to działania pracochłonne i wymagające niekiedy sporego nakładu czasu. Plany zagospodarowania przestrzennego są wykonywane dla każdej gminy z osobna, ale niemal tradycją się stało, że takie „nikomu niepotrzebne” dołki, oczka wodne lub tereny podmokłe przeznacza się na wysypiska śmieci, pod zabudowę lub na podobne cele. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, że pod względem przyrodniczym są to tereny najcenniejsze. Do przewidzianego w planie przeznaczenia terenów można wnosić różne postulaty i jeżeli wnioskodawcy mają właściwą dokumentację, są one często uwzględniane. Najłatwiej przekazać sugestie na etapie tworzenia planów, ale nawet później można zabiegać o ich uzupełnienie, choć jest to zwykle trudniejsze, gdyż wiąże się z dodatkowymi kosztami. Warto wiedzieć, że istnieje wymóg prawny, aby plan uwzględniał uwarunkowania przyrodnicze, a przy inwestycjach  często wymagana jest prognoza skutków przyrodniczych i na tym etapie również można uratować wartościowe tereny.

 

Bardziej skomplikowane bywa ułożenie stosunków z właścicielami gruntów. Niekiedy spotykamy pełne zrozumienie i nawet pewną dumę z posiadania bogatego przyrodniczo terenu, ale innym razem może to być postawa obojętna lub nawet niechętna. Tylko od opiekuna bocianów zależy czy uda się zjednać postronne osoby lub instytucje. Trzeba uznać, że nie ma możliwości działania bez wsparcia właścicieli terenu. Jeżeli aktualny sposób użytkowania terenu żerowiska nie zmieni się w przyszłości, to nie trzeba toczyć walk o jego ochronę, pozostaje jedynie pilne obserwowanie co się tam dzieje i reagowanie w przypadku zagrożenia. Zagrożeniem mogą być; zmiana stosunków wodnych, zwłaszcza melioracje odwadniające oraz skażenie terenu stosowaniem środków chemicznych, zwłaszcza trujących, w dużych stężeniach. W takich przypadkach niezbędne są pertraktacje z władzami lub właścicielami terenu. Innym zagrożeniem jest zwykłe zaśmiecenie terenu i uprzątnięcie żerowiska może stać się dobrą okazja do podniesienia estetyki naszego otoczenia i wykazania, że przyroda i człowiek mogą współistnieć w harmonii.        
Jak widać chronienie żerowisk bociana wymaga sporo pracy i serca i jest to ważne zadanie dla lokalnych społeczności. Najlepszą metodą zabezpieczenia tych terenów jest utworzenia na nich użytków ekologicznych. Jest to najniższa rangą forma ochrony prawnej, mogąca obejmować także, za zgodą właścicieli, grunty prywatne, a jej celem jest zachowanie dotychczasowego bogactwa gatunkowego, co często wymaga tylko utrzymania dotychczasowych form użytkowania. Użytki ekologiczne mogą tworzyć władze wojewódzkie (poprzez Konserwatora Przyrody) lub gminne (uchwałą Rady Gminy). Podejmując decyzję o utworzeniu użytku ekologicznego władza danego szczebla stwierdza tym samym, że jest to teren przyrodniczo cenny i powinien być chroniony.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Kolejne liczenia stanu populacji bociana białego wykazały, że podlega on drastycznym wahaniom liczebności, że zmienia się zasiedlony przez niego areał i że gatunek ten wyraźnie reaguje na zmiany środowiska, zwłaszcza na zmianę dostępnych zasobów pokarmowych. Jako, że bocian jest  niewyspecjalizowanym drapieżnikiem, wszelkie zmiany w środowisku mają pośrednio wpływ na efekty jego lęgów. Uznano zatem, że stan jego populacji dobrze oddaje stan środowiska i można go wykorzystać jako tak zwany gatunek wskaźnikowy. Przyczyniło się to do podjęcia w wielu rejonach Europy rokrocznych kontroli na określonych powierzchniach próbnych. Wyniki kolejnych kontroli są udostępniane opinii publicznej i wykorzystywane przy tworzeniu planów zagospodarowania przestrzennego i przy tworzeniu programów ochrony określonych terenów.

\"111_bb107.jpg\"

\"113_bb109.jpg\"\"114_bb110.jpg\"\"112_bb108.jpg\"

Programy ochrony niektórych popularnych gatunków są obecnie wykorzystywane jako najlepsza metoda zachowania wielu innych, mniej znanych. Te pierwsze są wykorzystywane jako tzw. gatunki tarczowe. Należy do nich także bocian. Chroniąc tego znanego i lubianego ptaka, jego miejsca gniazdowania i żerowania, zabezpieczamy przetrwanie wielu innych, zwykle nieznanych przeciętnemu człowiekowi, gatunków roślin i zwierząt, do czego nie trzeba już podejmować specjalnych działań. Jeżeli uzna się za ważne utrzymanie oczek wodnych, wilgotnych łąk, starorzeczy czy łęgów nadrzecznych, jeżeli pogodzimy się, że każda rzeka lub potok musi na wiosnę wylać, by odprowadzić wody z topniejących śniegów, to zachowamy wiele wspaniałych miejsc, dalej będą nas cieszyć łany kaczeńców, śpiew słowików i koncerty żab, czy jak to się uczenie określa zachowamy różnorodność przyrodniczą, ale także straty materialne powodowane powodziami będą znacząco mniejsze, gdy woda zamiast wedrzeć się do naszych domów, zaleje teren pozostawiony specjalnie dla niej i dla bocianów.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Przed wielu laty, kiedy po raz pierwszy odwiedzałem dolinę Biebrzy i podziwiałem kolonie bocianie na wysokim prawym brzegu od Mocarzy aż po Klimaszewnicę, ktoś z miejscowych zadał mi pytanie: Czy może być \"zupa z bociana\"? Było to wyrazem pewnej dezaprobaty dla moich zainteresowań. Od tego czasu zmieniło się jednak wiele i obecnie często przekonujemy się, że wiele można osiągnąć odchodząc od tradycyjnych zajęć. Tereny o najwyższym zagęszczeniu bociana w Polsce należą także do obszarów o najlepiej zachowanej przyrodzie i wspaniałym folklorze. Ludziom zwiedzającym najodleglejsze zakątki świata można także u nas pokazać rzeczy fascynujące. Mało kto wie, że w wielu krajach działają wyspecjalizowane biura turystyczne organizujące rocznie kilkaset wycieczek przyrodniczych w różne rejony, od arktycznego Spitsbergenu, przez puszcze Amazonii i Galapagos po wybrzeża Antarktyki. Ale nie trzeba aż tak dalekich wypraw - rezerwaty ornitologiczne na Wyspach Brytyjskich odwiedzają rocznie setki tysięcy ludzi. Natomiast jeżeli w ofercie takich biur znajdą się trasy z Polski, z propozycją zobaczenia bocianiego kraju, kilku parków narodowych i jezior mazurskich to chętnych nie zabraknie. Zresztą już w 1995 r. J. Szynkowski wydał książkę adresowaną do niemieckiego turysty: „Masurische Storchenwelt. Ein Sommer mit dem eleganten Vogel”. W 1999 r. Północnopodlaskie Towarzystwo Ochrony Ptaków opracowało trasę: Warmińsko-Mazurski szlak bociani. W niekwestionowanej bocianiej stolicy Polski powstał ośrodek edukacyjny pod hasłem „Żywkowo- bociania wieś”. Wszystko wskazuje, że aktywność ta dalej będzie się rozwijać.

\"153_bb111.jpg\"

Problem polega na początkowym koniecznym zainwestowaniu, bo przecież przyjezdny turysta musi mieć gdzie zjeść i przenocować. Często przekracza to możliwości pojedynczych osób, ale inicjatywę mogą podjąć gminy lub kilkuosobowe spółki. Od lat zabiegam o wyremontowanie spalonej kilka lat temu restauracji w Lwowcu. Widać z niej stary, gotycki kościół z wieloma bocianimi gniazdami na szczytach dachu i wieży. Aż prosi się by restaurację nazwać „Pod bocianem” i zarabiać na kilkudziesięciu autobusach z turystami, którzy co roku odwiedzają tę znaną z bocianów miejscowość. Tak więc na pytanie: Czy może być \"zupa z bociana\"? odpowiadam twierdząco, z zastrzeżeniem, że trzeba ją umieć ugotować.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Najpoważniejsze konflikty między człowiekiem i bocianem powoduje niefortunna lokalizacja bocianich gniazd. O kłopotach energetyków związanych z masowym osiedlaniem się bocianów na słupach będzie jeszcze mowa. Tu wypada stwierdzić, że wiele wskazuje na poprawne ułożenie współżycia. Inaczej ma się sytuacja z gniazdami lokalizowanymi na kominach. Gdy są to kominy nieczynne, sublokator na dachu bywa tolerowany. Gdy jednak jest to komin potrzebny na codzień, kłopoty są nieuniknione. Widziałem na kominie piekarni gniazdo bocianie, w którym młode były całkowicie czarne. W innych wypadkach na kominach instaluje się przemyślne konstrukcje „antybocianie”, co jednak nie zawsze jest skuteczne. Bociany bardzo się przywiązują do raz obranego miejsca i pomimo uprzykrzania im na różne sposoby życia, nie dają się przegonić. W takich wypadkach najlepszym rozwiązaniem jest postawienie obok komina wyższego masztu lub słupa z podstawą na gniazdo lub zainstalowanie na kominie konstrukcji podnoszącej gniazdo wysoko ponad wylot przewodów kominowych. Jeszcze innym problemem są spadające z gniazd na dach i do rynien gałęzie i śmieci. Tu najlepszą ochroną są nieduże ochrony z siatki, które przepuszczają wodę, a zatrzymują resztę. Nie trzeba wtedy tak często czyścić rynien. Gniazdo może spowodować nawet uszkodzenie dachu – najczęściej pęknięcie dachówek, ale zdarzają się i poważniejsze wypadki, jak na przykład upadek gniazda na płaski dach, co zakończyło się przebiciem dachu i stropu i wpadnięciem gniazda do mieszkania. W ramach Programu ochrony bociana, dzięki dotacji EkoFunduszu, wyremontowano ten i szereg innych dachów, ale nadal daleko do zaspokojenia najpilniejszych potrzeb.


Sporadycznie pojawiają się inne problemy. Otóż nasze miłe boćki potrafią znakomicie wyłapywać na podwórku małe kurczęta lub kaczęta. Oczywiście nie jest to zjawisko powszechne, ale straty bywają dotkliwe. Należy w takim przypadku przez pewien czas chronić pisklęta np. w kojcu i wypuszczać je dopiero, gdy trochę podrosną. Inna relacja dotyczyła zabrania przez bociana na gniazdo suszącego się prania. Działo się to dawno, kiedy zdobycie tetrowej pieluchy było trudne, ale wtedy wszyscy się z tego śmiali twierdząc, że jest to zrozumiałe, bo przecież bocian dzieci nosi. Warto jednak pamiętać, że bociany mogą niekiedy stwarzać problemy, choć w porównaniu do radości jaką daje obcowanie z tymi ptakami na co dzień, nie są one duże.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jak podaje wielu autorów w przekonaniach ludowych zabicie bociana było grzechem, sprowadzało nieszczęście, pożar, grad czy powódź. Podobne kary spadały na człowieka który splądrował gniazdo lub zniszczył lęg. Dlatego jest zrozumiałe, że ptak ten był powszechnie chroniony, a ten szacunek chyba najpiękniej w polskiej poezji oddaje ta strofa: 

 


Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą ...
                        tęskno mi, Panie ...       
(Norwid, Piosnka moja. 1854)

 

W czasach oświecenia stosunek do przyrody zmienił się zasadniczo. Obowiązywało racjonalne podejście, co z jednej strony zaowocowało pierwszymi postulatami w zakresie ochrony przyrody, ale z drugiej, w stosunku do przyrody podjęto prymitywne próby rachunku ekonomicznego. Przeczytałem wydaną w 1928 r. książkę „Lasy Dóbr Żywieckich”, gdzie opisywano najnowocześniejszą na ówczesne czasy działalność gospodarczą. Na końcu był podany wykaz ubitej zwierzyny w latach 1877-1928, z charakterystycznym podziałem na użyteczną i szkodliwą. Już sam wykaz szkodliwych ptaków budzi dzisiaj zdumienie, należały do nich orły, myszołowy, kanie, sokoły, jastrzębie, krogulce, sowy, czaple, dzięcioły, pluszcze, zimorodki i wszystkie krukowate. I nie był to podział teoretyczny, bo rokrocznie zabijano 2-3 tys. krukowatych, ponad 100 pluszczy, 200-300 dzięciołów, nie mówiąc o setkach ptaków drapieżnych. W tym samym czasie na liście szkodników znalazł się także bocian biały, którego wtedy okolicach Żywca jeszcze nie było. Literatura ornitologiczna z początków XX w. zawiera jednak liczne prace oparte na analizach setek bocianich żołądków. Bardziej drastyczne przykłady eksploatacji bocianów pochodzą z Niemiec. W Spreewaldzie, niedaleko Berlina, gnieździło się tyle bocianów, że w 1845 r. armia pruska odkomenderowała żołnierzy do polowania na nie, aby z ich mięsa wygotować smar do butów.  

 

Warto czasami uświadomić sobie jak w stosunkowo niedługim czasie, zmieniało się podejście do przyrody, od postawy pełnej szacunku, opartej niemal na religijnych podstawach, przez pozycję pana stworzenia i prób ujarzmiania przyrody, aż do obecnego kierunku podjęcia wysiłku zgodnego z nią współżycia. Wymagało to wielu prób, wielu doświadczeń i zaangażowania wielu ludzi.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

\"154_bb112.jpg\"W 1934 r. na całym Śląsku stwierdzono 2 gniazda bocianie założone na słupach linii energetycznych i traktowano to jako zdarzenie wyjątkowe. W latach 70. tak umieszczonych gniazd było już więcej. Przez długi czas godzono się z tym stanem rzeczy i tylko w przypadku zwarć lub awarii, jesienią i zimą zrzucano gniazda, a niekiedy energetycy montowali różne przeszkody - np. wysokie tyczki, utrudniające bocianom dolot do słupa. To także nie zawsze było skuteczne. Kolejne kontrole wykazały, że gniazd na słupach stale przybywa i staje się to poważnym problemem. Postanowiłem jakoś temu zaradzić i zwrócić się do najbardziej zainteresowanych. W czasopiśmie „Energetyka” opublikowałem stosowny artykuł postulujący zastosowanie kompromisowego rozwiązania w postaci specjalnych platform na słupach, na których bociany zbudowały gniazdo. Reakcja była bardzo żywa, otrzymałem wiele telefonów z prośbami o dodatkowe rady. Po kilku latach zagadnienie to włączono do Programu Ochrony Bociana Białego i Jego Siedlisk realizowanego przez PTPP „pro Natura” i nawiązano współpracę z Rejonami Energetycznymi w całym kraju.

 

Energetycy stanęli przed poważnym problemem, zwłaszcza w rejonach licznego występowania bociana. Na przykład w dawnym powiecie Kętrzyn w 1974 gniazd na słupach było 18, a w 1995 już 128, a przecież nie były to te same słupy i te same gniazda, bo sytuacja zmienia się z roku na rok. Szybko okazało się, że w niektórych rejonach kraju energetycy rozpoczęli na własną rękę intensywne działania, co zresztą leżały w ich dobrze pojętym interesie. Dokładniejsze analizy w Zakładzie Energetycznym Olsztyn wykazały, że wyłączenia dostaw prądu są bardziej kosztowne niż zabezpieczenie gniazd. Opracowano wzorcowe podstawy pod gniazda i zaczęto je montować. W Zakładzie Energetycznym Białystok w latach 1994-1998 zainstalowano 2528 platformy, na kolejne lata do zabezpieczenia pozostało jeszcze ok. 960 gniazd. Prace te traktuje się jako jedną z pozycji „Planu ograniczania strat” co daje gwarancje, że działalność taka będzie kontynuowana. Nie sposób wymienić wszystkich Zakładów i Rejonów Energetycznych, bo zabezpieczanie gniazd bocianich stało się powszechną praktyką.  Znaczące prace wykonano na Zamojszczyźnie, w Wielkopolsce i w wielu innych rejonach kraju. Od kilku lat w ramach Programu Ochrony Bociana Białego realizowanego przez PTPP „pro Natura” refunduje się , ze środków przydzielonych przez EkoFundusz część kosztów zakładania podstaw pod gniazda bocianie. Proszą o to niekiedy gminy, niekiedy energetycy, niekiedy pojedyncze osoby. Do tej pory założono ponad 3500 takich podstaw, z których większość była umiejscowiona na słupach, ale trzeba doliczyć setki zakładanych przez energetyków już wcześniej lub bez pomocy finansowej. Sytuacja zmienia się bardzo szybko i można tylko oszacować ogólną liczbę tak zabezpieczonych gniazd na 7-8 tysięcy.

 

Innym poważnym problemem bocianim na liniach energetycznych są porażenia prądem i związane z tym krótkotrwałe wyłączenia napięcia. Dla ptaków kończy się to tragicznie, ale także dla energetyków nie jest to obojętne. Największym zagrożeniem są stojące izolatory i nieizolowane przewod\"155_bb113.jpg\"y w bezpośrednim sąsiedztwie gniazda. Coraz częściej stosuje się plastikowe osłony na izolatory. W wielu wypadkach pod gniazdami instaluje się izolowane kable. W poszczególnych przypadkach nad izolatorami lub transformatorami mocuje się specjalne poprzeczki, aby ptaki, siadające zawsze w najwyższym punkcie, nie mogły dotknąć przewodów. Jeszcze innym rozwiązaniem jest mocowanie na przewodach linii wysokiego napięcia kolorowych kul lub sylwetek ptaków drapieżnych, co skutecznie ostrzega przelatujące ptaki. Wszystkie te rozwiązania są coraz częściej stosowane.

\"156_bb114.jpg\"

 

 

 

 

 

 

 

 

Dobrze się stało, że bocian biały znalazł wśród energetyków troskliwych opiekunów. Powinien on stać się ptakiem herbowym polskiej energetyki i być przykładem dobrego godzenia różnych interesów.           

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Pomoc komuś, kto znajduje się w potrzebie, jest naturalnym odruchem i to zarówno gdy chodzi o innych ludzi jak i naszych kudłatych lub pierzastych współbraci. Należy jednak pamiętać, że bocian jest gatunkiem chronionym i wiele z opisanych działań musi być akceptowane przez wojewódzkich konserwatorów przyrody. Oczywiście niekiedy nie ma czasu ani możliwości zgłoszenia i oczekiwania na zgodę i wtedy należy podjąć działania ratunkowe, ale zawsze należy potem poinformować o całym zdarzeniu właściwego konserwatora. Można to uczynić za pośrednictwem urzędów gminnych, do których dostęp jest najłatwiejszy. Nie sposób podać nawet drobnej części przykładów pomocy bocianom, niech więc niżej przytoczone posłużą tylko jako ilustracja.

 

W Łodygowicach koło Żywca było gniazdo na kominie niedużej hali fabrycznej, z typowym płaskim dachem. Pewnego razu gniazdo zapaliło się od iskier i zaczęło się palić. Ludzie wprawdzie szybko ugasili pożar, ale część gniazda spłonęła, a jaja były okopcone. Wybudowano natychmiast rusztowanie i całe gniazdo przeniesiono kilka metrów w bok. Ptaki to zaakceptowały i dalej wysiadywały jaja. Radość była ogromna, kiedy okazało się, że w gnieździe pojawiły się pisklęta, choć nie wszystkie zarodki w jajach przeżyły katastrofę.

 

Nieprzyjemną przygodę przeżył młody bocian w Podgórzynie koło Jeleniej Góry. W trakcie nauki latania, przy lądowaniu, co jest zawsze trudnym manewrem, wpadł do komina. Wezwano straż pożarną i kominiarza. Trzeba było w kominie wykuć 3 otwory, aby wyciągnąć ptaka. Choć był on bardzo brudny, to okazało się, że jest żywy i zdrowy i sam odleciał nad pobliski staw. Z opisanych zdarzeń wynika, że pomoc ludzka może być skuteczna, pojawia się jednak zawsze pytanie: co robić gdy ...? I dlatego podaję kilka podstawowych rad.

 

Co robić gdy ...
-    spadło gniazdo
W zależności od pory roku działania będą różne. (1) W okresie od odlotu do przylotu bocianów gniazdo można usunąć, a na jego miejscu zainstalować solidną podstawę z nałożeniem na nią trochę gałęzi i siana, tak aby przypominała wyglądem gniazdo bocianie. (2) Jeżeli jest to gniazdo z jajami lub młodymi, które szczęśliwie przetrwały upadek należy możliwie szybko zainstalować w pobliżu zastępcze gniazdo, włożyć do niego jaja lub młode, a wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że rodzice podejmą dalej swoje obowiązki.
 
-    gałęzie zarastają dolot do gniazda
Należy je obciąć, tak aby dolot ptaków był możliwy. W wielu przypadkach cenna może być pomoc straży pożarnej, która w ramach ćwiczeń powinna co jakiś czas uruchamiać wysuwane drabiny.

-    gniazdo jest zbyt duże i może spaść

W okresie od odlotu do przylotu bocianów należy zrzucić nadmiar materiału. Dolną część gniazda stanowi zbutwiały materiał sprzed wielu lat i to należy w miarę możliwości usunąć. Pozostawia się cienką dolną część, albo podstawę, przykrytą świeżym materiałem (gałęzie i siano), tak aby przypominało gniazdo aktualnie używane.

-    trzeba gniazdo usunąć lub przenieść
Prace takie należy wykonać w okresie od odlotu do przylotu bocianów. Jeżeli gniazdo usuwamy całkowicie, należy dobrze wyczyścić miejsce po poprzednim gnieździe i zabezpieczyć je przed możliwością budowy kolejnego gniazda. Przy przenoszeniu gniazda dobrze jest wybrać miejsce możliwie blisko dotychczas użytkowanego lub miejsce, gdzie ptaki często przesiadywały. O powodzeniu przedsięwzięcia często decyduje, czy nowe gniazdo jest zlokalizowane wyżej od starego. Bociany bowiem najchętniej osiedlają się w najwyższym punkcie, zapewniającym dobry dolot do gniazda. Należy zawsze zachować podane wyżej zasady dostosowania gniazda dla przylatujących wiosną ptaków.

-    młody ptak wypadł z gniazda

Najczęściej jest to dowodem choroby młodego ptaka i wynoszenie go do gniazda zwykle nie przynosi efektu, bo dorosłe ptaki i tak zaraz go znowu wyrzucą. Można to zrobić po pewnym czasie, kiedy odkarmi się ptaka i nabierze on nieco siły. Do karmienia można polecić dżdżownice, małe ryby, myszy lub norniki, ewentualnie surowe mięso. W takich przypadkach celowy jest kontakt z lekarzem weterynarii. Jeżeli ptak wypadł na przykład przy nauce lotu lub od wiatru, szanse, że zostanie zaakceptowany przez rodziców są znacznie większe.
Jeżeli jest to pisklę małe (w puchu) to można bez obaw brać je do rąk, jeżeli jest to pisklę duże to przy braniu go w ręce należy chwytać za dziób, a drugą ręką objąć całego ptaka i unieruchomić. Bociany bowiem broniąc się biją niekiedy dziobem w oko prześladowcy i o tragedię nie trudno.    

-    młody ptak nienormalnie zachowuje się na gnieździe lub padł

Najczęściej jest to dowodem choroby, zatrucia lub osłabienia ptaka. Jest to czynnik naturalny i nie należy ingerować w życie bocianiej rodziny.

-    znajdujemy ptaka rannego lub chorego

Podjęte działania będą zależne od stanu ptaka i w takich wypadkach niezbędny jest kontakt z lekarzem wetery\"157_bb115.jpg\"narii. Podczas oględzin ptaka należy jego głowę nakryć szmatą, co uspokaja ptaka i zabezpiecza przed dziobaniem. Jeżeli ptak jest ciężko poraniony lub poparzony prądem celowe jest skrócenie cierpień i uśmiercenie go. Jeżeli lekarz oceni, że są szanse wyleczenia i przeżycia ptaka należy go oddać do najbliższego ogrodu zoologicznego lub ośrodka hodowli rannych ptaków (powstaje ich coraz więcej w różnych rejonach kraju). Jeżeli jest to ptak dorosły lub duże pisklę to należy pamiętać o przytrzymaniu dzioba i unieruchomieniu całego ptaka. Można także na dziób założyć kawałek węża gumowego.
 
-    ptak pozostał na zimę
Jest to zjawisko naturalne, choć jego przyczyny są z reguły trudne do ustalenia. Niekiedy zimujące ptaki są cały czas w dobrej kondycji i nie wymagają pomocy człowieka.  Jeżeli jest to ptak osłabiony to należy podjąć zabiegi opisane wyżej.

-    po przylocie ptaków nastąpił nawrót zimy
Jest to zjawisko naturalne i bociany napotykają na takie niespodziewane załamania pogody od tysięcy lat. Nie wydaje się, aby pomoc ze strony ludzi była celowa i możliwa. Jeżeli jednak jakiś ptak będzie wykazywał oznaki osłabienia to należy podjąć działania jak w przypadku znalezienia ptaka rannego lub chorego.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,,

Od dawna człowieka fascynowało życie ptaków, co się z nimi dzieje, gdy nie widzi ich oko ludzkie i dokąd docierają podczas swoich wędrówek. Od 1899 roku na świecie zaczęto zakładać im obrączki z numerem, dzięki którym możliwe stało się dokładniejsze poznanie ich życia. W Polsce dzikie ptaki obrączkuje się od 1931 roku, a zajmuje się tym Stacja Ornitologiczna, która jest częścią Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Obrączkarzami są licencjonowani współpracownicy Stacji, których wykaz można znaleźć na jej stronie internetowej: www.stornit.gda.pl/start.html.  Aby uzyskać licencje obrączkarza trzeba przejść wieloetapowe szkolenie trwające kilka lat, po którym zdaje się egzaminy.

Wśród obrączkowanych ptaków znajduje się również bocian biały (ciconia ciconia).  Na początku historii jego obrączkowania zakładano obrączkę na skok (tylną część nogi, poniżej stawu skokowego), obrączki były małe, aby odczytać zapisany na nich numer, trzeba było ptaka trzymać w rękach. W późniejszym czasie wprowadzono inny model obrączki, który umożliwiał odczytanie numeru przez  lornetkę i zaczęto zakładać ją na goleń, powyżej stawu skokowego. Sposób ten został uznany za bezpieczny, jednak jak się później okazało było inaczej. Jak tłumaczy dr Wojciech Kania ze Stacji Ornitologicznej MiIZ PAN, problem pojawił się, gdy bociany poleciały na zimowiska, gdzie w celu ochłodzenia organizmu strzykają roztworem kwasu moczowego na nogi. Wówczas kwas może dostać się pod założoną na goleń obrączkę, gdzie wysycha w szybkim tempie i wypełniając całą obrączkę może doprowadzić do urazów. Po przedstawieniu sprawy na konferencji Europejskiej Unii Obrączkowania Ptaków w 1987 roku, odstąpiono od zakładania obrączek na goleń i wrócono do zakładania obrączek na skok. Dodatkowo zastąpiono wysokie obrączki niskimi, gdyż mają mniejszą szansę przylepienia się do zasychających na skoku odchodów.

Według Instrukcji Obrączkowania Dzikich Ptaków w Polsce wydaną przez Stację Ornitologiczną MiIZ PAN, obecnie zakłada się obrączki na skok, chyba, że założenie ich w tym miejscu jest z różnych przyczyn niemożliwe.

Obrączkowanie bocianów dostarczyło nam wielu cennych wiadomości. Dzięki niemu poznaliśmy główną przyczynę śmiertelności tych ptaków podczas wędrówek na zimowiska. Bociany przelatując przez Bliski Wschód i północną Afrykę są zabijane przez tamtejszych mieszkańców. Dzięki informacjom od przypadkowych znalazców o napotkaniu obrączkowanego ptaka wiemy, że w Polsce ponad 60% młodych ginie rocznie od porażenia prądem lub zderzenia z napowietrznymi przewodami lub podtrzymującymi je słupami.       

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

W artykule wykorzystano materiały:     

1.     Zielone Brygady. Pismo Ekologów ;

2.      Instrukcja Obrączkowania Dzikich Ptaków w Polsce wydana przez Stację   Ornitologiczną MiIZ PAN, Gdańsk 2008

 

,

Najdokładniejszą z dotychczas poznanych metod badawczych dotyczących obserwacji dzikich ptaków jest telemetria satelitarna. Zwierzę otrzymuje nadajnik radiowy, który wysyła sygnał do centrali. Dzięki temu istnieje możliwość śledzenia trasy wędrujących ptaków.

Technika ta została zastosowana u różnych gatunków ptaków, również u bocianów. Jednym z najsłynniejszych bocianów białych, któremu założono nadajnik była niemiecka bocianica o imieniu Księżniczka, która pochodziła z gniazda w Saksonii-Anhalt. Księżniczka wraz z innymi ptakami otrzymała nadajnik w 1994 roku. Wielu internautów śledziło jej coroczne podróże na zimowiska. Jej popularność była tak wielka, że niemiecka poczta postanowiła umieścić jej wizerunek na znaczkach pocztowych, a wiosną 2002 była bohaterką filmu niemieckiej telewizji publicznej. W styczniu 2007 roku w południowej Afryce znaleziono martwą Księżniczkę, bocianica przeżyła 16 lat.

Obecnie nadajniki zakłada się coraz większej liczbie bocianów. Internauci każdego roku śledzą powroty z zimowisk swoich ulubieńców. Trasy niektórych z nich, jak np. wędrówki Maksia, czy Leopolda można znaleźć na stronie: http://www.miedzyrzecze.org.pl/forum/viewforum.php?id=29.

Nadajniki zakłada się również bocianom czarnym. Dzięki projektowi Estońskiego Klubu Miłośników Orłów i Estońskiej Agencji Ochrony Środowiska  powstała mapa wędrówek ptaków, na której można znaleźć wędrówki bocianów czarnych na zimowiska i z powrotem z ostatnich 5 lat oraz aktualne informacje dotyczące migracji tych ptaków. Mapę można znaleźć na stronie portalu geoinformacyjnego : http://www.gisplay.pl/nawigacja-satelitarna/nawigacja-satelitarna-nowosci/631-mapa-na-ktorej-mona-ledzi-powracajce-bociany-.html

Metoda telemetrii satelitarnej daje nam dużo więcej informacji o życiu ptaków, niż np. ich obrączkowanie. Umożliwia ona śledzenie zarówno tras lotu ptactwa, jak i czasu który jest im potrzebny na pokonanie poszczególnych dystansów. Dzięki niej znamy miejsca zimowania ptaków i w każdej chwili możemy dowiedzieć się, gdzie obecnie przebywają, co daje nam większe możliwości w opracowywaniu nowych form ich ochrony. Mimo, iż metoda ta daje tak wiele cennych informacji, to wiążące się z nią wysokie koszty ograniczają jej zastosowanie na szerszą skalę.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Większość ptaków potrafi wydawać rozmaite odgłosy, jedne skrzeczą, inne gwiżdżą, a jeszcze inne urzekają nas swoim pięknym śpiewem. Są wśród nich również takie osobniki, jak np. bocian biały, które nie są zdolne do wydawania dźwięków. Jest to spowodowane uwstecznieniem ich krtani dolnej, która u ptaków pełni funkcję narządu głosowego. 

Podstawowym sposobem komunikowania się dorosłych bocianów jest klekotanie. Można je usłyszeć zarówno podczas rytualnych powitań w gniazdach, któremu towarzyszą gesty  głową, szyją i skrzydłami , jak również w okresie godowym, kiedy dochodzi do słynnych walk bocianich. Tak głośny klekot jest możliwy dzięki zwiększeniu objętości gardła, która wówczas pełni funkcję rezonatora dźwięku. Objętość gardzieli zostaje zwiększona poprzez cofniecie się języka i struktur podjęzykowych, do którego dochodzi przy mocnym zadzieraniu głowy bocianiej do tył, w kierunku grzbietu. Zdarza się, że bociany  wydają świszczący dźwięk podczas wypuszczania powietrza przez tchawicę, jednak głównym sposobem ich komunikacji pozostaje klekotanie.

 Sprawa komunikacji wygląda nieco inaczej u bocianich piskląt. Klekot jest u nich praktycznie niesłyszalny, ponieważ  mają miękkie dzioby, które po  zamknięciu nie wydają żadnego dźwięku. Młode bociany,  gdy są głodne syczą i piszczą, a dopiero z czasem, w miarę twardnienia dziobów zaczynają klekotać.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Większość bocianów białych pod wpływem instynktu odbywa dalekie wędrówki. Na zimę opuszczają Europę i udają się do krajów afrykańskich, natomiast wiosną wracają do nas w celu odbycia lęgów. Zdarzają się jednak wśród nich osobniki, które młode wychowują zimą. Takie przypadki obserwowane są na południowym krańcu Afryki. Mimo, iż dla większości bocianów jest to miejsce zimowania, to znalazła się grupa ptaków pozostająca tam przez cały rok.

Na zjawisko zimowych lęgów bocianich możemy natknąć się w Bredasdorp. Jest to miejscowość położona w Afryce południowej, w odległości ok. 40 km od Przylądka Igielnego, najbardziej wysuniętego na południe krańca Afryki. Obserwację tamtejszych gniazd rozpoczęto pod koniec lat pięćdziesiątych i trwa ona do dnia dzisiejszego. Zdarzały się już lata, w których zauważone zostały nawet cztery czynne gniazda bociana białego. Dzięki kilku wyklutych tam pisklętom, które trafiły na odchowanie do ZOO koło Kapsztadu, dzikie bociany zainteresowały się tym terenem i w 1975 roku dobrowolnie założyły pierwsze gniazdo na terenie tamtejszego Ogrodu Zoologicznego. Z czasem liczba gniazd wzrosła do pięciu. Dorosłe bociany przez cały rok przebywają w pobliżu gniazda, nie odczuwając instynktu do wędrówki. Młode natomiast w styczniu, kiedy większość bocianów szykuje się do odlotu, również ruszają w drogę. Jak zdołano ustalić na podstawie obrączek i nadajników satelitarnych założonych ptakom, jest ona znacznie krótsza od wędrówek naszych bocianów. Afrykańskie bociany dolatują tylko do północnej Afryki, a najdłuższa z obserwowanych dotychczas tras zakończyła się na Półwyspie Synaj.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Tegoroczna wiosna nie należała do najcieplejszych. Niskie temperatury i powodzie spowodowane obfitymi opadami deszczu dały się we znaki nie tylko ludziom, ale również zwierzętom. Wiele z nich jak np. bociany białe nie  wyprowadziły lęgów. Pisklęta ginęły z wyziębienia i głodu, gdyż zalane zostały żerowiska, na których ptaki zdobywały pożywienie. Dorosłe bociany robiły wszystko co w ich mocy, aby ochronić młode, jednak zazwyczaj bez rezultatów.

Taką sytuację obserwowali internauci za pomocą kamery umieszczonej w gnieździe bocianim w Łasku. Przez zbyt niską temperaturą zmarła cała piątka z tamtejszych piskląt. Oburzeni internauci domagali się udzielenia bocianom pomocy, jednak bezskutecznie. Jak mówi Pani Janina Kosman – wiceburmistrz Łasku - założeniem projektu była obserwacja ptaków w naturze, a nie pomaganie naturze, dlatego przyjęto zasadę, że nie będzie ingerencji w życie ptaków. Program „Łaskie bociany” oprócz obserwacji gniazda zakłada również zajęcia stacjonarne  i terenowe, dlatego pomimo tragedii trwa dalej.

Dla zainteresowanych więcej na temat projektu „Łaskie bociany” można dowiedzieć się wchodząc na stronę: http://www.lask.pl/bociany/program.php

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Pod koniec kwietnia w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu,  miało miejsce niespotykane dotąd zdarzenie. Jedna z bocianich par jakie utworzyły się wśród podopiecznych ośrodka zaczęła budować gniazdo. Nie było by w tym nic zaskakującego, gdyby powstawało ono nad ziemią, jednak wspomniane bociany są tzw. nielotami, dlatego gniazdo zaczęły budować na powierzchni gruntu. Para na zmianę znosiła materiał  budulcowy do gniazda, które w szybkim tempie stało się trwałą i solidną konstrukcją.

Bociany trafiając do azylu nie rokowały szans na przeżycie, jednak dzięki walce i determinacji zajmujących się nimi lekarzami udało się je uratować. Para nie pozwala zbliżać się do swojego nowo powstałego domu i sycząc odstrasza każdego, kto próbuje do niego podejść.

Osobniki, które już od kilku lat przebywają w ośrodku, do tej pory nie zakładały gniazd, ponieważ poprzez trwałe uszkodzenie skrzydeł nie mają zdolności do lotu. Tego roku poszły jednak w ślad za nowatorskim pomysłem i w promieniu ok. 20 m od gniazda wspomnianej pary powstały gniazda innych bocianów.

Niestety w tym roku bociany nie wyprowadziły lęgów, jednak pracownicy ośrodka maja nadzieję, że nastąpi to już w przyszłym roku.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Od wielu lat znaczna liczba bocianich piskląt traci życie przez śmiercionośne sznurki do snopowiązałek. Niewinnie wyglądające leżą na polu, skąd wraz z wyściółką zbierane są przez bocianich rodziców i zanoszone do gniazda. Wkomponowane w jego strukturę początkowo nie sprawiają zagrożenia dla ptaków, jednak sytuacja zmienia się po wykluciu piskląt. Młode wiercą się i rozpychają w gnieździe, doprowadzając do owinięcia niepozornie wyglądających sznurków wokół bocianich nóżek, powodując w większości przypadków śmierć piskląt.

Ptaki giną w dużych męczarniach, ponieważ owijające się wokół nóg sznurki najpierw odcinają dopływ krwi do kończyn, co prowadzi do ich opuchnięcia i okaleczenia, a w konsekwencji powoduje ich „amputacje”. Nawet jeśli jakimś cudem zwierze przeżyje, to brak kończyny skazuje go na śmierć w późniejszych etapach życia. Nie jest on w stanie poradzić sobie podczas nauki latania, żerowania, czy długiej podróży jaka go czeka.

Z uwagi na częste występowanie tego zjawiska, dużą rolę w ochronie bociana białego odgrywa oczyszczanie gniazd bocianich ze snopowiązałek podczas ich kontroli oraz programy edukacyjne, które poprzez uświadomienie rolników przekonują ich do zbierania śmiercionośnych sznurków z pól.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

,

Wielokrotnie słyszeliśmy o rannych bocianach lub o pisklętach wyrzuconych z gniazda, które bez ludzkiej pomocy nie miałyby szans na przetrwanie i powrót do środowiska naturalnego. W trosce o chore ptaki, nie mające szans na przeżycie powstają ośrodki rehabilitacyjne, gdzie zarówno bociany, jak i inne ptaki otrzymują niezbędną pomoc medyczną i po okresie rehabilitacji, jeśli tylko jest to możliwe „przywracane” są środowisku naturalnemu.

Wśród ornitologów zdarzają się spory o słuszność takich ośrodków. Niektórzy z nich uważają, że skoro istnieje naturalna selekcja gatunków, to nie powinniśmy w nią ingerować i pomagać zwierzętom, które zostały skazane na śmierć. Jednak  co zrobić w momencie, gdy zwierze nie ucierpiało w skutek naturalnej selekcji, tylko np. przez „ludzką głupotę”?

Bardzo często w okresie jesienno-zimowym do „Ptasich  Azyli”  trafiają osłabione bociany, które z różnych powodów nie podjęły wędrówki  do Afryki. Zanim jednak  zaczniemy myśleć o przetransportowaniu ich do placówek rehabilitacyjnych musimy pamiętać, że problemem dla ptaków nie jest niska temperatura, lecz brak możliwości zdobycia pożywienia w momencie występowania dużej ilości śniegu na powierzchni ziemi. Dlatego właśnie nie należy podejmować zbyt pochopnych decyzji i zająć się ich transportem  dopiero w momencie, gdy faktycznie nie mają możliwości żerowania i są osłabione.

Inaczej sytuacja wygląda, gdy ptaki są ranne. Wówczas należy niezwłocznie zawiadomić odpowiednie instytucje, które podejmą stosowne środki dążące do umieszczenia ich w „Ptasich Azylach”. Według Ustawy o Ochronie Przyrody instytucjami kompetentnymi do reagowania w przypadku zagrożenia bocianów białych są poszczególne jednostki Samorządu Terytorialnego, tj. urzędy gminy i starostwa powiatowe.

Jeśli ktoś jest zainteresowany adresami „”ptasich Azyli” działających na terenie naszego kraju, poniżej umieściłam link,   w którym znajduje się ich wykaz:

http://www.ptaki-polski.pl/azyle.php

 

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

,

W związku z Międzynarodowymi Dniami Ptaków, które w tym roku przypadły  2-3 października, zorganizowano akcję zbierania z pól plastikowych sznurków po snopowiązałkach. Jak już wspominałam w jednym z wcześniejszych artykułów, powodują one śmierć wielu bocianich piskląt. Dorosłe bociany znoszą je do gniazda wraz z trawą i wykorzystują do jego wyścielenia. Młode natomiast często zaplątują w nie swoje nóżki i bez pomocy człowieka nie są w stanie ich oswobodzić. Prowadzi to do ich okaleczenia, a w konsekwencji do powolnej śmierci ptaka.

Jeszcze do końca października pod hasłem „najdłuższy sznurek świata dla ochrony bocianów” trwa akcja sprzątania plastikowych sznurków. Może się do niej włączyć każda chętna osoba niezależnie od płci, czy wieku. Wystarczy podczas jesiennych spacerów, wycieczek rowerowych, czy rajdów zbierać śmiercionośne pozostałości po snopowiązałkach, a przed wyrzuceniem dokonać pomiarów ich długości lub wagi. Dane pomiarowe należy umieścić w formularzu pomiarowym i wysłać na adres Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody „pro Natura”, które jest organizatorem akcji.

Więcej informacji na temat przebiegu akcji wraz z formularzem pomiarowym sznurków i adresem, na który można go przesłać znajduje się na stronie: http://www.bociany.pl/node/456

Monika                          

PTPP „pro Natura"

,

Zdjęcia.

,,,,,,," ["fingerArticlePhoto"]=> string(46) "/73_bb082.jpg;Sytuacja bociana wczoraj i dziś" } [4]=> object(stdClass)#313 (4) { ["categoryName"]=> string(58) "Bocian i człowiek, czyli nasz powszechnie lubiany sąsiad" ["structure_ID"]=> string(2) "58" ["fingerArticle"]=> string(99445) "

Osiedlanie się w bezpośrednim sąsiedztwie człowieka jakiegokolwiek gatunku ptaka powoduje, że ludzie obserwując z bliska zachowanie i zwyczaje ptaków poznają je, a swój stosunek emocjonalny wyrażają przypisując im ludzkie cechy, które jednak najczęściej niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Mamy więc srokę – złodziejkę, sprytnego wróbla, głupią gęś, mądrą sowę i kilka innych określeń. Bocian był symbolem trwałości związków małżeńskich i troskliwości w wychowaniu potomstwa. Oczywiście przypisane cechy określały pozytywny lub negatywny stosunek do ptaka i tu nasz bociek był oceniany pozytywnie. Ludzi od początku zapewne interesowała możliwość obserwowania z bliska życia bocianiej rodziny i szybko zaczęli darzyć go sympatią. Już Długosz w Kronikach pisze, że gospodarze z podkrakowskich wsi przetrzymywali przez zimę w kurnikach bociany, które nie odleciały na zimę. Inną przyczyną sympatii było uznanie pożyteczności tego ptaka, co stwierdzał każdy oracz lub kosiarz. Mateusz Cygański w XVI w. pisze „jadowite, sprośne trawi robaki”. W ciągu wielowiekowego sąsiedztwa powstało szereg wierzeń, przysłów i mitów, co jest tematem następnego rozdziału. 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Wśród mitów związanych z bocianem najważniejszy dotyczy jego pochodzenia. Zarówno w Polsce jak i w wielu innych krajach Europy wierzono, że bocian powstał z człowieka. Gdy płazy i gady nadmiernie się rozmnożyły na świecie Bóg zebrał je do worka, zawołał człowieka, kazał mu worek zanieść nad morze i zawartość wsypać do wody. Człowiek jednak nie potrafił opanować ciekawości, worek rozwiązał, a wtedy płazy i gady rozpełzły się po ziemi, zaś Bóg za karę zamienił nieposłusznego wysłannika w bociana, aby świat sprzątał. Stąd zapewne powiedzenie: Albom ja bocian, abym świat sprzątał. W micie tym znajdujemy pogłos wierzeń starożytnych Greków o Epimeteuszu, bracie Prometeusza, a mężu pierwszej na ziemi kobiety – Pandory. Została ona wyrzeźbiona przez Hefajstosa, ożywiona przez bogów i obdarzona przez nich puszką, której nie wolno było otwierać. Namówiła ona jednak męża do jej otwarcia i wydostały się z niej na świat wszystkie choroby i nieszczęścia.

Większość z nas każdego roku oczekuje pojawienia się oznak wiosny: pierwszych listków, kwiatów, śpiewających ptaków. W tym oczekiwaniu przyjemne są także wiosenne wróżby. Było ich kiedyś dużo, do dziś przetrwało niewiele, np. czy nas kukułka okuka gdy będziemy bez pieniędzy, lub jak będzie wyglądać pierwsze tej wiosny spotkanie z bocianami.  


Wróżba na podstawie obserwacji bociana jest nadal powszechna, nawet wśród mieszczuchów. Jeżeli pierwszego ptaka spostrzeżemy w powietrzu, to pewne, że tego roku w pracy będzie się nam wiodło i przyleci do nas szczęście, jeżeli będzie stał, na gnieździe lub łące, wtedy i pomyślność gdzieś się zatrzyma i do nas nie dotrze. Analogicznie dotyczy to młodych ludzi, po zobaczeniu lecącego ptaka panna wyleci z domu w tym roku lub kawaler przyleci, jeżeli ptak stał to kandydat na męża nie przyjdzie.


Innym powszechnym wierzeniem jest pewność, że tam gdzie się gnieździ bocian będzie się szczęśliwie działo, a w innej wersji jest to przekonanie, że bociany zakładają gniazda w gospodarstwach dobrych, uczciwych i porządnych ludzi. Oddaje to dobrze przysłowie „Szczęśliwy dom, gdzie boćki są”. Dodatkowo ptaki te ponoć zakładały gniazda tylko w tych miejscach, gdzie nigdy nie biją pioruny, tak więc był to dowód bezpieczeństwa rodzinnej zagrody.  Nic zatem dziwnego, że wielu gospodarzy dokładało starań, aby na ich strzesze, na ich domu zagnieździł się ten symbol szczęścia. Trochę się to dzisiaj zmieniło, ale pewne przekonania pozostają z nami długo.


Wróżono też z zachowania bocianów pogodę. Jeżeli latały wysoko miało to zwiastować wczesną wiosnę lub ładną pogodę, jeżeli nisko późną wiosnę i słotną lub opady deszczu. Także gdy ptaki w czasie wychowywania młodych znosiły do gniazda perz, nawóz lub inny materiał na wyściółkę miało być zapowiedzią nadchodzących deszczów. Inne wróżby związane były z wyrzucaniem przez bociany jaj lub piskląt i w pierwszym przypadku wskazywało to na urodzajny, dobry rok, a w drugim przeciwnie.


Jest zrozumiałe, że żyjący w pobliżu człowieka i lubiany bocian znalazł się w wielu przysłowiach, które dotyczą fenologii, czyli terminów (zwłaszcza przylotów), ale i biologii tego ptaka i odniesienia do różnych prac gospodarskich. Jest to dowód jak bardzo bocian był związany z życiem ludzi na wsi.

Bociek jest! Wiosny wiest (czyli staropolskie zwiastun).
Jak przylecą żurawie, bierz się do grochu prawie; jak przylecą bociany, pierwszy zagon zasiany. (żurawie przylatują już w lutym i często są mylone z bocianami)
Bocian na ogonie jaskółkę przynosi. (jaskółki zjawiają się u nas około 20 kwietnia)
Jak na Gertrudę (17.III) bociek na gnieździe siędzie, wiosna szybko przybędzie.
Gdy bocian na święty Józef (19.III) przybędzie, to śniegu już nie będzie.
Gdy na Józefa bociek siędzie, zimy więcej już nie będzie.
Na święty Józef  bocian na stodole, gburze szykuj sochę i jedź orać pole.
Jak na święty Józef  bociek przyleci, to na skrzydłach resztki śniegu przynosi.
Jak na świętego Józefa bociany przybędą, to choroby zbożom nic szkodzić nie będą.
Na Zwiastowanie (25.III) zlatują się bocianie.
Na Zwiastowanie przybywaj bocianie.
Na Zwiastowanie bocian na gnieździe stanie.
Na świętego Franciszka (2.IV) zielenią się łany i ze swego zimowiska wracają bociany.
W dzień Wojciecha (23.IV) świętego, ptaki przylatują jego.
Na święty Wojciech zniesie jajko bociek.
Na świętego Izydora (10.V) dla bociana pora.
Na Spasa (6.VIII) boćki do cieplic, a bąki do lasa.
Kiedy bocian u nas trwa po Bartłomieju (24.VIII) mnogi, tedy zima letka będzie, opał niedrogi.
Na Bartłomieja Apostoła bocian do drogi dzieci woła.
Jak bocian przyleci, możecie wyjść na dwór dzieci.
Boćki przyleciały – podwieczorki wróciły, boćki odleciały – podwieczorki zabrały.
Na jednej łące wół patrzy trawy, a bocian żaby.
I bocian wszystkich żab nie wyłowi.
Powiedziały jaskółki, że niedobre są spółki, powiedziały bociany, że niedobre są zmiany.
Wkradł się jak wróbel w bocianie gniazdo.


Przysłowia często oddają trafne spostrzeżenia i są mądrością ludu. Czerpałem je z różnych źródeł, wiele z nich występuje jeszcze w kilku wariantach, a niektóre są dzisiaj trudno zrozumiałe, bo któż np. pamięta że z przylotem bocianów zaczynały się prace polowe i wtedy służba i gospodarz jadali w polu podwieczorki.


Wyrazem sympatii i szacunku dla bociana jest umieszczanie go w nazwach miejscowości lub herbach. W Polsce 29 nazw miejscowości pochodzi od bociana, są więc: Bocian, Bocianek, Bociek, Boćki, Bocianicha, Bocianiec, Bocianka, Bocianowo itp. W Europie wiele miast i rodów nosiło herby z bocianami, w dawnej Polsce herb z bocianem miał  Busk koło Lwowa. Obecnie wiele gmin opracowuje swoje herby i warto aby choć jedna mogła się szczycić takim symbolem. 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Choroby nękały ludzi od zarania i zawsze poszukiwali oni sposobów zaradzenia dolegliwościom. Niektóre z dawnych leków lub sposobów wydają się dzisiaj dziwne lub mogą śmieszyć, niekiedy jednak znajdujemy logiczne przesłanki ich potencjalnej skuteczności. Wśród surowców aptekarskich znalazł się także bocian.


Najstarszym zapisem w tej dziedzinie jest wielokrotnie wspomniany Zielnik Stefana Falimirza z 1534 r.. który wymienia trzy zastosowania: (1) kto młodego bociana zje, temu oczy do roku ciec nie będą ani boleć, (2) Pępek bociani [czyli żołądek] przeciw każdemu jadowi [truciźnie] pomaga, (3) Gnój [odchody] bociani z wodą pijąc na wielką niemoc [padaczkę] pomaga. No cóż. są dzisiaj lepsze lekarstwa. Jednak w pierwszym przypadku można stwierdzić, że u osób głodujących jednym z pierwszych objawów niedożywienia jest pogorszenie wzroku, a młode bociany pojawiały się w gniazdach na przednówku. Tak więc spożycie rosołu poprawiało wzrok. Natomiast z opisanym sposobem leczenia padaczki zetknąłem się zupełnie niedawno. Podczas którejś z kontroli w terenie zadano mi pytanie:
-    czy to prawda, że odchody bocianie pomagają na padaczkę?
Wyraziłem zdziwienie i wtedy wyjaśniono, że niedawno byli tu jacyś ludzie, którzy chcieli zebrać trochę bocianich odchodów dla chorego na padaczkę. Zadziwiające jest jak długo tego typu informacje przetrwały w świadomości ludzi.


Z innych przepisów można przytoczyć, że smarowanie głowy sadłem bocianim pomagało leczyć kołtun. O właściwościach leczniczych tłuszczu bocianiego wspomina także ks. Kluk. Natomiast ks. Janota zestawiając dawne przekazy pisze: wnętrzności jego podane jako potrawa były lekarstwem na moczyska i na zapalenie nerek; tłuszczem, który jest żółty, a którego bocian nie ma wiele, smarowano członki podagrą lub drżączką dotknięte; serce ugotowane w wodzie, wraz z tą wodą zalecano na padaczkę; [...]mięso miało być skuteczne w porażeniach i udarze; pieczone mięso jedzone raz w roku chroniło od dny ręcznej i nożnej; żółć była lekarstwem na ból oczu, a żołądek wysuszony i sproszkowany był dobry w otruciach.

Powstaje więc pytanie: jak często jedzono bociany? Już Mateusz Cygański pisze, że myśliwy „nierad go jada na swoim obiedzie”. Także ks. Kluk, prawie 200 lat później pisze: mięso bocianie jest czarne i lubo do jedzenia niekoniecznie zdatne, a ks. Janota stwierdza: mięso bocianie ma nieprzyjemny zapach, jest łykowate i niesmaczne. Natomiast kronikarz niemiecki Beckmann pisał w połowie XVIII wieku, że na terytorium Nowej Marchii bocianów było tak dużo, że miejscowa ludność żywiła się młodymi ptakami jak kurami. Możemy jednak domniemywać, że bociany były zabijane i jadane wyjątkowo, chociaż okresy głodu lub choroby wymuszały zupełnie inne zachowania.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Przypisywanie bocianom przynoszenia dzieci jest niewątpliwie najbardziej rozpowszechnionym wierzeniem dotyczącym tego gatunku. Jest ono szeroko rozpowszechnione w całej Europie środkowej, a jego początki sięgają zapewne czasów przedchrześcijańskich. W średniowiecznym Dreźnie była studnia „Queckbrunnen”, co można tłumaczyć jako zdrój lub studnia zdrojowa, z której pita woda miała ponoć zapewniać powicie potomstwa. Jest znamienne, że na tej studni umieszczono statuetkę bociana. W Wielkopolsce panowało przekonanie, że bocian gdzieś z tajemniczego stawu przynosi nowo narodzone dziecko i wrzuca je do domu kominem. Stąd starsze dzieci, widząc na wiosnę pierwszego bociana, wołały: Bocian, bocian, długi nos, przynieś dziecko dam ci grosz.


Znalezienie odpowiedzi na przyczynę powstania tego wierzenia od dawna mnie intrygowało. Analizując, przy okazji lektury poradnika Stefana Falimirza, opisy różnych chorób i stosowanych leków doszedłem do wniosku, że zapomnieliśmy w Europie czym były głody i dlatego często nie potrafimy zrozumieć dawnych przekazów. Trudno się nawet dziwić, że w tych okresach jadano wiele gatunków ptaków, w tym i lubiane bociany. Głód jako powszechna plaga narodów europejskich ustąpił stosunkowo niedawno, dopiero w XVII-XVIII w., po rozpowszechnieniu uprawy ziemniaków.


W wiekach poprzednich zjawiskiem naturalnym było, że w pewnych porach roku żywności często brakowało i jako wspomnienie tego pozostało tylko powiedzenie „głodny przednówek”. Z kolei złe odżywienie lub głód wiązały się ściśle z  możliwościami zajścia w ciążę. Zdawano sobie z tego sprawę już w średniowieczu, bo wspomniany Falimirz pisze: Piętnasta przyczyna przeszkadzająca łacnemu porodzeniu, smętek albo niemoc, albo głód jedzenia. Tak więc koniec zimy, wiosna, aż do nowych zbiorów były okresem niedostatku i w związku z tym obniżonej płodności. Lato, jesień i początek zimy zapewniały pokarm i tym samym łatwiej dochodziło do poczęcia, które w sposób naturalny kończyło się na wiosnę ... wraz z przylotem bocianów. Nie mniej istotnym jest przy tym fakt, że bocian odlatywał - więc według wyobrażeń mógł gdzieś dziecko chować, a jako jedyny duży ptak żyjący w sąsiedztwie człowieka mógł wiosną dziecko przynieść. Oczywiście sprawdzenie tej hipotezy nie jest możliwe, chociażby z tego względu, że w czasach powstawania tego wierzenia nie prowadzono ksiąg metrykalnych i obecnie nawet nie uda się ustalić, czy rzeczywiście na wiosnę rodziło się najwięcej dzieci. Tak więc dalej pozostaniemy w sferze domysłów, a pannom w dalszym ciągu będzie się odradzało zbyt częste oglądanie się za bocianami.


Te wierzenia o przynoszeniu przez bociany dzieci przetrwały do dziś, chociaż w zmienionej postaci. Przed domem weselnym w Szwajcarii, w Rappersvil w 1997 roku zobaczyłem wysoki, ozdobiony kwiatami słup, na szczycie którego widniała sylwetka bociana, a poniżej pięknie wykaligrafowany wiersz: 

Dem Brautpaar
Es gibt die einen alten Brauch,
kennt Ihr beide diesen auch?
Ein Jahr habt Ihr jetzt Zeit,
dann ist eine hoffentlich soweit.
Wenn bis dahin kein Kindlein schreit,
denn haltet eine Brotzeit für uns bereit.
Damit Ihr dies auch nicht vergisst,
wurde dieser Baum hier gehisst!

Co w wolnym tłumaczeniu może znaczyć:
I.
Istnieje stare porzekadło,
Wy także znacie je oboje!
Macie teraz jeden rok czasu,
I miejmy nadzieję, że do tego dojdzie.
Jeżeli do tego czasu nie będzie dzieciak krzyczał,
Przygotujecie dla nas przyjęcie.
Abyście o tym nie zapomnieli
Stawiamy tu to drzewko.

II.
Istnieje przecież obyczaj stary,
Co tyczy się też młodej pary,
By przez rok czasu się uwinąć
I by z sukcesem czas upłynął.
Jeżeli dziecko w domu nie zakwili,
Szykujcie ucztę dla nas moi mili.
Abyście o tym pamiętali
Stawiamy słup widoczny z dali.

Tak więc, jeżeli przez rok bociany nie pomogą trzeba będzie powtarzać przyjęcie weselne!

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Policzenie bocianów na wybranej powierzchni polega między innymi na odwiedzeniu wszystkich wsi, przysiółków i wszelkich miejsc możliwego gnieżdżenia się tych ptaków. Trzeba przy tym wielokrotnie wypytywać ludzi o istnienie w okolicy gniazd. Uzyskanie informacji wcale nie jest łatwe, ponieważ okazuje się, że wiele osób zupełnie nie ma rozeznania co znajduje się w najbliższym otoczeniu ich miejsca zamieszkania. Po odkryciu gniazda zbiera się szczegółowe informacje, bo przecież sąsiedzi bocianów obserwują je tygodniami, a każdy z kontrolujących pojawia się tam tylko na chwilę. Jest to zajęcie przyjemne tym bardziej, że w trakcie rozmowy najczęściej okazuje się jak lubiane są te ptaki i jak ludzie przeżywają bocianie radości i troski. Wielu obserwatorów w całej Polsce zebrało już podobne doświadczenia. Dzięki temu w przyszłości nie miną już obojętnie żadnego bocianiego gniazda.


W 1974 objeżdżałem rowerem śląskie powiaty Brzeg i Opole. Dotarłem w końcu do pewnej wioski na południu powiatu opolskiego i „szukając języka” zapytałem jakiegoś mężczyznę:
-    Przepraszam, czy jest tu gdzieś gniazdo bocianie?
-    Tak, oczywiście u nas są bociany, ale są już zakontraktowane! – odpowiedział zagadnięty i zaczął się śmiać.
No cóż, pomyślałem, pewnie trafiłem na wesołka. Kiedy jednak następna pytana osoba zagadnęła podejrzliwie, czy przyjechałem do zakontraktowanych bocianów uznałem, że coś się za tym musi kryć.


Dotarłem w końcu do niewielkiego gospodarstwa, gdzie na czystym i ładnie urządzonym podwórku siedział starszy pan i coś robił. Gniazdo, na specjalnie zrobionej podstawie, znajdowało się na narożniku dachu stodoły, dokładnie w granicy posesji i były w nim trzy pisklęta. Wypytałem więc o rok założenia gniazda, ubiegłoroczne lęgi i na koniec zapytałem:
-    Dlaczego ludzie mówią, że bociany są u Pana zakontraktowane?
Dziadek uśmiechnął się szeroko i piękną śląską gwarą opowiedział mi taką historię:
Wie pan ja mam strasznie pazernego sąsiada, który przyszedł do mnie i dziwił się, że tak staram się o bociany, które przecież nie dają żadnego dochodu. Powiedziałem mu więc, że są to ptaki pod ochroną i że za każdego wylatującego z gniazda młodego bociana płacą mi premię. O popatrz, powiedziałem mu:
-    Są trzy młode to znaczy, że dostanę 9 tysięcy złotych, tyle co za kormika
(tak się nazywa na Śląsku utuczony wieprzek). Ty musisz chodzić pół roku i karmić, a ja sobie siedzę i pieniądze dostanę.
Sąsiad poszedł jak niepyszny, ale po pewnym czasie wrócił i mówi, że to niesprawiedliwe, bo gniazdo wprawdzie jest na stodole mego rozmówcy, ale bociany paskudzą do jego ogrodu, chodzą za żabami po jego łące i trawę maraszą, więc potem ciężko się kosi. Ale mój gospodarz nie ustąpił łatwo:
-    Taki jest przepis i tego się nie da zmienić – powiedział,
-    Ale to jest niesprawiedliwe – oponował sąsiad,
-    Więc dobrze, ja się zgadzam, jedź do gminy i niech połowę piskląt przepiszą na ciebie – po dłuższej sprzeczce łaskawie poradził mój rozmówca.
I sąsiad niewiele myśląc skoczył na rower i w gminie próbował załatwić podział premii. Śmiała się z tego cała wieś, a ja ... zjawiłem się tam kilka dni później. 

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jak już pisałem wcześniej, badania nad bocianami trwają w całej Europie, a ostatnim kierunkiem jest podjęcie badań satelitarnych. Nic zatem dziwnego, że kiedy otrzymałem z Niemiec propozycję współuczestniczenia w takich badaniach i przygotowania schwytania kilku dorosłych ptaków na terenie północno-wschodniej Polski, ogromnie się ucieszyłem. Problem polegał tylko na chwyceniu kilku dorosłych, doświadczonych w wędrówce ptaków. Pomyślałem sobie - nic prostszego, przecież koledzy z Gdańska masowo łapią na śmietniskach mewy sieciami zaopatrzonymi w kilkukilogramowe ciężarki wystrzeliwane z małych moździerzy. Dzwonię więc do Gdańska i pytam o rezultaty:
-    Ile ptaków łapiecie przy jednym odstrzale?
-    Do dwustu, pada odpowiedź.  
Byłem uradowany. Sieć ma długości prawie 40 metrów i szerokości ponad 15 m. Za kosiarką idzie do 20 ptaków, więc nie powinno być żadnych problemów.

 

Uzyskałem zgodę Głównego Konserwatora Przyrody i przygotowałem całą eskapadę. Tak więc pewnego dnia silna polsko-niemiecka ekipa zjawiła się w Brzeźnicy, w gminie Srokowo i rozpoczęliśmy łowy. Kierownik dużego majątku rolnego, gdzie na dachach jest kilkanaście gniazd bocianich, przyjął nas gościnnie i obiecał pomoc. Uzgodniliśmy miejsce najbliższego koszenia zielonki i rozłożyliśmy sieci. Kosiarka jechała jak zwykle, bociany szły za nią gromadą i kiedy wszystko było w idealnym położeniu, odpalone sygnałem radiowym, zagrzmiały moździerze. Przyznać trzeba, że przypominało to salwę artyleryjską. Sieć wyleciała w powietrze, jednak nim opadła prawie wszystkie bociany były już w powietrzu. Tylko jeden ptak został nakryty narożnikiem sieci, ale i on podrzucił ją skrzydłem i nim dobiegliśmy, odleciał. Gdybym wiedział co nastąpi potem, spakowałbym cały interes i zaoszczędził sporo cennego czasu. Rozkładaliśmy sieć wielokrotnie i to w odległości wielu kilometrów od Brzeźnicy. Bociany chodziły za kosiarkami, ale gdy dochodziły do sieci, nawet gdy była przykryta trawą, podrywały się w powietrze, przelatywały te kilkadziesiąt metrów i potem dalej spokojnie żerowały. Także siatki mocowanej na kosiarce i wyrzucanej sprężyną do tyłu, można było użyć tylko raz, a nakryty bocian i tak wbiegł pod maszynę i uciekł bokiem. Potem do tej kosiarki nie zbliżył się już żaden ptak. Owszem szły za nią, ale w bezpiecznej odległości. Wracałem do domu zupełnie pokonany.
    We Wrocławiu zacząłem szukać rozwiązania. Przypomniałem sobie pokazy sprawności naszej policji i łapanie przestępcy siatką wystrzeliwaną ze specjalnego karabinu. Tonący brzytwy się chwyta, postanowiłem więc iść po ratunek do naszej policji. Łatwo sobie wyobrazić zdumienie moją prośbą. Takiego zadania nie miała chyba żadna policja na świecie! Prośbę potraktowano jednak ze zrozumieniem i Komendant przyznał, że choć do tej pory takich terrorystów nie łapano, może to być uznane jako pewnego rodzaju ćwiczenie. I tak zjawiliśmy się po raz drugi w Brzeźnicy, tym razem w towarzystwie młodego funkcjonariusza. Wprawdzie jego koledzy przed wyjazdem śmiali się, że będzie drób łapał, ale metoda okazała się skuteczna, choć zadanie nie było łatwe. Wprawdzie bociany złapaliśmy, ale szybko okazało się, że chwycenie przestępcy jest zadaniem nieporównanie łatwiejszym niż przechytrzenie ptaka. Opłacało się strzelać siatką tylko gdy ptak był do strzelającego zwrócony dziobem i należało wykorzystać te ułamki sekundy, gdy robił zwrot. Próby łapania bocianów podejmowaliśmy w promieniu kilkudziesięciu kilometrów i niebawem odkryliśmy ze zdumieniem, że nasz biały mikrobus został przez bociany doskonale rozpoznany i należycie oceniony. Gdy podjeżdżaliśmy na pole i ustawialiśmy auto na poboczu, nawet 100 m od pracujących maszyn, ptaki natychmiast odlatywały. Nie pozostało zatem nic innego jak ukrywać samochód w krzakach, w pewnej odległości i resztę załatwiać pieszo. Bociany jednak udało się schwytać i dzięki temu mamy ciekawe obserwacje z kilku lat. Prześledzona została cała droga do Afryki, reakcja na dramatyczne warunki wiosną 1997 r., gdy załamanie pogody zatrzymało w Turcji na cały sezon lęgowy tysiące ptaków i wiele innych szczegółów. Nigdy nie przypuszczałem jednak, że chwycenie bociana jest tak trudnym zadaniem i zapewne nigdy nie dowiem się, w jaki sposób wiadomości ważne dla bocianów tak sprawnie są przez nie przekazywane i to na znaczne odległości.

 

(tekst Z. Jakubiec)

 

,

Od 2003 roku w wigilie dnia dziecka obchodzimy „Dzień Bociana”, który w Polsce został ogłoszony przez Polskie Towarzystwo „pro Natura”. Każdego roku w tym dniu wiele szkół organizuje festyny, prelekcje, przedstawienia, podczas których uczniowie przebierają się za bociany, biorą udział w licznych konkursach związanych z jego życiem i ochroną. Dzieci poprzez zabawę uczą się jak chronić te fascynujące ptaki, które przecież od wieków wzbudzają sympatię u człowieka. Dzięki bocianiemu świętu przypominamy sobie o problemach, na jakie napotykają one zarówno podczas wędrówek, jak i na obszarach lęgowisk i zimowisk. Uświadamiamy sobie potrzebę ochrony tych ptaków.

W Polsce znajduje się 25% światowej populacji bociana białego, jednak nie oznacza to, że ptak ten jest całkowicie bezpieczny. Musimy  pamiętać, że wraz       z rozwojem cywilizacji rośnie liczba zagrożeń, z którymi bociany muszą sobie poradzić, a bez naszej pomocy czasami jest to po prostu niemożliwe.

Powiększająca się corocznie liczba zwolenników „Dnia Bociana” wyraźnie pokazuje nam, jakie miejsce zajmuje on w naszej kulturze i społeczeństwie, dlatego zapraszamy wszystkich sympatyków bocianich do świętowania i rozpowszechniania „Dnia Bociana”. Niech wiadomość o tym dniu dotrze do jak największej liczby miłośników bocianich.

Zainteresowani tematyką bocianiego święta więcej informacji mogą znaleźć na stronie www.bociany.pl, gdzie w bazie aktywności umieszczone są informacje dotyczące obchodów „Dnia Bociana” w szkołach z całej Polski.

 

Monika

PTPP „pro Natura”
 

\"\"

 

,

Człowiek od wieków z zainteresowaniem przyglądał się życiu bocianów. Interesowała go zarówno jego anatomia, jak i biologia, fascynowały dalekie podróże, które ptaki odbywały na obszary zimowisk. Wraz z postępem cywilizacji istniały coraz to nowsze metody ich obserwacji. Z czasem możliwe stało się nawet zamontowanie kamer przy bocianich gniazdach, które umożliwiły całodobową obserwację ptaków     i dały możliwość dokładniejszego poznania ich życia.

W Europie mamy już ok. 100 takich kamer, z czego 12 znajduje się w Polsce. Dzięki nim możemy na żywo obserwować „rodzinne życie bocianie” od momentu zajęcia gniazda, do odlotu ptaków.

Jednym z pierwszych i zarazem najpopularniejszym gniazdem w Europie, przy którym zamontowano kamerę, było gniazdo w polskiej wsi Przygodzice, znajdującej się w województwie Wielkopolskim. Od 2006 roku internauci mają możliwość obserwacji bocianów w gnieździe i mogą wymieniać między sobą spostrzeżenia na specjalnie stworzonym do tego celu forum.

Wchodząc na stronę www.bocianyonline.pl, w zakładce kamery możemy znaleźć wykaz monitorowanych gniazd w Europie. Wśród nich warto zwrócić uwagę na gniazdo bociana czarnego w Loodus w Estonii. Ptak ten dawniej był gatunkiem bardzo płochliwym, dlatego trudno było go zobaczyć przeciętnemu człowiekowi. W ostatnich latach jednak odnotowano liczne przypadki zakładania gniazd przez te ptaki w pobliżu ludzkiej populacji, co świadczy o jego oswajaniu się z człowiekiem.

Zachęcamy zarówno miłośników bocianich, jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją fascynację tym ptakiem do pogłębiania wiedzy dotyczącej bocianiego życia poprzez internetową obserwację bocianich gniazd.

 

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

,

Dolina Noteci jest największym i najlepiej zachowanym kompleksem dolinowo-bagiennym w Polsce. Ten malowniczy zakątek jest cennym terenem dla wielu gatunków ptaków zarówno w okresie lęgowym, jak i podczas migracji czy zimowania. W ramach Europejskiej Sieci Natura 2000, Dolina Noteci stanowi specjalny obszar ochrony siedlisk. Z uwagi na znajdujące się tutaj największe skupisko bociana białego w zachodniej Polsce, Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” postanowiło nakręcić trójwymiarowy film, którego tematem jest właśnie bocian biały. Powstanie on w ramach projektu dotyczącego ochrony bociana białego w Dolinie Noteci. Do jego stworzenia wykorzystywane będą jednocześnie dwie zsynchronizowane kamery. Zakończone dzieło w ramach edukacji będzie pokazywane w szkołach objętych projektem.

Więcej informacji na temat tworzenia filmu można znaleźć na stronie internetowej: www.salamandra.org.pl, w zakładce ochrona bociana. 

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\" 

 

 

 

 

 

,

W kwietniu 2003 roku, w Kłopocie  nieopodal miejscowości Cybinka, Liga Ochrony Przyrody z Zielonej Góry powołała Muzeum Bociana Białego. Wybór miejscowości nie był przypadkowy. Wieś, w której powstało muzeum znajduje się w dolinie Odry, na obszarze Krzesińskiego Parku Krajobrazowego. Dzięki licznie występującym na jej terenie bocianim gniazdom, Kłopota zyskała dużą popularność. Znajduje się tam ponad 30 gniazd, w których każdego roku pary bocianie przystępują do lęgów.

Za wieloletnią pomoc bocianom wieś uzyskała z rąk Prezesa Zarządu Głównego Ligi Ochrony Przyrody certyfikat pozwalający na używanie nazwy „Bociania Wioska” .

Głównymi celami działalności powstałego muzeum jest edukacja ekologiczna dzieci i młodzieży, jak również pomoc bocianom poprzez ochronę ich żerowisk oraz montowanie platform pod ich gniazdami. Możemy podziwiać tam eksponaty związane z życiem i ochroną bociana białego. Muzeum w Kłopocie jest pierwszym tego typu obiektem powstałym w Polsce i jednym z nielicznych znajdujących się w Europie. Więcej informacji na temat jego działalności można znaleźć na stronie internetowej: www.mbb-klopot.bermar.pl

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

,

Dawniej, wczesną wiosną, na powitanie bocianów mieszkańcy Podlasia i Krupi, tj. północno-wschodniej części Mazowsza, piekli „busłowe łapy”. Są to drożdżowe bułki w kształcie pięciopalczastych bocianich łap. „Busieł” według tamtejszej gwary oznacza bociana, stąd nazwa wypieków. Owe bułki były pieczone na Święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, które przypada na dzień 25 marca. Jest to związane z rozpoczynającą się w tym okresie wiosną. Zgodnie z porzekadłem „ Na zwiastowanie przybywaj bocianie”, powinien on powrócić z ciepłych krajów najpóźniej do dnia Święta Zwiastowania. Ludzie wierzyli, że wkładając do gniazda bocianiego „busłowe łapy”, zwabią bociana do gniazda znajdującego się na ich posesji, a dzięki temu szczęście i dostatek nie opuści ich przez cały rok. Zdarzają się miejsca, gdzie ten zwyczaj przetrwał do dnia dzisiejszego.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Wśród mieszkańców Mazowsza nadal żywa jest legenda o królowej Bonie i bocianach, które przywróciły ciszę w Latowiczu.

Królowa posiadała pałac na terenie pięknej miejscowości na Mazowszu. Teren posiadłości był otoczony błękitnymi wodami, największego na Mazowszu stawu. Bona wraz z całym dworem przyjeżdżała tutaj każdego roku na letni wypoczynek, dlatego według legendy to ona nazwała miejscowość Latowicz.

Nie wystarczały jej jednak zielone tereny i błękit wód. Chcąc poczuć się jak w swej ojczyźnie, sprowadziła z Włoch pewien gatunek żab, które swoim głośnym rechotaniem drażniły mieszkańców. Mieszkańcy skarżyli się królowej, ta jednak nie chciała ich słuchać.

Na szczęście głośny rechot włoskich żab usłyszały znajdujące się w pobliżu bociany. Ptaki wyjadły hałaśliwe płazy i od tamtej pory stały się jednym z symboli regionu. Latowiczanie wdzięczni za przywrócenie ciszy, do dzisiejszego dnia żyją w zgodzie z bocianami.

Monika

PTPP ”pro Natura”

\"\"

 

,

Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „pro Natura” zajmuje się ochroną bociana białego i jego siedlisk już od 1994 roku. Do tej pory polegała ona m.in. na renowacji gniazd, edukacji społeczeństwa i ochronie żerowisk bociana białego. Obecnie Towarzystwo realizuje projekt edukacyjny „Boci@n”, który powstał w celu ochrony bociana białego. Jest to nowy etap, który poprzez współpracę ze szkołami, instytucjami, urzędami, organizacjami społecznymi i  osobami indywidualnymi dąży do zachowania populacji tego ptaka.

Na stronie internetowe: www.bociany.pl znajdują się dwie bazy: aktywności i gniazd, w których informatorzy zamieszczają zebrane przez siebie informacje. W pierwszej umieszczone są inicjatywy podjęte na rzecz tych ptaków od początku 2009 roku, w drugiej znajdują się zdjęcia gniazd bocianich z całej Polski wraz z wynikami obserwacji.

Każda szkoła przesyłająca zgłoszenie otrzymuje materiały edukacyjne, pomocne przy realizacji projektu. Dzięki nim nauczyciele wraz z uczniami mogą włączyć się w obserwację gniazd bocianich i w realizację działań, na rzecz ich ochrony.

Więcej informacji na temat projektu można znaleźć na stronie internetowej: www.bociany.pl

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

26 czerwca 2010 roku już po raz czwarty w Ustroniu odbył się zlot miłośników bocianich, tak zwanych „bocianolubów”, organizowany w ramach projektu „Bociany Integrują” przez Stowarzyszenie Nauczycieli Edukacji Początkowej. Współorganizatorami tegorocznej imprezy była Dyrekcja Leśnego Parku Niespodzianek i Nadleśnictwo Ustroń. 

W imprezie uczestniczyli miłośnicy bocianów z: Ustronia, Częstochowy, Katowic, Zabrza, Rudy Śląskiej, Łodzi, Wrocławia, Zielonej Góry i Jastrzębia Zdrój. Zlot odbył się w Regionalnym Ośrodku Edukacji Ekologicznej „Leśnik” w Ustroniu Jaszowcu.

W spotkaniu „bocianolubów” udział wzięli pracownik Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk i Katedry Ochrony Przyrody na Wydziale Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody „pro Natura”, prof. dr hab. Zbigniew Jakubiec oraz Pan Wiesław Chromik – leśnik, ornitolog i obrączkarz.

Podczas konferencji odbyły się pokazy nagrań z bocianiego gniazda, które były przeanalizowane przez zgromadzonych na zlocie fachowców. Dodatkowo wybrano imiona dla młodych bocianów, które nazwano Wisełka i Ustronek.

Atrakcją dla bocianolubów była wizyta w Leśnym Parku Niespodzianek w Ustroniu, gdzie obserwowano pokazy lotów ptaków drapieżnych i sów.

Na zakończenie spotkania odbyło się ognisko, przy którym podsumowywano zlot oraz słuchano fascynujących opowieści prof. dr hab. Zbigniewa Jakubca.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

,

W województwie małopolskim, w gminie Szczurowa znajduje się wieś Niedzieliska, która nie różniłaby się szczególnie od innych polskich wsi, gdyby nie fakt, iż upodobały ją sobie bociany białe. Zważywszy na to, że większość bocianów osiedla się w północno-wschodniej Polsce,  to ilość ptaków znajdująca się na terenie Niedzielisk robi duże wrażenie.

Gmina Szczurowa słynie z największego zagęszczenia bocianów białych w województwie małopolskim, a w samych Niedzieliskach znajduje się 7 gniazd bocianich.  Zainteresowanie ptaków tym terenem spowodowane jest występującymi tutaj podmokłymi łąkami, pastwiskami, brzegami nieuregulowanych rzek i starorzeczami, które stanowią idealne miejsca do żerowania.

Pod koniec sierpnia na pobliskich łąkach bociany zbierają się tuż przed odlotem do Afryki na tzw. „sejmikach”. Ich przygotowania do odlotu obserwują mieszkańcy  wioski i turyści zjeżdżający na tę okoliczność do Niedzielisk.

Od 2006 roku w pierwszy dzień wiosny, kiedy to w całej Polsce dzieci topią tzw. „marzannę”, w Niedzieliskach odbywa się happening „Powitanie Bociana”. Podczas uroczystości dzieci przebrane w rozmaite „bocianie” i „żabie” stroje maszerują pod jedno z najbardziej okazałych gniazd bocianich w wiosce. Marsz ma na celu przywitanie pierwszego bociana, który jak wiadomo jest oznaką wiosny. Kolejnym punktem happeningu są bocianie przedstawienia i konkursy wiedzy o tych niesamowitych ptakach, odbywające się w miejscowej szkole.

Warto również dodać, iż 24 sierpnia, w dniu św. Bartłomieja, który według staropolskich przysłów jest dniem odlotu bocianów, w miejscowej parafii odbywa się odpust. Według mieszkańców to właśnie tego dnia bociany żegnają się z ich wioską.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Bocian biały jest gatunkiem, który według Ustawy o Ochronie Przyrody podlega ochronie. Ponadto jest to ptak powszechnie lubiany i większość z nas darzy go wielką sympatią. Niestety mimo pozytywnych odczuć jakie u większości osób wywołują te zwierzęta, znajdą się i tacy ludzie, którzy dla zabawy potrafią je krzywdzić.

Do takiego właśnie zdarzenia doszło w gminie Lidzbark Warmiński, gdzie we wsi Sarnowo 21-letnia dziewczyna dla przyjemności z wiatrówki postrzeliła bociana białego. Jeden z mieszkańców wsi znalazł rannego ptaka i 1 sierpnia powiadomił o tym fakcie policję. Jak udało się ustalić funkcjonariuszom dziewczyna postrzeliła go w momencie, gdy siedział na dachu domu, po czym spadł na ziemię. Bocian ma postrzelone skrzydło i obecnie wraca do zdrowia pod opieką osoby, która zawiadomiła policję.

Mieszkanka Sarnowa  będzie teraz tłumaczyła się przed sądem, a za znęcanie się nad zwierzętami grozi jej kara do dwóch lat pozbawienia wolności.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Wśród mieszkańców naszego kraju coraz modniejsze staje się połączenie aktywnego wypoczynku z pogłębianiem wiedzy przyrodniczej. Już od kilku lat organizowane są rajdy rowerowe, których trasy biegną wzdłuż bocianich gniazd, znajdujących się w okolicy. Bardzo często są one organizowane z okazji „Dnia Bociana”, który przypada na dzień 31 maja, jak również w ramach zadań wyznaczonych przez gminę do realizacji w danym roku.

Bocian biały jest gatunkiem powszechnie lubianym i darzonym sympatią przez większość naszego społeczeństwa. Dlatego jego postać nadaje się idealnie do prowadzenia edukacji ekologicznej. Dzięki niej poprzez poszerzanie wiedzy o bocianach możemy przekazać wiele cennych informacji dotyczących ochrony terenów podmokłych, jak również cennych przyrodniczo gatunków, które tam występują.

Podczas rajdu uczestnicy poznają zagadnienia związane z życiem i ochroną bociana białego oraz rolą dolin rzecznych, które są wykorzystywane przez ptaki jako miejsce żerowania. Ponadto mieszkańcy poszczególnych gmin mają okazję zapoznać się z ilością i rozmieszczeniem gniazd znajdujących się na zamieszkiwanym przez nich terenie.

Dzięki organizacji rajdu „Bocianim szlakiem po gminie Podedwórze”, mieszkańcy powiatu Parczewskiego zapoznali się z rozmieszczeniem gniazd bocianich w gminie Podedwórze. Był to już drugi rajd rowerowy organizowany w ramach ogólnopolskiej akcji „Polska na rowery”.

Kolejną gminą organizującą bociani rajd rowerowy jest gmina Zabrodzie. Tegoroczny rajd organizowany był pod hasłem: „ Szlakiem bocianich gniazd”, a jego trasa miała długość ok. 40 km i była podzielona na 2 etapy. Pierwszy z nich odbył się 13, a drugi 27 lipca tego roku.

W maju bieżącego roku odbył się również rajd rowerowy „Szlakiem bocianich gniazd” na terenie gmin Suchożebry i Siedlece. Była to już VII taka impreza organizowana na tym obszarze. Trasa, jaką musieli pokonać uczestnicy miała długość ok. 20 km.

Jak możemy zauważyć, niektóre rajdy organizowane są już od kilku lat. Każdego roku ich liczba wzrasta, dzięki czemu możemy liczyć na wzrost świadomości ekologicznej w naszym społeczeństwie.

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

,

Jakiś czas temu pożegnaliśmy bociany, które udały się w długą podróż do swoich zimowisk. Nie wszystkie osobniki jednak zdołały odlecieć. Znalazły się wśród nich takie, które z różnych przyczyn postanowiły u nas przezimować. Na razie zdrowe ptaki dają sobie radę, gdyż mają jeszcze dostateczną ilość pokarmu, jednak za jakiś czas jego dostępność stanie się ograniczona i zwierzęta będą potrzebować naszej pomocy. Ranne lub osłabione brakiem pożywienia ptaki często padają ofiarami drapieżników lub umierają z głodu, dlatego w celu ich ochrony umieszcza się je w tzw. „Ptasich Azyli”, gdzie otrzymują niezbędną pomoc i mają możliwość przetrwania zimy.

Jednym z takich azyli jest Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Ptaków w Bukwałdzie. W tym roku trafiła tam już znaczna liczba bocianów, które z uwagi na późne lęgi nie odleciały do Afryki. Obecnie w ośrodku znajduje się 60 osobników bociana białego i nie jest to liczba ostateczna, gdyż zima jeszcze się nie rozpoczęła. W połowie września bieżącego roku na terenie ptasiego schroniska w Bukwałdzie odbyła się akcja mająca na celu pomoc w przygotowaniu wolier dla zimujących tam ptaków. Dzięki wolontariuszom ptaki będą mogły przeczekać niesprzyjające zimowe warunki i wiosną wrócić na łono natury.

Dla zainteresowanych więcej informacji na temat działalności Ośrodka Rehabilitacji Ptaków w Bukwałdzie można znaleźć na stronie: http://www.falbatros.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=56&Itemid=52

Monika

PTPP „pro Natura”

 

,

Lipiec był miesiącem bardzo przyjaznym dla bocianów zasiedlających gniazda w Dolinie Noteci. Właśnie w tym okresie Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” zorganizowało dwa „bocianie obozy”, na których obozowicze mogli uczestniczyć w czynnej ochronie bociana białego na terenie Doliny. Coraz częściej organizacje realizują swoje projekty przy pomocy wolontariuszy, dzięki czemu realne staje się połączenie edukacji ekologicznej z praktycznymi zajęciami, które jednocześnie wpływają na poprawę stanu przyrody.

Uczestnicy obozu pochodzili zarówno z Polski, jak i Ukrainy. Ochotnicy mogli zobaczyć jak buduje się platformy pod bocianie gniazda, liczyli młode bociany i gniazda w Dolinie Noteci, jak również mieli możliwość uczestniczyć w prelekcjach dotyczących  zarówno bocianów, jak i obszarów Natura 2000. Jedną z atrakcji był udział w obrączkowaniu bocianów, z której uczestnicy obozu chętnie korzystali.

Wolontariusze nocowali w malowniczym gospodarstwie agroturystycznym koło Krostkowa. Teren na którym prowadzili swoje działania obejmował Dolinę Noteci, która rozciąga się na obszarze dwóch województw: wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego.

Dla zainteresowanych więcej informacji na temat obozów znajduje się na stronie internetowej:

http://www.salamandra.org.pl/component/content/article/74-bocian/423-obozybocianowe.html?directory=207

 

Monika

PTPP "pro Natura"

 

 

 

 

,

Tematyka związana z bocianem białym już od wieków interesowała rożne grupy fascynatów. Pisarze do dzisiejszych czasów opisują ich zwyczaje i wędrówki w odległe krainy, przyrodnicy dbają o ochronę jego gatunku, a fotografowie zainspirowani pięknem tych ptaków uwieczniają je na zdjęciach.

Związek Polskich Fotografów Przyrody zorganizował akcję, której celem było zebranie wśród swoich członków jak największej liczby zdjęć bociana białego. Fotografie przyjmowane były przez organizatorów do 10 września bieżącego roku. Zdjęcia zebrane podczas akcji pochodzą od 48 członków Związku Polskich Fotografów Przyrody. Podczas całego przedsięwzięcia zgromadzono kolekcje liczącą 656 bocianich ujęć, a największa ich liczba pochodzi z Okręgu Mazowieckiego. Otrzymany materiał posłuży do przygotowania prezentacji, której tematem będzie bocian biały. Owoce pracy będzie można niebawem zobaczyć w Tykocinie nad Narwią.

Monika

PTPP „pro Natura”

,

W dniach 2-3 października bieżącego roku w willi „Duchowizna” położonej nad Wisłą pod Zakroczynem odbył się zlot Towarzystwa Przyrodniczego „Bocian”. W tegorocznym spotkaniu udział wzięło 70 osób. Był to już kolejny zjazd członków towarzystwa, który po raz pierwszy w historii trwał  2 dni.

Podczas spotkania uczestnicy mieli możliwość wysłuchania ciekawych prelekcji, w tym również prezentacji Pawła Dolaty z Południowowielkopolskiej Grupy OTOP. Przedstawiciel OTOP opowiadał o projektach realizowanych podczas 17-letniej działalności towarzystwa, które umożliwiły prowadzenie badań i ochronę bociana białego w powiecie ostrowskim. Dzięki jednemu z nich od 2006 roku istnieje możliwość obserwacji on-line bocianiego gniazda z Przygodzic na całym świecie.

W drugim dniu spotkania uczestnicy mieli możliwość wzięcia udziału w interesujących wycieczkach, gdzie mogli pogłębiać swoją wiedzę dotyczącą przyrody. Jako pierwsza o poranku wyruszyła nieliczna grupa osób, której celem było dotarcie do punktu obserwacyjnego, umożliwiającego podziwianie ciekawych gatunków ptaków. Inną atrakcją była możliwość rejsu po Wiśle, podczas którego organizatorzy dali możliwość zwiedzenia starej cegielni. Kolejną ciekawą opcją spędzenia dnia była wyprawa na łąki pod Bronisławką, a także zwiedzanie Fortów Modlińskich, gdzie można było zobaczyć nietoperze.

Dla zainteresowanych więcej informacji na temat zjazdu Grupy OTOP można znaleźć na stronie: http://www.bocian.org.pl/aktualnosci-2010/22552-Zjazd-TP-Bocian-za-nami

Monika

PTPP „pro Natura” 

 

,

Coraz częściej realizowane są projekty, które poprzez edukację powodują zwiększenie świadomości ekologicznej społeczeństwa już od najmłodszych lat. Ich celem jest ochrona środowiska przyrodniczego i jego zasobów. Jednym z takich właśnie działań jest realizacja projektu „Łaskie bociany”, który został zainicjowany przez Urząd Miejski w Łasku (województwo łódzkie).

Organizatorzy chcieli rozbudzić wśród młodzieży pasję do przyrody oraz zwiększyć ich wrażliwość na kwestie związane z jej ochroną. Poprzez wspólne spędzanie czasu dzieci i młodzież z różnych jednostek społecznych miały możliwość zintegrowania się oraz stworzenia pozytywnych więzi ze środowiskiem naturalnym. Uczestnicy projektu poprzez zajęcia terenowe, które odbywały się m.in. na terenie zbiornika Jeziorsko mieli okazję zapoznać się z występującymi tam gatunkami ptaków. W zdobywaniu informacji istotną rolę odegrała kadra naukowa z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego. Dodatkową możliwością rozszerzenia wiedzy przyrodniczej było poznanie biologii bociana białego dzięki kamerze zamontowanej w bocianim gnieździe w Łasku.

W piątek 22 października bieżącego roku odbyły się ostatnie stacjonarne zajęcia prowadzone w ramach projektu „Łaskie bociany”. Zajęcia terenowe zakończyły się już 9 października, wówczas uczestnicy odwiedzili Łódzki Ogród Botaniczny, gdzie podziwiali różne gatunki roślin znajdujące się w jego zasobach.

Monika

PTPP „pro Natura”

 

,

W jeden z wrześniowych weekendów w Goniądzu nad Biebrzą odbył się pierwszy w historii zlot Klubu Ptaków Polskich. W skład jego członków wchodzą ludzie posiadający nazwiska związane z ptasią tematyką, jak np. Sowińscy, Czajkowscy, czy Wróblewscy oraz miłośnicy ptaków i przyrody.

Duże wrażenie na uczestnikach zlotu zrobił jego program. Oprócz wielu filmów przyrodniczych, czy wypraw na bagna miało miejsce także bicie rekordu Guinnessa w stworzeniu największego bociana świata. Pobicie rekordu było możliwe dzięki współpracy uczestników zlotu z mieszkańcami Goniądza. W akcji wzięło udział ponad 1300 osób ubranych w białe, czarne i czerwone koszulki z napisem „pTAK TEŻ CZŁOWIEK!”. Ustawiając się na szkolnym boisku w kształt bociana białego stworzyli największy na świecie wizerunek  tego ptaka. Obecnie rekord czeka na zatwierdzenie w księdze, ale to już tylko formalność.

Impreza tak spodobała się jej uczestnikom, że w przyszłym roku najprawdopodobniej będzie organizowana po raz kolejny. Kto wie, może wówczas liczba osób biorących udział w tworzeniu bociana będzie znacznie większa, a ustanowiony bociani rekord Guinnessa zostanie pobity.

Monika

PTPP „pro Natura"

" ["fingerArticlePhoto"]=> string(45) "/01/110_bb116.jpg;Powszechnie lubiany sąsiad" } [5]=> object(stdClass)#314 (4) { ["categoryName"]=> string(63) "Bocian czarny i inni, czyli mniej znani kuzyni bociana białego" ["structure_ID"]=> string(2) "59" ["fingerArticle"]=> string(33110) "

W powszechnej opinii bocian czarny uchodzi za ptaka rzadkiego i tajemniczego. Spotkania z nim są z reguły przeżyciem długo zapamiętywanym. Ta opinia ma pewne uzasadnienie, bo tego stosunkowo dużego ptaka rzeczywiście nie często mamy okazję obserwować z bliska i wiele spotkań jest dla obserwatora po prostu zaskoczeniem.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Liczebność bociana czarnego w Europie wskazuje, że gatunek ten miał także bardzo trudny okres. W XIX i na początku XX w. odnotowywano stały ubytek zajętych gniazd i wydawało się, że los tego ptaka jest już przesądzony. Uważano, że gatunek ten zasiedla tylko duże kompleksy leśne, a płochliwość jego była wręcz przysłowiowa. Najniższy stan przypadał na lata dwudzieste i wtedy nieco liczniejsze występowanie było odnotowywane na Mazurach i Pomorzu, natomiast w pozostałej części kraju były znane tylko pojedyncze gniazda np. na całym Śląsku w 1920 r. było takich gniazd 6. Od tego czasu zaczął się jednak powolny wzrost liczebności i odkrywano coraz to nowe pary. Ustalenie rzeczywistej liczebności jest trudne, ponieważ każda para buduje zwykle więcej niż jedno gniazdo, które są oddalone od siebie nawet o kilka kilometrów i w kolejnych latach zasiedlane na przemian. Dokonano jednak kilku ocen stanu polskiej populacji bociana czarnego. W 1966 r. wykryto 476 zajętych gniazd, a liczebność całkowitą oszacowano na 500-530 par lęgowych. W latach 1981-1982 wartości te wynosiły: 696 wykrytych zajętych gniazd, a oszacowana liczebność to 800-900 par lęgowych. Obecnie przyjmuje się, że stan tego gatunku w Polsce przekroczył 1000 par. W porównaniu do bociana białego nie jest to dużo, ale trend jest wyraźny i wydaje się, że przyszłość tego gatunku nie budzi już obaw. Bocian czarny gnieździ się obecnie w całej Polsce, także w Sudetach i Karpatach. W niektórych większych kompleksach leśnych występuje liczniej i np. w Puszczy Białowieskiej doliczono się ponad 20 par.

Znamienne jest, że wraz ze wzrostem liczebności nastąpiła wyraźna zmiana obyczajów tego ptaka. Odkrywano gniazda w stosunkowo niedużych lasach, np. o powierzchni 50-60 ha, niekiedy znajdowały się one kilkaset metrów od zabudowań, a niedawno zlokalizowano gniazdo 80 m od autostrady Zgorzelec – Wrocław. Są też obserwacje pojedynczych, mniej płochliwych osobników. Od lat bocian czarny spokojnie żeruje w Dunajcu i stanowi dodatkową atrakcję dla osób płynących tratwami przełomem w Pieninach. W Sanie koło Leska bociany czarne i białe wspólnie żerują w sąsiedztwie wędkarzy. Trzeba podkreślić, że takie sytuacje nie tylko nie były obserwowane w przeszłości, ale wydawały się wręcz nieprawdopodobne. Tak więc na naszych oczach doszło do przełamania barier i zmiany zachowań, które pozwalają dostosować się temu gatunkowi do stałej obecności człowieka i wprowadzanych przez niego zmian środowiska.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Jeszcze niedawno ochrona bociana czarnego w Polsce sprowadzała się do wpisania go na listę gatunków chronionych i wprowadzonych przez prawo obostrzeń. Od pewnego czasu prawo nakazuje, aby wokół gniazd tego ptaka tworzyć strefy ochronne, w których ograniczona zostaje aktywność ludzi w okresie wyprowadzania lęgu. Dla leśników powoduje to niekiedy pewne utrudnienia, ale trzeba podkreślić, że celowość ochrony jest coraz powszechniej akceptowana. Na zachodzie Europy dokonano dokładniejszych analiz i okazało się, że w lasach gospodarczych, gdzie oczekujemy prostych, bezsęcznych drzew miejsca dla bociana czarnego po prostu brakuje. Nie ma odpowiednich warunków do zakładania gniazd. Zaczęto więc budować sztuczne podstawy pod gniazda, tak jak się to od dawna robi dla bociana białego i okazało się, że ptaki stosunkowo chętnie je zajmują.

Poważnym problemem staje się jednak zachowanie bazy pokarmowej i możliwości żerowania tego ptaka. Miejscem żerowania bocianów czarnych są przede wszystkim wody płynące, czyli wszelkie potoki leśne, małe rzeczki i większe rzeki. Tymczasem także w lasach prowadzone są prace melioracyjne, osuszane są tereny podmokłe i regulowane potoki. Powoduje to stałe ograniczanie możliwości wykarmienia potomstwa przez bociany czarne, a przy okazji zwiększa zagrożenie pożarowe. Trzeba więc podjąć świadome działania w celu zachowania większych ostępów leśnych w naturalnym stanie, a bocian czarny może się przyczynić do uratowania niejednego pięknego uroczyska.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Stosowana w naukach biologicznych systematyka ilustruje wzajemne pokrewieństwa gatunków, choć ograniczona do gatunków współczesnych tylko częściowo oddaje przebieg ewolucji danej grupy. Ustalenie pokrewieństwa nie jest proste i przez długie lata panowało tu spore zamieszanie. Obecnie rząd brodzących Ciconiiformes obejmuje pięć rodzin: czaplowate Ardeidae, warugi Scopidae, bocianowate Ciconidae, trzewikodzioby Balaenicipitidae oraz ibisowate Threskiornithidae. Są to ptaki duże, mierzące 75-150 cm, o długich szyjach, nogach i dziobach, związane najczęściej ze środowiskami wodnymi lub wilgotnymi, żyjące na ogół w strefie równikowej lub zwrotnikowej. Jest interesujące, że w wyniku badań genetycznych okazało się, że amerykańskie kondory są blisko spokrewnione z tym rzędem ptaków i w pewnym momencie włączono je nawet w jego skład. Obecnie stanowią one jednak osobny rząd, obejmujący tylko jedną rodzinę: kondorowate Cathartidae.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Rodzinę bocianowatych Ciconiidae, Sundevall 1836, tworzy 5 rodzajów, obejmujących 19 gatunków ptaków żyjących na obu półkulach. Dzieli się ją na 3 podrodziny: dławigady, bociany i marabuty. Do podrodziny bocianów należą także kleszczaki i żabiru, które jako jedyne w tej rodzinie wykazują dymorfizm płciowy. Większość z nich to ptaki okazałe, o bardzo efektownym wyglądzie i upierzeniu, warto więc bliżej zapoznać się z krewnymi naszych bocianów.

Dławigad amerykański Mycteria americana (Linnaeus, 1758) Gatunek osiadły. Zasiedla lasy łęgowe i tereny bagienne w dolinach rzecznych, estuariach i strefie zalewów morskich. Gnieździ się kolonijnie, a największe zgrupowanie, w delcie Usumacinta liczy 8-10 tys. par. Gniazda na drzewach, nawet po 50 na jednym, często oblanych wodą. Pokarm stanowią głównie ryby, płazy, węże, a nawet młode aligatory. Żeruje gromadnie w płytkich zbiornikach wodnych, uderzeniami półotwartego dzioba przeszukując dno i lokalizując ofiary dotykiem. Populacja z Florydy gwałtownie zmniejsza swą liczebność w związku z osuszaniem i wycinaniem pierwotnych lasów zalewowych. W USA od 1984 na liście gatunków zagrożonych. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Dławigad malajski Mycteria cinerea (Raffles, 1822) Gatunek osiadły, lokalnie koczujący. Zasiedla wybrzeża morskie, ale stwierdzany w pobliżu wód nawet 50 km od brzegu. Gniazduje kolonijnie w zaroślach namorzynowych i na drzewach, głównie w porze suchej. Żeruje gromadnie posuwając się tyralierą w płytkiej wodzie i uderzeniami dzioba przeszukując dno. Pokarm stanowią ryby, w tym nawet duże (10-23 cm) skoczki mułowe, węże, żaby. Gatunek globalnie zagrożony. Drastyczny spadek liczebności w niektórych rejonach i niszczenie środowisk naturalnych skłoniły do organizowania międzynarodowego programu ochrony tego gatunku.

Dławigad afrykański Mycteria ibis (Linnaeus, 1766) Gatunek osiadły, lokalnie migrujący. Zasiedla bardzo różne środowiska: bagna, doliny rzek i zbiorników wodnych, pola ryżowe, laguny nadmorskie itp. Gnieździ się kolonijnie na drzewach lub skałach, niekiedy w obrębie osiedli ludzkich. Żeruje gromadnie, posuwając się tyralierą i przeszukując półotwartym dziobem dno zbiorników. Pokarm lokalizuje dotykiem, stanowią go głównie płazy, ryby i bezkręgowce wodne. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Dławigad indyjski Mycteria leucocephala (Pennant, 1769) Gatunek osiadły. Zasiedlane środowiska to płytkie zbiorniki wodne, w tym pola ryżowe i tereny podmokłe w dolinach rzek, okolicy jezior i wybrzeży morskich. Gnieździ się kolonijnie, niekiedy w miastach, zwykle 70-100 gniazd na kilku drzewach. Kolonie bywają wielogatunkowe, z kleszczakiem azjatyckim, czaplami, ibisami i kormoranami. Żeruje parami lub w małych grupach, przeszukując dziobem dno zbiorników, często macha skrzydłami w celu wypłoszenia zdobyczy. Pokarm składa się głównie z ryb, także z żab, gadów, skorupiaków (krabów) i owadów. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Kleszczak azjatycki Anastomus oscitans (Boddaert, 1783) Gatunek tylko lokalnie koczujący, w zależności od stanu wód. Zasiedla różne środowiska podmokłe z jeziorami, kanałami, rzekami, bagnami, a niekiedy błotniska i często pola ryżowe. Gnieździ się kolonijnie na drzewach, niekiedy w pobliżu osad ludzkich. Największa kolonia w 1989 r. liczyła 16.500 gniazd i znajdowała się przy świątyni buddyjskiej w Wat Phai Lom. Gniazda w dużym zagęszczeniu, najczęściej na dużych drzewach, bywają rabowane przez warany, ptaki krukowate i inne drapieżniki. Podstawowy pokarm to duże, licznie występujące ślimaki słodkowodne z rodzaju Pila, a także inne wodne zwierzęta: żaby, kraby i duże owady. Dziób o specyficznej budowie, z piłkowanymi krawędziami, umożliwia wykorzystywanie najliczniejszego pokarmu, który jest niedostępny dla innych zwierząt. Ślimaki wyciągane są z muszli poprzez wsunięcie dzioba, odcięcie mięśni mocujących ciało mięczaka ze skorupą i wyciągnięciu ofiary bez uszkadzania samej muszli. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Kleszczak afrykański Anastomus lamelligerus (Temminck, 1823) Dosyć regularnie wędruje poprzez równik, w związku z porą suchą i deszczową. Zasiedla tereny zalewowe, podmokłe i wilgotne, na śródlądziu i niekiedy na wybrzeżach morskich. Niekiedy spotykany na sawannach, pożarzyskach i zrębach leśnych. Gnieździ się kolonijnie w trzcinach lub na niskich drzewach. Podstawowy pokarm to duże, licznie występujące ślimaki słodkowodne z rodzaju Pila i Lanistes ovum oraz słodkowodne małże (Ampularia) i ślimaki lądowe Limicolaria martensiana, a także inne ofiary żaby, kraby, robaki, ryby i owady. Dziób specjalnie dostosowany do konsumpcji małży i ślimaków. Często przebywa w towarzystwie hipopotamów, a nawet jeździ na nich. Hipopotamy podczas pływania powodują falowanie wody, co odsłania błoto i dolne części roślin, gdzie łatwo znaleźć pokarm. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Bocian czarny Ciconia nigra (Linnaeus, 1758) Gatunek wędrowny. Zasiedla rozleglejsze kompleksy leśne, zwłaszcza obfitujące w podmokłe łąki, bagienka i zbiorniki wodne. Wykorzystuje też sąsiedztwo rzek i strumieni. Gnieździ się pojedynczo na drzewach, a jedna para może mieć kilka gniazd zajmowanych przemiennie. Żeruje głównie w wodzie, rzadziej na łąkach. Podstawowy pokarm stanowią ryby (na przykład piskorz, szczupak), ale także płazy, owady, skorupiaki. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Bocian białobrzuchy Ciconia abdimii (Lichtenstein, 1823) Regularnie wędruje poprzez równik, w związku z porą suchą i deszczową. Zasiedla tereny trawiaste, także tereny użytkowane rolniczo. Często w pobliżu wód, ale niekiedy nawet na obszarach półpustynnych. Gniazda na drzewach, często w obrębie osiedli ludzkich lub ich pobliżu, gdzie jest chroniony przez ludzi. Pokarm stanowią duże owady, zwłaszcza szarańcza wędrowna i gąsienice sówki Spodoptera exempta – szkodnika zbóż, a także pasikoniki, świerszcze i niekiedy owady wodne. Podczas pożarów sawanny gromadzi się w duże stada i żeruje tuż przed ścianą ognia. W innych sytuacjach żeruje pojedynczo. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Bocian białoszyi Ciconia episcopus (Boddaert, 1783) Gatunek w zazwyczaj osiadły. Zasiedla tereny w pobliżu wód i podmokłe, a więc doliny rzek, jezior, bagna, pola ryżowe, laguny nadmorskie, a nawet rafy koralowe, ale występuje także na sawannach i polach uprawnych. Gniazduje w rzadkich lasach i na zrębach leśnych. Pokarm stanowią bardzo liczne grupy drobnych zwierząt: ryby, żaby, ropuchy, węże, jaszczurki, duże owady, kraby, mięczaki, bezkręgowce morskie. Żeruje samotnie, okazjonalnie wykorzystuje pożary sawanny. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Bocian garbaty Ciconia stormi (Blasius, 1896) Gatunek bardzo mało poznany. Zasiedla słodkowodne środowiska: podmokłe, bagniste lasy, gęste lasy, zwłaszcza w dolinach rzecznych, a także muliste zbiorniki. Unika terenów otwartych. Gnieździ się pojedynczo na drzewach. Znaleziono do tej pory dwa gniazda. Widywano go żerującego pojedynczo w leśnych rzekach, jeziorkach i oczkach wodnych. Pokarm stanowią zapewne ryby i inne drobne kręgowce i bezkręgowce występujące w tym środowisku. Stopień zagrożenia nieokreślony, ale jako jeden z najrzadziej spotykanych bocianów, może być zaliczony do gatunków zagrożonych globalnie.

Bocian sinodzioby Ciconia maguari (Gmelin, 1789) Gatunek lokalnie migrujący, niekiedy przelatujący nad Andami, ale wędrówki mało poznane. Zasiedla różnorodne środowiska wilgotne i podmokłe, bagna, pampasy z oczkami wodnymi, tereny zalewowe w dolinach rzecznych, pola ryżowe i wybrzeża morskie. Gnieździ się na drzewach lub w trzcinach, w małych koloniach – do kilkunastu par. Żeruje pojedynczo lub częściej w małych grupach, w płytkiej wodzie lub w roślinności wodnej. Pokarm żaby, kijanki, ryby – zwłaszcza węgorze, drobne gryzonie, węże, kraby i owady wodne. Gatunek nie zagrożony globalnie, choć lokalnie obserwuje się drastyczne spadki liczebności.

Bocian biały Ciconia ciconia (Linnaeus, 1758) Gatunek migrujący. Zasiedla różnorodne tereny otwarte, obszary łąk, pola uprawne, niekiedy suche półpustynne pastwiska. Od kilkuset lat zsynantropizowany, gnieździ się najczęściej pojedynczo w osiedlach ludzkich, ale w rejonach braku miejsc na gniazda lub szczególnie zasobnych w pokarm gniazduje w skupiskach do 100 par. Gniazda na drzewach, budynkach lub innych wysokich konstrukcjach człowieka. Pokarm drobne kręgowce lądowe i wodne oraz owady i inne bezkręgowce. Zazwyczaj żeruje pojedynczo na wilgotnych łąkach i polach. Chętnie wykorzystuje prace polowe, odsłaniające potencjalny pokarm i w takich miejscach gromadzi się do kilkudziesięciu ptaków. W niektórych rejonach żeruje na wysypiskach śmieci. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Bocian czarnodzioby Ciconia boyciana (Swinhoe, 1873) Gatunek migrujący. Zasiedla bagna z kępami drzew, wilgotne łąki i doliny rzeczne w terenach leśnych. W Japonii także tereny użytkowane ekstensywnie i pola ryżowe. Gnieździ się pojedynczo lub w małych zgrupowaniach. Gniazda na drzewach, często na drzewach suchych, wyjątkowo na budynkach. Żeruje pojedynczo. Ofiary na lądzie lokalizuje wzrokiem, natomiast w wodzie dotykiem. Pokarm różnorodny, zwłaszcza ryby – piskorz, karaś, owady – szarańczaki i chrząszcze, płazy, drobne ssaki, ślimaki i dżdżownice. Gatunek globalnie zagrożony.

Żabiru czerwononogi Ephippiorhynchus asiaticus (Latham 1790) Przeważnie osiadły, choć koczuje w poszukiwaniu pokarmu. Zasiedla mało zmienione środowiska wilgotne, a więc bagna, rzeki, jeziora, laguny, tereny zalewowe, ale także środowiska nadmorskie jak: zarośla namorzynowe, namuliska, plaże i solniska. Gnieździ się pojedynczo, zwykle na szczytach dużych drzew. Żeruje najczęściej pojedynczo. W płytkiej wodzie próbuje zamaszystymi ruchami dzioba zlokalizować ofiary, natomiast w czystej wodzie stojącej energicznie podskakuje wypłaszając ofiary. Pokarm stanowią głównie ryby, w tym węgorze, a także żaby, węże, żółwie, kraby, krewetki, mięczaki, chrząszcze i stawonogi. Gatunek nie zagrożony globalnie, jednak tylko w Australii i Nowej Gwinei stan populacji jest dobry, w Azji liczebność drastycznie spada, co jest związane z osuszaniem terenów podmokłych.

Żabiru afrykański Ephippiorhynchus senegalensis (Shaw, 1800) Zasadniczo osiadły, jednak koczuje w zależności od zmieniających się warunków pokarmowych. Zasiedla różnorodne rozległe środowiska wilgotne i podmokłe, jak: bagna, wilgotne łąki, obrzeża dolin dużych i małych rzek, jezior. Unika lasów. Gnieździ się pojedynczo, zwykle na szczytach dużych pojedynczych drzew, niekiedy na klifach. Żeruje najczęściej pojedynczo, ale niekiedy, przy obfitości pokarmu w grupach. W roślinności uderzeniami dzioba wypłasza ofiary, a w wodzie wykrywa ofiary dotykiem, podobnie jak robią to dławigady. Pokarm stanowią głównie ryby, nawet duże, o masie do 0,5 kg, kraby, krewetki, żaby, gady i drobne ssaki, a także mięczaki i duże owady. Gatunek nie zagrożony globalnie.

Żabiru amerykański Ephippiorhynchus mycteria (Lichtenstein, 1819) Poza sezonem lęgowym małe grupy koczują, niekiedy przelatują nad Andami. Zasiedla rozległe obszary bagienne, obszary uprawiane ze stawami i polami ryżowymi, doliny większych rzek i jezior, tereny zalewowe i estuaria rzeczne. Zazwyczaj gnieździ się pojedynczo, rzadziej w niewielkich zgrupowaniach, także z innymi bocianowatymi. Typowe umieszczenie gniazda to korona wysokiej palmy Copernicia tectorum lub wysokie namorzyny. Żeruje na lądzie i w wodzie, starając się wypłaszać ofiary, które lokalizuje dotykiem, wzrokiem lub na oba sposoby. Pokarm to ryby, żaby, węże, owady, młode kajmany i żółwie. Duże ofiary rozczłonkowuje. Małe kajmany chwyta kiedy odzywają się zaniepokojone i w razie potrzeby uderza o kłody. W sezonie suchym w diecie dominują ryby, w porze deszczowej wagowo ryby – zwłaszcza węgorze, ale ilościowo płazy, kraby i owady wodne. Gatunek nie zagrożony globalnie. W południowej części USA odnotowuje się drastyczny spadek liczebności i wycofanie się z wielu poprzednio zasiedlanych terenów, od Teksasu do Alabamy.

Marabut jawajski Leptoptilos javanicus (Horsfield, 1821) W Indiach osiadły, na wyspach Archipelagu Malajskiego wędrowny. Zasiedla namorzyny, bagniska, nadbrzeżne bagna i zalewowe łąki, jeziora, pola ryżowe i nie zbliża się do osiedli ludzkich. Gnieździ się kolonijnie na drzewach, niekiedy w towarzystwie dławigadów malajskich i marabutów indyjskich. Żeruje pojedynczo. W namuliskach chodząc wypłasza zdobycz, na zalewiskach żeruje chętnie na granicy wody i lądu. Pokarm stanowią ryby, zwłaszcza skoczki mułowe, a także żaby, gady, skorupiaki, szczury i padlina. Gatunek globalnie narażony, w skutek niszczenia środowisk, bezpośrednich prześladowań i innych zagrożeń.

Marabut indyjski Leptoptilos dubius (Gmelin 1789) Gatunek koczujący, lokalnie migrujący. Zasiedla bagna, jeziora, pola ryżowe, prześwietlone lasy, a w terenach suchych rozległe łąki i pola. Często na wysypiskach śmieci i składowiskach padliny na brzegach miast. Niegdyś częsty na dachach i ulicach Kalkuty. Gnieździ się w pobliżu człowieka i niedaleko od terenów wilgotnych. Niegdyś gnieździł się w bardzo dużych, liczących tysiące par, mieszanych koloniach. Obecnie największa kolonia liczy 31 gniazd. Gniazdo duże, na drzewie. Żeruje pojedynczo, ale często w porze suchej gromadzi się razem z innymi padlinożercami. Pokarm to padlina, duże ryby, a także żaby, węże, owady i skorupiaki. Gatunek globalnie zagrożony. Wykazuje katastrofalny spadek liczebności, bliski wymarciu. Pomimo to nadal są wycinane drzewa z gniazdami.

Marabut afrykański Leptoptilos crumeniferus (Lesson, 1831) Gatunek osiadły, zwłaszcza w terenach zurbanizowanych. Zasiedla suche sawanny, łąki, doliny rzeczne i okolice jezior i wysychających zbiorników, rzadziej spotykany w lasach i na pustyniach. Kolonie od kilkudziesięciu do kilkuset par, niekiedy mieszane. Gniazdo zazwyczaj na drzewie, czasem na klifach, niekiedy w środku miast. Żeruje w wodzie, gdzie ryby łapie półotwartym dziobem. Na sawannach przy padlinie często towarzyszy hienom i sępom. Dziób nie jest specjalnie dostosowany do rozrywania padliny, dlatego wykorzystuje resztki po sępach lub chwyta odpadające kęsy. Pokarm to padlina, resztki z gospodarstw człowieka, a także ryby, termity, szarańcza, żaby, jaszczurki, szczury, myszy, węże i ptaki, w tym młode i dorosłe flamingi. Gatunek nie zagrożony globalnie.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

W międzynarodowych konwencjach przyjęto, że krytycznie zagrożone gatunki zwierząt to takie, które liczą mniej niż 250 dorosłych osobników, populacje gatunków zagrożonych liczą do 2500, a gatunki narażone mniej niż 10000 dorosłych osobników. Oprócz liczebności bierze się pod uwagę wielkość zasiedlanego areału, sposób występowania, fragmentację populacji na mniejsze grupy oraz tempo spadku liczebności, określające szanse przetrwania kolejnych pokoleń. Pomimo tych licznych kryteriów jest to pewne uproszczenie, ponieważ na każdy gatunek wpływają specyficzne czynniki.

Bociany, podobnie jak większość innych dużych ptaków wykorzystujących duże terytoria, wykazują spadek liczebności i wycofywanie się z wielu wcześniej zasiedlanych terenów. Spośród 19 gatunków, 5 zostało zaliczonych do zagrożonych w skali globalnej, jednak u wielu pozostałych stwierdza się regionalne spadki liczebności, co wskazuje na niekorzystny trend i postępujące zagrożenie. Zjawisko to w najmniejszym stopniu obserwuje się w Afryce, ale w Europie i obu Amerykach jest ono dobrze udokumentowane, natomiast najbardziej dramatyczna sytuacja występuje w Azji. Sytuacja w Azji związana jest z wysokim zaludnieniem, nędzą, zajmowaniem pod uprawy coraz to większych terenów, rabunkową gospodarką oraz ogólnym brakiem pozytywnego stosunku do przyrody, którego nie wytworzyły te stare kultury rolnicze. Wynikiem tego 4 z 5 zagrożonych globalnie gatunków bocianów pochodzi z Azji. Wszystko to powoduje, że nawet międzynarodowe wysiłki ochrony niektórych gatunków mają ograniczoną skuteczność.

Bociany są ściśle związane ze środowiskami bogatymi w wodę, które zarazem należą do najurodzajniejszych miejsc na ziemi, gdzie od dawna osiedlał się człowiek. Podstawowym czynnikiem wpływającym na stan większości gatunków są niekorzystne przekształcenia środowiska: globalne osuszanie terenów podmokłych, eksploatacja lasów i zasiedlanie przez ludzi coraz to nowych obszarów. Poważne skutki ma także wprowadzanie do rolnictwa w wielu rejonach globu środków chemicznych, które bardzo wydatnie ograniczają liczebność zwierząt wykorzystywanych przez bociany jako pokarm. Osuszanie terenów podmokłych ma od ponad 100 lat zasięg globalny. Znaczne obszary Europy zostały już zmeliorowane ponad 100 lat temu. W Azji trwają prace nad osuszaniem wielu terenów nadmorskich, wycinaniu namorzynów i w zakładaniu gospodarstw rybackich. Nie lepiej dzieje się w południowej części USA. Na Florydzie osuszono ponad 50% terenów podmokłych, co spowodowało zagrożenie nie tylko dławigada amerykańskiego, ale także wielu innych, w tym także endemicznych, gatunków zwierząt. Efektem tego są drastyczne spadki liczebności i tak np. liczebność dławigada w Georgii i na Florydzie w latach 30. oceniano na 20 000 par, w latach 60. na 10 000 par, a szacunki z 1986 r. wskazują na 5 800 par. Jeszcze bardziej drastyczny spadek liczebności wykazano u marabuta indyjskiego, którego liczne kolonie oceniano w przeszłości jako zasiedlone przez „miliony ptaków”, a po pewnym czasie zauważono, że gatunek ten jest bliski całkowitego wymarcia. W wielu regionach Wenezueli spadek liczebności bociana sinodziobego oceniany jest na 90-100%. Wskazuje to jak ważny jest monitoring, czyli stała kontrola stanu populacji poszczególnych gatunków.

Wiele gatunków bocianów to ptaki leśne, gniazdujące pojedynczo lub kolonijnie na dużych drzewach. Ochrona środowisk jest mniej skuteczna w przypadku gatunków gniazdujących pojedynczo niż w przypadku gatunków kolonijnych, ale gniazda takie są mniej narażone na zniszczenie. Eksploatacja lasów pierwotnych, nawet gdy są to trudnodostępne siedliska bagienne, powoduje stałe ubywanie odpowiednich miejsc na założenie gniazd, a niekiedy są wycinane drzewa z gniazdami. W obu częściach Ameryki wszystkie trzy gatunki bocianów: dławigad amerykański, żabiru amerykański i bocian sinodzioby przeżywają dzięki zasiedlaniu terenów trudnodostępnych, ale trwa tam proces osiedlania ludzi, wycinania lasów i osuszania terenów, czego klasycznym przykładem jest Amazonia. Na Florydzie wycięto wiele cypryśników – drzewa preferowanego przez dławigada amerykańskiego do założenia gniazda. W Bangladeszu ścinano na opał drzewa z mieszanymi koloniami różnych gatunków ptaków liczącymi nawet po 100 gniazd. W latach 1987-1990 w stanie Assam wycięto 6 drzew z gniazdami marabuta indyjskiego, niszcząc 13 młodych i 6 jaj. Większość drzew z gniazdami tego ptaka w stanie Assam stanowi własność prywatną i w każdej chwili może być wycięte. Wycinane są także zarośla namorzynów, a zwłaszcza największe drzewa. Przy przeszukiwaniu na wyspach archipelagu Malajskiego rejonów występowania dławigada malajskiego, a więc trudnodostępnych bagiennych lasów, okazało się, że wszędzie, gdzie dotarła ekspedycja, już wcześniej pozyskiwano drewno i wycięto największe drzewa.

Osobnym zagadnieniem jest zabijanie bocianów. Już w XIX w. trafiały z Afryki do Europy bociany z wbitymi strzałami. Dziś, gdy używa się broni palnej, przypadków takich nie stwierdza się, za to odstrzał ptaków jest o wiele skuteczniejszy. Na Bliskim Wschodzie trwa tradycja strzelania do ptaków odpoczywających w czasie wędrówki. W Azji zagrożeniem dla marabuta azjatyckiego są lokalne wojny. W Azji, na Dalekim Wschodzie, eksterminacji podlega bocian czarnodzioby i np. w Korei Płd. zastrzelono samca z ostatniej gniazdującej tam pary. Poluje się także na bociana garbatego, którego ogólna liczebność oceniana jest na 200-300 osobników, a ceny rzadkich ptaków są dosyć atrakcyjne dla miejscowych myśliwych. Wiele mówi zdarzenie, że na drugi dzień po znalezieniu drugiego znanego przyrodnikom gniazda tego gatunku, zostało ono zniszczone, a jeden ptak zabity przez miejscowego myśliwego.

Bociany często będąc największymi ptasimi drapieżnikami w danym środowisku są świetnym wskaźnikiem jakości środowisk podmokłych. Są wykorzystywane jako tzw. gatunki flagowe przy opracowywaniu i wdrażaniu programów ochrony wybranych terenów i środowisk. Nadają się dobrze do edukowania lokalnych społeczności. W Belize żabiru afrykański znalazł się na banknotach i plakatach. Z przedstawionych danych wynika, że zagrożone są niemal wszystkie gatunki bocianów, choć w różnym stopniu i w różnej skali czasowej. Wzrasta świadomość, że przetrwanie tych ptaków zależy od podjętych na szeroką skalę programów ochronnych. Międzynarodowe działania na rzecz ochrony poszczególnych gatunków mogą się przyczynić do zachowania wielu unikalnych środowisk w skali naszego globu.

 

(tekst Z. Jakubiec)

,

Południowowielkopolska Grupa Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków w ramach programu „Aktywna ochrona bociana czarnego Ciconia nigra w Południowej Wielkopolsce”  przeprowadziła wraz z leśnikami kontrolę gniazd bocianich oraz zaobrączkowała znajdujące się w nich pisklęta. Kontrole trwały od 27 czerwca do 8 lipca tego roku i odbyły się w sześciu wielkopolskich powiatach, przy współpracy z nadleśnictwami z Jarocina, Antonina, Kalisza, Krotoszyna, Przedborowa, Taczanowa oraz Leśnego Zakładu Doświadczalnego w Siemianicach Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Łącznie skontrolowano 20 gniazd, z czego w ośmiu oznakowano 20 piskląt. Dodatkowo z niektórych gniazd usunięto sznurki zniesione przez ptaki z pobliskich pól i suche gałęzie, które blokowały dojście do gniazda.

Liczba gniazd z młodymi, znajdująca się na tym obszarze była bardzo niewielka, czego przyczyną są najprawdopodobniej padające wiosną deszcze i niska temperatura, które wpłynęły negatywnie na wychowywanie młodych piskląt.

Zainteresowanych tematyką obrączkowania bocianów czarnych odsyłam na stronę internetową: http://kalisz.poznan.lasy.gov.pl/index.html

Monika

PTPP „pro Natura”

\"\"

 

,

Latem tego roku (2011 r.) obserwowałem hajstrę próbującą wylądować na jednej z posesji w Zduńskiej Woli , niedaleko obwodnicy tego miasta. Bociek jednak nie zdecydował się na lądowanie, zatoczył kilka kółek i odleciał :) Wogóle rok 2011 to dla mnie osobiście rok bociana czarnego. Jeszcze nigdy w życiu nie miałem tak częstych spotkań z tym gatunkiem.

Łukasz F.

,,,,,,,,,,,,,,," ["fingerArticlePhoto"]=> string(51) "/01/103_bb120.jpg;Bocian czarny - mniej znany kuzyn" } }

Bocian w Europie, czyli symbol krajobrazu rolniczego Europy

Zasadnicze znaczenie dla bociana białego w Europie miały dwa fakty. Pierwszym, już wcześniej omówionym, było wylesienie ogromnych obszarów, podjęcie gospodarki rolnej i udostępnienie tym samym bocianowi nowych terenów. Drugim faktem było przeniesienie się bociana z miejsc pierwotnie zasiedlanych i gniazdowanie w pobliżu człowieka. W przyrodzie zdarza się, że jedne gatunki wykorzystują bezpieczeństwo stwarzane przez sąsiedztwo innych. Ochronę stwarzaną przez człowieka wykorzystał bocian biały, jaskółki i inne gatunki licznie dziś występujące w osiedlach ludzkich. Proces taki nazywa się synantropizacją, a warto podkreślić, że jest to jedyny w Europie przypadek osiedlania się w pobliżu ludzi tak dużego ptaka. Intrygujące jest ustalenie, kiedy to nastąpiło, choć od razu na wstępie należy stwierdzić, że odkrycia możliwości gniazdowania w pobliżu człowieka dokonały zapewne ptaki w różnym czasie w różnych miejscach Europy. Jak podaje prof. Janota, najstarsze informacje pochodzą już ze starożytnego Rzymu, gdzie bocian miał mieć gniazdo na świątyni bogini zgody, Concordii. Na pamiątkę tego wydarzenia cesarz Hadrian kazał wybić specjalny medal. Tak więc przypuszcza się, że na północnych wybrzeżach Morza Śródziemnego bocian gnieździł się na budowlach i w miastach już w czasach starożytnych. Jest to bardzo prawdopodobne zważywszy, że do dzisiaj w Hiszpanii i Maroku bociany masowo gnieżdżą się w takich właśnie miejscach i to zazwyczaj w skupieniach po kilkadziesiąt par, a np. na dachu katedry w Alfaro w Hiszpanii doliczono się ponad 100 gniazdujących par. Istotne jest tu także stwierdzenie, że tereny te stosunkowo wcześnie uległy wylesieniu, a budowle i skały były i są tu do dzisiaj często jedynymi wysoko nad teren wzniesionymi obiektami. Większość informacji o gniazdowaniu bociana w obrębie osad ludzkich z naszej części Europy pochodzi jednak dopiero z  XV –XVI w. Ich źródłem są dawne drzeworyty z panoramami miast lub zamków, na których czasem zaznaczano obecność bocianiego gniazda [RAMKA]. Z  terenu Polski doniesienia o gniazdowaniu bociana w obrębie wsi pochodzą także z tego okresu. Pośrednio wspomina o tym Jan Długosz. Również  Mateusz Cygański autor naszego pierwszego dzieła ornitologicznego „Myślistwo ptasze” z 1584 r., nazywa go „ptakiem domowym”. Jednak najważniejszym dowodem jest zapis Stefana Falimirza z 1534 r. zawarty w jego zielniku, czyli podręczniku dla aptekarzy. Po omówieniu różnych medykamentów jakie można przyrządzić z bociana ( o czym będzie jeszcze mowa), napisał on: „jest też drugi bocianów rodzaj, na grzbiecie wszystek czarny, a pod brzuchem trochę białaszy, ale taczy nie lęgną się przy ludziech, ale na bagnach”. Można zatem przyjąć, że pisał on o zjawisku dobrze sobie znanym i powszechnym, a zatem gnieżdżenie bociana białego w pobliżu osad ludzkich w Polsce musiało nastąpić już znacznie wcześniej [RAMKA].   (tekst Z. Jakubiec),Na początku naszego stulecia bocian w Europie zasiedlał jeszcze większość dolin rzecznych, a wzdłuż Renu wnikał wysoko do Szwajcarii. Na obszarach nizinnych zasiedlał także doliny mniejszych rzek, co dawało obraz stosunkowo równomiernego zasiedlenia dużych obszarów. Bardzo wysoka liczebność od nasady półwyspu Jutlandzkiego, przez Dolną Saksonię, Meklemburgię, Pomorze i  Mazury aż po północną Białoruś powodowała, że obszar ten wyróżniał się w skali Europy, podobnie jak Nizina Węgierska i niektóre rejony Bałkanów. Postępujące w ostatnim stuleciu zmiany rozmieszczenia bociana objęły zarówno populację wschodnią jak i zachodnią. Bocian wyginął na granicach zasięgu populacji zachodniej, a więc w niemal całej północnej Francji, wyspowo jeszcze zasiedla zachodnie Niemcy, ale wycofał się też ze Szwecji i praktycznie także ze Szwajcarii, Danii i Holandii. Populacja wschodnia przetrwała w znacznie lepszej kondycji. Zachodnia granica jej zwartego zasięgu przebiega od ujścia Łaby, przez północne Niemcy, do środkowych Czech, obejmuje Słowację i Nizinę Węgierską i mniej więcej wzdłuż doliny Dunaju dochodzi do Morza Czarnego. Na górzystym południu, na Bałkanach i w Grecji bocian występuje wyspowo, choć niekiedy w dużej liczebności np. w ujściu Sawy. Mniej więcej w tym samym okresie bocian rozszerza swój zasięg na wschodzie i północy. W Estonii pojawił się w połowie  XIX wieku, a obecnie gnieździ  się już na północny-wschód od St. Petersburga. W drugiej połowie naszego wieku wschodnia granica jego zasięgu przesunęła się od Smoleńska po Moskwę i Woroneż [RAMKA].   Ogólne informacje na temat liczebności bociana białego w skali całej Europy sięgają połowy XIX w. Wprawdzie prześledzenie zmian, a zwłaszcza kontrola podawanych wartości liczbowych mogą być uciążliwe, ale dane te ilustrują, jak dynamicznym procesom podlega ten gatunek w ciągu ostatnich 150 lat.  Początkowe dane są oparte na nieweryfikowalnych informacjach, jak np. obserwacje z 1819 r. znanego niemieckiego ornitologa Naumanna, który zwiedzając południowo-zachodnią część Szlezwiku-Holsztynu (Ditmarschen) „ nie widział prawie żadnego domu ani gospodarstwa, gdzie nie byłoby gniazda bocianiego”, w każdej z trzech osobno wymienionych miejscowości było ich ponad 40. Późniejsze dane pochodzą już z dokładnych liczeń. Warto prześledzić ogólny przebieg zmian liczebności bociana białego. W latach 1847-1856 wystąpiła seria zimnych, późnych wiosen i wiele ptaków ginęło, o czym wspomina Wodzicki. Po tym okresie w latach 1856-1860 rozpoczął się wzrost liczebności, którego szczyt przypadał na lata 1886-1890, a wysoki stan utrzymywał się do pierwszych lat XX w. Przypuszcza się, że w XX w. tak wysokiej liczebności bociany już nigdy nie osiągnęły. Potem nastąpił początkowo wolny, a od lat 1911-1915 znaczny spadek liczebności z absolutnym minimum 1928-1929. Lecz już liczenia z następnych lat, zwłaszcza z roku 1934 wykazały niewielką poprawę sytuacji. W latach 1940 - 1958, przy niewielkim wzroście w roku 1948, trwał dalszy spadek liczebności. Wyniki kolejnych kontroli w latach 1974, 1984 i 1994/95 wykazały, że początkowo liczebność była nieco wyższa niż pod koniec lat pięćdziesiątych, następnie utrzymywała się na stałym poziomie, a ostatnio znów odnotowano wzrost i to tak duży, że w wielu krajach przekroczone zostały wartości z lat trzydziestych. Liczebność światowej populacji bociana w 1974 r. oceniono na 117.000 par lęgowych, w 1984 r. na 135.000, a w 1994/95 na 166.000. W roku 1984 spadek liczebności odnotowało na całym zachodzie i południu Europy, w Polsce sytuację określono wtedy  jako stabilną (zmiany 10%), a na wschód od naszych granic wykazywano wzrost liczebności. W latach 1994/95 sytuacja była inna. Wzrost liczebności nastąpił praktycznie w całej zachodniej i północnej części kontynentu, stabilizację odnotowano w pasie środkowo-wschodnim (od Węgier po Mołdawię), natomiast na Bałkanach i w Turcji stwierdzono spadek liczebności. [RAMKA]. Ten ogólnie pozytywny wynik nie dowodzi jednak, że bocian odbudował swoją liczebność sprzed lat. Na obszarze Niemiec w latach trzydziestych gniazdowało np. ok. 10.000 par, podczas gdy obecnie obszar ten zasiedla nieco ponad 4.000 par. Oczywiście na ten ogólny obraz nakładają się lokalne wahania liczebności, które niekiedy mają znacznie bardziej drastyczny przebieg niż wynika to z danych sumarycznych dla poszczególnych krajów czy całej Europy. Przyczyny tych zmian liczebności są wielorakie i oprócz działalności człowieka, znaczenie mają też czynniki naturalne. Przyczyn spadków liczebności doszukiwano się w zamianach warunków na lęgowiskach (melioracje, trudności ze znalezieniem miejsc na gniazdo, wysoka śmiertelność ptaków na przewodach  linii energetycznych itp.). Zwrócono także uwagę na pogarszające się warunki na zimowiskach , jak np. skuteczne tępienie szarańczy – niegdyś podstawowego pokarmu bocianów w Afryce. Krytycznym okresem jest wreszcie czas wędrówki, dochodziło na przykład do masowego strzelania do wędrujących bocianów w Azji Mniejszej. Na znacznych odcinkach trasy ptaki mają  poważne trudności ze znalezieniem miejsc odpoczynku, co związane jest z poszerzaniem się obszarów pustynnych i rozwojem intensywnego rolnictwa. Okazało się również, jak ogromne znaczenie mają panujące w czasie migracji układy atmosferyczne, które potrafią zahamować tempo przelotu, bądź nawet zatrzymać całkowicie tysiące ptaków. Przyczyn obserwowanego ostatnio wzrostu liczebności bociana w skali Europy jest kilka. Przede wszystkim należy brać pod uwagę korzystne warunki atmosferyczne w czasie wędrówki wiosennej i na lęgowiskach, co odnotowywano niekiedy jako serię dobrych lat. Ponadto dobry efekt przyniosły podejmowane już od początku naszego stulecia, masowe akcje zakładania podstaw pod gniazda. Wcześniejszą korzystną dla bocianów zmianą było wprowadzenie do uprawy koniczyny i lucerny, a więc bogatego w białko pokarmu roślinnego, z czym wiąże się znaczny wzrost liczebności i okresowe masowe pojawy norników. Są to tzw. mysie lata, kiedy to na hektarze lucerny liczebność norników ocenia się na 1540-3220 osobników. Zarówno bociany jak i wiele innych gatunków ptaków wychowuje wtedy znacznie większą liczbę młodych. Wyniki te, a zwłaszcza duże wahania liczby par w stosunkowo krótkich okresach czasu dowodzą również, że u bociana białego istnieje stosunkowo duża tzw. rezerwa populacyjna, a więc zdolne do rozrodu ptaki, które z różnych powodów w danym roku nie przystępują do lęgów, ale w korzystnych warunkach mogą je podjąć w następnym roku.   (tekst Z. Jakubiec),Stan liczebny, rozmieszczenie i obecną sytuację bociana w Europie ustalono w latach 1994/95, w trakcie V. Międzynarodowego Spisu Bocianów Białych. Podobnie jak w poprzednich kontrolach, celem spisu było policzenie par lęgowych na całym obszarze występowania bociana. W poszczególnych krajach, w zależności od lokalnych warunków i liczebności bocianów do realizacji tego zadania użyto różnych metod. W krajach zachodnich, gdzie liczba par jest niewielka kontrolowano wszystkie gniazda, w krajach gdzie bocianów jest więcej korzystano z metod ankietowych, których wiarygodność niekiedy ustalano poprzez porównanie z wynikami z powierzchni próbnych. Wszystkie te prace pozwoliły na ustalenie aktualnej liczebności bociana w Europie, Azji Mniejszej i w północnej Afryce (mapa nr @@@). Uzyskane wyniki okazały się przyjemnym zaskoczeniem dla wielu miłośników przyrody. Światowa populacja bociana wzrosła w ciągu 10-ciu lat, od poprzedniego liczenia w 1984 r. o ok. 23%. Najwyraźniej zmiany te zaznaczyły się w populacji zachodniej, a zwłaszcza na Półwyspie Iberyjskim, gdzie liczebność wzrosła 2,5-krotnie. Bocian przekroczył także Pireneje i zasiedlił wschodnie wybrzeża Zatoki Biskajskiej i rejon delty Rodanu. W Szwajcarii odkryto także interesujący przypadek wymiany ptaków ze wschodu i zachodu Europy. Osiedlił się tam mianowicie jeden ptak zaobrączkowany w Polsce jako pisklę w 1986 r., a drugi obrączkowany bocian pochodził ze Szwajcarii. Wyraźny wzrost liczebności, choć nie tak duży jak na zachodzie, stwierdzono także w populacji wschodnioeuropejskiej. Wprawdzie dotyczył on tylko ograniczonego obszaru, ale ogólny bilans i tu był dodatni i wyrównywał spadek liczebności na południowym wschodzie. Przyczyny tych zmian były różne. Znaczenie miało zapewne zakończenie wieloletniej suszy w Afryce. W Hiszpanii na dużą skalę zastosowano w rolnictwie systemy nawadniające, a dodatkowo na terenach zalewanych masowo wystąpił zawleczony z Ameryki południowej pewien gatunek słodkowodnego kraba, stanowiący atrakcyjny pokarm. Natomiast we wschodniej Europie nastąpiła seria stosunkowo dobrych dla bociana lat i wyniki lęgów były na ogół wyższe od przeciętnych. Istotne znaczenie mają także realizowane od pewnego czasu w wielu krajach europejskich programy ochrony bociana, sprowadzające się niekiedy tylko do ochrony gniazd, ale coraz częściej obejmujące także ochronę terenów żerowiskowych. Ogółem przyrost populacji zachodniej określono na 75%, a wschodniej na 15%. Porównując liczbę bocianów w Polsce z ogólną liczebnością tego gatunku łatwo ustalić, że kraj nasz obecnie zasiedla niemal 25% populacji światowej (lub 30% w stosunku do populacji wschodniej). Można zatem twierdzić, że przyszłość tego gatunku w istotny sposób zależy od jego sytuacji w Polsce.    (tekst Z. Jakubiec),Około 10 000 lat temu z terenów Polski ustąpiła czasza lądolodu i zakończyło się ostatnie zlodowacenie epoki lodowej. Na przedpolu lodowca rzeki rzeźbiły szerokie pradoliny, w których wielokrotnie dochodziło do zmiany koryt i odkładania naniesionych osadów. Na północy środkowej Europy, od wybrzeży Morza Północnego do nasady Półwyspu Skandynawskiego lodowiec pozostawił pas moren i jezior. Na taki teren powoli zaczęła wracać roślinność i zwierzęta. Bocianów w tym czasie na terenie Europy albo nie było wcale i zasiedlały północną Afrykę oraz Azję Mniejszą, albo zasiedlały najbardziej południowe części kontynentu, to znaczy Półwysep Iberyjski i Bałkański. Jedno nie ulega wątpliwości: po zlodowaceniach zasiedlanie Europy przez bociany rozpoczęło się od tych dwóch rejonów, a ptaki wraz z zakończeniem pory lęgowej musiały wracać na południe, omijając Morze Śródziemne. Tak doszło do powstania dwóch europejskich populacji bociana białego: wschodniej wędrującej rokrocznie przez Bosfor i zachodniej przelatującej nad Cieśniną Gibraltarską. Strefa którą wspólnie zasiedlały obie te populacje rozciągała się południkowo między Renem a Łabą, od wybrzeży Morza Północnego do Alp. Ślady polowań na mamuty i inne zwierzęta tundry dowodzą, że obszar obecnej Polski znacznie wcześniej niż bocian zasiedliły pierwotne ludy. Najstarsze szczątki bocianów z terenu Polski pochodzą z osad mezolityczno-neolitycznych, a więc sprzed 7-4 tys. lat przed naszą erą. Bocian biały w dalekiej przeszłości był związany z krajobrazem dolin rzecznych, które w naszej części Europy należały do najbogatszych środowisk życia. Wyobraźmy sobie szerokie nawet na kilkadziesiąt kilometrów obszary, zalewane kilkakrotnie w ciągu roku wodami powodziowymi. Obok kilku, krętych ramion rzeki funkcjonowały tam bardzo różne środowiska jak: starorzecza, łachy piaszczyste w nurcie, torfowiska i mokradła, a w nieco wyższych partiach terenu tzw. łęgi, czyli lasy zalewowe oraz łąki ze stojącymi samotnie pojedynczymi dużymi drzewami, które potrafiły oprzeć się kolejnym powodziom. Pozostałości takiego krajobrazu w Polsce możemy dziś jeszcze zobaczyć choćby nad Biebrzą, w dolnym biegu Warty, czy w niektórych rejonach doliny środkowej Wisły. Drugim preferowanym przez bociany obszarem był pas pojezierzy, obfitujący w jeziora, łąki i bezodpływowe niecki, zajęte przez torfowiska. Można więc założyć, że w przeszłości koncentracje gniazd bocianich występowały w pasie pojezierzy od Szlezwiku-Holsztynu po Litwę i północną Białoruś oraz w dolinach rzek. Sytuacja taka w Polsce utrzymała się aż do końca XIX w. Znamienna jest notatka jednego z oficerów wojsk napoleońskich, który wyrażał ogromne zdziwienie liczbą gniazd bocianich we wsiach, w jakimś rejonie Podlasia. Polecił on żołnierzowi policzenie gniazd i odnotował, że we wsi było ich więcej niż dachów budynków. Jak na warunki polskie, jest to zrozumiałe, bo jeszcze dziś w tych rejonach spotyka się niekiedy po dwa i więcej gniazd na jednej stodole. Na zachodzie Europy jednak, zmiany w środowisku następowały wcześniej i bocian występował w coraz większym rozproszeniu. Możliwe jest też prześledzenie przebiegu wycofywania się bociana z niektórych terenów. W Dolnej Saksonii odtworzono rozmieszczenie gniazd bocianich w 1905 r. i następnie robiono kolejne mapy obrazujące stan co kilkadziesiąt lat. Okazało się, że ptaki najpierw opuszczały tereny najbardziej oddalone od dolin rzecznych, potem doliny mniejszych rzek i utrzymywały się tylko w dolinach rzek największych, by w końcu i tu opuścić na stałe wiele miejscowości. Tak więc w pierwszej kolejności porzucane były gniazda w terenach najuboższych, a na końcu, w miarę pogarszania się warunków, nawet w tych z pozoru najlepszych, bo i te obszary w wyniku przekształceń uległy w końcu przyrodniczej degradacji. Można sądzić, że zasiedlanie terenu przez bociany następowało poprzednio w odwrotnej kolejności – od dużych rzek po tereny niemal pozbawione wód powierzchniowych. Bocian od zamierzchłych czasów cieszył się sympatią i zainteresowaniem człowieka, jednak przełomem w poznaniu obyczajów, rozmieszczenia i funkcjonowania tego gatunku stały się badania obejmujące duże obszary. Ze względu na łatwość policzenia gniazd, ustalenia sposobu ich zasiedlenia i wychowanej liczby młodych bocian biały szczególnie nadaje się do prowadzenia badań populacyjnych na dużych obszarach, dlatego bardzo wcześnie spojrzano na ten gatunek ptaka w skali kraju, a później kontynentu. Pierwszą na świecie taką próbę podjął ks. prof. Eugeniusz Janota z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie w roku 1876. Zwrócił się on za pośrednictwem dwóch czasopism „Szkoła” i „Gazeta Szkolna” do wszystkich nauczycieli ówczesnej Galicji z prośbą o nadsyłanie informacji o bocianach i choć na apel odpowiedziało tylko 176 pedagogów, to jednak uzyskane dane o 1919 gniazdach, z czego 681 znajdowało się we współczesnych granicach naszego kraju dosyć dobrze ilustrują rozmieszczenie bociana w Polsce południowej w tym okresie. Wyniki te zostały opublikowane w tym samym roku w Przewodniku Naukowym i Literackim, dodatku do Gazety Lwowskiej. Zamiar policzenia bocianów w całej ówczesnej Galicji zaskakuje swym pionierskim podejściem – tego typu badania przeprowadzono w Prusach Wschodnich dopiero po 30-stu latach, a w skali Europy po 50-ciu latach. Warto podkreślić, że chociaż prof. Janota był filologiem, to jego szerokie zainteresowania naukowe spowodowały, że stał się jednym z pionierów ochrony przyrody. Na kolejne badania nad liczebnością i rozmieszczeniem bociana trzeba było czekać trzydzieści lat, kiedy to w latach 1905-1910 w różnych częściach Niemiec przeprowadzono kolejne liczenia. W tych pierwszych kontrolach nie uwzględniano jednak sposobu zajęcia gniazda przez bociany, co znacznie utrudnia interpretację uzyskanych wyników. Ogromny wkład w badania nad bocianem białym wniósł prof. Ernst Schüz, kierujący stacją ornitologiczną na Mierzei Kurońskiej. Opracował on system symboli opisujących sposób zajęcia gniazda i efekty lęgów bocianich, co pozwoliło na zbieranie jednoznacznych wyników [RAMKA]. Dorobek profesora Schüza jest ogromny. W ciągu kilkudziesięciu lat swojej pracy odkrył, opisał i zinterpretował wiele zjawisk z życia bocianów. Jednocześnie był on inicjatorem wielu międzynarodowych programów badawczych i to z jego inicjatywy przeprowadzono w 1934 r. pierwszą międzynarodową akcję liczenia bocianów. Kolejne liczenie odbyło się dopiero w 1958, a następne w latach 1974, 1984 i 1994/95. Badania te uzupełniane są corocznymi kontrolami na wielu wybranych terenach. Wszystko to spowodowało, że dla żadnego szeroko rozprzestrzenionego, dziko żyjącego gatunku zwierzęcia nie zebrano tak obszernych danych ilościowych, jak dla bociana białego. Zbiegło się to w czasie z drastycznymi zmianami liczebności tego gatunku i ułatwiło podjęcie programów jego ochrony.   (tekst Z. Jakubiec),Stały wzrost zaludnienia świata spowodował zajmowanie coraz większych przestrzeni pod uprawy rolne. Wiązało się to z przekształceniami krajobrazów, zmianą stosunków wodnych i powstawaniem nowych środowisk. Bocian biały uznawany jest w Europie za symbol  krajobrazu rolniczego. Warto jednak wiedzieć, że ten związek powstał w wyniku przekształceń środowiska dokonanych przez człowieka. Nie zawsze tak było. Przed tysiącami lat obszar Europy  porastały puszcze i dopiero rozwój rolnictwa pociągający za sobą coraz większe wylesienia spowodował zanik tych pierwotnych układów ekologicznych. Podobne procesy obserwujemy obecnie w Afryce, gdzie za rozwój wielkoobszarowego rolnictwa ogromną cenę płaci wspaniała afrykańska przyroda. W zachodniej Polsce wylesienia zostały zakończone już w XIII w, na zachodzie Europy jeszcze wcześniej, a w Grecji i Imperium Rzymskim doszło do wyniszczenia ogromnych połaci lasu w związku z masowym wypasem kóz już w czasach starożytnych. Jednak aby zrozumieć dzisiejszą sytuację bociana trzeba się cofnąć jeszcze o dalszych kilka tysięcy lat, do końca epoki lodowej.   (tekst Z. Jakubiec),,

Nasz bocian biały, czyli jak to jest z bocianami w Polsce

Liczebność i  zagęszczenie

W ostatnich kilku latach wielokrotnie informowano, że Polska to raj bociani, że co czwarty bocian żyjący na świecie pochodzi z Polski i wszystko to prawda. Warto jednak bliżej zapoznać się z sytuacją tego ptaka w naszym kraju, ponieważ są to niekiedy informacje ciekawe lub wręcz zaskakujące. Najnowsze dane dotyczące całej Polski zostały zebrane i opracowane w ramach programu ochrony bociana białego prowadzonego przez PTPP „pro Natura” we współpracy z dziesiątkami organizacji, instytucji i wielu setkami ochotników. Dzięki wsparciu Fundacji EkoFundusz i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej możliwe było zorganizowanie akcji na skalę całego kraju, a tak powstała sieć zajmuje się monitorowaniem sytuacji bociana i podejmuje działania dla jego ochrony.   (tekst Z. Jakubiec),W określonych warunkach dochodzi do skupiania się wielu par bocianich na ograniczonej przestrzeni. Powstają w ten sposób tzw. kolonie bocianie, choć pod względem biologicznym określenie to należy uznać za mylne. Kolonią lęgową nazywa się bowiem takie skupienie gniazd jednego, lub kilku gatunków, którego społeczność wykazuje pewne cechy socjalne np. wspólną obronę przed zagrożeniem ze strony drapieżnika. W Polsce najbardziej znane gatunki kolonijne to gawrony i mewy śmieszki, a każdy kto odwiedzał takie kolonie mógł się przekonać, jak uciążliwe dla intruza są zbiorowe ataki i ogłuszający wrzask ptaków. W tzw. koloniach bocianich takiego zachowania nie obserwuje się, więc poprawnie należy mówić o gniazdowaniu zespołowym. Tym niemniej, termin kolonia został powszechnie przyjęty i należy tylko pamiętać o jego specyficznym znaczeniu. Długo używano tego terminu w odniesieniu do każdego skupiska gniazd lub do występowania ich w większej liczbie w obrębie tej samej, niekiedy nawet bardzo rozległej, miejscowości z licznymi przysiółkami. Było to więc określenie nieprecyzyjne. Obecnie za kolonię lęgową bociana białego uznaje się zgrupowanie co najmniej 5 par lęgowych, których gniazda w przypadku wsi oddalone są najwyżej o 200 m, a w przypadku gniazdowania z dala od osiedli ludzkich – 500 m. Najwięcej kolonii bocianich występuje w północno-wschodniej i wschodniej części kraju, np. spośród 34 gmin dawnego województwa elbląskiego, w 24 występowały kolonie, a w gminie Lelkowo, aż 94% par bocianich gniazdowało w takich zgrupowaniach. Najczęstsze są skupienia 5-10 gniazd, ale bywają i większe. W Polsce kolonie rzadko osiągają liczebność powyżej 30 par lęgowych, ale w przeszłości były one znacznie większe, na przykład w miejscowości Paryż/Parys w powiecie Kętrzyńskim na początku XIX w gnieździło się 72 pary bocianów, z czego na kościele 5, a w pojedynczych gospodarstwach 12 i 11, ale pod koniec tego stulecia w miejscowości tej pozostały już tylko 22 zajęte gniazda. W Europie nawet obecnie istnieją kolonie znacznie większe, jak choćby wspomniana już kolonia na katedrze w Alfaro w Hiszpanii. Na Półwyspie Iberyjskim, gdzie bociany mają duże kłopoty ze znalezieniem miejsca na gniazdo, kolonijne gniazdowanie jest zjawiskiem powszechnym. Warto jednak przytoczyć kilka przykładów z Polski. W Żywkowie koło Bartoszyc, jest 9 gospodarstw, 28 dachów, a gniazda zajmuje - w zależności od roku - około 38 par. W pobliskim Lwowcu w latach 1974-1997 gniazdowało od 13 do 37 par, z czego na samym kościele do 10, a w jednym obejściu bywało ich nawet 5. W niedalekiej Brzeźnicy w tym samym czasie, w obrębie jednego dużego folwarku gniazdowało w różnych latach od 3 do 19 par bocianich. Liczne kolonie bocianie rozmieszczone są w miejscowościach wokół Bagien Biebrzańskich i nad Narwią, w dolinach Bugu i Sanu. Szczególnym przypadkiem jest kolonia ponad 20 par lęgowych w Posadzie Zarszyńskiej koło Sanoka, a więc w terenie wyżynnym. O ile kolonijne gniazdowanie w północno-wschodniej i wschodniej części kraju jest prawie normalne, o tyle kolonie bocianie na zachód od Wisły są zawsze czymś wyjątkowym. Kolonie bocianie istnieją tu w dolinach większych rzek: Noteci, Warty, Bzury, Odry, i górnej Wisły, są też w dolinie Baryczy i Obniżeniu Legnickim. W dolinie Odry, tuż poniżej ujścia Nysy Łużyckiej, we wsi Kłopot funkcjonuje kolonia licząca około 30 par, ale w tym samym rejonie jest jeszcze 8 innych kolonii. Oprócz skupisk gniazd bocianich w obrębie jednej miejscowości zdarzają się także kolonie bocianie oddalone od osiedli ludzkich - w zadrzewieniach na terenach zalewowych rzek, stanowiące powrót do pierwotnego sposobu gniazdowania i do pierwotnego środowiska. Kolonie takie znane są np. z dolin Morawy (największa w Europie kolonia nadrzewna – ponad 60 par), Dunaju, Szprewy i Prypeci. Nad Prypecią są to często kolonie mieszane czapli i bocianów białych, a w jednej z nich gnieździł się także puchacz. W Polsce od lat obserwowałem takie zgrupowanie od 5 do 7 par w lesie nad Czarną Wodą koło Gniechowic, na południe od Wrocławia. Bociany gnieździły się tu na suchych dębach i choć często zmieniały gniazda, bo naliczyłem ich ogółem 14, to liczba par była mniej więcej stała. Kiedy zjawiłem się tu przed laty odniosłem wrażenie, że w cudowny sposób zostałem przeniesiony w czasy pierwszych Piastów. Niestety teren ten został zdewastowany. Uregulowano Czarną Wodę, co spowodowało obniżenie poziomu wód gruntowych o około 2 m, dęby z gniazdami zaczęły próchnieć od dołu i się przewracać, a dziś na tym terenie pozostały zniszczone gnojowicą łąki, wysychające stawy i ostatnie dwie pary bocianów. Lokalizacja kolonii wskazuje, że w naszym kraju powstają one w środowiskach o najbogatszych zasobach pokarmowych. Bociany muszą jednak zwiększyć tolerancję wobec sąsiadów, bo o ile w warunkach Śląska, gdzie rzadko jest więcej niż jedno gniazdo we wsi, sąsiednie pary toczą walki o gniazda gdy są one oddalone o mniej niż 1-2 km, o tyle na Mazurach obrona dotyczy np. połowy dachu stodoły lub otoczenia kilkudziesięciu metrów wokół gniazda. Inna jest przyczyna powstawania kolonii w Hiszpanii, Turcji, czy Maroku. Wobec braku odpowiednich miejsc do założenia gniazda, kolonie bocianie powstają na wszystkich wyniesionych ponad teren budowlach, skałach lub drzewach np. w gajach oliwek. W skrajnym przypadku w Algierii na płaskim dachu o powierzchni 50x50 m gniazdowało 14 par.   (tekst Z. Jakubiec),Oprócz omówionych wyżej tzw. kolonii bocianich, także niektóre pojedyncze gniazda zasługują na szczególną uwagę. Ze względu na swe umieszczenie lub historię ich sława wykracza daleko poza region. W Dobrym Mieście na Warmii zachowały się fragmenty fortyfikacji miejskich, a wśród nich tzw. „bociania baszta”, gotycka wieża, znana pod tą nazwą już w końcu XIX w, ze względu na gniazdo bocianie, które, być może już od kilkuset lat rokrocznie jest zajmowane przez kolejne pokolenia bocianów. W Żywcu bociany upodobały sobie pomnik upamiętniający dokonania naszych wojsk i sojuszniczej Armii Czerwonej w czasie ostatniej wojny. Rozważany był ponoć pomysł rozebrania tego pomnika, ale istnienie gniazda uratowało monument. Wprawdzie tę informację, która obiegła całą prasę w Polsce dementują władze Żywca, ale trudno taką sensację odwołać. To tylko niektóre przykłady. Prawie w każdej miejscowości, gdzie jest tylko jedno gniazdo bocianie, stanowi ono dla lokalnej społeczności miejsce ważne. Tak jest np. w Gogolinie, gdzie wszyscy pasażerowie pociągów mogą oglądać gniazdo na wysokim kominie, tuż przy stacji. Tak jest w Podgórzynie koło Jeleniej Góry, gdzie gniazdo na drzewie jest otoczone zainteresowaniem mieszkańców i turystów odwiedzających Karkonosze. Podobnie jest w tysiącach innych miejscowości i zawsze warto chronić te lokalne znaki tożsamości.   (tekst Z. Jakubiec),Jeszcze niedawno przyjmowano, że bocian w naszej części Europy zasiedla tereny nizinne i wyjątkowo przekracza poziom 300 m nad poziom morza. Przekonanie to było prawdziwe aż do początków XX w., bo dane prof. Janoty wskazują takie właśnie rozmieszczenie tego ptaka na Przedgórzu i w polskiej części Karpat (mapka), a jedynym wyżej położonym miejscem gnieżdżenia się były okolice Starego i Nowego Sącza. W latach dwudziestych rozpoczęła się jednak powolna ekspansja bociana w góry. Dane prof. Wodzickiego (juniora) wskazują, że bocian w latach trzydziestych zasiedlał w górach wiele dolin rzecznych. Pierwsze gniazdo na Żywiecczyźnie założyły bociany w 1928 r., mniej więcej w tym samym okresie zasiedliły Kotlinę Nowotarską i dolinę Wisłoka oraz Doły Jasielsko-Sanockie. Po wojnie zasiedlanie gór przybrało jeszcze na sile i w dolinach karpackich funkcjonują teraz populacje liczące po kilkadziesiąt par. Podobny proces zasiedlania terenów górskich nastąpił także w Sudetach, choć nastąpiło to nieco później (np. pierwsze gniazdo w Kotlinie Kłodzkiej powstało w 1963 r.), chociaż gniazdo w Podgórzynie, w Kotlinie Jeleniogórskiej istniało już w XIX w. Do niedawna najwyżej położonym było gniazdo w Chochołowie (780 m npm), jednak kilka lat temu bociany osiedliły się w Zakopanem, na kominie zakładu przemysłowego na Chramcówkach, tak więc najwyższe stanowisko w Polsce znajduje się obecnie na wysokości nieco ponad 800 m n.p.m. Przyczyny wnikania bociana na obszary górskie są związane ze zmianami w gospodarce rolnej: wprowadzeniem upraw koniczyny i lucerny, powstawaniem dużych pastwisk i obszarów trwałych użytków zielonych.   (tekst Z. Jakubiec),Jak już wspomniano, w Polsce w ostatnich kilkudziesięciu latach trzykrotnie liczono bociany i choć wyniki są zawsze przybliżone, można ustalić pewne prawidłowości. W 1974 r. oceniano, że Polskę zasiedla ponad 32 200 par, w 1984 r. liczba ta wyniosła tylko 30 500, a w 1994/95 aż 40 900. Tak więc między 1974 r. i 1995 nastąpił 27% wzrost liczebności, ale w międzyczasie odnotowano wyraźny jej spadek. Zmiany liczebności przebiegały w poszczególnych rejonach kraju w różny sposób. Na obszarach górskich na południu Polski liczebność rosła cały czas i w ciągu 20 lat zwiększyła się ponad dwukrotnie. Spadek liczebności w latach 1974 - 1984 objął głównie Wielkopolskę i obszary przyległe oraz środkowo-północną część kraju, natomiast na całym wschodzie kraju stwierdzono wtedy brak zmian. W latach 1994/95, w porównaniu do kontroli z 1974 roku, odnotowano wprawdzie nieznaczny spadek liczby gniazd w Wielkopolsce, ale trwał tam już od kilku lat wyraźny przyrost liczby par lęgowych. Natomiast obszary centralnej Polski oraz Pomorza cechował bardzo wyraźny wzrost liczby par, który na terenach o najwyższej liczbie gniazd w północno-wschodniej Polsce był tylko nieco mniejszy. Dobrą miarą rozmieszczenia i liczebności bociana jest jego zagęszczenie (czyli liczba par przeliczona na powierzchnię zamieszkiwanego przez ptaki terenu). Stosuje się różne sposoby obliczania zagęszczenia par bociana, najczęściej podawane jest zagęszczenie ogólne (StD) na całą powierzchnię wraz z obszarami niedostępnymi dla ptaków (lasy, jeziora itp.). Niekiedy zagęszczenie jest obliczane na powierzchnię dostępną, czyli obszar użytków rolnych (StdSt) lub na powierzchnię podstawowych żerowisk, a więc łąk i pastwisk (StB). Ogólne zagęszczenie bocianów w Polsce w 1974 r. wynosiło 10,2 pary/100 km2, natomiast w roku 1995 wartość ta wyniosła 13,1 pary/100 km2. Oczywiście te średnie wartości nie oddają ogromnej zmienności geograficznej. Jest szereg gmin, w górach lub dużych kompleksach leśnych, gdzie bociany nie występują wcale. Są także rejony o zagęszczeniach rekordowych, np. w gminie Dubienka nad Bugiem gnieździło się 77,1 pary/100km2, w gminie Lelkowo koło Elbląga – 73,2 pary/100km2. W dawnych województwach elbląskim, suwalskim i olsztyńskim, a także chełmskim i zamojskim było wiele gmin z zagęszczeniem przekraczającym 50 par/100km2. Na Śląsku, a więc obszarze o najniższej w skali kraju liczebności, zagęszczenie tylko lokalnie przekracza 20 par/100km2. Obliczone dla lat 1994/95 wartości zagęszczenia na powierzchnię użytków rolnych wynosiły 22,0 pary/100km2, a na powierzchnię podstawowych żerowisk 85,2 pary/100km2. Jest jednak w Polsce teren, na którym wskaźniki te osiągają wartości ekstremalne. Mowa tu o Polanie Białowieskiej, niedużej enklawie w puszczy. Na powierzchni 14,3 km2, w dolinie Narewki gnieździ się 20-25 par. Ptaki nie wylatują poza ten teren i tam żerują. Obliczone zagęszczenie wynosi ponad 170 par/100km2 (jest to zarazem zagęszczenie ogólne jak i przeliczone na powierzchnię dostępną) i jest to niewątpliwie jedna z najwyższych wartości w skali Europy.   (tekst Z. Jakubiec),Bocian zasiedla praktycznie całą Polskę, z wyjątkiem pasm górskich i większych, zwartych kompleksów leśnych, jak: Puszcze: Notecka, Białowieska i Augustowska oraz Bory Tucholskie i Dolnośląskie, choć i w obrębie tych dużych lasów zakłada gniazda nawet w pojedynczych gospodarstwach, jeżeli tylko w pobliżu są większe łąki. Rozmieszczenie gniazd bocianich jest jednak nierównomierne. Północno-wschodnia część kraju zasiedlona bardzo gęsto kontrastuje z południowo-zachodnią o stosunkowo małych zagęszczeniach. Wyraźną granicą tych dwóch części Polski stanowi dolina Wisły. Na mapie punktowej, gdzie zaznaczono wszystkie zajęte gniazda, dosyć wyraźnie uwidaczniają się doliny niektórych rzek: Noteci, Warty, Bzury, Bugu, Sanu, górnej i środkowej Wisły i nadal, ale w mniejszym stopniu, Odry. Widać więc, że zmienione w wyniku regulacji doliny dolnej Wisły i na znaczniej długości Odry w dużym stopniu utraciły swoją wartość przyrodniczą. Obraz ten przedstawiony w postaci zagęszczenia par bociana w poszczególnych gminach ulega pewnemu uproszczeniu i choć widoczny jest gradient zagęszczenia od południowego-zachodu ku północnemu-wschodowi, trudno dostrzec związek rozmieszczenia gniazd bocianich z wymienionymi wyżej warunkami terenowymi.   (tekst Z. Jakubiec),W województwie Podlaskim, niedaleko Tykocina znajduje się niewielka miejscowość o nazwie Pentowo. Składa się ona zaledwie z jednego gospodarstwa, w skład którego wchodzi malowniczy dworek szlachecki z budynkami gospodarczymi, będący od ponad stu lat własnością rodziny Toczyłowskich. Atrakcyjność wsi znacznie wzrosła po wichurze w 1991 roku, gdy na połamanych przez wiatr drzewach bociany zaczęły budować gniazda. Większość z nich miała jednak zbyt słabe umocowania i po niedługim czasie zaczęła się rozsypywać. Dzięki pomocy Północnopodlaskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (obecnie Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków) gniazda udało się odrestaurować, a z roku na rok ich liczba jest coraz większa. Położenie wsi nad rozlewiskami Narwi daje duże zasoby pokarmowe, dlatego możliwe jest wyżywienie tak licznie występujących tu  bocianów. Dzięki dwóm wieżom powstałym na terenie Pentowa miłośnicy przyrody mogą obserwować zarówno żerowiska bocianie, jak i ich gniazda. Dodatkową atrakcją jest „Bociania Galeria”, która oferuje pamiątki, pocztówki i wydawnictwa przyrodnicze. Dzięki występowaniu tutaj jednej z największych w Polsce kolonii bociana białego, stało się ono atrakcyjnym terenem zarówno przyrodniczym, jak i edukacyjnym. Ze względu na dużą liczebność bocianów białych na terenie Pentowa, w 2001 roku niemiecka Fundacja Europejskiego Dziedzictwa Przyrody EURONATUR przyznała wsi  tytuł „Europejskiej Wsi Bocianiej”. Wyróżnienie to jest przyznawane od 1994 roku, a w każdym kraju może je otrzymać tylko jedno miejsce. Monika PTPP „pro Natura”  ,Północno - wschodnia część Polski jest terenem, na którym znajduje się największe skupisko bocianów białych w Europie. Licznie występujące kolonie bocianie, wpisane w krajobraz Podlasia, stały się głównym powodem powstania w tym regionie szlaku rowerowego. Jego inicjatorami było Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków (PTOP) i EKOTON s.c.. Podlaski Szlak Bociani łączy ze sobą 3 parki narodowe: Białowieski, Narwiański i Biebrzański. Trasa rowerowa ciągnie się od Goniądza nad Biebrzą po Białowieżę, obejmując w sumie 20 gmin, a jej długość wynosi 206 km. Dzięki sieci tablic informacyjnych, drogowskazów i znaków drogowych podczas wycieczki rowerzyści nie mają problemu z jego odnalezieniem. Całość szlaku oznaczona jest kolorem czerwonym, co dodatkowo ułatwia podróżowanie. Oprócz oznaczenia czerwonego wprowadzono również kolor czarny, którym jest oznakowany szlak łącznikowy, o długości 3 km,  prowadzący  z centrum Tykocina do Pentowa. Na terenie Pentowa znajduje się ponad 20 gniazd zamieszkiwanych przez bocianie rodziny, dlatego wieś uzyskała  tytuł „Europejskiej Wsi Bocianiej”. Od maja 2004 roku można tam również podziwiać zbiory zgromadzone w „Galerii Bocianiej”. Szlak otrzymał od Polskiej Organizacji Turystycznej certyfikat turystycznego produktu 2003 roku. Jego głównym celem jest rozpowszechnianie zasad zrównoważonego rozwoju gospodarczego. Więcej informacji na temat Podlaskiego Szlaku Bocianiego wraz z jego mapą, zainteresowane osoby mogą znaleźć na stronie internetowej: http://www.wrotapodlasia.pl/pl/turystyka/szlaki+turystyczne/Podlaski_Szlak_Bociani.htm. Monika PTPP „pro Natura”

Bociani rok, czyli od przylotu do sejmików i dalekiej podróży

Przylot (pierwszego i drugiego ptaka z pary)

Przylot na lęgowiska i zajęcie gniazda to chyba najbardziej wyczekiwany i komentowany przez ludzi moment w życiu bocianiej pary. Większość sąsiadów bocianich gniazd rokrocznie wyczekuje pojawienia się „swojego boćka”. Wędrujące ptaki lecą bardzo wysoko. Przelatujące bociany obserwowano na wysokości ponad 1000 m, a więc poza zasięgiem naszego wzroku i na ogół nie uświadamiamy sobie, że właśnie nad nami szybują podniebni wędrowcy. Zaskoczenie i radość bywają więc duże, gdy taki wypatrywany podróżnik zjawia się nagle na gnieździe. Pierwsze, nieliczne jeszcze bociany przylatują zazwyczaj na przełomie drugiej i trzeciej dekady marca (choć niekiedy pojawiają się już na początku tego miesiąca), a ostatnie gniazda bywają zasiedlane w połowie maja. Różnica przylotów między południową a północną Polską wynosi zaledwie 3 dni. Z prowadzonych od lat przez służby meteorologiczne obserwacji fenologicznych wynika, że ogromna większość ptaków przylatuje do nas przed 10 kwietnia. Tylko w co trzecim gnieździe samiec i samica zjawiają się w tym samym dniu. W pozostałych przypadkach jeden z ptaków przybywa z pewnym opóźnieniem. Średnio różnica między przylotem pierwszego i drugiego bociana wynosi 7 dni, ale niekiedy oczekiwanie na partnera przeciąga się do całego miesiąca.,Pierwsze jaja składane są już na początku drugiej dekady kwietnia, ale średni termin zniesienia pierwszego jaja przypada na 30. kwietnia, natomiast ostatnie zniesienia rozpoczynane są w drugiej, a wyjątkowo nawet w trzeciej dekadzie maja lub nawet na początku czerwca. Samica składa jaja zazwyczaj co 2 doby, ale odnotowano np. zniesienie z 6 jaj już po 6 dniach. Tak więc odstępy mogą być krótsze, choć są także obserwacje, że przed zniesieniem ostatniego jaja w lęgu może wystąpić dłuższa, trzydniowa przerwa. Wysiadywanie rozpoczyna się 4-5 dni po zniesieniu pierwszego jaja, co w naszych warunkach, w przypadku par wcześnie przystępujących do lęgów, przypada na połowę lub koniec drugiej dekady kwietnia. Ponieważ inkubacja jaj trwa 33-34 dni, klucie się pierwszych młodych następuje około 20 maja. W Hiszpanii, ze względu na wcześniejsze przystępowanie do lęgów, klucie młodych następuje o 4 tygodnie wcześniej, czyli w połowie kwietnia.   (tekst Z. Jakubiec),Zazwyczaj po 60-65 dniach pobytu w gnieździe młode ptaki uzyskują zdolność lotu i opuszczają gniazda. Są jednak informacje, że wylot może następować już w 54 lub dopiero w 68 dniu życia. Następuje to, w zależności od momentu przystąpienia do lęgu, od końca pierwszej dekady lipca aż do pierwszych dni września. Najczęściej jednak młode bociany wylatują z gniazd w ostatniej dekadzie lipca i na początku sierpnia.   (tekst Z. Jakubiec),Większość ptaków opuszcza tereny lęgowe w ostatniej dekadzie sierpnia, ale niektóre ptaki, nie obarczone już obowiązkami rodzicielskimi odlatują przed 15 sierpnia. Ostatnie wędrujące grupy można obserwować jeszcze we wrześniu. Młode ptaki odlatują przed dorosłymi i znikają z lęgowisk stopniowo i bez gromadzenia się w większe grupy, a więc niepostrzeżenie. Średni termin odlotu ptaków z południowej Polski przypada na 27 sierpnia, natomiast dokładniejsze dane pochodzące z Pomorza, już z XIX w, określają terminy odlotów młodych na 29.07-15.08; a dorosłych 18.08-28.08, wyjątkowo 29.09.,Jesienny przelot trwa około 2 miesięcy i bociany pojawiają się na zimowiskach w różnych rejonach Afryki w październiku lub listopadzie. Powrót rozpoczyna się już w lutym lub marcu, zależnie od tego, jak długa droga czeka danego ptaka.   (tekst Z. Jakubiec),Gniazdo w życiu bocianów pełni niezwykle ważną rolę. Jest to miejsce spotkania się partnerów na początku okresu lęgowego, kojarzenia się par, lęgu i wychowu młodych, a także czynnik łączący parę ptaków na cały sezon. Bociany kopulują tylko na gnieździe, co w przypadku innych gatunków ptaków jest raczej rzadkością. Te same gniazda są użytkowane przez wiele lat i wiele bocianich pokoleń. Znane są w Polsce gniazda o udokumentowanej ponad 100-letniej historii. Do takich należy np. gniazdo na kościele w Kościerzycach w powiecie Brzeg, którego budowę odnotowano w parafialnej kronice. Większość gniazd służy bocianom przez kilkadziesiąt lat, choć zwykle nie ma dokładnych informacji o czasie założenia gniazda. Każdego roku powstaje kilka procent gniazd nowych, ale tylko niektóre są wykorzystywane przez dłuższy czas. Wygląda więc, że miejsce usytuowania gniazda jest sprawdzane przez ptaki metodą prób i błędów. Ptak który pierwszy siada na gnieździe (jest to zazwyczaj samiec) natychmiast przystępuje do poprawiania konstrukcji. Znosi materiał, układa gałązki i pilnuje, aby obranego gniazda nie zajął inny bocian. Przylot drugiego ptaka powoduje, że prace nad gniazdem nabierają tempa i zwykle już po dwóch lub trzech dniach gniazdo jest odnowione. Gdy ptaki przystępują do budowy gniazda na nowym miejscu, wystarcza okres kilku dni, aby nadawało się ono do złożenia jaj. Ptaki przystępujące pierwszy raz do lęgu zazwyczaj budują nowe gniazdo przez dłuższy czas (często rozpoczynają budowę dopiero w czerwcu lub lipcu, niekiedy w kilku miejscach na raz), ale rzadko w pierwszym roku dochodzi do wyprowadzenia lęgu. Gniazda takie są zazwyczaj zajmowane w roku następnym. W budowę gniazda, a zwłaszcza w znoszenie materiału zaangażowane są przede wszystkim samce. Często jednak przyniesione w dziobie gałązki, składa on na brzegu gniazda i dopiero samica układa je w wybranym miejscu. Ciągła obserwacja wybranej przykładowej pary pozwoliła ustalić, że samiec w okresie wysiadywania jaj 46 razy dostarczał materiał do gniazda, a po wykluciu się piskląt jeszcze 99 razy, podczas gdy samica z tej samej pary przyniosła materiał odpowiednio 5 i 46 razy. Budowa gniazd jest czynnością regulowaną instynktem. Bywa niekiedy, że gniazdo jest już gotowe, a pęd do jego budowy nie wygasł i wtedy ptak rozpoczyna w pobliżu budowę nowego gniazda. Jest to zwykle konstrukcja niedoskonała, choć w ten sposób może zostać nagromadzona spora ilość patyków. Jeszcze inne zachowania wykazują ptaki niedojrzałe płciowo, nie biorące udziału w lęgach. Ćwiczą one niejako budowę gniazd, których zazwyczaj powstaje kilka. Ptaki te przystępują do budowy gniazd późno, już pod koniec okresu wychowywania młodych. Można więc obserwować początki takich konstrukcji na kilku sąsiadujących słupach, bowiem ptaki młode, w przeciwieństwie do osobników dorosłych, nie przywiązują się do konkretnego miejsca. Konstrukcję gniazda tworzą patyki i gałęzie układane w formie pierścienia. Nieckę środkową, czyli wyściółkę stanowi drobniejszy materiał: siano, słoma, perz, często szmaty, kawałki folii plastikowej lub papieru, a od niedawna nylonowe sznurki. Gniazdo jest nadbudowywane z roku na rok, a także niemal codziennie, w czasie całego okresu lęgowego, uzupełniane nowym materiałem. Podczas pobytu piskląt w gnieździe dokładanie nowego materiału ma także znaczenie dla utrzymania czystości, choć bywa, że ptaki usuwają z gniazda zużyte i pokruszone części wyściółki. Zaobserwowano, że ptaki intensywniej znoszą do gniazd materiał, gdy zbliża się okres deszczowy. W Hiszpanii porównano efekty lęgów w gniazdach do których ptaki znosiły obornik, z gniazdami z których ten materiał był regularnie usuwany i okazało się, że więcej piskląt odchowały pary z pierwszej grupy. Tłumaczy się to zapewnianiem przez obornik odpowiedniej wilgotności w gnieździe, co w warunkach klimatu Półwyspu Iberyjskiego ma istotne znaczenie. Widziane z góry gniazdo bocianie ma przeważnie kształt kolisty, ale bywają też eliptyczne, zwłaszcza gdy podstawę stanowi kilka gałęzi. Średnica gniazda wynosi od 90 do 200 cm, a wymiary niecki wahają się od 80 do 150 cm. Wysokość takiej konstrukcji wynosi zazwyczaj kilkadziesiąt centymetrów, ale bywają rekordy. Wchodziłem do gniazda które miało ponad 2 m i musiałem na dachu postawić drabinę, aby dostać się do piskląt. Na Węgrzech znaleziono gniazdo o wysokości aż 4 m, podobne gniazdo znane było z Polski, ale ze względów bezpieczeństwa większość materiału zrzucono. Konstrukcje takie mają ogromną masę - nawet dwie lub więcej ton. W Badenii-Württembergii usuwano z wieży kościelnej gniazdo o średnicy 180 cm, wysokości 190 cm i masie ponad 2 tony. Nadbudowywane gniazda tworzą zazwyczaj regularny walec, jednak gdy możliwość lepszego wylotu dotyczy tylko jednego kierunku, wtedy gniazdo bywa nadbudowywane szczególnie w tę stronę i po pewnym czasie bywa wyraźnie wychylone, a niekiedy wskutek tego spada na ziemię. Gniazda najchętniej zakładane są na wysokości 10-20 m nad ziemią. Doświadczenia z hodowli wskazują, że wysokość minimalna akceptowana przez ptaki zdrowe wynosi 2-3 m. Na nieczynnych kominach fabrycznych bywają umieszczane na wysokości ponad 30 m. Stwierdzono też wyjątkowe przypadki budowania gniazda wprost na ziemi. W 1986 r. znaleziono takie gniazdo na wysepce na stawach rybnych na Opolszczyźnie, a w 1996 r. na łąkach nad Biebrzą, z dala od osiedli ludzkich. W gniazdach bocianich bardzo często jako sublokatorzy gnieżdżą się inne gatunki ptaków. Najczęściej są to wróble domowe i mazurki, ale spotykano tam także szpaki, kawki, pliszki, strzyżyka, a niekiedy nawet pójdźki, pustułki i kraski (te ostatnie gatunki na południu Europy). W korpusie dużego bocianiego gniazda naliczono na przykład 5 par kawek i ok. 40 par wróbli. W innym gnieździe stwierdzono co najmniej 10 par wróbli, 5 par mazurków oraz po jednej parze pustułek i krasek. W gniazdach opuszczonych zbudowana z patyków część zewnętrzna ulega szybszemu zniszczeniu, a dłuższy czas, niekiedy wiele lat, zachowuje się wnętrze, które stanowi zbita masa ziemi, siana i drobnych patyków, dlatego gniazda takie łatwo rozpoznać po kulistym kształcie. Niekiedy wyrastają w nich różne rośliny zielne, a nawet małe drzewka.   (tekst Z. Jakubiec),Co roku opuszcza gniazda znaczna liczba młodych, ale tylko część z nich dożywa wieku dojrzałości, kiedy jest gotowa do rozrodu. Wybór miejsca przyszłego osiedlenia następuje więc po kilku (3-5) latach od opuszczenia rodzinnego gniazda. Analiza obserwacji obrączkowanych ptaków wskazuje, że ptaki po raz pierwszy przystępujące do lęgu osiedlają się w stosunkowo niewielkiej odległości od swego macierzystego gniazda. Wprawdzie wyniki w różnych rejonów są nieco rozbieżne, starsze dane z Danii i Mazur, a więc rejonów o wysokim (w przeszłości Dania była nazywana bocianim krajem) zagęszczeniu bocianów, wskazywały, że większość z nich osiedlała się blisko - do 25 km, natomiast nowsze dane z Niemiec mówią o stosunkowo równomiernym zasiedlaniu terenu w promieniu 100 km. Ale trzeba zaznaczyć, że przemieszczenia ptaków na większe odległości są raczej rzadkie i można przyjąć, że znaczna większość młodych bocianów osiedla się w promieniu 50 km od gniazda, w którym się wychowały. Ptaki młode, ale już dojrzałe często zajmują gniazda zwolnione przez ptaki starsze lub walczą z nimi o uzyskanie prawa do korzystania z istniejącego gniazda. Niekiedy budują nowe, własne gniazda w nowym miejscu. Czasami, instynkt budowy gniazda budzi się w lecie i ptaki młode dwu-, a częściej trzyletnie budują zapamiętale często niedoskonałe konstrukcje, do których wiosną następnego roku powracają, poprawiają je i rozbudowują i po raz pierwszy w życiu przystępują do odchowania własnego potomstwa.   (tekst Z. Jakubiec)  ,Bociany najczęściej przystępują do lęgów po raz pierwszy w 4 lub 5 roku życia, choć są obserwacje nawet dwuletnich ptaków, które już uczestniczyły w rozrodzie. Ptaki młode mogą równie dobrze tworzyć pary między sobą lub skojarzyć się ze starszym, doświadczonym partnerem. Długowieczność tych ptaków powoduje, że niektóre nawet dwudziestokrotnie podejmują wysiłek wychowania kolejnych lęgów. Czy zawsze z tym samym partnerem? Chyba na żaden temat nie panuje tyle utrwalonych, fałszywych przekonań, co na temat więzi i trwałości par bocianich. Nic dziwnego, bo już Falimirz i Wodzicki przytaczali ówczesne poglądy, które parom bocianów przypisywały te same zasady, jakie obowiązują w małżeństwach ludzi. Musiało upłynąć sporo czasu i trzeba było dopiero wprowadzić metody identyfikacji ptaków poprzez odczytywanie z odległości kilkudziesięciu metrów numerów obrączek, by ten wyidealizowany obraz uległ kompletnej zmianie. Okazało się, że pary ptaków łączą się tylko na czas lęgów, a w okresie wędrówek i na zimowiskach żyją oddzielnie. Natomiast czynnikiem łączącym rodzicielską parę jest gniazdo, a w późniejszym czasie lęg i młode, których rodzice bronią i opiekują się nimi, aż do osiągnięcia przez nie samodzielności. Łączenie się w pary u bocianów nie jest poprzedzone zalotami czy tokami, partner siadający na gnieździe zbliża się do drugiego ptaka, następuje ceremonia powitalna, jaka wielokrotnie jest powtarzana w całym sezonie lęgowym i najczęściej tego samego lub następnego dnia dochodzi do kopulacji. Może się to wydawać mało romantyczne, ale w przyrodzie zastosowanie znajdują rozwiązania najbardziej odpowiednie dla gatunku i w tym przypadku także musimy się z tym pogodzić. Późny przylot z zimowisk, długo trwające zabiegi związane z wyprowadzaniem lęgu nie sprzyjają „marnowaniu czasu” na wielodniowe toki i skomplikowany rytuał wyboru partnera.   (tekst Z. Jakubiec),Ponieważ gniazdo pełni tak ważną rolę w życiu bocianów, dlatego jest zrozumiałe, że właśnie o gniazda toczą bociany niekiedy zacięte i długotrwałe walki i to zarówno w terenach o wysokim jak i niskim zagęszczeniu. O skali tego zjawiska świadczą dawne wyniki z Prus Wschodnich, gdzie na 8853 gniazd walki obserwowano w 2660, co stanowi 30%. Również na Śląsku walki obserwowano corocznie w 20 – 35% gniazd. Potyczki toczą się tak na gnieździe jak i w powietrzu. Przebywający na gnieździe ptak lub para pilnie obserwują otoczenie i niebo i reagują klekotaniem i niepokojem na pojawienie się jakiegokolwiek obcego ptaka. Zdarza się, że napastnik próbuje przepędzić jednego z partnerów, czemu spokojnie przygląda się „współmałżonek” i przyjmuje bez protestów zwycięzcę takiej potyczki. Jeśli w gnieździe są już jaja, to z reguły para wspólnie broni lęgu, choć i w takich przypadkach dochodzi niekiedy do zmiany partnera, a wtedy jaja są wyrzucane i składanie rozpoczyna się na nowo. Bywa, że o opanowanie zajętego wcześniej gniazda walczą dwie pary ptaków. W efekcie dochodzi do walk wszystkich czterech ptaków. Konflikty te trwają od kilku godzin do kilku dni i przybierają bardzo różne formy oraz stopień nasilenia - od postawy grożącej lub przepychanek, aż do walk w powietrzu. Niekiedy zmagania w powietrzu toczone są przez jednego ptaka z pary, a drugi stojąc na gnieździe broni lęgu. W walce używane są dzioby i skrzydła, niekiedy zdarzają się uparcie ponawiane próby zepchnięcia intruza, np. z dachu. W pewnej liczbie przypadków ciosy zadane dziobami są tak silne, że poranione ptaki giną. Do starć najczęściej dochodzi w okresie zajmowania gniazd i składania jaj, potem ich nasilenie szybko maleje i w drugiej połowie maja zdarzają się już rzadko. Walki bocianie toczą się najczęściej na gniazdach lub w ich pobliżu, co w przypadku biegnących w sąsiedztwie przewodów energetycznych stwarza szczególne niebezpieczeństwo porażenia ich uczestników. W Wielkopolsce stwierdzono, że w blisko połowie gniazd o które toczyły się walki, zniszczeniu ulegały jaja lub nawet niedawno wyklute pisklęta. Wiele obserwacji wskazuje, że sukcesy w walkach odnoszą ptaki, które w poprzednim roku zasiedlały dane gniazdo. Prawdopodobnie fakt ten stwarza dobrą motywację do obrony swej „własności”. Jest znamienne, że batalie toczą się często nawet jeżeli w pobliżu są inne niezajęte gniazda. Ptakami atakującymi mogą być także ptaki (trzyletnie lub nawet starsze), które nie osiągnęły jeszcze dojrzałości płciowej, co by wskazywało, że popęd do zajmowania gniazda wykształca się wcześniej niż rozwój fizjologicznej zdolności do rozrodu.   (tekst Z. Jakubiec),Wprawdzie ogromna większość ludzi żyjących w sąsiedztwie bocianiego gniazda jest przekonana, że z roku na rok na gniazdo wracają te same ptaki, ale prawda jest nieco bardziej skomplikowana. Także w tym przypadku dopiero wyniki odczytywania obrączek dostarczyły miarodajnych informacji. Są wprawdzie dowody, że ten sam ptak do obranego gniazda wracał przez 19 kolejnych lat, ale obserwacje 93 zaobrączkowanych bocianów na Górnych Łużycach dowiodły, że tylko 51 z nich użytkowało te same gniazda przez dłuższy czas. Większość z nich zajmowała te same gniazda przez stosunkowo krótki okres czasu, tylko osiem ptaków wytrwało dłużej niż 5 lat przy jednym gnieździe. Jeszcze rzadsze są przypadki wspólnego użytkowania gniazd przez stale tych samych partnerów (aby to stwierdzić oba ptaki musiały być zaobrączkowane). Rekord w tym wypadku wyniósł 6 lat. Stwierdzono także wspólne przeniesienie się pary na inne gniazdo, położone w odległości 3 kilometrów. Zmiany gniazd powodowane są różnymi przyczynami, jedną z nich są nieudane lęgi. Zwłaszcza samice w takich przypadkach osiedlają się w następnym roku nawet w znacznej odległości od poprzedniego gniazda. Zazwyczaj kolejne zajmowane gniazda znajdują się w niewielkiej odległości - do 10 km, a rzadko dystans ten przekracza 20 km. Najczęściej przy zmianie gniazda ptaki przeprowadzają się do sąsiedniej wsi. Można zatem twierdzić, że bociany osiedlają się przez wiele lat w dobrze poznanym terenie.   (tekst Z. Jakubiec),Odbycie całego cyklu rozrodczego, od złożenia jaj po wychowanie potomstwa, aż do uzyskania jego samodzielności, jest podstawowym zajęciem bocianów w czasie pobytu w Europie. Cykl ten trwa ok. 100 dni i dlatego jest zrozumiałe, że bociany odchowują tylko jeden lęg w roku, chociaż w niektórych przypadkach dochodzi do dwukrotnego składania jaj. Następuje to w wyniku zniszczenia jaj z różnych przyczyn, ale tylko we wczesnym stadium inkubacji. Ptaki które w późniejszym terminie utraciły zniesienia lub pisklęta przerywają normalną aktywność i do końca sezonu koczują w okolicy gniazda, które jednak często odwiedzają lub na nim nocują.   (tekst Z. Jakubiec),Jaja bocianie tuż po zniesieniu są wapiennobiałe, ale potem w miarę wysiadywania nabierają barwy brudnobrązowawej z ciemniejszymi plamami. Średnia masa jaja to 110 g, co stanowi ok. 3,4 % ciężaru dorosłego ptaka. Przeciętne wymiary jaja to 73,0x51.8 mm, ale podobnie jak to jest np. w przypadku drobiu, stwierdzano znaczne odchylenia od tych wartości. Bociany mogą składać od 1 do 7 jaj, jednak w ogromnej większości lęgów jest ich 3 – 5. Warto zaznaczyć, że zniesienia na południu Europy są nieco mniejsze niż na północy, a przeciętna wielkość dla Polski wynosi 4 jaja. Wielkość zniesienia zależy jednak od wielu czynników. Bociany wcześniej przystępujące do lęgów przeciętnie składają więcej jaj. Różnica między parami rozpoczynającymi lęgi przed 15.IV i składającymi jaja po 6.V wynosi średnio aż 1 jajo. Na wielkość lęgu wpływa wiek samicy, młode ptaki składają mniej jaj niż po kilkuletnim doświadczeniu. Wysiadywanie zaczyna się po złożeniu drugiego lub trzeciego jaja. W wysiadywaniu lęgu biorą udział oba ptaki. Zmiany partnerów na gnieździe następują kilkakrotnie podczas dnia, co umożliwia partnerom zdobycie dla siebie pokarmu. Ptak przylatujący na gniazdo, po ceremonii powitania polegającej na wspólnym klekotaniu i delikatnym drapaniu dziobem partnera z tyłu głowy, zazwyczaj natychmiast siada na lęgu, a niekiedy przy okazji przewraca jaja zapewniając ich równomierne ogrzewanie i przewietrzenie dna gniazda.   (tekst Z. Jakubiec),Klucie się piskląt w gnieździe wywołuje widoczny z daleka niepokój rodziców. Wysiadujący ptak często wstaje, poprawia i przesuwa jaja, a po wyklucia się pisklęcia z jaja, zjada puste skorupy. Młode samodzielnie wydostają się ze skorupy, choć niekiedy rodzice pomagają w ostatnim momencie. Pojawienie się piskląt w gnieździe można łatwo określić obserwując pierwsze ich karmienie. Młode pisklęta są bezradne, nie mają zdolności regulowania temperatury ciała i muszą być ogrzewane przez rodziców. Potem, do ukończenia kilkunastu dni życia, pozostają tylko pod stałą opieką jednego z rodziców, który cały czas stoi na brzegu gniazda. Jeżeli w tym czasie pogoda jest niekorzystna to ptaki chronią lęgi. Osłaniają pisklęta podczas burz i ulewnych deszczów, lub ocieniają je w czasie spiekoty, ustawiając się od strony słońca i rozkładając skrzydła. Młode pisklęta są całkowicie pokryte białym puchem, natomiast mają czarne dzioby i nogi. W miarę upływu czasu pojawiają się pióra, co dobrze można obserwować na skrzydłach, gdzie wyrastają czarne lotki. Początkowo są to czarne obrzeżenia skrzydła, potem końcówki lotek, a pod koniec całe pióra. Gdy pisklęta częściowo się opierzą, są pozostawiane same w gnieździe, a oboje rodzice są zajęci dostarczaniem pokarmu. Po upływie trzech tygodni młode zaczynają stawać na nogach. Początkowo niepewnie utrzymują równowagę, ale szybko zaczynają chodzić po gnieździe. Skrzydła rozwijają się nieco później i już dobrze trzymające się na nogach ptaki mają je jeszcze słabo wyrośnięte. W tym czasie przejawiają zainteresowanie otoczeniem, pilnie obserwują niebo i klekotaniem reagują na widok obcego bociana lub dużego ptaka drapieżnego. Na zbliżanie się człowieka do gniazda młode nieruchomieją na jego dnie, udając martwe. Reakcja młodych zależy od otoczenia gniazda. Zupełnie nie reagują na ruch na podwórku, natomiast w kolonii w lesie młode ptaki zachowywały się podobnie jak bociany czarne. Na widok człowieka, nawet z odległości ponad 100 m, kładły się płasko na dnie gniazda i nie ruszały się, aż do przylotu któregoś z rodziców. Były więc spore trudności z ustalaniem liczby młodych w poszczególnych gniazdach. Młode bociany rosną szybko. Bezpośrednio po wykluciu ważą 70-75 g, a po czterech dniach dwa razy więcej, natomiast po trzech tygodniach 150-200 g. Maksymalną masę, nieco ponad 3000 g, osiągają pod koniec 7 tygodnia życia, ale tuż przed opuszczeniem gniazda ich ciężar nieco spada. Niemal do końca utrzymują się wyraźne różnice wielkości między wyklutymi wcześniej i później. W przypadku liczniejszych lęgów różnice w rozwoju mogą wynosić 4-7 dni. Pisklęta po wykluciu początkowo leżą na dnie gniazda, unosząc tylko głowy, potem siedzą na rozdętym, okrągłym brzuchu opierając się na zgiętych, rozstawionych nogach, następnie stają na nogi, a pod koniec zaczynają intensywnie ćwiczyć skrzydła, podlatując nawet metr lub dwa ponad gniazdo. Podejmują też w końcu próby wyjścia na pobliskie gałęzie lub dach. Krótko przed wylotem dzioby i nogi młodych bocianów zaczynają zmieniać barwę, najpierw na brązową, a potem na ciemnoczerwoną. W końcu, po około dziewięciu tygodniach pobytu w gnieździe, następuje pierwszy lot. Jest to najczęściej przelot na sąsiedni dach lub najbliższe pole. Zwykle są spore trudności z manewrami i utrzymaniem równowagi przy lądowaniu. Jednak każdy następny lot jest coraz doskonalszy i po kilku dniach lot młodego ptaka jest tak samo sprawny jak lot ptaków dorosłych. Warto przybliżyć model bocianiej rodziny za pomocą statystyki. Badania prowadzone na Śląsku wykazały, że najwięcej młodych wychowują pary mające zniesienia składające się z 5 jaj – średnio 3,14 młodego/lęg, pary z 6 jajami wychowują średnio 3 młode, a pary z 4 jajami tylko 2,55. W Wielkopolsce analizowano 9200 udanych lęgów i gniazda z jednym młodym stanowiły około 8%, z dwoma – 37%, z trzema – 38%, czterema – 15%, a z pięcioma niespełna 2%. Liczba lęgów z trzema młodymi okazała się z roku na rok stosunkowo stała, natomiast liczba udanych lęgów poniżej i powyżej tej wartości wykazuje znaczne wahania. Okazuje się, że większość młodych ptaków (43%) pochodzi z gniazd z trzema młodymi, z gniazd z dwoma młodymi – 28%, a z gniazd z czwórką młodych – 22%. Pozostałą część stanowi przychówek z gniazd z jednym bądź pięcioma młodymi. W latach 1998-99 współpracownicy z całego kraju skontrolowali efekty lęgów ponad 6000 par, z których 14% straciło lęgi. Pozostałe wyprowadzały najczęściej po 3 młode (38%), gniazd z dwoma opuszczającymi je młodymi było 35%, z czterema – 14%, z jednym 10% i z pięcioma 2%. W obu latach odkryto po jednym gnieździe z sześcioma odchowanymi młodymi. Charakterystycznym zjawiskiem jest spadek udatności lęgów w miarę upływu sezonu lęgowego. U ptaków przystępujących do lęgów przed 15 kwietnia większość par odnosi sukces i tylko 15% traci wszystkie jaja lub pisklęta. Natomiast wśród bocianów przystępujących do lęgów po 5 maja jedynie co druga para wyprowadza pomyślnie swoje potomstwo. Porównanie obserwacji z różnych rejonów Polski i różnych okresów wskazuje na duże różnice, w zależności od roku i regionu, liczby młodych wyprowadzanych przez parę, która pomyślnie zakończyła lęgi (JZm). Wyniki wieloletnich obserwacji wskazują, że zróżnicowanie to waha się zasadniczo między 1,8 – 3,8 młodego. W terenach górskich wartości te bywają mniejsze niż na nizinach. Następuje też widoczne pogorszenie efektów lęgów w miarę upływu lat. Na Śląsku w latach 1928-1932 bociany wychowywały średnio 3,21 młodego, a w latach 1974-1978 już tylko 2,59. W latach 1998-99 współpracownicy zebrali dane z terenu całego kraju łącznie dla 5000 lęgów zakończonych sukcesem i otrzymany wynik wyniósł 2,64, ale w 1997 roku wartość ta była bardzo niska i wyniosła 2,18 na parę z sukcesem, a na parę przystępującą do lęgów przypadało zaledwie 1,5 odchowanego młodego. Różnica w stosunku do efektów osiąganych przez bociany na początku wieku jest prawdopodobnie odbiciem pogorszenia warunków pokarmowych na lęgowiskach.   (tekst Z. Jakubiec),Zapewnienie potomstwu dostatecznej ilości pokarmu jest podstawowym zajęciem ptaków dorosłych w czasie całego pobytu na lęgowiskach. Jest to zajęcie bardzo czasochłonne, bo od zniesienia pierwszego jaja do wylotu młodych mija około 16 tygodni oraz pracochłonne, a nakład pracy zależy od liczby młodych i od zasobności oraz odległości okolicznych żerowisk. Zakładając, że młody ptak w czasie pobytu w gnieździe otrzymywałby tylko jeden rodzaj pokarmu, to jego pełne odchowanie wymagałoby dostarczenia 35-39 kg dżdżownic (dwa pełne, duże wiadra), ewentualnie 26-28 kg żab lub 18-19 kg drobnych gryzoni. Można więc łatwo ocenić wkład pracy rodziców przy lęgach składających z kilku młodych. Jak już wspomniano bociany przystępujące wcześniej do lęgów składają więcej jaj i wychowują więcej młodych, być może dzięki temu, że po przylocie zajmowane są w pierwszej kolejności gniazda w terenach najzasobniejszych w pokarm. Bociany połykają ofiary w całości i gromadzą je w wolu. Już przy zbliżaniu się dorosłego ptaka do gniazda pisklęta obracają się dziobami do środka gniazda, a gdy są nieco starsze to dodatkowo wachlują skrzydłami i charakterystycznie popiskują. Gdy rodzic siądzie na gnieździe pisklęta chwytają go za dziób i pod wpływem tych zachowań ptak wyrzuca porcjami pokarm z wola. Pisklęta od początku samodzielnie zbierają kąski z dna gniazda. Wyrzucany na dno gniazda pokarm zawiera kawałki różnej wielkości. Początkowo pisklęta jedzą tylko najmniejsze i miękkie ofiary: dżdżownice, pasikoniki i drobne płazy, a dorosły ptak zbiera pozostawione resztki i połyka. Potem są w stanie połykać coraz większe kąski, choć można obserwować, że sprawia im to niekiedy spore trudności. Pisklęta starsze błyskawicznie zbierają pokarm i dochodzi przy tym do ostrej konkurencji i wyrywania sobie porcji, przy czym mniejsi z reguły przegrywają. Karmienia początkowo są częste i ptaki co chwilę donoszą kolejne racje, potem odstępy czasowe są większe, a tuż przed wylotem przerwy w karmieniach mogą wynosić do 5 godzin i w tym czasie młode rzeczywiście nieco tracą na wadze. Ułatwia to wylot i jest zapewne dodatkową motywacją do opuszczenia gniazda. W celu pojenia młodych rodzice przynoszą w wolu także wodę i wystrzykują ją cienkim strumieniem w otwarte dzioby. Gdy jest gorąco pisklęta polewane są dodatkowo wodą przynoszoną w ten sam sposób. Czystość w gnieździe jest utrzymywana od początku przez młode ptaki, które w celu oddania kału cofają się na brzeg gniazda. Powoduje to, że otoczenie gniazda pod koniec okresu lęgowego jest mocno obielone i miejsce usytuowania gniazda jest z daleka łatwe do wykrycia. Po wylocie z gniazda młode karmione są jeszcze przez ok. 2 tygodnie. Początkowo odbywa się to zawsze na gnieździe i młode chodzące np. po łące na widok nadlatującego rodzica lecą na gniazdo, żebrzą i zbierają z dna gniazda wyrzucony pokarm. Potem karmienia mogą odbywać się także na ziemi w pobliżu gniazda. Równocześnie młode ptaki zaczynają latać za rodzicami i szybko odkrywają najlepsze żerowiska, a potem próbują łowić coś samodzielnie. W okresie wylatywania młodych może dojść do sytuacji, gdy do gniazd z młodszymi pisklętami dołączają się pojedyncze, lotne już ptaki. Zdarza się to częściej w koloniach bocianich, gdzie zagęszczenie gniazd jest duże. W takich przypadkach dorosłe ptaki z reguły karmią wszystkie młode na gnieździe, nie rozróżniając swoich dzieci od przybyszów.   (tekst Z. Jakubiec),Choć może to być stwierdzenie nieco zaskakujące, według klasyfikacji ekologicznej bocian jest „mało wyspecjalizowanym drapieżnikiem”. Jego pokarm stanowią wyłącznie zwierzęta i to należące do bardzo różnych grup systematycznych, od pijawek i dżdżownic po drobne ssaki. Wielkość ofiar mieści między 5 mm owadami, przez długie choć cienkie węże, aż do młodych szczurów, czy kretów. Skład pokarmu bocianiego zmienia się w zależności od rejonu, pory i panujących warunków, w tym pogody, dlatego pełne menu zawierałoby grubo ponad setkę pozycji. Warto natomiast zapoznać się z najczęstszymi i najważniejszymi daniami bocianiego stołu. Ustalenie składu pokarmu bociana jest stosunkowo proste, choć pracochłonne. Ponieważ ptaki nie posiadają zębów i nie są zdolne do rozdrobienia pokarmu, połykają swe ofiary w całości i potem wyrzucają zbite w kulkę niestrawione resztki. Są to tzw. wypluwki, w których można znaleźć sierść, kostki, zęby, pancerze chitynowe i inne fragmenty złowionych ofiar. Zebrane wypluwki poddaje się rozmoczeniu, po czym segreguje się materiał, a oznaczanie jego pochodzenia przypomina niekiedy pracę detektywa, ale dostarcza potrzebnych informacji. Drobne ssaki stanowią bardzo ważny składnik pokarmu, a wśród nich podstawowe znaczenie ma nornik, który - jak już wspomniano - występuje niekiedy masowo. Oczywiście łowione są także przy okazji inne gatunki gryzoni czy ryjówek, jednak ich udział jest zdecydowanie mniejszy. Specyficzną zdobyczą są krety, które ptaki zabijają uderzeniem dzioba, gdy tylko zauważą ruch ziemi. Złapanego kreta bocian nie może połknąć w całości i musi mu oddziobać przednie łapy z pazurami. Czynność ta zajmuje niekiedy pół godziny i dopiero potem, zdobycz jest połykana z wyraźnym wysiłkiem, niekiedy po kilku próbach. Bywają jednak chwytane tak duże ofiary, że nie udaje się ich połknąć i często pod gniazdami można zobaczyć większe ryby lub zaskrońce. Łapane bywają przez bociany łasice, młode zające, a nawet młode piżmaki. Na południu Europy dochodzą do tej listy susły i chomiki. Obserwowaliśmy kiedyś z kolegami krąg kilku bocianów chcących upolować otoczonego tak gronostaja, a więc stosunkowo dużą ofiarę. Zwierzę rzucało się w różne strony, atakując niekiedy szyję najbliższego prześladowcy, a wtedy inny ptak usiłował ugodzić je dziobem. Kilkakrotnie schwytany w dziób gronostaj był podrzucany w górę ponad głowy bocianów. Starcie trwało kilka minut, ale w końcu gronostajowi udało się uciec w gęste turzyce. Ptaki są łapane stosunkowo rzadko. Dotyczy to w pierwszej kolejności ptaków z gniazd naziemnych i piskląt, więc staje się zrozumiałe dlaczego czajki tak uporczywie odpędzają żerujące w pobliżu bociany. W okresie wylotu młodych z gniazd bociany łapią niekiedy podloty (słabo latające młode) wielu gatunków ptaków. Niekiedy bociany odkrywają możliwość żerowania na podwórku i potrafią sprawnie wyłapywać kurczęta i kaczęta, czym oczywiście nie zaskarbiają sobie sympatii gospodarzy. Natomiast w strefie równikowej polują na ptaki przy wodopojach i tam lista ptasich ofiar jest zdecydowanie dłuższa. Gady w naszych warunkach stanowią tylko uzupełniający składnik pokarmu. Złapanego, nawet dużego zaskrońca potrafi bocian połknąć, choć miewa trudności z kolejnymi przesunięciami przez przełyk tak długiej ofiary. Obserwowano też bociana łowiącego żmiję. Natomiast na południu Europy i w Azji węże i jaszczurki łapane są często i stanowią tam istotny składnik pożywienia. Płazy łowione są obecnie zdecydowanie rzadziej, niż w przeszłości i powszechne mniemanie o „boćku co łowi żabki” odnosi się do sytuacji sprzed kilkudziesięciu, a może nawet 100 lat. Wynika to z drastycznego zmniejszenia liczebności płazów, spowodowanego znacznymi zmianami środowiska. Przecież kiedyś w każdej większej wsi był młyn lub tartak napędzany wodą, a więc były spiętrzenia i niewielkie zbiorniki. Koncerty żabie, obok śpiewu ptaków, od wiosny do końca lata były dominującym głosem przyrody. Dziś przytoczone realia należy zaliczyć do obrazu bezpowrotnie zaginionej sielskiej przeszłości. Oczywiście bociany dalej łowią płazy, głównie najliczniejsze żaby brunatne: trawną i moczarową. Żaby zielone, jak żaba wodna, śmieszka czy jeziorkowa są zjadane mniej chętnie. Jeszcze rzadziej łowione są pozostałe gatunki, jak kumaki i ropuchy. Żaby są obecnie pokarmem uzupełniającym, choć kiedyś mogły stanowić podstawowy składnik pożywienia bociana. Ryby, w zależności od regionu, stanowią bardzo zmienny składnik pokarmu bocianów. W rejonach stawów hodowlanych jak i rzek podgórskich, udział ryb może być znaczny. W innych terenach są one łowione rzadko. Istotne znaczenie ma wielkość ryb, ponieważ bocian może połknąć tylko sztuki małe lub średnie, a dodatkowo jest on znacznie mniej sprawny w łowieniu niż bocian czarny. W stawach rybnych potrafią bociany łowić młode karpie i płocie, co wyjątkowo może mieć nawet pewne znaczenie gospodarcze. W rzekach górskich łowione bywają pstrągi. Stosunkowo często zjadają bociany ryby martwe, w wielu wypadkach zakażone pasożytami, co niekiedy kończyło się nawet śmiercią ptaków. Owady należą do najczęściej łowionych ofiar, a ich resztki znajdowane się niemal we wszystkich wypluwkach bocianich. Ze względu na małe wymiary stanowią one bardzo ważny składnik pokarmu piskląt w pierwszych dniach życia. Do najczęściej łowionych należą chrząszcze i to zarówno naziemne jak i wodne. Z form larwalnych duże znaczenie miały niegdyś pędraki chrabąszcza majowego, jednak drastyczny spadek liczebności tych owadów spowodował, że podobnie jak u żab, sytuacja uległa zasadniczej zmianie. Z innych grup owadów należy koniecznie wymienić prostoskrzydłe, a zwłaszcza pasikoniki i szarańcze. Warto przytoczyć informację, że w żołądku jednego bociana znaleziono resztki 1315 pasikoników. Szarańcza natomiast stanowi podstawowy składnik pokarmu na zimowiskach afrykańskich. Jest to zrozumiałe, jeżeli uwzględni się, stosunkowo duże rozmiary tych owadów i ich masowe występowanie. W czasie masowego pojawu szarańczy, czyli gradacji, przypada średnio 9600 osobników na 1m² ! Bocian zjada do 3000 tych owadów dziennie, a w rejonach ich występowania zbierały się tysiące bocianów. Szarańczą żywi się także ponad 100 innych gatunków ptaków. Okazało się jednak, że pomimo intensywnego zjadania szarańczy przez stada ptaków, wpływ tych wszystkich drapieżników jest niewielki i zupełnie nie odbija się na liczebności ofiary. Podjęto więc na szeroką skalę zwalczanie chemiczne, które jest wprawdzie skuteczne, ale ma za to inne uboczne skutki. Warto uzmysłowić sobie, że zwalczanie szarańczy poprawiło niewątpliwie warunki życia ludzi w Afryce, ale równocześnie pozbawiło bociany i wiele innych gatunków zwierząt afrykańskich podstawowego składnika pokarmu. Jest to dla wielu ludzi stwierdzenie szokujące, bo nie zdajemy sobie na ogół sprawy, że np. funkcjonowanie zespołów zwierząt tundry zależy od liczebności lemingów, na warunki życia w biocenozach europejskich wpływ mają okresowe masowe pojawy gryzoni lub niektórych owadów, natomiast w Afryce taką istotną rezerwą były okresowe plagi szarańczy. Inne bezkręgowce będące istotnym składnikiem pokarmu bociana to dżdżownice, pijawki i mięczaki. Dżdżownice ze względu na swą liczebność i łatwość łowienia są podstawowym składnikiem pokarmu i w pełni zasługują na określenie „bociani chleb powszedni”. Tuż po przylocie mogą one stanowić 90% diety, także dla piskląt są one podstawowym pokarmem. Łowione są na łąkach i w czasie prac polowych, a ich udział spada tylko w okresach suszy. Obecność dżdżownic wykrywana jest we wszystkich wypluwkach. Pijawki bywają łowione okazjonalnie, zwłaszcza gatunki o większych rozmiarach, ale ich udział nigdy nie jest duży. Zjadane przez bociany ślimaki stanowią istotne źródło wapnia – ich muszelki są trawione w przewodzie pokarmowym. Łowione są zarówno ślimaki lądowe jak i wodne, a małże potrafi bocian rozkuć uderzeniami dzioba. Z przedstawionego zestawienia widać, że skład pokarmu bociana jest bardzo zmienny, zależny od regionu i dostępności oraz to, że działalność człowieka wywiera istotny wpływ na możliwości zaspokojenia potrzeb pokarmowych.   (tekst Z. Jakubiec),Bociany w swym postępowaniu kierują się tymi samymi zasadami ekonomiki działania jaki obowiązują wszystkie istoty, w tym ludzi. Chodzi o osiągnięcie maksymalnego efektu lub poniesienie minimalnych kosztów. Dlatego też wybierany jest najłatwiej dostępny lub występujący w dużej ilości rodzaj pokarmu. Wyłapywane są w pierwszej kolejności ofiary większe, a później małe, także wcześniej są wykorzystywane żerowiska w pobliżu gniazda a potem w większej odległości. Te ogólne reguły postępowania są adaptowane stosownie do sytuacji. W zależności od rodzaju żerowiska i oczekiwanych ofiar bociany żerują na kilka sposobów. Badania nad efektywnością żerowania oparte są na 5-cio minutowych obserwacjach i liczeniu ile razy ptak złowi i połknie porcję pokarmu. Połykanie kęsów jest bardzo łatwe do ustalenia, ponieważ ptak łapie ofiary końcem dzioba i podrzucając w charakterystyczny sposób głowę wrzuca je do gardła. Okazało się, że ptaki mają różne sposoby łowienia i różną skuteczność - inaczej zachowują się na łąkach, inaczej na ścierniskach, a jeszcze inaczej za kosiarką. Wyróżnić można takie podstawowe sposoby żerowania jak: - przeszukiwanie żerowiska - czatowanie - polowanie okazjonalne - zbieranie - wyszukiwanie   P - przeszukiwanie żerowiska, jest to najczęstszy sposób żerowania. Ptak posuwa się miarowym krokiem, z niezbyt uniesioną głową i chwyta z powierzchni ziemi kolejne ofiary. Jego ruchy w trawie także wypłaszają niektóre ofiary. Cz - czatowanie stosowane jest niemal wyłącznie przy łowieniu gryzoni. Ptak stoi nieruchomo nad norą, z dziobem opuszczonym pionowo w dół i jest przygotowany do zadania ciosu dziobem. O - polowanie okazjonalne stosowane przy szybkim odsłanianiu terenu np. w czasie prac agrotechnicznych lub przy polowaniu na ofiary opuszczające płonący teren. Ptak idzie z wysoko podniesioną głową i podbiega do kolejnych ofiar. Z - zbieranie stosowane w przypadkach masowego wystąpienia pokarmu. Ptak stoi w jednym miejscu i dziobem zbiera wokół siebie ofiary, W - wyszukiwanie stosowane czasami przy żerowaniu w wodzie. Ptak chodzi z zanurzonym, niekiedy otwartym dziobem i przeszukuje dno. Ustalona efektywność tych sposobów żerowania to od 0 do 240 ofiar/5 minut. Zwykle w czasie przeszukiwania bociany łowią 5-40 drobnych ofiar/5 minut, a jeżeli są to ofiary duże to w ciągu 5 minut złowionych zostaje 2-3 sztuki. Maksymalna podana wyżej wartość dotyczy zbierania w wysokiej trawie drobnych koników polnych. Powstaje pytanie, co się bardziej opłaca: czy czatować kilkanaście minut nad norą, aby złowić jednego nornika, czy też przeszukiwać łąkę i złapać w tym czasie kilkanaście dżdżownic, czy też zebrać kilkaset pasikoników. Odpowiedź na to może dać tylko bioenergetyka, ale jest to już zupełnie odrębne zagadnienie. Istotne jest, że ptaki nie stosują cały czas jednego sposobu żerowania, lecz zmieniają zachowanie w zależności od warunków.   (tekst Z. Jakubiec),Każdy kto widział żerujące bociany, może łatwo stwierdzić. że w Europie są one związane z krajobrazem rolniczym. Jednak pełniejsze obserwacje pozwoliły ustalić, że żerowiska można podzielić na pięć podstawowych kategorii: łąki, pastwiska, wody płynące lub stojące oraz pola orne. Każde z tych żerowisk inaczej jest wykorzystywane i ma inne znaczenie, warto więc krótko je omówić.Łąki należy określić jako podstawowe żerowiska bocianie. Są one wykorzystywane od wczesnej wiosny, aż do odlotu. Z danych zebranych przez sieć współpracowników wynika, że aż 70% regularnych żerowisk bociana to łąki wilgotne i podmokłe. Łąki przesuszone wykorzystywane były w niewielkim stopniu, rzadziej nawet niż pola uprawne. Atrakcyjne dla bocianów są tu większe kałuże, np. po ulewnych deszczach. Najczęściej kompleksy łąk znajdujemy w dolinach rzek i strumieni, na Mazurach znaczne obszary łąk i bagien zajmują niecki dawnych, wypłyconych jezior. Różnice widać nawet w kolorze gleby, bo na wzniesieniach morenowych jest ona jaśniejsza, a na dnie niecek ciemnobrązowa. Takie tereny są najlepszymi żerowiskami bociana i ściągają dziesiątki ptaków, łatwo tu łapać większe ofiary, choćby rosówki. Najchętniej przeszukiwane są powierzchnie o niskiej roślinności (do 20 cm), ale gdy część łąki jest skoszona ptaki z reguły przeszukują strefę pomiędzy wysoką i niską trawą. Sianokosy, suszenie i zbieranie siana stwarzają bardzo atrakcyjne, choć okresowe żerowiska. Takie okazje ptaki zawsze wykorzystują, a moje obserwacje wskazują, że potrafią one nawet rozpoznawać poszczególne maszyny. W majątku Gęsie Góry, koło Barcian na Mazurach, bociany od rana czekały na wyjazd w pole określonych maszyn, na inne w ogóle nie reagowały. Kiedy na podwórku zapalano silniki kosiarek do trawy, tzw. pokosówek, ptaki okazywały wyraźne ożywienie, a potem nawet kilka kilometrów leciały za jadącą maszyną. Na świeżo koszonej łące zbierało się wkrótce 20-30 ptaków. Żerując bociany idą, a właściwie biegną tuż za maszyną, natychmiast wyłapując pojawiające się, niekiedy poranione ofiary. W tej sytuacji wybierane są w pierwszej kolejności ofiary większe, a dopiero inna grupa ptaków, żerująca z tyłu dokładniej zbiera resztę ze ścierniska i pokosów. Tak więc bociany szybko nauczyły się, że maszyny mają to samo znaczenie jak w przeszłości kosiarze.Pastwiska obok łąk są także podstawowym żerowiskiem bocianów, wykorzystywanym przez cały okres pobytu na lęgowiskach. Korzystnym czynnikiem jest stosunkowo niska, zgryziona trawa. Ptaki często żerują wśród stad krów, wykorzystując wypłaszanie przez większe zwierzęta potencjalnych ofiar. Nie okazują strachu wobec zwierząt i potrafią łapać zdobycz „spod pyska”. Wśród żerowisk kontrolowanych przez sieć współpracowników pastwiska pojawiają się sporadycznie, może się to wiązać ze zmianami w sposobie gospodarowania w rolnictwie lub włączaniem przez obserwatorów pastwisk do kategorii łąk.Wody płynące są wykorzystywane przez bociany głównie na terenach górskich i podgórskich np. San, Dunajec i Soła, ale także mniejsze rzeczki i strumienie. Być może wynika to z nieznacznej głębokości i przejrzystości wody. Jeżeli głębokość wody nie przekracza 30-40 cm, ptaki miarowo brodzą na całej szerokości koryta i poszukują zdobyczy. Łapiąc ofiarę potrafi bocian zanurzyć w wodzie całą głowę i połowę szyi. Trudno określić znaczenie tych żerowisk, ale niektóre pary bocianów cały sezon żerują głównie w rzekach.Wody stojące to głównie stawy, starorzecza i obrzeża jezior, które przez bociany są niekiedy odwiedzane, zwłaszcza jeżeli w pobliżu nie ma ludzi i innych czynników niepokojących. Bocian bowiem ma spore kłopoty z poderwaniem się do lotu z nieco głębszej wody i dlatego unika ewentualnego zagrożenia. Pośród żerowisk objętych kontrolą wolontariuszy wody, głównie stojące, stanowią 18%. W takich środowiskach przeszukiwane są głównie same obrzeża zbiorników, a niekiedy nieco głębsze partie z roślinnością wynurzoną. Ptaki na ogół brodzą w wodzie, a niekiedy wyczekują na potencjalną zdobycz. Do tej sytuacji dochodzi wtedy, gdy bocian zauważy wcześniej nurkującą ofiarę.Pola orne to zbiorowe określenie, pod którym kryje się szereg różnych upraw. Na ogół żerowiska te są wykorzystywane okresowo, wczesną wiosną i pod koniec okresu lęgowego. Związane jest to z wykorzystywaniem przez bociany niektórych prac agrotechnicznych. Na wiosnę są to orki, a od końca czerwca żniwa rzepaku i zbóż oraz następujące po nich podorywki. Prace polowe gromadzą zawsze znajdujące się w okolicy bociany, a na Mazurach stada takie liczą niekiedy 50-100 ptaków. O ile za kombajnami bociany zachowują się podobnie jak za kosiarkami, to przy orkach strategia jest inna. Zazwyczaj ciągnik orząc pole jeździ tam i z powrotem, więc ptaki penetrują tylko pewien odcinek oranego pasa i przechodzą lub przelatują na drugą stronę oczekując na zbliżającą się maszynę. Potrafią w ten sposób dosyć regularnie ustawić się na całej długości pola i najefektywniej wykorzystywać krótkotrwałe żerowiska.Znaczenie tych, związanych z pracami polowymi,  stołówek jest ogromne i to zarówno gdy chodzi o sianokosy jak i o żniwa. Prace te przypadają na okres końcowego karmienia młodych, kiedy zapotrzebowanie na pokarm jest bardzo duże i w takiej sytuacji rodzice mają ułatwione zadanie z wykarmieniem potomstwa.Żerujące bociany stosunkowo rzadko wchodzą w wyższą trawę lub trzcinę, choć zdarzało mi się obserwować ptaki zupełnie skryte w roślinności. W trakcie żerowania wykorzystywane są wszelkie okazje i kiedyś obserwowałem ptaka żerującego tuż przed ścianą ognia na wypalanej łące. Taki sposób żerowania wykorzystywany jest często w czasie wędrówki, na Bliskim Wschodzie, gdzie pożary są zjawiskiem bardzo częstym. W takich sytuacjach łapane są tam głównie większe zwierzęta np. jaszczurki i węże.           Tu (może w ramce?) chcę dodać i skomentować poniższy wykres ilustrujący żerowiska bociana.(tekst Z. Jakubiec),Wielokrotnie obserwuje się bociany żerujące w niewielkiej odległości od najbliższego gniazda i dlatego utarło się przekonanie, że ptaki poszukują pokarmu w promieniu 1-2 km od gniazda. Ponieważ zazwyczaj nie udaje się indywidualnie rozpoznawać ptaków, przekonanie to trzeba traktować bardzo ostrożnie. Koło Wołowa, na Śląsku, pewien licealista miał znakomitą okazję obserwowania gniazda ptaków z pobliskiej, wysokiej na 22 m wieży. Przesiedział na niej wiele pracowitych godzin i na mapę nanosił kolejne wyprawy bocianów po pokarm. Było to teren bardzo urozmaicony, z mozaiką pól i łąk, z lasami oraz z rozległymi łąkami w dolinie rzeczki Łachy. Okazało się, że ptaki przez cały czas latały w kilka miejsc, oddalonych od gniazda od 500 do 3375 m, a średnia odległość lotu wynosiła 1900 m. Wyraźnie preferowane były łąki nad rzeką, choć gniazdo dzieliła od nich odległość ponad 2 km. W tej sytuacji interesujące są wyniki chwytania bocianów na Mazurach w celu założenia radionadajników. Ptaki zostały złapane od 2,3 do 5,8 km od gniazd, a średnia odległość wyniosła 4,3 km. Rezultat ten był początkowo wielkim zaskoczeniem. Przecież wokół, niemal pod samymi gniazdami, rozpościerało się tyle wspaniałych żerowisk, dlaczego więc ptaki latały tak daleko. Po dokładniejszych obserwacjach okazało się jednak, że czynnikiem przyciągającym była w tym przypadku praca maszyn i pojawiające się krótkotrwałe, ale bardzo obfite żerowiska. Opłacało się więc raczej lecieć nieco dalej i szybko zebrać potrzebną porcję pokarmu niż pracowicie chodzić po pastwiskach i zbierać od czasu do czasu drobne ofiary. Jeszcze inne wyniki uzyskano w Badenii-Württembergii. W rozległym terenie, gdzie było kilka gniazd w których wszystkie ptaki nosiły obrączki nadające się do odczytywania, znajdowało się jedno nieduże pole lucerny i wszystkie bociany latały tam, aby żerować. Odległość między niektórymi gniazdami i lucerną przekraczała nawet 10 km, jednak w silnie przekształconym terenie, o przemysłowym rolnictwie było to praktycznie jedyne bogate w pokarm żerowisko. Maksymalne odległości od gniazd do wykorzystywanych żerowisk na zachodzie Europy, określone dla zaobrączkowanych ptaków, wynoszą od 1,0 do około 10,0 km. Warto jednak podkreślić, że wartości do 3 km były podawane rzadko, natomiast średnio maksymalna odległość wynosi tam 5,8 km. Znamienne, że w miarę upływu sezonu lęgowego i wzrostu piskląt ptaki coraz dalej latają za pokarmem. O ile początkowo najczęściej żerują do 1000 m od gniazda, to pod koniec wychowu młodych żerują najczęściej w odległości ok. 3000 m. Dodatkowo samce latają na ogół dalej niż samice i nawet w początkowym okresie średnia odległość żerowania samca wynosi 710 m, podczas gdy dla samicy wartość ta wynosi tylko 550 m. Odległości w jakiej ptaki żerują od swoich gniazd są więc bardzo zmienne i zależą od wielu czynników. Należy uznać, że dla gniazdującej pary ptaków istotne znaczenie ma teren w promieniu 5-6 km. Dokładne poznanie stosowanej przez bociany strategii i kryteriów wyboru żerowisk, tak bardzo potrzebne dla skutecznej ochrony tego gatunku, ciągle jeszcze wymaga szczegółowych badań.   (teskt Z. Jakubiec)   ,Każdego roku część par bocianich ponosi straty w lęgach. Występują one od momentu złożenia jaj aż do wylotu młodych z gniazda i mogą dotyczyć całych lęgów lub tylko części jaj lub piskląt. Według dotychczasowych ocen straty sięgają 15% wszystkich złożonych jaj, a normalne straty wśród wyklutych piskląt ocenia się na 10-15%. Również w pierwszych dniach po wylocie z gniazda ginie sporo młodych, niedoświadczonych ptaków. Ale śmiertelność ptaków lotnych zostanie omówiona osobno i tam zostanie przedstawiony ten problem. Przyczyny bocianich tragedii można podzielić na dwie podstawowe kategorie: naturalne i związane z działalnością człowieka. Do naturalnych należą przede wszystkim wyrzucenie z gniazda przez rodziców lub obce bociany, śmierć z głodu, od chorób lub pasożytów, upadek gniazda, np. pod wpływem wiatru lub zdarzające się niekiedy drapieżnictwo np. kun lub wron. Szczególnym czynnikiem bywa zdarzające się od czasu do czasu zażądlenie piskląt przez rojące się pszczoły. Istotne znacznie mają za to czynniki atmosferyczne, zwłaszcza intensywne deszcze połączone z dłuższym oziębieniem. Dochodzi wtedy do masowej śmierci piskląt w gniazdach. Tak było np. w 1974 r. we wschodniej Polsce, gdzie lęgi utraciło około 30% par, a oszacowana liczba padłych młodych przekroczyła 1400 sztuk. W wyniku deszczy, które wywołały katastrofalną powódź w 1997 roku, aż do 80% par w Polsce południowo-zachodniej straciło całe lęgi, a dla danych z całego kraju parametr ten wyniósł niemal 35%. Trzeba stwierdzić, że w przypadku strat całych lęgów wpływ człowieka jest nieznaczny. Zdarzały się wprawdzie świadome zrzucenia gniazd z jajami lub nawet pisklętami, ale były to na szczęście wydarzenia wyjątkowe. Niewielki jest też procent lęgów z pisklętami, które zostały zatrute pokarmem zbieranym na polach wkrótce po dokonywanych zabiegach chemicznych. Straty częściowe to głównie wyrzucanie z gniazd przez dorosłe bociany pojedynczych jaj lub młodych. Wyrzucane bywają zarówno jaja zalężone jak i niezalężone. Mechanizm tego postępowania jest niejasny, i panuje na ten temat sporo przesądów. Wyrzucanie z gniazda pojedynczych piskląt jest prostsze do wytłumaczenia. Otóż dorosłe ptaki usuwają z gniazda wszelkie obce przedmioty, do których zaliczają się również chore, nienaturalnie zachowujące się pisklęta. Rodzice bowiem nie rozpoznają swoich pociech, tylko reagują na prawidłowe ich zachowanie. Może się zdarzyć, że usunięte z gniazda pisklę jest przez ludzi ponownie do niego wkładane i ku oburzeniu wrażliwych osób, za chwilę zostaje znów wyrzucone. Jedną z przyczyn nienaturalnych zachowań bywają infekcje pasożytów, co w latach suchych zdarza się częściej niż zazwyczaj i stąd zapewne powstało mniemanie, że ptaki w suche lata wyrzucają młode z braku pokarmu. Inną przyczyną osłabienia i chorób piskląt jest niedokarmienie, co zdarza się często jeżeli uwzględni się, że różnica wieku wśród rodzeństwa wynosi 6-8 dni, a karmione są w pierwszej kolejności osobniki najaktywniejsze. Jest jeszcze jedno związane z tematem tego rozdziału zjawisko. Otóż padłe do piątego dnia życia młode, są traktowane jak martwa zdobycz i zjadane. Zjawisko to prof. Schüz określił jako kronizm, od imienia greckiego tytana Kronosa, który połykał własne potomstwo. Ostatnio wśród przyczyn częściowych strat lęgów pojawił się nowy, niezwykle groźny czynnik – sznurki plastikowe. Sznurki te zastąpiły używane do niedawna sznurki konopne lub sizalowe, które miały podstawową zaletę – ulegały szybko naturalnemu rozkładowi. Leżące niemal wszędzie na polach sznurki plastikowe są przynoszone do gniazd, jako miękka wyściółka. Pisklęta wiercąc się w gnieździe oplątują sobie nimi nogi i tak powoli zaczyna się śmierć w strasznych męczarniach. Dochodzi do odcięcia dopływu krwi do dolnych części nogi, zakażenia i otwartych ran. Niekiedy składane są do nich jaja i pojawiają się wkrótce larwy much, które wyjadają żywe tkanki wokół. W końcu pisklę nie może wstawać i powoli ginie. Znoszenie sznurków do gniazd nasila się z roku na rok. W Wielkopolsce stwierdzano je w blisko 30% gniazd, a śmierć z tej przyczyny ponosiło ok. 10% piskląt. Ornitolodzy biją na alarm. Zjawisko to występuje w całej Europie i dotyczy także innych niekiedy silnie zagrożonych gatunków ptaków. Zbiegiem okoliczności sznurki bywają także zjadane przez zwierzeta gospodarskie i są przyczyną padnięć krów i owiec. Być może to spowoduje, że zacznie się zwracać uwagę na niefrasobliwe pozostawianie na polach tych groźnych odpadów.   (tekst Z. Jakubiec),Liczba gniazd zajętych przez pary lęgowe (HPa) oraz udział par bez młodych (%HPo), a także liczba młodych w przeliczeniu na parę przystępującą do lęgu (JZa) w poszczególnych latach zależą głównie od kondycji ptaków przybywających do Europy, a więc warunków na zimowiskach i podczas wiosennej wędrówki. Liczba piskląt pomyślnie opuszczających gniazdo w przeliczeniu na parę, której udało się odchować młode (JZm) zależy w pierwszym rzędzie od warunków pokarmowych na lęgowiskach, a pośrednio także od warunków atmosferycznych. Ta sama całkowita liczba młodych, które opuściły wszystkie gniazda może więc pochodzić ze stosunkowo dużych lęgów w niewielu gniazdach lub być niezbyt licznym potomstwem ale wielu par. Wczesny powrót większości par na lęgowiska jest więc pierwszym sygnałem zapowiadającym „dobry” rok dla bocianów. Wartości średnie liczby piskląt jakie odchowała para przystępująca do lęgu (JZa) są oczywiście niższe od liczby piskląt na parę z sukcesem (JZm). Średnie wartości obliczone dla wielu powierzchni próbnych z Europy Środkowej wynoszą odpowiednio 1,86 i 2,65. W poszczególnych latach wyniki lęgów na tym samym obszarze mogą jednak znacznie się różnić i pierwsza wartość może być niższa od 1,0, a druga wyższa od 3,0. Taki obraz przedstawiają ponad dwudziestoletnie obserwacje z Kotliny Żywieckiej, czy z dawnego woj. leszczyńskiego. Jak już wspomniano bociany po raz pierwszy przystępują do lęgu w wieku kilku lat, dlatego też udany sezon, a zwłaszcza ich seria mogą się uwidocznić wzrostem liczby par przystępujących do lęgów dopiero po 4-6 latach. Widać to wyraźnie w wynikach wieloletnich kontroli monitoringowych. Tak więc próba ustalenia ogólnego kierunku zmian liczebności bociana bywa trudna i dopiero dłuższe obserwacje pozwalają na właściwą interpretację uzyskanych wyników. [Ramka]   (tekst Z. Jakubiec),Przylot na lęgowiska i zajęcie gniazda to chyba najbardziej wyczekiwany i komentowany przez ludzi moment w życiu bocianiej pary. Większość sąsiadów bocianich gniazd rokrocznie wyczekuje pojawienia się „swojego boćka”. Wędrujące ptaki lecą bardzo wysoko. Przelatujące bociany obserwowano na wysokości  ponad 1000 m, a więc poza zasięgiem naszego wzroku i na ogół nie uświadamiamy sobie, że właśnie nad nami szybują podniebni wędrowcy. Zaskoczenie i radość bywają więc duże, gdy taki wypatrywany podróżnik zjawia się nagle na gnieździe.    Pierwsze, nieliczne jeszcze bociany przylatują zazwyczaj na przełomie drugiej i trzeciej dekady marca (choć niekiedy pojawiają się już na początku tego miesiąca), a ostatnie gniazda bywają zasiedlane w połowie maja. Różnica przylotów między południową a północną Polską wynosi zaledwie 3 dni. Z prowadzonych od lat przez służby meteorologiczne obserwacji fenologicznych wynika, że ogromna większość ptaków przylatuje do nas przed 10 kwietnia.    Tylko w co trzecim gnieździe samiec i samica zjawiają się w tym samym dniu.  W pozostałych przypadkach jeden z ptaków przybywa z pewnym opóźnieniem. Średnio różnica między przylotem pierwszego i drugiego bociana wynosi 7 dni, ale niekiedy oczekiwanie na partnera przeciąga się do całego miesiąca.   (tekst Z. Jakubiec),Pierwsze jaja składane są już na początku drugiej dekady kwietnia, ale średni termin zniesienia pierwszego jaja przypada na 30. kwietnia, natomiast ostatnie zniesienia rozpoczynane są w drugiej, a wyjątkowo nawet w trzeciej dekadzie maja lub nawet na początku czerwca. Samica składa jaja zazwyczaj co 2 doby, ale odnotowano np. zniesienie z 6 jaj już po 6 dniach. Tak więc odstępy mogą być krótsze, choć są także obserwacje, że przed zniesieniem ostatniego jaja w lęgu może wystąpić dłuższa, trzydniowa przerwa.   Wysiadywanie rozpoczyna się 4-5 dni po zniesieniu pierwszego jaja, co w naszych warunkach, w przypadku par wcześnie przystępujących do lęgów, przypada na połowę lub koniec drugiej dekady kwietnia. Ponieważ inkubacja jaj trwa 33-34 dni, klucie się pierwszych młodych następuje około 20 maja. W Hiszpanii, ze względu na wcześniejsze przystępowanie do lęgów, klucie młodych następuje o 4 tygodnie wcześniej, czyli w połowie kwietnia.     (tekst Z. Jakubiec),Zazwyczaj po 60-65 dniach pobytu w gnieździe młode ptaki uzyskują zdolność lotu i opuszczają gniazda. Są jednak informacje, że wylot może następować już w 54 lub dopiero w 68 dniu życia.  Następuje to, w zależności od momentu przystąpienia do lęgu, od końca pierwszej dekady lipca aż do pierwszych dni września. Najczęściej jednak młode bociany wylatują z gniazd w ostatniej dekadzie lipca i na początku sierpnia.   (tekst Z. Jakubiec),Większość ptaków opuszcza tereny lęgowe w ostatniej dekadzie sierpnia, ale niektóre ptaki, nie obarczone już obowiązkami rodzicielskimi odlatują przed 15 sierpnia. Ostatnie wędrujące grupy można obserwować jeszcze we wrześniu. Młode ptaki odlatują przed dorosłymi i znikają z lęgowisk stopniowo i bez gromadzenia się w większe grupy, a więc niepostrzeżenie.   Średni termin odlotu ptaków z południowej Polski przypada na 27 sierpnia, natomiast dokładniejsze dane pochodzące z Pomorza, już z XIX w, określają terminy odlotów młodych na 29.07-15.08; a dorosłych 18.08-28.08, wyjątkowo 29.09.   (tekst Z. Jakubiec),Jesienny przelot trwa około 2 miesięcy i bociany pojawiają się na zimowiskach w różnych rejonach Afryki w październiku lub listopadzie. Powrót rozpoczyna się już w lutym lub marcu, zależnie od tego, jak długa droga czeka danego ptaka.   (teskt Z. Jakubiec),Używane często określenie, że bocian to żywy szybowiec jest, moim zdaniem, krzywdzące dla tego ptaka. Sugerować by ono mogło, że szybowiec jest czymś doskonałym, na czym wzorować się winny ptaki. A jest przecież odwrotnie. To człowiek nieudolnie skopiował ptaka i osiągów szybowca nawet nie można porównać ze wspaniałym lotem bocianim na dystansach wielu tysięcy kilometrów.   Bocian potrafi latać aktywnie, miarowo uderzając skrzydłami 120-130 razy na minutę lub 1,75 razy na sekundę. Lot taki pozwala na pokonywanie kilkukilometrowych dystansów, zwłaszcza nisko nad ziemią. Jednak na dłuższych odcinkach wykorzystywany jest głównie lot szybowcowy. Ptak wznosi się w powietrze, szeroko rozkłada skrzydła i wykorzystując najlżejsze prądy ciepłego powietrza szybuje w powietrzu. W ciągu kilku minut kołując w tzw. kominach termicznych potrafi osiągnąć granicę widzialności. Lecące grupy ptaków przemieszczają się na wysokości wielu setek metrów nad ziemią i są niewidoczne, a normalny pułap wynosi 1000-2500 m. Lądując ptak początkowo wygina łukowato skrzydła, wysuwa nogi i unosi nieco głowę i w takiej pozycji kręcąc wspaniałe ewolucje w ciągu kilkunastu sekund potrafi z ogromnej wysokości znaleźć się tuż nad gniazdem, czy żerowiskiem. Przed samym lądowaniem kilka energicznych uderzeń skrzydłami powoduje ostateczne wytracenie prędkości i ptak spokojnie siada w upatrzonym miejscu.Lot szybowcowy wymaga znajdowania kominów ogrzanego, wznoszącego się do góry powietrza. Sprzyja temu wędrowanie stadne. Takie luźne stada liczą zazwyczaj ok. 500 ptaków, lecą frontem kilkuset metrów i kiedy któryś z nich trafi na komin inne szybko dołączają do niego i kołując nabierają wysokości. Tak więc ptaki wędrują od jednego komina do drugiego, a trasa przelotu jest dość ściśle powiązana z warunkami krajobrazowymi. Dobre warunki występują na obszarach łatwo się nagrzewających, jak: góry, pustynie, obszary stepowe. Trudne warunki panują natomiast nad wodami, w tym także morzem Śródziemnym, które ptaki omijają od strony wschodniej lub zachodniej. Co prawda jest sporo obserwacji z wielu wysp morza Śródziemnego, ale są to wyjątki potwierdzające regułę i w praktyce nawet przelot przez 14 kilometrową Cieśninę Gibraltarską stwarza pewne problemy. Szczególnie pasma górskie i wzniesienia pozwalają na kontynuowanie podróży i dlatego ważny szlak przelotu bocianów w Polsce wiedzie wzdłuż Sudetów i Karpat.  W okresie wędrówki przez Europę ptaki pokonują przeciętnie 150-200 km dziennie, z prędkością ok. 45 km/godzinę, ale zdarzają się przeloty na dwukrotnie dłuższych dystansach. W gorącej Afryce, gdzie prądy powietrzne sprzyjają jeszcze większym osiągom.   Gdy powietrze się oziębi, co zdarza się wieczorem lub przy załamaniu pogody bociany zmuszone są do lądowania, niekiedy w przypadkowych miejscach. Zdarza się więc od czasu do czasu, że w Zakopanem pojawia się stado tych ptaków i przez jedną noc okupuje wszystkie kominy. Dwa takie przypadki opisał już cytowany prof. Janota: „Będąc w drugiej połowie sierpnia 1846 r. w Tatrach, w dolinie Białki w okolicy Rybiego (Morskiego Oka) widziałem, jak w dzień ciągnące stado bocianów usiadło na skałach zachodniego boku Szerokiej Jaworzyńskiej. W r. 1859 zaś, jeżeli się nie mylę 14 sierpnia, stadko odlatujących bocianów spuściło się na noc na Gubałówkę, górę tuż nad Zakopanem od północy. Napadli je tutaj z kijami i kilka zabili górale ...” (Janota str. 1006 – przypisy)   Obserwacja bocianów w powietrzu wskazuje, że przestworza są naturalnym środowiskiem tego ptaka, gdzie czuje się on bezpiecznie. Dlatego też ptak ten na miejsca spoczynku wybiera takie miejsca jak: narożniki dachów, wysokie drzewa, kominy lub słupy linii energetycznych. W naszym mniemaniu nie są to najwygodniejsze „łóżka”, tym bardziej gdy stoi się na jednej nodze, ale w razie jakiegokolwiek zagrożenia wystarczy rozłożyć skrzydła, rzucić się do przodu i znaleźć się poza zasięgiem niebezpieczeństwa.   (tekst Z. Jakubiec),Jeszcze do XVIII w. sądzono, że bociany przesypiają zimę w bagnach, między skałami lub w innych tego typu miejscach. Potem uważano, że lecą do Indii, na Jawę lub pustynie Jordanii, aż w końcu relacje podróżników pozwoliły wskazać Afrykę, jako zimowisko bocianów. Badania metodą obrączkowania pozwoliły ustalić zarówno rejony zimowania w Afryce jak i trasy wędrówek. Jeżeli pominie się sporadyczne próby przelotów bocianów nad Półwyspem Apenińskim, Sycylią i Maltą do Tunezji, to wiadomo, że są dwie trasy migracji, omijające morze Śródziemne od zachodu przez Gibraltar i od wschodu przez Bosfor. Bociany z Polski lecą tą drugą, wschodnią trasą i dlatego poznajmy ją nieco dokładniej. W zachodniej Polsce w czasie wędrówki rzadziej obserwuje się większe stado bocianów, za to we wschodniej, a zwłaszcza południowo-wschodniej części kraju widok stad złożonych z kilkudziesięciu osobników nie należy do rzadkości. Im dalej na południe wzdłuż łuku Karpat tym wyraźniej liczebność stad rośnie. W Rumunii dołączają bociany wędrujące wzdłuż doliny Dunaju. Nad Bułgarią lecą ich już tysiące. Warto podkreślić, że w tym samym czasie wędrują także duże ptaki drapieżne. Tak więc nad wąskim pasem lądu, między Europą a Azją przelatują równocześnie dziesiątki tysięcy dużych ptaków. Oszacowana równocześnie w tym samym roku liczebność wędrowców to 207 tys. bocianów białych, 6 tys. bocianów czarnych i 40 tys. ptaków drapieżnych z 27 gatunków. Przelot ten trwa na Bałkanach od połowy sierpnia do końca pierwszej dekady września i jest to jeden z najwspanialszych spektakli przyrodniczych w Europie, robiący niezapomniane wrażenie. Trasa wędrówki od Bosforu przecina Turcję, biegnie wąskim pasmem wzdłuż wschodnich wybrzeży Morza Śródziemnego, nad doliną Jordanu, dalej nad pustynnym Półwyspem Synajskim i przez Morze Czerwone doprowadza do Afryki, w dolinę Nilu. Dolina tej rzeki o długości ok. 6500 km pozwala dotrzeć w rejon wielkich jezior afrykańskich i ominąć od wschodu Saharę. Część ptaków tu się rozprasza i zimuje na południe od granicy Sehelu, na sawannach w dorzeczu Konga, a część kontynuuje wędrówkę, dociera w dorzecza Zambezi i Limpopo lub nawet do Republiki Południowej Afryki. Tak więc maksymalna długość trasy może przekroczyć 10 tys. km.   Opisana trasa wędrówki to typowy szlak naszych bocianów, ale co jakiś czas zdobywane są wiadomości o zmianach tras przelotu pojedynczych osobników. Część takich ptaków wybiera drogę na zachód i leci przez Francję i Hiszpanię do Afryki zachodniej. Inne zbaczają w kierunku południowo-wschodnim, a jeden stwierdzony został aż na Krymie. Jest też informacja z Indii o bocianie zaobrączkowanym w Niemczech. Przyczyny takich zmian tras są zapewne różne, ale często udawało się ustalić, że był to wpływ warunków pogodowych.   (tekst Z. Jakubiec),Wędrówkę wiosenną rozpoczynają niektóre ptaki już w styczniu. Początkowo jest to włóczęga z kilkudniowymi przerwami na lepszych żerowiskach, ale po osiągnięciu doliny Nilu rozpoczyna się już regularny przelot. Część ptaków nie leci nad Synajem lecz dociera do delty Nilu i potem kieruje się na wschód wzdłuż wybrzeży morza. O tej porze roku stepy i półpustynie są stosunkowo wilgotne i zapewniają niezbędny pokarm. Na zachodnim wybrzeżu Syrii przelot jest intensywny, ale w tym czasie często dochodzi do załamań pogody i osiągnięcie Bosforu stwarza niekiedy trudności. Przy zachmurzeniu, deszczach i przeciwnym wietrze dochodzi niekiedy do przerwania wędrówki. Tak było w 1997 r. kiedy w południowej Turcji zostało wiele tysięcy bocianów. Był wśród nich także ptak z Polski z radionadajnikiem. Po prostu po pewnym czasie wygasł pęd do wędrówki i ptaki te przez cały sezon pozostały na miejscu, niemal w połowie drogi. Wprawdzie pierwsze bociany do kraju dotarły już w marcu, ale potem nastąpiła niemal miesięczna przerwa i dopiero w drugiej połowie kwietnia dotarła następna fala wędrowców. Był to dla bocianów wyjątkowo niekorzystny rok.     (tekst Z. Jakubiec),Odlot bocianów z lęgowisk rozpoczyna się około połowy sierpnia. Najpierw lecą ptaki dorosłe, które z różnych powodów w danym roku nie wyprowadzały lęgów. Kolejną fale wędrowców stanowią tegoroczne młode ptaki, a dopiero w 5-10 dni po nich odlatują ptaki dorosłe, które wyprowadziły lęgi. Szczególnie późno lecą ptaki, które przystąpiły do lęgów ze znacznym opóźnieniem i zdarza się, że jeszcze w pierwszych dniach września karmią potomstwo, a niekiedy pozostawiają w gniazdach młode tuż przed osiągnięciem zdolności do lotu. Po prostu, w pewnym momencie przestawia się zegar biologiczny i pęd wędrówki jest silniejszy niż pęd wychowania potomstwa. Na afrykańskie zimowiska docierają bociany w październiku i listopadzie. Tak więc wędrówka zajmuje ptakom około dwóch miesięcy.   Zbierające się do odlotu ptaki łączą się w stada, które często w godzinach popołudniowych gromadzą się na żerowiskach. Są to tzw. sejmiki bocianie. Czasami na takich zgromadzeniach dochodzi do utarczek i walk i zdarzają się przypadki zabijania poszczególnych ptaków. Dało to początek wielu opowieściom i zupełnie fantastycznym wyjaśnieniom tego zjawiska. Zdarzenia takie mają miejsca na całej trasie, więc niekoniecznie są zgromadzeniami ptaków z najbliższej okolicy. Na podstawie tzw. wiadomości powrotnych uzyskanych dzięki obrączkowaniu okazało się, że ptaki zabite na takich sejmikach znajdowano w odległości nawet kilkuset kilometrów od miejsca zaobrączkowania w gnieździe.    (tekst Z. Jakubiec),Wędrówki na wiele tysięcy kilometrów, przelot nad obszarami zupełnie nie przydatnymi do odpoczynku jest dla ptaków dużym wyzwaniem. I zwłaszcza młode, niedoświadczone osobniki płacą najwyższą cenę. W dodatku na wędrujące ptaki czeka szereg przykrych niespodzianek. Na Bliskim Wschodzie panuje zwyczaj strzelania do wędrujących ptaków, dla sportu i zdobycia wprawy w strzelaniu. Potem nadchodzi czas wędrówki przez obszary pustynne i kolega z Belgii, prowadzący tam obserwacje opowiadał mi, jak ptaki, po wielu godzinach lotu, docierają do niewielkich zbiorników wodnych na pustyni i siadają na odpoczynek. Są one tak wyczerpane, że nie są w stanie upolować ryby, których pełno pływa w wodzie, dosłownie pod samym dziobem. Osobniki, którym się ta sztuka uda, przeżywają. Reszta ginie wśród obfitości pokarmu. Innym poważnym zagrożeniem jest suchy wiatr Chamsin, wiejący od Sudanu do Arabii. Niesie on masy gorącego, suchego powietrza. W takim wypadku ptaki kilka dni stoją nieruchomo na ziemi oszczędzając siły, pomimo pragnienia i głodu, ale stają się wtedy łatwą zdobyczą drapieżników lub są zabijane przez ludzi. Zjawisko to przybiera niekiedy takie rozmiary, że np. w Izraelu martwe bociany zbiera się i układa w wysokie sterty, aby nie zakażały terenu. Na zimowiskach afrykańskich czekają na bociany autentyczni myśliwi, gdyż wiele afrykańskich plemion poluje na  bociany do dzisiaj. Dawniej, kiedy nie było broni palnej, do Europy wracały ptaki z tkwiącymi w ciele strzałami, a pierwsze takie informacje pochodzą z XVIII i XIX wieku. Od początku obrączkowania udokumentowano 19 takich wypadków i nawet po typach strzał udawało się określić rejon Afryki, w którym polowano na ptaka. Jeden taki osobnik, z 11,5 cm grotem w piersi, został zauważony w czerwcu 1959 w Wilczyskach, koło Gorlic.   Jak widać z tego zestawienia wędrówka jest dla ptaków ogromnym zagrożeniem i okresem ostrej selekcji. Oprócz czynników naturalnych, takich jak pogoda, stale poszerzające się obszary pustynne i susze panujące na dużych obszarach Afryki, podczas migracji znaczący jest również negatywny wpływ człowieka. Przeżywają tylko osobniki najmocniejsze i najbardziej doświadczone, ale jest to też w dużej mierze kwestia szczęścia.   (tekst Z. Jakubiec),Wędrówki ptaków intrygowały ludzi od zarania dziejów. Nagłe pojawienie się i nagłe znikanie poszczególnych gatunków ptaków pobudzały wyobraźnię i były podstawą snucia różnych fantastycznych domysłów. O bocianie istnieje wielokrotnie powtarzana relacja, że z Polski wypuszczono ptaka z informacją o naszym kraju i na wiosnę wrócił on ze złotą tabliczką, na której były wypisane pozdrowienia z Indii. Jest to historia nieprawdopodobna, ale jest w niej pewne ważne przesłanie. Otóż badanie wędrówek należało zorganizować metodą znakowania ptaków. Tak też postąpił w 1898 r. nauczyciel z Danii H.C. Mortensen, który rozpoczął regularne obrączkowanie ptaków. W ciągu tych stu lat w większości krajów świata powstały stacje obrączkowania ptaków, gdzie gromadzone są wiadomości powrotne i to pozwoliło na poznanie zjawiska wędrówek i uzyskanie fascynującego obrazu corocznego przemieszczania się milionów ptaków na naszym globie.   Pierwsze obrączki umożliwiały najczęściej uzyskanie dwu wiadomości: o dacie i miejscu zaobrączkowania oraz dacie i miejscu znalezienia, najczęściej martwego, ptaka. W 1906 r. w Prusach Wschodnich rozesłano 3000 obrączek do zainteresowanych „właścicieli bocianich gniazd” i do 1909 r. otrzymano 35 wiadomości powrotnych, co dało podstawę do stosunkowo dokładnego wykreślenia wschodniego szlaku wędrówki. Aby uzyskać więcej informacji zaczęto stosować obrączki kolorowe oraz o większych wymiarach, co umożliwiało odczytywanie ich numerów przez lunetę lub silniejszą lornetkę. Odczytywanie stało się szybko fascynującą przygodą i w krótkim czasie w Niemczech uzyskano w ten sposób ponad 2000 wiadomości! Wyniki pozwoliły na poznanie wielu zjawisk, jak: osiedlanie się ptaków dorosłych, powracanie do tego samego gniazda, osiedlanie się młodych ptaków w okolicy ich macierzystego gniazda, wiek dojrzałości do rozrodu, długość życia, czy przyczyny śmiertelności. Zarzucono jednak zakładanie obrączek na górną część nogi tzw. goleń, bo okazało się, że wskutek krystalizacji wewnątrz obrączki kału, którym w celu ochłodzenia bociany spryskują sobie nogi i odcięcia dopływu krwi lub poranienia, dochodziło niekiedy do obrzęków, zakażeń, a nawet śmierci ptaków.   Najnowszą metodą badań nad wędrówkami i życiem bocianów są radiotelemetryczne obserwacje satelitarne. W 1991 r. w Niemczech po raz pierwszy założono bocianom małe japońskie nadajniki zasilane bateriami. Ich czas pracy wynosił 60 dni. Mocowano je na grzbiecie przy pomocy nici silikonowych, które rozkładały się po około sześciu miesiącach. Obecnie ptakom mocuje się na grzbiecie małe, ważące ok. 10 gramów radionadajniki z bateriami słonecznymi, które pracują przez 2-3 lata, a nawet 5 lat. Sygnały odbierane są przez system satelitarny i na naszej półkuli przekazywane do centrum w Tuluzie we Francji, a badacz otrzymuje - praktycznie natychmiast - kolejne koordynaty z namiarów za pośrednictwem Internetu. W porównaniu do wiadomości uzyskiwanych metodą obrączkowania jest to postęp przyprawiający o zawrót głowy. Lokalizacja ptaka jest tym dokładniejsza im więcej odbiorników satelitarnych odbierze sygnał. Zdarzało się, że sygnał równocześnie odbierało 11 satelitów i wtedy dokładność wynosiła mniej niż 10 m. Z reguły namiary pochodzą z 3-4 satelitów, ale i tak przy wędrówce na kilka tysięcy km daje to wystarczającą dokładność. Ze względu na wysokie koszty zwykle stosuje się jeden odczyt dziennie. Oprócz tego każdego ptaka można namierzać drogą radiową z ziemi, przy użyciu anten kierunkowych i to pozwala na precyzyjne śledzenie jego przemieszczeń np. w ciągu całego dnia.    (tekst Z. Jakubiec),Na pytanie: jak długo żyje bocian? można udzielić kilku zupełnie różnych odpowiedzi. Obrączkowanie ptaków dostarcza nadal wielu informacji i pomimo stosowania różnych nowoczesnych technik, jest to do chwili obecnej najlepsza metoda poznawania długości życia ptaków. Z danych tych można ustalić maksymalną długość życia, która dla kilku rekordzistów wynosi od 23 do 29 lat. W niewoli ptaki osiągały jeszcze dłuższy wiek i zdarzyło się, że nawet 30-to letni ptak przystąpił do lęgu. Inne podejście do postawionego pytania zakłada poznanie średniej długości życia ptaka. W tym przypadku należy ocenić śmiertelność w kolejnych latach życia, co także umożliwiają wyniki obrączkowania. Okazuje się, że w pierwszym roku życia, ale już po wylocie z gniazd ginie  60-75% urodzonych w danym roku ptaków, a do 5. roku życia odsetek przeżywających utrzymuje się na poziomie 50%. Dopiero u ptaków starszych śmiertelność jest niższa i wynosi  20-25% osobników na rok. Tak więc wśród wszystkich bocianów osobniki ponad 20-letnie stanowią zaledwie 2%. Jeżeli pominie się ptaki, które zginęły w pierwszym roku życia, to średnia długość życia bocianów wynosi 8-9 lat. Jest to, jak na ptaki, życie stosunkowo długie.   Statystyczna para bocianów ma więc szansę odbyć 4-5 lęgów i odchować 12-15 piskląt. Takiego wyniku należało się spodziewać, biorąc pod uwagę późne osiąganie dojrzałości i stosunkowo niewielką liczbę odchowywanych w ciągu jednego sezonu młodych. Dla utrzymania stałej liczebności gatunku średnio dwa z nich powinny po latach znów wydać potomstwo.   (tekst Z. Jakubiec),Główne zimowiska bocianów z populacji wschodniej rozpościerają się w Afryce między 14º a 32º szerokości geograficznej południowej i pomiędzy 23º a 31º długości wschodniej. Ptaki nie przebywają tu w dużych stadach lecz trzymają się pojedynczo lub w małych grupach. Warunki środowiskowe na tych terenach są zmienne, zależne od opadów i dlatego liczebność bocianów w poszczególnych regionach z roku na rok jest różna. Po przylocie na zimowiska ptaki tegoroczne lecą zazwyczaj dalej na południe niż ptaki dorosłe. Ptaki młode spędzają bowiem w Afryce cały następny rok i na lęgowiska powracają ponownie dopiero w trzecim roku kalendarzowym. Na podstawie obserwacji za pomocą telemetrii satelitarnej udało się odkryć, że zimowiska populacji wschodniej są znacznie bardziej rozległe niż dotychczas przypuszczano oraz, że ptaki z populacji wschodniej i zachodniej regularnie spotykają się w Afryce (na przykład w Czadzie).   (tekst Z. Jakubiec)  ,Każdego roku, w różnych rejonach Polski pojedyncze bociany pozostają na zimę. Nie bardzo wiadomo co wpływa na takie zachowanie ptaków, czy są to osobniki osłabione, czy też zawiódł je instynkt wędrówki. Widok szybującego nad zaśnieżonymi polami bociana jest niezwykły. Jednak obserwowane w styczniu lub lutym ptaki często nie wykazują oznak osłabienia i zachowanie ich wskazuje na pełną sprawność. Wszystko wskazuje, że bociany bez uszczerbku potrafią przetrwać nawet silne mrozy. Tak więc cechuje je odporność na niskie temperatury, natomiast poważnym problemem jest zdobycie pokarmu. Na Śląsku, gdzie łagodne, bezśnieżne zimy zdarzają się stosunkowo często ptaki poszukują pokarmu na brzegach wód. Na Mazurach, w okolicy Bobrowa, zimujący bocian obchodził codziennie pozostawione na polach długie sterty słomy i wyłapywał przebywające w tym miejscu gryzonie. Ptak ten zimę 1994/95 przetrwał w dobrej kondycji, a nocował na dachu stodoły nawet przy silnych mrozach.   Przypadki pozostawania na zimę pojedynczych bocianów zdarzały się zawsze. Jan Długosz wspomina, że chłopi przechowywali przez zimę takie ptaki razem z drobiem. Ostatnio liczba takich obserwacji nieco wzrasta i nie jest do końca wyjaśnione, czy jest to związane ze wzrostem liczby obserwatorów, czy też rzeczywiście częstszym pozostawaniem ptaków na zimę, co z kolei może być związane np. z ocieplaniem się klimatu. Zimujące bociany są przyczyną corocznych, sensacyjnych doniesień prasowych o bardzo wczesnym przylocie i wróżeniem na tej podstawie, że „wiosna będzie wczesna”.    (tekst Z. Jakubiec),Przybywające do Polski bociany można podzielić na dwie grupy: ptaki, które zajmą gniazda i będą starały się wychować potomstwo - tych jest większość - oraz ptaki młode, niegotowe do lęgów, a więc w trzecim, czwartym lub nawet w piątym roku życia - przebywające cały sezon w stadach i dojrzewające do przyszłych zadań rodzicielskich. Warto wiedzieć, że większość ptaków młodych, urodzonych w poprzednim roku, nie pojawia się w Europie i cały swój drugi rok życia spędza w Afryce. Ten mechanizm zapewnia ochronę tych niedoświadczonych ptaków przed niebezpieczeństwami wędrówki, podczas której śmiertelność bywa duża.   (tekst Z. Jakubiec),,Tak jak w poprzednich latach, również i w tym roku internauci z zaciekawieniem obserwują życie bocianów z Ustronia, co jest możliwe dzięki kamerze internetowej zamontowanej w jednym z tamtejszych gniazd. Pierwszy bocian zjawił się w gnieździe 28 marca, a drugi 7 kwietnia. Wszystko odbywało się jak zawsze, tzn. bociany kopulowały i naprawiały gniazdo. Jednak 12 kwietnia inna samica zaczęła atakować gniazdo. Podjęła kilka prób jego przejęcia zarówno w dzień, jak i w nocy, jednak jej się to nie udało. Po zażartych walkach między samicami na gnieździe pozostała ta, która zajmowała je od początku. 13 kwietnia około pierwszej w nocy samica zniosła jajo i obydwa bociany zaczęły je wysiadywać. Rankiem  15 kwietnia zauważono, że samica nie wysiaduje jaja i wyraźnie ma jakieś problemy zdrowotne. Odleciała z gniazda koło godziny 10 i nigdy już się w nim nie pojawiła. Wówczas wysiadywanie jaja przejął samiec. 17 kwietnia na polu znaleziono martwego bociana. Była to samica z ustrońskiego gniazda. W wyniku badań przeprowadzonych na ptaku uznano, że przyczyną śmierci były obrażenia odniesione podczas walki bocianów. 18 kwietnia w okolicach gniazda pojawiła się atakująca samica. Początkowo samiec ją przepędził, jednak później pozwolił, by zajęła miejsce na gnieździe. Oba bociany zabrały się za porządkowanie gniazda, odrzuciły jajko zniesione przez zabitą samicę i zaczęły kopulowanie. Obecnie w gnieździe znajdują się dwa pisklaki, którym nadano imiona Wisełka i Ustronek. Zainteresowani dalszymi losami bocianów z Ustronia mogą je śledzić na stronie internetowej: www.bociany.edu.pl. Monika PTPP „pro Natura”  ,Bociany mogą znieść w okresie lęgowym do siedmiu jaj, jednak taka liczba zdarza się bardzo rzadko. Jeśli nawet uda im się ją osiągnąć, to zazwyczaj pisklęta nie dożywają dorosłości. Bociani rodzice zdając sobie sprawę z tego, że nie będą w stanie wykarmić tak dużej liczby piskląt, wyrzucają je z gniazda.   W tym roku pomimo zimnej i deszczowej wiosny, można znaleźć gniazda, w których ptaki wychowały po sześć młodych bocianów. Niesprzyjające warunki pogodowe dla bocianich piskląt okazały się bardzo przyjazne dla rozwoju innych gatunków zwierząt, np. płazów, które są ich pożywieniem. Dzięki obfitości pokarmu możliwe było odchowanie tak licznego potomstwa. Pierwszą miejscowością, w której miało miejsce to niezwykle rzadkie wydarzenie jest wieś Męczyn w gminie Mokobody (województwo mazowieckie), kolejne unikatowe gniazdo znajduje się we wsi Pęgów w gminie Uniejów (województwo łódzkie). Mieszkańcy obu wsi z niedowierzaniem liczyli dzioby bocianie, po czym z zadowoleniem stwierdzali, że w gnieździe znajdują się sześcioraczki. Wszyscy z zainteresowaniem obserwowali pierwsze próby lotów młodych i trzymają kciuki, za ich pierwszy lot to odległej Afryki.  Monika PTPP „pro Natura” ,Już wkrótce pożegnamy naszych bocianich ulubieńców, bowiem zaczęły się przygotowania do odlotów. Rozpoczęły się „sejmiki bocianie”, podczas których ptaki gromadzą się w duże, liczące nawet po 50 sztuk stada. Miejsca sejmików ptaki wybierają instynktownie, a żerując nawet przez kilka dni na pobliskich łąkach, przygotowują się do czekającego ich długiego lotu. Podczas lotu ptaki wykorzystują powstające dzięki nagrzanej ziemi prądy, umożliwiające im rezygnację z aktywnego lotu, który jest wykorzystywany na krótkich dystansach, na rzecz lotu szybowcowego. Takie przystosowanie daje im możliwość na pokonanie nawet do 250 km dziennie. Jako pierwsze lecą dorosłe ptaki, które nie wyprowadziły w tym roku lęgów. Kolejne odlatują młode, tegoroczne bociany, z których ok. 30% zginie podczas długiej i pełnej niebezpieczeństw podróży. Jako ostatnie odlatują dorosłe osobniki, które odchowały młode. W Afryce bociany pojawiają się w październiku i listopadzie, gdzie przebywają do lutego, czasami marca, w zależności od części Afryki, w której się znajdują. W Polsce możemy się ich spodziewać  wraz z nadejściem wiosny. Monika                   PTPP „pro Natura” ,Każdego roku bociany powracające z Afryki rozbudowują istniejące już gniazda lub zabierają się do budowy nowych, które nierzadko osiągają ciężar nawet do jednej tony. Waga gniazd jest tak duża, ponieważ są one bardzo mocno zbite, za co odpowiedzialne są dorosłe ptaki chodzące po gnieździe, leżące młode i i padające deszcze. Dodatkowo wagi dodaje mokra  ziemia znoszona wraz z roślinami na wyściółkę. Średnica takiego gniazda może wynosić od 90 do 200 cm, a jego wysokość może osiągnąć nawet poziom 2 m. Tak dużym gniazdom może grozić upadek, dlatego czasami niezbędne jest usunięcie wierzchniej ich warstwy. Jeśli jednak chcemy tego dokonać, najpierw musimy upewnić się, czy nie ma tam przypadkiem dzikich lokatorów, gdyż tak duża powierzchnia bocianiego gniazda umożliwia zagnieżdżenie się w nim wróbli, mazurków, kawek, pliszek, czy nawet krasek. Monika PTPP „pro Natura” ,Bociany już odleciały. Przed nimi daleka droga pełna niebezpieczeństw, na które narażone są głównie młode osobniki, pokonujące tę trasę po raz pierwszy. Już podczas nauki latania wiele z nich styka się z liniami wysokiego napięcia, które tylko w nielicznych przypadkach powodują uszkodzenia ciała ptaków. Dla większości z młodych bocianów kontakt z nimi kończy się śmiercią. Znaczna część bocianów dostaje się do Afryki przez Cieśninę Bosfor,  pozostałe natomiast lecą przez Cieśninę Gibraltarską. Wiele z osobników przelatujących przez Gibraltar ginie, gdyż znajdujący się obok ocean zakłóca ciepłe prądy powietrzne, które bociany wykorzystują do lotu. Śmierć ponoszą głównie niedoświadczone młode ptaki, które pomimo krótkiej 14 km trasy nad morzem nie potrafią przelecieć na drugą stronę. Poważnym zagrożeniem dla bocianów są także kolizje z pojazdami i samolotami. Narażone na nie są głównie ptaki tworzące wielkie skupiska na małym obszarze takim, jak wspomniane wcześniej cieśniny Bosfor i Gibraltar. Bociany, które pokonały powyższe niebezpieczeństwa docierają do Afryki, jednak to nie koniec trudów ich podróży. Zanim znajdą się w miejscach zimowania muszą zmierzyć się z czekającymi na nie dzikimi zwierzętami, takimi jak hieny, czy psy pustynne, które szukają łatwego pokarmu. Ptaki często ze względu na brak drzew nocują na ziemi, dlatego są dla nich łatwym łupem. Bardzo groźne dla ptaków są również środki ochrony roślin używane dla wytępienia szarańczy, która jest głównym pożywieniem bocianów w Afryce. Znaczna ich ilość ginie spożywając ten zatruty pokarm. Warto dodać, że pojedynczy bocian biały potrafi zjeść nawet do 3000 sztuk szarańczy w ciągu dnia. Znaczące zagrożenie dla bocianów stanowią plemiona żyjące  w Afryce, dla których są one źródłem pożywienia. Do niedawna polowanie na ptaki odbywało się przy pomocy łuku, jednak w obecnych czasach coraz częściej jego miejsce zajmuje broń palna. Zdarzały się w historii przypadki, kiedy bociany ze strzałą wbitą w ciało docierały z Afryki aż do Europy. Jak widać nasi przyjaciele mają przed sobą bardzo długą drogę, pełną wielu niemiłych niespodzianek. Tylko nieliczne młode bociany przetrwają i za 4 lata powrócą do nas w celu odchowania młodego pokolenia. Dopiero wtedy osiągną bowiem zdolność rozrodczą i podejmą trud wędrówki. Monika PTPP „pro Natura” ,Na temat bocianów wiemy już bardzo wiele. Znamy miejsca ich zimowania, wiemy jak daleką drogę muszą pokonać, aby do nich dotrzeć oraz gdzie znajdują się ich miejsca lęgowe. Dzięki obserwacji poznaliśmy już wiele  bocianich zachowań. Często  zadajemy sobie pytanie, dlaczego ptaki przemierzają tysiące km drogą pełną niebezpieczeństw, aby dotrzeć do miejsc zimowania, w których spędzają raptem 2 miesiące? Pierwszą przyczyną takiego zachowania bocianów jest  brak pożywienia na terenach lęgowych w okresie zimy. Ptakom nie przeszkadza niska temperatura, gdyż są na nią odporne. Problem pojawia się w momencie opadów śniegu. Wówczas zamarznięta, przykryta śniegiem ziemia uniemożliwia im żerowanie. Bociany aby przetrwać ten niesprzyjający okres lecą do Afryki, gdzie w czasie zimy mają dostatecznie dużo pokarmu. Możemy zadać sobie zatem pytanie, dlaczego w takim razie nie zostają tam na stałe? Otóż w Afryce w okresie letnim panują susze, w skutek których latem występuje niedobór pożywienia. Bociany wiedzą, że nie będą w stanie odchować tam młodych, dlatego każdego roku na wiosnę wracają do swoich miejsc lęgowych, na których jest w tym czasie dostateczna ilość pokarmu. Za migrację bocianów odpowiada również ilość hormonów wydzielana przez przysadkę mózgową. Ma to związek z porami roku, a dokładniej z długością dnia i intensywnością promieni słonecznych. Gdy dni robią się coraz krótsze, a słońce świeci mniej intensywnie, zmienia się ilość docierających do krwi hormonów produkowanych przez przysadkę mózgową, co daje bocianom sygnał do rozpoczęcia sejmików i zbierania się do odlotu. Według naukowców jedną z przyczyn migracji bocianów jest zlodowacenie, które w przeszłości występowało na terenach lęgowych ptaków. Przesuwanie się lodowca na południe wymuszało na nich poszukiwanie terenów, gdzie mogłyby przetrwać niekorzystne dla nich warunki środowiskowe. W ten sposób przemieszczając się dotarły do Afryki. W momencie, gdy lodowiec zaczął zanikać ptaki wracały na północ. Migracja bocianów to skomplikowany proces wynikający zarówno z czynników zewnętrznych, jak i wewnętrznych, a dzięki prowadzonym badaniom mamy możliwość poznawać go coraz dokładniej. Monika PTPP „pro Natura” ,W naszym gospodarstwie na podlasiu w tym roku też były sześcioraczki, ale po gradobiciu jeden młody został wyrzucony z gniazda

Dbajmy o bociany, czyli bocianie problemy i ochrona bocianów

Sytuacja bociana wczoraj i dziś

Zarówno Janota jak i Wodzicki, ponad 100 lat temu, obserwując przekształcenia środowiska w Europie, wyrażali obawy o los bociana i postulowali potrzebę jego ochrony. Wodzicki już wtedy bardzo krytycznie oceniał szanse przetrwania tego gatunku na zachodzie Europy. I chociaż w tym czasie jego przewidywania wydawały się nieprawdopodobne, to dziś niestety możemy tylko doceniać jego intuicję i przyznawać mu rację. W ciągu ostatnich 100 lat bocian niemal zupełnie wyginął na ogromnych obszarach Francji, Niemiec, Szwajcarii, krajów Beneluksu i Skandynawii. Przytoczę tu tylko przykład Szlezwik-Holsztynu, niegdyś jednego z najbogatszych w bociany rejonów Europy: w 1819 r. zoolog niemiecki Neumann pisał, że w zachodniej części tego Landu „nie widział prawie żadnego domu ani gospodarstwa, gdzie by nie było gniazda bocianiego”; w 1934 r. stan oszacowano na 1776 par; w 1974 r. na 472 pary; a w 1994 r. było już tylko 239 par. Podjęte ogromnym wysiłkiem i bardzo kosztowne programy przywrócenia tego ptaka niektórym terenom przynoszą umiarkowane wyniki. Obserwując te zabiegi i coraz większą wrażliwość ludzi na problemy ochrony przyrody można przypuszczać, że bocian jako ptak powszechnie lubiany będzie dalej gnieździł się w wielu rejonach zachodniej części Europy, jednak jego liczebność nie wróci nawet do tego stanu, jaki dziś jeszcze mamy w Polsce.    (tekst Z. Jakubiec),Gniazda bocianie są duże, lokalizowane w otwartym terenie i dlatego trudne do ukrycia. Jednak rabunki gniazd przez drapieżniki zdarzają się sporadycznie i nie stanowią istotnego zagrożenia. Dla tak dużych ptaków duże znaczenie ma natomiast możliwość wygodnego dolotu i wylotu z gniazda. Z tego powodu na założenie gniazda ptaki te wybierają miejsca wysoko położone i odsłonięte. W naszych warunkach pierwotnym  miejscem umieszczenia gniazd były drzewa, ale na Półwyspie Iberyjskim, w krajobrazie z małą liczbą drzew, są to samotne skały, niekiedy nawet, jak w Portugalii, stojące w morzu. Wielowiekowa działalność człowieka stwarzała wiele nowych możliwości, które ptak ten doskonale wykorzystywał np. w latach powojennych na Białorusi i w Rosji w każdej wsi (kołchozie) zakładano wodociągi i w związku z tym budowano wieże ciśnień. Mają one  kształt buławy i wysokość kilkunastu i więcej metrów. Jest to obecnie najbardziej typowe miejsce zakładania gniazd bocianich w tym rejonie. Trzeba jeszcze wspomnieć o strzechach, w Polsce najbardziej typowym i przez wiele setek lat wykorzystywanym miejscu zakładania gniazda. Było to idealne miejsce, a dodatkowo gospodarze chętnie witali bociany. Wynoszono na dachy drewniane brony lub koła i mocowano jako podstawy pod gniazda. Prawdopodobnie pierwszą podstawę na zamówienie wykonano w Turyngii, w 1593  r. na wieży w Bad Langesalza i zapłacono za nią 15 groszy.   W Polsce przed masowym przeprowadzeniem się bocianów na słupy linii energetycznych, a więc w 1974 r., obraz umieszczenia gniazd bocianich był klarowny. Na północnym-wschodzie i wschodzie kraju prawie wszystkie gniazda zakładane były na budynkach i nie miało znaczenia czym dachy były pokryte. W centralnej części kraju i na południu zdecydowania dominowały gniazda na drzewach. Natomiast na zachodzie kraju było kilka rodzajów miejsca umieszczenia gniazda i nie było rejonów, gdzie dominowałby jeden sposób lokalizacji. Granica między rejonami z gniazdami na dachach i drzewach była ostra i przebiegała w pasie o szerokości zaledwie kilkudziesięciu kilometrów. Sytuacja taka musiała trwać wiele dziesiątków lat. W tym czasie (tj. w 1974 roku) pojawiło się już kilka niedużych regionów z około 10% gniazd umieszczonych na słupach, ale było to zjawisko marginalne.  W 1995 r. obraz ten uległ istotnej zmianie, bo prawie na całym obszarze kraju jako dominujący sposób pojawiło się umieszczenie gniazd na słupach, natomiast obszary z gniazdami na dachach lub drzewach zaznaczone były słabiej. Tu dodane i skomentowane zostaną wyniki z 2004 r. Z przedstawionych faktów wynika, że bociany doskonale potrafią wykorzystywać zmiany wprowadzane przez człowieka, co jednak nie świadczy, że ptak ten nie ma trudności z założeniem gniazda. Gwałtowna i masowa zamiana pokryć dachów spowodowała, że wiele bocianów z roku na rok pozostało bez gniazd. Z drugiej strony nie wszyscy widzieli chętnie bociany na nowych dachach, na pokrycie których wydano sporo pieniędzy. Również przenosiny na słupy linii energetycznych nie spotkały się początkowo z entuzjastycznym przyjęciem i wiele gniazd zrzucano po odlocie ptaków. Dobrze się stało, że czasy te należą do przeszłości.      Interesujące jest wyjaśnienie mechanizmu powstawania rejonów o jednym, dominującym sposobie umieszczenia gniazda. Dzieje się tak ponieważ młode ptaki zakładają gniazda w sposób podobny do tego w jakim się wychowały. Mechanizm tego zjawiska nazywamy wdrukowaniem zachowań. W pewnym okresie rozwoju pisklęta przyswajają sobie szereg informacji z otoczenia dotyczących zachowania lub wykorzystania środowiska jak: wygląd rodziców, sposób śpiewu, sposób budowy gniazda i inne. Tak więc każda taka informacja bywa przekazywana coraz większej liczbie ptaków i utrwalana z pokolenia na pokolenie.   (tekst Z. Jakubiec),Jak już wspomniano pierwotnym miejscem umieszczenia gniazd bocianich w naszej części Europy były drzewa. Zdecydowanie częściej są to gatunki liściaste niż iglaste, ale o wyborze decyduje pokrój drzewa i możliwość dolotu do gniazda. Stosunkowo często wykorzystywane są topole, a więc gatunki typowe dla terenów zalewowych w dolinach rzecznych. W średniowieczu pojawiają się informacje o gnieżdżeniu się bocianów na budynkach i to zarówno murowanych, a więc zamkach i kościołach, jak i na drewnianych krytych strzechą. Na początku XX w. zwrócono uwagę na osiedlanie się bocianów na budynkach krytych dachami twardymi (dachówka, papa, blach), a w latach trzydziestych na osiedlanie się pierwszych par na słupach linii energetycznych i telefonicznych. Tak więc ptak ten cały czas wykorzystuje zmiany w krajobrazie wprowadzane przez człowieka.  Od czasu do czasu zdarzają się lokalizacje gniazd budzące zdumienie. Nad Biebrzą i Notecią wykorzystywane są stogi siana, stojące wśród łąk, daleko od siedzib ludzi. Pod Wrocławiem bociany założyły gniazdo na bramce trakcyjnej linii kolejowej. Trzy metry pod nim przejeżdżało ok. 200 pociągów na dobę, a ptaki przez 7 lat pomyślnie wyprowadzały lęgi. Spotyka się gniazda na rozmaitych konstrukcjach metalowych, a ostatnio zaczynają się pojawiać na potężnych słupach linii wysokiego napięcia. Czas pokaże, czy nie jest to kolejne odkrycie bocianów? Panuje powszechne przekonanie, że w miejscu gnieżdżenia bocianów nie uderzają  pioruny. Stąd uważano, że w podstawie gniazda i w jego pobliżu nie może być elementów metalowych, bo ptaki się nie osiedlą. Szczególnie starannie sprawdzano wykładane jako podstawy pod gniazda dawne drewniane koła i brony. Podane wyżej przykłady dowodzą, że obecność metalu bocianom nie przeszkadza, natomiast do dziś nie wiadomo, czy gniazda lokowane są w miejscach bezpiecznych od piorunów.    (tekst Z. Jakubiec),Słyszałem kiedyś relację z pobytu w Mongolii, o tym jak po kilkusetkilometrowej podróży do powiatowego miasta stwierdzono, że miasto to właśnie przeniosło się kilkadziesiąt kilometrów dalej. To trudne do wyobrażenia w warunkach europejskich zdarzenie umożliwiają jurty, które zdaniem specjalistów są najlepszym mieszkaniem człowieka w  warunkach mongolskich stepów i w tamtym klimacie, a próby nakłonienia Mongołów do mieszkania w „luksusowych” murowanych budynkach przyjmowane były przez nich jako kara. Tak więc lokalna społeczność wypracowała doskonale dostosowane do  swego otoczenia rozwiązania, zapewniające najlepsze warunki życia. Podobnie jest z dominującym przez setki lat na polskiej wsi pokryciem dachu, czyli opiewaną w pieśniach i poezji słomianą strzechą. Zdaniem specjalistów nie ma w naszych warunkach lepszego materiału do pokrycia dachów od żytniej słomy lub trzciny. Zapewnia ona doskonałą izolację termiczną (zimno w lecie, ciepło w zimie), jest tania, łatwa w pokrywaniu i naprawie, głuszy hałas, utrzymuje doskonałe warunki mikroklimatyczne w budynku, jest wyjątkowo lekka i stosunkowo trwała. Dobrze położona i zadbana strzecha słomiana wytrzymuje bowiem bez konieczności napraw 15-25 lat, a strzecha z trzciny nawet 50 lat! Jej jedyną wadą jest małe bezpieczeństwo w przypadku pożaru. W ostatnich latach opracowano jednak doskonałe substancje impregnujące słomę i powodujące, że staje się ona trudno zapalna. Przyczyną gwałtownego zanikania strzech w naszym krajobrazie były zarówno względy bezpieczeństwa, jak i względy ideologiczne. Po prostu uznano strzechy za synonim zacofania, biedy i wszelkich negatywnych wzorów przeszłości. I chociaż w 1974 r. były jeszcze regiony Polski, gdzie bociany licznie gnieździły się na strzechach, to już w 1984 gniazda takie należały do rzadkości. Wystarczyło niecałe 10 lat, aby polska wieś zamieszkała pod eternitem, rzadziej pod dachówką lub blachą. A przecież są rejony Europy, gdzie strzechy są dalej stosowane, mało tego, mieszkanie w domu z takim pokryciem jest oznaką dobrego smaku, przywiązania do lokalnej tradycji i pewnej zamożności, bo ubezpieczenie jest nieco wyższe. Od lat eksportowana jest na zachód trzcina znad Balatonu. Polska jest głównym eksporterem trzciny do Wielkiej Brytanii, a trzcina spod Szczecina i znad Biebrzy trafia do Holandii i Niemiec. Nie chcę być źle zrozumiany i nie sugeruję całkowitego powrotu pod strzechy. Bociany znalazły już rozwiązanie „problemu mieszkaniowego” i masowo przeniosły się na słupy linii energetycznych. Nie wydaje mi się też realne, aby masowe stosowanie strzech stało się szybko możliwe, warto jednak potrudzić się nad przywróceniem strzech polskiej wsi, a bocianom ich tradycyjnego miejsca gnieżdżenia się. Gdyby w każdej wsi było kilka budynków utrzymanych w tradycyjnym dla okolicy stylu, pokrytych pięknymi strzechami i stanowiących wizytówkę miejscowości, prawdopodobnie poczulibyśmy się wszyscy bardziej u siebie.   (tekst Z. Jakubiec),Trudno w Polsce, a pewnie i w Europie znaleźć miejsce, gdzie nieba nie przecinałyby linie przewodów energetycznych lub telefonicznych. Jest to już stały element naszego otoczenia i pewnie nie każdy uświadamia sobie, że pojawił się on stosunkowo niedawno, 50-70 lat temu. Burzliwy rozwój energetyki spowodował, że elektryfikacja dotarła wszędzie, nawet do pojedynczych domów, stojących w oddaleniu od miejscowości. Większość ptaków szybko zaakceptowała ten nowy wytwór człowieka. Znamy z drutów „narady jaskółcze”, czy też widzieliśmy nieraz stada szpaków lub wróbli siedzących na przewodach. Słupy są także doskonałym miejscem czatowania ptaków drapieżnych. Na słupach linii wysokiego napięcia gnieździ się coraz więcej różnych gatunków ptaków, a linie niskiego i w mniejszym stopniu średniego napięcia upodobały sobie bociany. W dalekiej Korei widziałem gniazda srok wplecione w wiązki przewodów telefonicznych. Tak więc ptaki potrafią wykorzystywać ten element krajobrazu, jakim są napowietrzne linie energetyczne i telefoniczne. Jednak to odrutowanie krajobrazu ma także ujemne skutki. Na przewodach w wyniku zderzeń lub porażeń prądem ginie dużo ptaków. Na zderzenia z przewodami narażone są zwłaszcza ptaki duże, których ewolucje powietrzne wymagają większej przestrzeni oraz ptaki lecące nocą. Pod liniami przewodów znajduje się niekiedy martwe ptaki, ale ustalenie rzeczywistych strat jest trudne, bo zabite lub ranne osobniki szybko są zjadane przez drapieżniki. Dokładne obserwacje wskazują jednak, że straty bywają duże i np. przeprowadzenie linii energetycznej przez Pieniński Park Narodowy spowodowało śmierć kilku puchaczy. Inne poważne zagrożenie stanowią porażenia prądem ptaków siedzących na słupach. Szczególnie niebezpieczne są stojące izolatory, stosowane jeszcze dość często na wielu liniach niskiego i średniego napięcia. Izolatory te brzęczą i ptaki próbują sprawdzić, co to jest. Dochodzi wtedy do śmiertelnych porażeń. Zdarzało się na przykład, że wieczorem na słupach siadło na odpoczynek kilkanaście bocianów i rano wszystkie ptaki leżały martwe. Pocieszające jest tylko to, że energetycy coraz powszechniej stosują rozwiązania bezpieczne dla ptaków. Działania takie mają zarówno aspekt ochrony ptaków, jak i ekonomiczny. Każde zwarcie, wyłączenie prądu lub konieczność naprawy linii sporo kosztuje.     (tekst Z. Jakubiec),Jeszcze kilkadziesiąt lat temu niemal każda wieś posiadała szereg terenów, które były ulubionymi żerowiskami bociana. Rozległe wilgotne łąki, pełne kaczeńców i kałuż skąd rozlegały się żabie koncerty, pastwiska gminne zlokalizowane najczęściej na terenach zalewowych i łęgach nadrzecznych oraz pocięta miedzami szachownica niewielkich pól stwarzały tym ptakom optymalne warunki. Twarde zasady ekonomii i intensyfikacja rolnictwa spowodowały, że ten sielski obraz należy do przeszłości. Na coraz większych obszarach kraju zaczyna dominować gospodarka wielkopowierzchniowa, znikają z pól oczka wodne, a melioracje powodują drastyczne kurczenie się bazy pokarmowej. Coraz większe obszary zajmują uprawy nie stwarzające ptakom żadnych możliwości żerowania np. kukurydza. Dawne ekstensywne pastwiska są zamieniane na nawożone pastwiska kwaterowe. Ostatnio nasila się tendencja wykorzystywanie wszelkich „dziur w ziemi” na miejsca składowania odpadów masowych. Obrotni przedsiębiorcy zawierają np. z elektrociepłowniami umowy na utylizację pyłów i wyszukują wszelkie oczka wodne do zasypania. Jest to niepowetowana strata dla przyrody i równocześnie dewastacja walorów krajobrazowych terenu. Wszystko to powoduje, że bocianom wiedzie się coraz trudniej i może dojść do drastycznego spadku liczebności tych ptaków, a cierpi też przy tym jakość życia człowieka, który nie znajduje miejsc do odpoczynku i relaksu.   (tekst Z. Jakubiec),Niemal od podjęcia uprawy roli człowiek starał się gospodarować wodą. Przez setki lat takiej aktywności w naszej części Europy nie zmieniano jednak w zasadniczy sposób stosunków wodnych i przyrodniczych. Największe zmiany w tej dziedzinie zaczęły się wraz z rozwojem mechanizacji, od początku XIX w. Podejmowano wtedy na ogromną skalę regulacje rzek oraz melioracje terenów podmokłych i wilgotnych. Traktowano te zmiany jako synonim postępu i tylko bardziej wrażliwi ludzie dostrzegali inny wymiar tej pracy. Doskonale to wyraził Aleksander Fredro, pisząc z właściwym sobie humorem bodaj pierwszy polski „wiersz ekologiczny”:   W jeziorku żabek gromadaLosu swego była rada;Trochę słońca, trochę wody,Innej nie chciały swobody.Przyszedł człowiek, wyrżnął rowy,Z bagna powstał obszar nowy;Dziś pszeniczkę będą żęli,Ale żabki ... diabli wzięli.Los złe i dobre z jednej toczy beczkiTo sens moralny tej małej bajeczki.A.    Fredro, 1873 r.        Dominujące aż do połowy XX w. ekstensywne rolnictwo cechowała niska wydajność, a główną metodą zwiększenia plonów było powiększanie obszaru użytków rolnych. Sięgano więc po coraz nowe tereny, a przeludnienie wsi i tania siła robocza powodowały stały głód ziemi. Obecne intensywne rolnictwo, z całym nowoczesnym zapleczem i  nadprodukcją żywności, staje przed koniecznością oddania niektórych terenów na cele pozarolnicze. Specjaliści wskazują, że coraz większe połacie ziemi pokrywane są asfaltem, natomiast gleba na polach kilkakrotnie w ciągu roku ubijana ciężkimi maszynami, tuż pod głębokością lemiesza pługa tworzy twardą, nieprzepuszczalną warstwę. Powoduje to szybkie spływanie wód opadowych i szybką utratę wody w okresach suchszych. Coraz większe powierzchnie muszą więc być sztucznie zraszane deszczowniami. Tworzy się zamknięty krąg z którego trudno się wyrwać.   Powstały pierwsze programy mające na celu zredukowanie problemów stwarzanych przez przemysłowe rolnictwo i nadprodukcję żywności – na zachodzie Europy płaci się już premie za odłogowanie pól, jednak wciąż te programy nie równoważą olbrzymich strat przyrodniczych i ekonomicznych powodowanych przez sektor rolny. Konieczny jest program ukierunkowany na zachowanie, ochronę i odtwarzanie cennych środowisk. Należą do nich obszary zalewowe w dolinach małych i większych rzek, wilgotne łąki i inne rodzaje terenów otwartych. Utrzymanie takich obszarów, nawet gdy będą to stosunkowo nieduże powierzchnie, przyczyni się do zachowania wielu gatunków rodzimej flory i fauny. Ten kierunek działań przynosi też wiele innych korzyści do których należy zaliczyć: zabezpieczenie przeciwpowodziowe, zwiększenie zdolności retencyjnych zlewni i zasobów wody w glebach, ograniczenie zanieczyszczenia wód powierzchniowych i podziemnych, podniesienie walorów przyrodniczych terenów z możliwością wykorzystania ich do celów rekreacji i turystyki kwalifikowanej. Tak więc, zamiast przeciwstawiać przyrodę i prymitywny model rozwoju - rozumiany jako interes nielicznych grup nacisku, należy poszukiwać kompleksowych rozwiązań pozwalających połączyć dbałość o zachowanie skarbów rodzimej przyrody z dobrze pojętym i trwałym interesem lokalnych społeczności.   (tekst Z. Jakubiec),Pod ogólnym określeniem chemizacji rolnictwa kryją się dwa odmienne zagadnienia, a mianowicie: stosowanie sztucznych nawozów oraz używanie środków ochrony roślin i upraw, a więc fungicydów przeciwko grzybom, insektycydów przeciwko owadom, herbicydów przeciwko chwastom. Chemizacja oprócz oczywistych korzyści oznacza także szkody, nie tylko dla przyrody, ale i dla zdrowia i gospodarki człowieka, by wspomnieć tu zanieczyszczenie wód powierzchniowych, czy  znane skutki stosowania DDT. Środki chemiczne są bardzo wydajne i dzisiejsze intensywne rolnictwo, ze względów ekonomicznych, nie bardzo może się bez nich obejść. Pewną miarą intensywności stosowania środków chemicznych jest żartobliwa zamiana w języku niemieckim określenia rośliny okopowe (Hackpflanzen) na rośliny opryskowe (Spritzpflanzen), bo np. plantacje ziemniaków są w ciągu sezonu opryskiwane kilkakrotnie! Zastosowanie na dużą skalę chemii w rolnictwie wpływa bezpośrednio i pośrednio na bociany i to zarówno na lęgowiskach jak i na zimowiskach. Wpływ bezpośredni to śmierć ptaków w wyniku zjedzenia zatrutych wcześniej ofiar. Wprawdzie już od wielu lat zaniechano stosowania preparatów arsenowych, który były przyczyną dużej śmiertelności wielu gatunków ptaków i ssaków, ale stosowane obecnie w Europie insektycydy także nie są obojętne dla ptaków, zwłaszcza młodych piskląt w gniazdach. Przeprowadzenie dokładnych badań nad przyczynami śmierci całych lęgów jest bardzo trudne (należy szybko zabezpieczyć i dostarczyć materiał do analizy) i bardzo kosztowne. Jednak w trakcie kontroli terenowych wielokrotnie powtarzają się relacje, że po opryskach padały w okolicy całe lęgi bocianie, bo ptaki tuż po zabiegach żerowały na tych właśnie terenach. Można przypuszczać, że znacznie łatwiej zbiera się lub łowi osłabione trucizną ofiary, co dodatkowo przywabia poszukujące pokarmu ptaki. W Afryce stosowana na dużą skalę walka z szarańczą, podstawowym pokarmem wielu gatunków ptaków zimujących na tym kontynencie, także pochłania liczne ofiary. Znajdowano np. martwe marabuty z żołądkami wypełnionymi zatrutym pokarmem. Pośrednim oddziaływaniem środków chemicznych jest powodowanie zamierania embrionów w jajach i zmiana grubości skorup jajowych co powoduje, że w trakcie wysiadywania są one często zgniatane. Zagadnienie to dobrze prześledzono na niektórych gatunkach ptaków drapieżnych. Udało się wyjaśnić, że takie środki jak np. DDT i inne oparte na związkach chloru zbierają się w ciałach ofiar w niewielkich stężeniach, natomiast w organizmach drapieżników następuje ich koncentracja, co daje opisane powyżej skutki. Dotychczas wykryte w ciałach bocianów stężenia substancji chemicznych wskazują, że gatunek ten nie podlega tak drastycznym wpływom chemizacji rolnictwa, jak to stwierdzano u ptaków drapieżnych, jednak nie sposób ustalić jakie skutki nastąpią w dłuższym okresie czasu. Do pośredniego oddziaływania środków chemicznych należy zaliczyć ogromne zmiany liczebności zwierząt będących potencjalnym pokarmem bocianów. Stosowaniu środków chemicznych przypisuje się podstawowe znaczenie w zmniejszeniu liczebności płazów, które nie rozmnażają się w wodzie chemicznie zanieczyszczonej. Zetknięcie się wilgotnej skóry płazów z grudkami nawozów sztucznych powoduje ich okaleczenia, prowadzące niekiedy do śmierci. Stosowanie środków chemicznych spowodowało także drastyczne zmniejszenie liczebności chrabąszcza majowego i turkucia podjadka. Niech każdy spróbuje odpowiedzieć sobie na pytania: kiedy słyszał po raz ostatni żabi koncert? kiedy po raz ostatni widział drzewa obsiadane przez tysiące chrabąszczy? A przecież jeszcze 20-30 lat temu były to zjawiska powszechne.                                                                                     Chemizacja rolnictwa jest koniecznością, której zapewne długo jeszcze nie uda się niczym zastąpić. Jednak już dzisiaj można podjąć działania znacznie ograniczające negatywne skutki. Należy ograniczać używanie środków chemicznych tylko do powierzchni upraw, a dawki powinny być dostosowane do rzeczywistych potrzeb. Powierzchnie na których nie stosuje się środków chemicznych, w tym wszystkie wody powierzchniowe, powinny mieć strefy ochronne z roślinności. Obszary takie powinny być użytkowane bez środków chemicznych przez wiele lat. Od producentów należy oczekiwać coraz doskonalszych preparatów, działających tylko w wąskim zakresie i nie powodujących skutków ubocznych. Rozwój ruchu producentów tzw. zdrowej żywności, czy agroturystyki i rekreacji na wsi to kroki we właściwym kierunku, które powinny stać się ogromną szansą dla znaczącej części gospodarstw rolnych i powinny uzyskać wsparcie ze strony Państwa.                                                                                         (tekst Z. Jakubiec),Nie tylko bociany, ale ogromną większość gatunków zwierząt cechuje bardzo wysoka śmiertelność w początkowym okresie życia, potem następuje pewne stabilizacja przeżywalności, a sędziwy wiek osiągają tylko pojedyncze osobniki. Jest to model idealny, który można także prześledzić na populacji ludzkiej. Jeżeli jednak zaczynają wpływać czynniki nienaturalne lub katastrofy dochodzi do zmiany tego modelu i długo trwa nim populacja ustabilizuje się na nowym, zazwyczaj niższym, poziomie liczebności. Opisany wyżej wielostronny wpływ działalności człowieka, ujęty zbiorczo jako czynniki antropogenne, ma obecnie ogromny wpływ na przeżywanie i liczebność wielu gatunków roślin i zwierząt. W przypadku bociana czynniki te są odpowiedzialne za 72% przypadków śmierci ptaków lotnych, zarówno dorosłych, jak i młodych tuż po opuszczeniu gniazd. Śmiertelność bocianów w ciągu sezonu lęgowego bardzo się zmienia. Na wiosnę toczą  się zacięte walki o gniazda, w trakcie których dochodzi niekiedy do śmiertelnego poranienia ptaków, ale jeszcze częściej do porażeń prądem, gdy jeden z rywali z gniazda spada na przewody. W okresie wysiadywania jaj i wychowywania młodych wypadki śmiertelne zdarzają się rzadko, natomiast po wylocie młodych z gniazd, podczas nauki latania, śmierć zbiera obfite żniwo. Taka coroczna redukcja musi odbijać się na liczebności gatunku. A  przecież do tego dochodzą długookresowe zmiany klimatyczne, trudności podczas wędrówki, stała degradacja środowisk na lęgowiskach oraz zimowiskach i zmniejszanie zasobów pokarmowych. Pojawiają się też stale nowe, nieznane poprzednio problemy, jak chociażby wspomniane poprzednio sznurki plastikowe. W tej sytuacji uzasadnione jest pytanie: Jakie szanse ma bocian? Pewien optymizm płynie z ogromnych zmian w świadomości społecznej. To co jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie docierało do większości ludzi, obecnie, przynajmniej w Europie, jest niemal powszechnie akceptowane. Zmienia się także świadomość ludzi w Afryce, choć w warunkach niedostatku i zagrożenia głodem jest to proces zdecydowanie wolniejszy. Podejmowane są jednak międzynarodowe wysiłki ochrony lub ratowania niektórych gatunków zwierząt, a w programach takich dochodzi do prób połączenia i stosowania wniosków z trzech dziedzin wiedzy: socjologii, ekonomii i ekologii. Z drugiej strony wzrasta liczebność i oddziaływanie populacji ludzkiej. Tak więc odpowiedź na postawione pytanie  sprowadza się do dylematu: czy szybciej uda się ograniczyć niekorzystny wpływ człowieka, czy też szybciej wyginą chronione gatunki?  Coraz częściej uświadamiamy sobie, że każdy ginący na ziemi gatunek jest nieodtwarzalną stratą i to całej ludzkości.   (tekst Z. Jakubiec),Wprawdzie obecnie w świadomości ludzi powszechne jest przekonanie o zagrożeniu przyrody i potrzebie jej ochrony, ale jeszcze bardzo niedawno podejście takie było czymś wyjątkowym. Uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy częścią przyrody i skomplikowanych systemów istot żywych, jakie powstały wskutek szczególnych warunków na pewnej planecie układu słonecznego, w galaktyce Drogi Mlecznej. Ta zmiana nastawienia ma ogromne znaczenie, bo przecież tylko poprzez powszechne działania można w tym wypadku osiągnąć zamierzone cele.                                         Wśród osób zajmujących się ochroną przyrody, zwłaszcza zwierząt, można wyróżnić dwa odmienne podejścia. Pierwsze z nich to wrażliwość i emocjonalne podejście do poszczególnych osobników, niekiedy nawet przenoszenie na zwierzęta uczuć i odczuć ludzkich. Z takiej postawy wynikają ruchy obrońców zwierząt i to nie tylko naszych domowych przyjaciół – psów i kotów, ale także zwierząt laboratoryjnych, czy też składających człowiekowi najwyższą ofiarę, swoje życie, by służyć jako pokarm. Postulatem tych ruchów jest stwarzanie zwierzętom warunków odpowiadających ich wymaganiom i nie zadawanie im zbędnych cierpień. Drugim podejściem jest wrażliwość na losy gatunków, z czym wiąże się chęć zabezpieczenia bytu możliwie wszystkim współmieszkańcom naszej planety. Z takiej postawy wynikają działania ruchów ochrony przyrody. Wymaga to często skomplikowanych i kosztownych działań, a w niektórych przypadkach ograniczenia zysków. Tworzy się więc programy ochrony, które dotyczą bardzo różnych zwierząt, zarówno amerykańskich kondorów, azjatyckich tygrysów, czy oceanicznych wielorybów, jak i ograniczonych do niewielkich obszarów gatunków endemicznych. Wynikiem takiego podejścia jest podjęty na szeroką skalę w wielu krajach Europy program ochrony bociana białego.   Odwiedzając kraje zachodniej Europy przyrodnicy stwierdzają ogromną degradację przyrodniczą obszarów użytkowanych rolniczo. Szokujące są dla nas stwierdzenia, że do gatunków ginących lub zagrożonych zalicza się wiele pospolitych u nas ptaków, jak choćby jaskółki, trznadle, skowronki, nie mówiąc o bocianach. Nakłady finansowe na ratowanie środowisk tych gatunków są dla nas także trudne do wyobrażenia. Dość powiedzieć, że w Bawarii, aby ocalić ostatnie wilgotne i podmokłe łąki, zmieniono trasę budowanej autostrady, wprowadza się pod ziemię przewody linii energetycznych wokół zajętych bocianich gniazd. Powstało także wiele stacji reintrodukcji, gdzie doprowadza się do rozrodu hodowane bociany i przychówkiem usiłuje zasilić miejscową populację. Wchodząc do Unii Europejskiej, wnosimy oprócz naszej gospodarki i rolnictwa także naszą wspaniale zachowaną przyrodę. Oczekują nas poważne nakłady finansowe na modernizację i dostosowanie do obowiązujących na zachodzie norm, a wielu zadaje sobie pytanie: ile to będzie kosztowało? Warto jednak odwrócić to zagadnienie i pytać: ile by kosztowało przywrócenie obszarom rolniczym w Unii Europejskiej ich dawnej wartości przyrodniczej, choćby takiej jaką mamy w Polsce? Jakich wydatków możemy uniknąć i ile można zaoszczędzić nie niszcząc przyrody? Są to poważne argumenty, jakie powinno się wykorzystać podczas negocjacji z Unią Europejską.   (tekst Z. Jakubiec),Aby wykazać jak bardzo zmieniła się w Polsce świadomość i wrażliwość w stosunku do przyrody, muszę się cofnąć do kontroli stanu bocianów w 1974 r. Organizowałem wtedy po raz pierwszy w życiu takie badania. Opracowałem możliwie prostą metodykę. Zdawałem bowiem sobie sprawę, że mogę je wykonać tylko przy pomocy ankiety i skierowałem ją do sołtysów. Nadesłano ok. 80% odpowiedzi, co było swoistym rekordem. Jednak w tym samym czasie w „Trybunie Mazowieckiej” ukazał się artykuł, gdzie badania te potraktowano jako nakładanie na gminy dodatkowej pracy, jako „dziką sprawozdawczość”, jako niepotrzebne zawracanie głowy sołtysom w czasie żniw, niemal jako przyczynę permanentnych braków żywności w sklepach w czasach PRL. Musiałem się gęsto tłumaczyć i jedyną pociechą było to, że ankiety jednak odesłano. Dzisiaj taka sytuacja wydaje się nieprawdopodobna. Realizując program ochrony bociana zwracamy się do szkół, do urzędów gminnych i w wiele innych miejsc. Otrzymujemy także zapytania z wielu różnych instytucji i od osób prywatnych dotyczących zarówno pojedynczych gniazd, jak i żerowisk bocianich, bezpieczeństwa ptaków i wielu innych zagadnień. Przyloty bocianów są każdego roku odnotowywane w prasie, w radiu i telewizji. Nadawane są programy poświęcone badaniom nad bocianami i sam brałem w nich udział, a potem, podczas kontroli terenowych słyszałem wielokrotnie: „to pan, widziałem pana w telewizji”. Zmieniło się więc bardzo dużo, choć nigdy ten stan nie będzie takim, aby nie można było osiągnąć więcej. Trzeba jednak podkreślić, że w świadomości społecznej dokonała się zasadnicza zmiana, a zagadnienia ochrony przyrody, zabezpieczenia rodzimej flory i fauny zajmują zdecydowanie wyższą pozycję niż przed dziesięciu czy dwudziestu laty.   (tekst Z. Jakubiec),Przyczyną drastycznego spadku liczebności bociana w wielu rejonach Europy było drastyczne pogorszenie się jakości żerowisk, odpowiedzialne za brak pokarmu w odpowiedniej jakości i ilości. Tak więc dla utrzymania bociana ochrona żerowisk staje się zadaniem podstawowym. Jak już wspomniano bociany żerują w bardzo różnych środowiskach, od obrzeży zbiorników wodnych, poprzez łąki o różnej wilgotności, aż po miejsca suche i dlatego nie można wskazać jednego typu środowiska i być pewnym, że objęcie go ochroną zapewni tym ptakom warunki dalszego życia. Ochrona przyrody, jak każde działanie, wymaga konsultacji z fachowcami, ale można podać ogólne wskazówki, które może realizować niemal każdy, jak utrzymanie czystości wód powierzchniowych, zachowanie naturalnej roślinności w terenach otwartych czy ograniczenie presji rolnictwa do niezbędnego minimum. Ochrona żerowisk w jakimś terenie musi być prowadzona przez dłuższy czas i opierać się na dobrym rozeznaniu miejscowej sytuacji. W poszczególnych gminach powinny to być kilkuosobowe zespoły, obserwujące teren przez cały sezon, a więc w skali Polski będzie to armia ludzi. W pierwszej kolejności należy wyznaczyć gdzie bociany żerują. Jeżeli są to łąki lub zbiorniki wodne można mieć nadzieję, że są to żerowiska wykorzystywane z roku na rok. Oczywiście dochodzą do tego krótkoterminowe żerowiska związane z pracami polowymi (sianokosy, żniwa itp.), ale trzeba podkreślić, że o przetrwaniu ptaków zadecydują żerowiska dostępne w okresach gdy o pokarm jest najtrudniej. W naszych warunkach są to z reguły łąki i pastwiska oraz brzegi wód. Kolejnym krokiem po wyznaczeniu żerowisk jest rozpoznanie ich jakości, co można oceniać na podstawie: częstości odwiedzania przez ptaki i liczby łowionych ofiar w ciągu określonego czasu (wskazane jest użycie lornetki). Obserwacje terenowe wskazują, że ptaki regularnie odwiedzają najlepsze żerowiska, a inne miejsca odwiedzają sporadycznie. Następnym działaniem jest rozpoznanie stopnia zagrożenia żerowiska. Należy wziąć pod uwagę zwłaszcza przeznaczenie terenu w planach zagospodarowania przestrzennego, postawę właścicieli, aktualni i planowany sposób użytkowania oraz istniejące i potencjalne zanieczyszczenia. Są to działania pracochłonne i wymagające niekiedy sporego nakładu czasu. Plany zagospodarowania przestrzennego są wykonywane dla każdej gminy z osobna, ale niemal tradycją się stało, że takie „nikomu niepotrzebne” dołki, oczka wodne lub tereny podmokłe przeznacza się na wysypiska śmieci, pod zabudowę lub na podobne cele. Często nie zdajemy sobie z tego sprawy, że pod względem przyrodniczym są to tereny najcenniejsze. Do przewidzianego w planie przeznaczenia terenów można wnosić różne postulaty i jeżeli wnioskodawcy mają właściwą dokumentację, są one często uwzględniane. Najłatwiej przekazać sugestie na etapie tworzenia planów, ale nawet później można zabiegać o ich uzupełnienie, choć jest to zwykle trudniejsze, gdyż wiąże się z dodatkowymi kosztami. Warto wiedzieć, że istnieje wymóg prawny, aby plan uwzględniał uwarunkowania przyrodnicze, a przy inwestycjach  często wymagana jest prognoza skutków przyrodniczych i na tym etapie również można uratować wartościowe tereny.   Bardziej skomplikowane bywa ułożenie stosunków z właścicielami gruntów. Niekiedy spotykamy pełne zrozumienie i nawet pewną dumę z posiadania bogatego przyrodniczo terenu, ale innym razem może to być postawa obojętna lub nawet niechętna. Tylko od opiekuna bocianów zależy czy uda się zjednać postronne osoby lub instytucje. Trzeba uznać, że nie ma możliwości działania bez wsparcia właścicieli terenu. Jeżeli aktualny sposób użytkowania terenu żerowiska nie zmieni się w przyszłości, to nie trzeba toczyć walk o jego ochronę, pozostaje jedynie pilne obserwowanie co się tam dzieje i reagowanie w przypadku zagrożenia. Zagrożeniem mogą być; zmiana stosunków wodnych, zwłaszcza melioracje odwadniające oraz skażenie terenu stosowaniem środków chemicznych, zwłaszcza trujących, w dużych stężeniach. W takich przypadkach niezbędne są pertraktacje z władzami lub właścicielami terenu. Innym zagrożeniem jest zwykłe zaśmiecenie terenu i uprzątnięcie żerowiska może stać się dobrą okazja do podniesienia estetyki naszego otoczenia i wykazania, że przyroda i człowiek mogą współistnieć w harmonii.         Jak widać chronienie żerowisk bociana wymaga sporo pracy i serca i jest to ważne zadanie dla lokalnych społeczności. Najlepszą metodą zabezpieczenia tych terenów jest utworzenia na nich użytków ekologicznych. Jest to najniższa rangą forma ochrony prawnej, mogąca obejmować także, za zgodą właścicieli, grunty prywatne, a jej celem jest zachowanie dotychczasowego bogactwa gatunkowego, co często wymaga tylko utrzymania dotychczasowych form użytkowania. Użytki ekologiczne mogą tworzyć władze wojewódzkie (poprzez Konserwatora Przyrody) lub gminne (uchwałą Rady Gminy). Podejmując decyzję o utworzeniu użytku ekologicznego władza danego szczebla stwierdza tym samym, że jest to teren przyrodniczo cenny i powinien być chroniony.   (tekst Z. Jakubiec),Kolejne liczenia stanu populacji bociana białego wykazały, że podlega on drastycznym wahaniom liczebności, że zmienia się zasiedlony przez niego areał i że gatunek ten wyraźnie reaguje na zmiany środowiska, zwłaszcza na zmianę dostępnych zasobów pokarmowych. Jako, że bocian jest  niewyspecjalizowanym drapieżnikiem, wszelkie zmiany w środowisku mają pośrednio wpływ na efekty jego lęgów. Uznano zatem, że stan jego populacji dobrze oddaje stan środowiska i można go wykorzystać jako tak zwany gatunek wskaźnikowy. Przyczyniło się to do podjęcia w wielu rejonach Europy rokrocznych kontroli na określonych powierzchniach próbnych. Wyniki kolejnych kontroli są udostępniane opinii publicznej i wykorzystywane przy tworzeniu planów zagospodarowania przestrzennego i przy tworzeniu programów ochrony określonych terenów. Programy ochrony niektórych popularnych gatunków są obecnie wykorzystywane jako najlepsza metoda zachowania wielu innych, mniej znanych. Te pierwsze są wykorzystywane jako tzw. gatunki tarczowe. Należy do nich także bocian. Chroniąc tego znanego i lubianego ptaka, jego miejsca gniazdowania i żerowania, zabezpieczamy przetrwanie wielu innych, zwykle nieznanych przeciętnemu człowiekowi, gatunków roślin i zwierząt, do czego nie trzeba już podejmować specjalnych działań. Jeżeli uzna się za ważne utrzymanie oczek wodnych, wilgotnych łąk, starorzeczy czy łęgów nadrzecznych, jeżeli pogodzimy się, że każda rzeka lub potok musi na wiosnę wylać, by odprowadzić wody z topniejących śniegów, to zachowamy wiele wspaniałych miejsc, dalej będą nas cieszyć łany kaczeńców, śpiew słowików i koncerty żab, czy jak to się uczenie określa zachowamy różnorodność przyrodniczą, ale także straty materialne powodowane powodziami będą znacząco mniejsze, gdy woda zamiast wedrzeć się do naszych domów, zaleje teren pozostawiony specjalnie dla niej i dla bocianów.   (tekst Z. Jakubiec),Przed wielu laty, kiedy po raz pierwszy odwiedzałem dolinę Biebrzy i podziwiałem kolonie bocianie na wysokim prawym brzegu od Mocarzy aż po Klimaszewnicę, ktoś z miejscowych zadał mi pytanie: Czy może być \"zupa z bociana\"? Było to wyrazem pewnej dezaprobaty dla moich zainteresowań. Od tego czasu zmieniło się jednak wiele i obecnie często przekonujemy się, że wiele można osiągnąć odchodząc od tradycyjnych zajęć. Tereny o najwyższym zagęszczeniu bociana w Polsce należą także do obszarów o najlepiej zachowanej przyrodzie i wspaniałym folklorze. Ludziom zwiedzającym najodleglejsze zakątki świata można także u nas pokazać rzeczy fascynujące. Mało kto wie, że w wielu krajach działają wyspecjalizowane biura turystyczne organizujące rocznie kilkaset wycieczek przyrodniczych w różne rejony, od arktycznego Spitsbergenu, przez puszcze Amazonii i Galapagos po wybrzeża Antarktyki. Ale nie trzeba aż tak dalekich wypraw - rezerwaty ornitologiczne na Wyspach Brytyjskich odwiedzają rocznie setki tysięcy ludzi. Natomiast jeżeli w ofercie takich biur znajdą się trasy z Polski, z propozycją zobaczenia bocianiego kraju, kilku parków narodowych i jezior mazurskich to chętnych nie zabraknie. Zresztą już w 1995 r. J. Szynkowski wydał książkę adresowaną do niemieckiego turysty: „Masurische Storchenwelt. Ein Sommer mit dem eleganten Vogel”. W 1999 r. Północnopodlaskie Towarzystwo Ochrony Ptaków opracowało trasę: Warmińsko-Mazurski szlak bociani. W niekwestionowanej bocianiej stolicy Polski powstał ośrodek edukacyjny pod hasłem „Żywkowo- bociania wieś”. Wszystko wskazuje, że aktywność ta dalej będzie się rozwijać. Problem polega na początkowym koniecznym zainwestowaniu, bo przecież przyjezdny turysta musi mieć gdzie zjeść i przenocować. Często przekracza to możliwości pojedynczych osób, ale inicjatywę mogą podjąć gminy lub kilkuosobowe spółki. Od lat zabiegam o wyremontowanie spalonej kilka lat temu restauracji w Lwowcu. Widać z niej stary, gotycki kościół z wieloma bocianimi gniazdami na szczytach dachu i wieży. Aż prosi się by restaurację nazwać „Pod bocianem” i zarabiać na kilkudziesięciu autobusach z turystami, którzy co roku odwiedzają tę znaną z bocianów miejscowość. Tak więc na pytanie: Czy może być \"zupa z bociana\"? odpowiadam twierdząco, z zastrzeżeniem, że trzeba ją umieć ugotować.   (tekst Z. Jakubiec),Najpoważniejsze konflikty między człowiekiem i bocianem powoduje niefortunna lokalizacja bocianich gniazd. O kłopotach energetyków związanych z masowym osiedlaniem się bocianów na słupach będzie jeszcze mowa. Tu wypada stwierdzić, że wiele wskazuje na poprawne ułożenie współżycia. Inaczej ma się sytuacja z gniazdami lokalizowanymi na kominach. Gdy są to kominy nieczynne, sublokator na dachu bywa tolerowany. Gdy jednak jest to komin potrzebny na codzień, kłopoty są nieuniknione. Widziałem na kominie piekarni gniazdo bocianie, w którym młode były całkowicie czarne. W innych wypadkach na kominach instaluje się przemyślne konstrukcje „antybocianie”, co jednak nie zawsze jest skuteczne. Bociany bardzo się przywiązują do raz obranego miejsca i pomimo uprzykrzania im na różne sposoby życia, nie dają się przegonić. W takich wypadkach najlepszym rozwiązaniem jest postawienie obok komina wyższego masztu lub słupa z podstawą na gniazdo lub zainstalowanie na kominie konstrukcji podnoszącej gniazdo wysoko ponad wylot przewodów kominowych. Jeszcze innym problemem są spadające z gniazd na dach i do rynien gałęzie i śmieci. Tu najlepszą ochroną są nieduże ochrony z siatki, które przepuszczają wodę, a zatrzymują resztę. Nie trzeba wtedy tak często czyścić rynien. Gniazdo może spowodować nawet uszkodzenie dachu – najczęściej pęknięcie dachówek, ale zdarzają się i poważniejsze wypadki, jak na przykład upadek gniazda na płaski dach, co zakończyło się przebiciem dachu i stropu i wpadnięciem gniazda do mieszkania. W ramach Programu ochrony bociana, dzięki dotacji EkoFunduszu, wyremontowano ten i szereg innych dachów, ale nadal daleko do zaspokojenia najpilniejszych potrzeb. Sporadycznie pojawiają się inne problemy. Otóż nasze miłe boćki potrafią znakomicie wyłapywać na podwórku małe kurczęta lub kaczęta. Oczywiście nie jest to zjawisko powszechne, ale straty bywają dotkliwe. Należy w takim przypadku przez pewien czas chronić pisklęta np. w kojcu i wypuszczać je dopiero, gdy trochę podrosną. Inna relacja dotyczyła zabrania przez bociana na gniazdo suszącego się prania. Działo się to dawno, kiedy zdobycie tetrowej pieluchy było trudne, ale wtedy wszyscy się z tego śmiali twierdząc, że jest to zrozumiałe, bo przecież bocian dzieci nosi. Warto jednak pamiętać, że bociany mogą niekiedy stwarzać problemy, choć w porównaniu do radości jaką daje obcowanie z tymi ptakami na co dzień, nie są one duże.   (tekst Z. Jakubiec),Jak podaje wielu autorów w przekonaniach ludowych zabicie bociana było grzechem, sprowadzało nieszczęście, pożar, grad czy powódź. Podobne kary spadały na człowieka który splądrował gniazdo lub zniszczył lęg. Dlatego jest zrozumiałe, że ptak ten był powszechnie chroniony, a ten szacunek chyba najpiękniej w polskiej poezji oddaje ta strofa:    Do kraju tego, gdzie winą jest dużąPopsować gniazdo na gruszy bocianie, Bo wszystkim służą ...                        tęskno mi, Panie ...        (Norwid, Piosnka moja. 1854)   W czasach oświecenia stosunek do przyrody zmienił się zasadniczo. Obowiązywało racjonalne podejście, co z jednej strony zaowocowało pierwszymi postulatami w zakresie ochrony przyrody, ale z drugiej, w stosunku do przyrody podjęto prymitywne próby rachunku ekonomicznego. Przeczytałem wydaną w 1928 r. książkę „Lasy Dóbr Żywieckich”, gdzie opisywano najnowocześniejszą na ówczesne czasy działalność gospodarczą. Na końcu był podany wykaz ubitej zwierzyny w latach 1877-1928, z charakterystycznym podziałem na użyteczną i szkodliwą. Już sam wykaz szkodliwych ptaków budzi dzisiaj zdumienie, należały do nich orły, myszołowy, kanie, sokoły, jastrzębie, krogulce, sowy, czaple, dzięcioły, pluszcze, zimorodki i wszystkie krukowate. I nie był to podział teoretyczny, bo rokrocznie zabijano 2-3 tys. krukowatych, ponad 100 pluszczy, 200-300 dzięciołów, nie mówiąc o setkach ptaków drapieżnych. W tym samym czasie na liście szkodników znalazł się także bocian biały, którego wtedy okolicach Żywca jeszcze nie było. Literatura ornitologiczna z początków XX w. zawiera jednak liczne prace oparte na analizach setek bocianich żołądków. Bardziej drastyczne przykłady eksploatacji bocianów pochodzą z Niemiec. W Spreewaldzie, niedaleko Berlina, gnieździło się tyle bocianów, że w 1845 r. armia pruska odkomenderowała żołnierzy do polowania na nie, aby z ich mięsa wygotować smar do butów.     Warto czasami uświadomić sobie jak w stosunkowo niedługim czasie, zmieniało się podejście do przyrody, od postawy pełnej szacunku, opartej niemal na religijnych podstawach, przez pozycję pana stworzenia i prób ujarzmiania przyrody, aż do obecnego kierunku podjęcia wysiłku zgodnego z nią współżycia. Wymagało to wielu prób, wielu doświadczeń i zaangażowania wielu ludzi.   (tekst Z. Jakubiec),W 1934 r. na całym Śląsku stwierdzono 2 gniazda bocianie założone na słupach linii energetycznych i traktowano to jako zdarzenie wyjątkowe. W latach 70. tak umieszczonych gniazd było już więcej. Przez długi czas godzono się z tym stanem rzeczy i tylko w przypadku zwarć lub awarii, jesienią i zimą zrzucano gniazda, a niekiedy energetycy montowali różne przeszkody - np. wysokie tyczki, utrudniające bocianom dolot do słupa. To także nie zawsze było skuteczne. Kolejne kontrole wykazały, że gniazd na słupach stale przybywa i staje się to poważnym problemem. Postanowiłem jakoś temu zaradzić i zwrócić się do najbardziej zainteresowanych. W czasopiśmie „Energetyka” opublikowałem stosowny artykuł postulujący zastosowanie kompromisowego rozwiązania w postaci specjalnych platform na słupach, na których bociany zbudowały gniazdo. Reakcja była bardzo żywa, otrzymałem wiele telefonów z prośbami o dodatkowe rady. Po kilku latach zagadnienie to włączono do Programu Ochrony Bociana Białego i Jego Siedlisk realizowanego przez PTPP „pro Natura” i nawiązano współpracę z Rejonami Energetycznymi w całym kraju.   Energetycy stanęli przed poważnym problemem, zwłaszcza w rejonach licznego występowania bociana. Na przykład w dawnym powiecie Kętrzyn w 1974 gniazd na słupach było 18, a w 1995 już 128, a przecież nie były to te same słupy i te same gniazda, bo sytuacja zmienia się z roku na rok. Szybko okazało się, że w niektórych rejonach kraju energetycy rozpoczęli na własną rękę intensywne działania, co zresztą leżały w ich dobrze pojętym interesie. Dokładniejsze analizy w Zakładzie Energetycznym Olsztyn wykazały, że wyłączenia dostaw prądu są bardziej kosztowne niż zabezpieczenie gniazd. Opracowano wzorcowe podstawy pod gniazda i zaczęto je montować. W Zakładzie Energetycznym Białystok w latach 1994-1998 zainstalowano 2528 platformy, na kolejne lata do zabezpieczenia pozostało jeszcze ok. 960 gniazd. Prace te traktuje się jako jedną z pozycji „Planu ograniczania strat” co daje gwarancje, że działalność taka będzie kontynuowana. Nie sposób wymienić wszystkich Zakładów i Rejonów Energetycznych, bo zabezpieczanie gniazd bocianich stało się powszechną praktyką.  Znaczące prace wykonano na Zamojszczyźnie, w Wielkopolsce i w wielu innych rejonach kraju. Od kilku lat w ramach Programu Ochrony Bociana Białego realizowanego przez PTPP „pro Natura” refunduje się , ze środków przydzielonych przez EkoFundusz część kosztów zakładania podstaw pod gniazda bocianie. Proszą o to niekiedy gminy, niekiedy energetycy, niekiedy pojedyncze osoby. Do tej pory założono ponad 3500 takich podstaw, z których większość była umiejscowiona na słupach, ale trzeba doliczyć setki zakładanych przez energetyków już wcześniej lub bez pomocy finansowej. Sytuacja zmienia się bardzo szybko i można tylko oszacować ogólną liczbę tak zabezpieczonych gniazd na 7-8 tysięcy.   Innym poważnym problemem bocianim na liniach energetycznych są porażenia prądem i związane z tym krótkotrwałe wyłączenia napięcia. Dla ptaków kończy się to tragicznie, ale także dla energetyków nie jest to obojętne. Największym zagrożeniem są stojące izolatory i nieizolowane przewody w bezpośrednim sąsiedztwie gniazda. Coraz częściej stosuje się plastikowe osłony na izolatory. W wielu wypadkach pod gniazdami instaluje się izolowane kable. W poszczególnych przypadkach nad izolatorami lub transformatorami mocuje się specjalne poprzeczki, aby ptaki, siadające zawsze w najwyższym punkcie, nie mogły dotknąć przewodów. Jeszcze innym rozwiązaniem jest mocowanie na przewodach linii wysokiego napięcia kolorowych kul lub sylwetek ptaków drapieżnych, co skutecznie ostrzega przelatujące ptaki. Wszystkie te rozwiązania są coraz częściej stosowane.                 Dobrze się stało, że bocian biały znalazł wśród energetyków troskliwych opiekunów. Powinien on stać się ptakiem herbowym polskiej energetyki i być przykładem dobrego godzenia różnych interesów.              (tekst Z. Jakubiec),Pomoc komuś, kto znajduje się w potrzebie, jest naturalnym odruchem i to zarówno gdy chodzi o innych ludzi jak i naszych kudłatych lub pierzastych współbraci. Należy jednak pamiętać, że bocian jest gatunkiem chronionym i wiele z opisanych działań musi być akceptowane przez wojewódzkich konserwatorów przyrody. Oczywiście niekiedy nie ma czasu ani możliwości zgłoszenia i oczekiwania na zgodę i wtedy należy podjąć działania ratunkowe, ale zawsze należy potem poinformować o całym zdarzeniu właściwego konserwatora. Można to uczynić za pośrednictwem urzędów gminnych, do których dostęp jest najłatwiejszy. Nie sposób podać nawet drobnej części przykładów pomocy bocianom, niech więc niżej przytoczone posłużą tylko jako ilustracja.   W Łodygowicach koło Żywca było gniazdo na kominie niedużej hali fabrycznej, z typowym płaskim dachem. Pewnego razu gniazdo zapaliło się od iskier i zaczęło się palić. Ludzie wprawdzie szybko ugasili pożar, ale część gniazda spłonęła, a jaja były okopcone. Wybudowano natychmiast rusztowanie i całe gniazdo przeniesiono kilka metrów w bok. Ptaki to zaakceptowały i dalej wysiadywały jaja. Radość była ogromna, kiedy okazało się, że w gnieździe pojawiły się pisklęta, choć nie wszystkie zarodki w jajach przeżyły katastrofę.   Nieprzyjemną przygodę przeżył młody bocian w Podgórzynie koło Jeleniej Góry. W trakcie nauki latania, przy lądowaniu, co jest zawsze trudnym manewrem, wpadł do komina. Wezwano straż pożarną i kominiarza. Trzeba było w kominie wykuć 3 otwory, aby wyciągnąć ptaka. Choć był on bardzo brudny, to okazało się, że jest żywy i zdrowy i sam odleciał nad pobliski staw. Z opisanych zdarzeń wynika, że pomoc ludzka może być skuteczna, pojawia się jednak zawsze pytanie: co robić gdy ...? I dlatego podaję kilka podstawowych rad.   Co robić gdy ...-    spadło gniazdoW zależności od pory roku działania będą różne. (1) W okresie od odlotu do przylotu bocianów gniazdo można usunąć, a na jego miejscu zainstalować solidną podstawę z nałożeniem na nią trochę gałęzi i siana, tak aby przypominała wyglądem gniazdo bocianie. (2) Jeżeli jest to gniazdo z jajami lub młodymi, które szczęśliwie przetrwały upadek należy możliwie szybko zainstalować w pobliżu zastępcze gniazdo, włożyć do niego jaja lub młode, a wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że rodzice podejmą dalej swoje obowiązki. -    gałęzie zarastają dolot do gniazdaNależy je obciąć, tak aby dolot ptaków był możliwy. W wielu przypadkach cenna może być pomoc straży pożarnej, która w ramach ćwiczeń powinna co jakiś czas uruchamiać wysuwane drabiny.-    gniazdo jest zbyt duże i może spaśćW okresie od odlotu do przylotu bocianów należy zrzucić nadmiar materiału. Dolną część gniazda stanowi zbutwiały materiał sprzed wielu lat i to należy w miarę możliwości usunąć. Pozostawia się cienką dolną część, albo podstawę, przykrytą świeżym materiałem (gałęzie i siano), tak aby przypominało gniazdo aktualnie używane.-    trzeba gniazdo usunąć lub przenieść Prace takie należy wykonać w okresie od odlotu do przylotu bocianów. Jeżeli gniazdo usuwamy całkowicie, należy dobrze wyczyścić miejsce po poprzednim gnieździe i zabezpieczyć je przed możliwością budowy kolejnego gniazda. Przy przenoszeniu gniazda dobrze jest wybrać miejsce możliwie blisko dotychczas użytkowanego lub miejsce, gdzie ptaki często przesiadywały. O powodzeniu przedsięwzięcia często decyduje, czy nowe gniazdo jest zlokalizowane wyżej od starego. Bociany bowiem najchętniej osiedlają się w najwyższym punkcie, zapewniającym dobry dolot do gniazda. Należy zawsze zachować podane wyżej zasady dostosowania gniazda dla przylatujących wiosną ptaków.-    młody ptak wypadł z gniazdaNajczęściej jest to dowodem choroby młodego ptaka i wynoszenie go do gniazda zwykle nie przynosi efektu, bo dorosłe ptaki i tak zaraz go znowu wyrzucą. Można to zrobić po pewnym czasie, kiedy odkarmi się ptaka i nabierze on nieco siły. Do karmienia można polecić dżdżownice, małe ryby, myszy lub norniki, ewentualnie surowe mięso. W takich przypadkach celowy jest kontakt z lekarzem weterynarii. Jeżeli ptak wypadł na przykład przy nauce lotu lub od wiatru, szanse, że zostanie zaakceptowany przez rodziców są znacznie większe. Jeżeli jest to pisklę małe (w puchu) to można bez obaw brać je do rąk, jeżeli jest to pisklę duże to przy braniu go w ręce należy chwytać za dziób, a drugą ręką objąć całego ptaka i unieruchomić. Bociany bowiem broniąc się biją niekiedy dziobem w oko prześladowcy i o tragedię nie trudno.     -    młody ptak nienormalnie zachowuje się na gnieździe lub padłNajczęściej jest to dowodem choroby, zatrucia lub osłabienia ptaka. Jest to czynnik naturalny i nie należy ingerować w życie bocianiej rodziny.-    znajdujemy ptaka rannego lub choregoPodjęte działania będą zależne od stanu ptaka i w takich wypadkach niezbędny jest kontakt z lekarzem weterynarii. Podczas oględzin ptaka należy jego głowę nakryć szmatą, co uspokaja ptaka i zabezpiecza przed dziobaniem. Jeżeli ptak jest ciężko poraniony lub poparzony prądem celowe jest skrócenie cierpień i uśmiercenie go. Jeżeli lekarz oceni, że są szanse wyleczenia i przeżycia ptaka należy go oddać do najbliższego ogrodu zoologicznego lub ośrodka hodowli rannych ptaków (powstaje ich coraz więcej w różnych rejonach kraju). Jeżeli jest to ptak dorosły lub duże pisklę to należy pamiętać o przytrzymaniu dzioba i unieruchomieniu całego ptaka. Można także na dziób założyć kawałek węża gumowego.  -    ptak pozostał na zimęJest to zjawisko naturalne, choć jego przyczyny są z reguły trudne do ustalenia. Niekiedy zimujące ptaki są cały czas w dobrej kondycji i nie wymagają pomocy człowieka.  Jeżeli jest to ptak osłabiony to należy podjąć zabiegi opisane wyżej. -    po przylocie ptaków nastąpił nawrót zimyJest to zjawisko naturalne i bociany napotykają na takie niespodziewane załamania pogody od tysięcy lat. Nie wydaje się, aby pomoc ze strony ludzi była celowa i możliwa. Jeżeli jednak jakiś ptak będzie wykazywał oznaki osłabienia to należy podjąć działania jak w przypadku znalezienia ptaka rannego lub chorego.   (tekst Z. Jakubiec),,Od dawna człowieka fascynowało życie ptaków, co się z nimi dzieje, gdy nie widzi ich oko ludzkie i dokąd docierają podczas swoich wędrówek. Od 1899 roku na świecie zaczęto zakładać im obrączki z numerem, dzięki którym możliwe stało się dokładniejsze poznanie ich życia. W Polsce dzikie ptaki obrączkuje się od 1931 roku, a zajmuje się tym Stacja Ornitologiczna, która jest częścią Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Obrączkarzami są licencjonowani współpracownicy Stacji, których wykaz można znaleźć na jej stronie internetowej: www.stornit.gda.pl/start.html.  Aby uzyskać licencje obrączkarza trzeba przejść wieloetapowe szkolenie trwające kilka lat, po którym zdaje się egzaminy. Wśród obrączkowanych ptaków znajduje się również bocian biały (ciconia ciconia).  Na początku historii jego obrączkowania zakładano obrączkę na skok (tylną część nogi, poniżej stawu skokowego), obrączki były małe, aby odczytać zapisany na nich numer, trzeba było ptaka trzymać w rękach. W późniejszym czasie wprowadzono inny model obrączki, który umożliwiał odczytanie numeru przez  lornetkę i zaczęto zakładać ją na goleń, powyżej stawu skokowego. Sposób ten został uznany za bezpieczny, jednak jak się później okazało było inaczej. Jak tłumaczy dr Wojciech Kania ze Stacji Ornitologicznej MiIZ PAN, problem pojawił się, gdy bociany poleciały na zimowiska, gdzie w celu ochłodzenia organizmu strzykają roztworem kwasu moczowego na nogi. Wówczas kwas może dostać się pod założoną na goleń obrączkę, gdzie wysycha w szybkim tempie i wypełniając całą obrączkę może doprowadzić do urazów. Po przedstawieniu sprawy na konferencji Europejskiej Unii Obrączkowania Ptaków w 1987 roku, odstąpiono od zakładania obrączek na goleń i wrócono do zakładania obrączek na skok. Dodatkowo zastąpiono wysokie obrączki niskimi, gdyż mają mniejszą szansę przylepienia się do zasychających na skoku odchodów. Według Instrukcji Obrączkowania Dzikich Ptaków w Polsce wydaną przez Stację Ornitologiczną MiIZ PAN, obecnie zakłada się obrączki na skok, chyba, że założenie ich w tym miejscu jest z różnych przyczyn niemożliwe. Obrączkowanie bocianów dostarczyło nam wielu cennych wiadomości. Dzięki niemu poznaliśmy główną przyczynę śmiertelności tych ptaków podczas wędrówek na zimowiska. Bociany przelatując przez Bliski Wschód i północną Afrykę są zabijane przez tamtejszych mieszkańców. Dzięki informacjom od przypadkowych znalazców o napotkaniu obrączkowanego ptaka wiemy, że w Polsce ponad 60% młodych ginie rocznie od porażenia prądem lub zderzenia z napowietrznymi przewodami lub podtrzymującymi je słupami.        Monika PTPP „pro Natura”   W artykule wykorzystano materiały:      1.     Zielone Brygady. Pismo Ekologów ; 2.      Instrukcja Obrączkowania Dzikich Ptaków w Polsce wydana przez Stację   Ornitologiczną MiIZ PAN, Gdańsk 2008  ,Najdokładniejszą z dotychczas poznanych metod badawczych dotyczących obserwacji dzikich ptaków jest telemetria satelitarna. Zwierzę otrzymuje nadajnik radiowy, który wysyła sygnał do centrali. Dzięki temu istnieje możliwość śledzenia trasy wędrujących ptaków. Technika ta została zastosowana u różnych gatunków ptaków, również u bocianów. Jednym z najsłynniejszych bocianów białych, któremu założono nadajnik była niemiecka bocianica o imieniu Księżniczka, która pochodziła z gniazda w Saksonii-Anhalt. Księżniczka wraz z innymi ptakami otrzymała nadajnik w 1994 roku. Wielu internautów śledziło jej coroczne podróże na zimowiska. Jej popularność była tak wielka, że niemiecka poczta postanowiła umieścić jej wizerunek na znaczkach pocztowych, a wiosną 2002 była bohaterką filmu niemieckiej telewizji publicznej. W styczniu 2007 roku w południowej Afryce znaleziono martwą Księżniczkę, bocianica przeżyła 16 lat. Obecnie nadajniki zakłada się coraz większej liczbie bocianów. Internauci każdego roku śledzą powroty z zimowisk swoich ulubieńców. Trasy niektórych z nich, jak np. wędrówki Maksia, czy Leopolda można znaleźć na stronie: http://www.miedzyrzecze.org.pl/forum/viewforum.php?id=29. Nadajniki zakłada się również bocianom czarnym. Dzięki projektowi Estońskiego Klubu Miłośników Orłów i Estońskiej Agencji Ochrony Środowiska  powstała mapa wędrówek ptaków, na której można znaleźć wędrówki bocianów czarnych na zimowiska i z powrotem z ostatnich 5 lat oraz aktualne informacje dotyczące migracji tych ptaków. Mapę można znaleźć na stronie portalu geoinformacyjnego : http://www.gisplay.pl/nawigacja-satelitarna/nawigacja-satelitarna-nowosci/631-mapa-na-ktorej-mona-ledzi-powracajce-bociany-.html Metoda telemetrii satelitarnej daje nam dużo więcej informacji o życiu ptaków, niż np. ich obrączkowanie. Umożliwia ona śledzenie zarówno tras lotu ptactwa, jak i czasu który jest im potrzebny na pokonanie poszczególnych dystansów. Dzięki niej znamy miejsca zimowania ptaków i w każdej chwili możemy dowiedzieć się, gdzie obecnie przebywają, co daje nam większe możliwości w opracowywaniu nowych form ich ochrony. Mimo, iż metoda ta daje tak wiele cennych informacji, to wiążące się z nią wysokie koszty ograniczają jej zastosowanie na szerszą skalę. Monika PTPP „pro Natura”  ,Większość ptaków potrafi wydawać rozmaite odgłosy, jedne skrzeczą, inne gwiżdżą, a jeszcze inne urzekają nas swoim pięknym śpiewem. Są wśród nich również takie osobniki, jak np. bocian biały, które nie są zdolne do wydawania dźwięków. Jest to spowodowane uwstecznieniem ich krtani dolnej, która u ptaków pełni funkcję narządu głosowego.  Podstawowym sposobem komunikowania się dorosłych bocianów jest klekotanie. Można je usłyszeć zarówno podczas rytualnych powitań w gniazdach, któremu towarzyszą gesty  głową, szyją i skrzydłami , jak również w okresie godowym, kiedy dochodzi do słynnych walk bocianich. Tak głośny klekot jest możliwy dzięki zwiększeniu objętości gardła, która wówczas pełni funkcję rezonatora dźwięku. Objętość gardzieli zostaje zwiększona poprzez cofniecie się języka i struktur podjęzykowych, do którego dochodzi przy mocnym zadzieraniu głowy bocianiej do tył, w kierunku grzbietu. Zdarza się, że bociany  wydają świszczący dźwięk podczas wypuszczania powietrza przez tchawicę, jednak głównym sposobem ich komunikacji pozostaje klekotanie.  Sprawa komunikacji wygląda nieco inaczej u bocianich piskląt. Klekot jest u nich praktycznie niesłyszalny, ponieważ  mają miękkie dzioby, które po  zamknięciu nie wydają żadnego dźwięku. Młode bociany,  gdy są głodne syczą i piszczą, a dopiero z czasem, w miarę twardnienia dziobów zaczynają klekotać. Monika PTPP „pro Natura”  ,Większość bocianów białych pod wpływem instynktu odbywa dalekie wędrówki. Na zimę opuszczają Europę i udają się do krajów afrykańskich, natomiast wiosną wracają do nas w celu odbycia lęgów. Zdarzają się jednak wśród nich osobniki, które młode wychowują zimą. Takie przypadki obserwowane są na południowym krańcu Afryki. Mimo, iż dla większości bocianów jest to miejsce zimowania, to znalazła się grupa ptaków pozostająca tam przez cały rok. Na zjawisko zimowych lęgów bocianich możemy natknąć się w Bredasdorp. Jest to miejscowość położona w Afryce południowej, w odległości ok. 40 km od Przylądka Igielnego, najbardziej wysuniętego na południe krańca Afryki. Obserwację tamtejszych gniazd rozpoczęto pod koniec lat pięćdziesiątych i trwa ona do dnia dzisiejszego. Zdarzały się już lata, w których zauważone zostały nawet cztery czynne gniazda bociana białego. Dzięki kilku wyklutych tam pisklętom, które trafiły na odchowanie do ZOO koło Kapsztadu, dzikie bociany zainteresowały się tym terenem i w 1975 roku dobrowolnie założyły pierwsze gniazdo na terenie tamtejszego Ogrodu Zoologicznego. Z czasem liczba gniazd wzrosła do pięciu. Dorosłe bociany przez cały rok przebywają w pobliżu gniazda, nie odczuwając instynktu do wędrówki. Młode natomiast w styczniu, kiedy większość bocianów szykuje się do odlotu, również ruszają w drogę. Jak zdołano ustalić na podstawie obrączek i nadajników satelitarnych założonych ptakom, jest ona znacznie krótsza od wędrówek naszych bocianów. Afrykańskie bociany dolatują tylko do północnej Afryki, a najdłuższa z obserwowanych dotychczas tras zakończyła się na Półwyspie Synaj. Monika PTPP „pro Natura”  ,Tegoroczna wiosna nie należała do najcieplejszych. Niskie temperatury i powodzie spowodowane obfitymi opadami deszczu dały się we znaki nie tylko ludziom, ale również zwierzętom. Wiele z nich jak np. bociany białe nie  wyprowadziły lęgów. Pisklęta ginęły z wyziębienia i głodu, gdyż zalane zostały żerowiska, na których ptaki zdobywały pożywienie. Dorosłe bociany robiły wszystko co w ich mocy, aby ochronić młode, jednak zazwyczaj bez rezultatów. Taką sytuację obserwowali internauci za pomocą kamery umieszczonej w gnieździe bocianim w Łasku. Przez zbyt niską temperaturą zmarła cała piątka z tamtejszych piskląt. Oburzeni internauci domagali się udzielenia bocianom pomocy, jednak bezskutecznie. Jak mówi Pani Janina Kosman – wiceburmistrz Łasku - założeniem projektu była obserwacja ptaków w naturze, a nie pomaganie naturze, dlatego przyjęto zasadę, że nie będzie ingerencji w życie ptaków. Program „Łaskie bociany” oprócz obserwacji gniazda zakłada również zajęcia stacjonarne  i terenowe, dlatego pomimo tragedii trwa dalej. Dla zainteresowanych więcej na temat projektu „Łaskie bociany” można dowiedzieć się wchodząc na stronę: http://www.lask.pl/bociany/program.php Monika PTPP „pro Natura”  ,Pod koniec kwietnia w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu,  miało miejsce niespotykane dotąd zdarzenie. Jedna z bocianich par jakie utworzyły się wśród podopiecznych ośrodka zaczęła budować gniazdo. Nie było by w tym nic zaskakującego, gdyby powstawało ono nad ziemią, jednak wspomniane bociany są tzw. nielotami, dlatego gniazdo zaczęły budować na powierzchni gruntu. Para na zmianę znosiła materiał  budulcowy do gniazda, które w szybkim tempie stało się trwałą i solidną konstrukcją. Bociany trafiając do azylu nie rokowały szans na przeżycie, jednak dzięki walce i determinacji zajmujących się nimi lekarzami udało się je uratować. Para nie pozwala zbliżać się do swojego nowo powstałego domu i sycząc odstrasza każdego, kto próbuje do niego podejść. Osobniki, które już od kilku lat przebywają w ośrodku, do tej pory nie zakładały gniazd, ponieważ poprzez trwałe uszkodzenie skrzydeł nie mają zdolności do lotu. Tego roku poszły jednak w ślad za nowatorskim pomysłem i w promieniu ok. 20 m od gniazda wspomnianej pary powstały gniazda innych bocianów. Niestety w tym roku bociany nie wyprowadziły lęgów, jednak pracownicy ośrodka maja nadzieję, że nastąpi to już w przyszłym roku. Monika PTPP „pro Natura”  ,Od wielu lat znaczna liczba bocianich piskląt traci życie przez śmiercionośne sznurki do snopowiązałek. Niewinnie wyglądające leżą na polu, skąd wraz z wyściółką zbierane są przez bocianich rodziców i zanoszone do gniazda. Wkomponowane w jego strukturę początkowo nie sprawiają zagrożenia dla ptaków, jednak sytuacja zmienia się po wykluciu piskląt. Młode wiercą się i rozpychają w gnieździe, doprowadzając do owinięcia niepozornie wyglądających sznurków wokół bocianich nóżek, powodując w większości przypadków śmierć piskląt. Ptaki giną w dużych męczarniach, ponieważ owijające się wokół nóg sznurki najpierw odcinają dopływ krwi do kończyn, co prowadzi do ich opuchnięcia i okaleczenia, a w konsekwencji powoduje ich „amputacje”. Nawet jeśli jakimś cudem zwierze przeżyje, to brak kończyny skazuje go na śmierć w późniejszych etapach życia. Nie jest on w stanie poradzić sobie podczas nauki latania, żerowania, czy długiej podróży jaka go czeka. Z uwagi na częste występowanie tego zjawiska, dużą rolę w ochronie bociana białego odgrywa oczyszczanie gniazd bocianich ze snopowiązałek podczas ich kontroli oraz programy edukacyjne, które poprzez uświadomienie rolników przekonują ich do zbierania śmiercionośnych sznurków z pól. Monika PTPP „pro Natura” ,Wielokrotnie słyszeliśmy o rannych bocianach lub o pisklętach wyrzuconych z gniazda, które bez ludzkiej pomocy nie miałyby szans na przetrwanie i powrót do środowiska naturalnego. W trosce o chore ptaki, nie mające szans na przeżycie powstają ośrodki rehabilitacyjne, gdzie zarówno bociany, jak i inne ptaki otrzymują niezbędną pomoc medyczną i po okresie rehabilitacji, jeśli tylko jest to możliwe „przywracane” są środowisku naturalnemu. Wśród ornitologów zdarzają się spory o słuszność takich ośrodków. Niektórzy z nich uważają, że skoro istnieje naturalna selekcja gatunków, to nie powinniśmy w nią ingerować i pomagać zwierzętom, które zostały skazane na śmierć. Jednak  co zrobić w momencie, gdy zwierze nie ucierpiało w skutek naturalnej selekcji, tylko np. przez „ludzką głupotę”? Bardzo często w okresie jesienno-zimowym do „Ptasich  Azyli”  trafiają osłabione bociany, które z różnych powodów nie podjęły wędrówki  do Afryki. Zanim jednak  zaczniemy myśleć o przetransportowaniu ich do placówek rehabilitacyjnych musimy pamiętać, że problemem dla ptaków nie jest niska temperatura, lecz brak możliwości zdobycia pożywienia w momencie występowania dużej ilości śniegu na powierzchni ziemi. Dlatego właśnie nie należy podejmować zbyt pochopnych decyzji i zająć się ich transportem  dopiero w momencie, gdy faktycznie nie mają możliwości żerowania i są osłabione. Inaczej sytuacja wygląda, gdy ptaki są ranne. Wówczas należy niezwłocznie zawiadomić odpowiednie instytucje, które podejmą stosowne środki dążące do umieszczenia ich w „Ptasich Azylach”. Według Ustawy o Ochronie Przyrody instytucjami kompetentnymi do reagowania w przypadku zagrożenia bocianów białych są poszczególne jednostki Samorządu Terytorialnego, tj. urzędy gminy i starostwa powiatowe. Jeśli ktoś jest zainteresowany adresami „”ptasich Azyli” działających na terenie naszego kraju, poniżej umieściłam link,   w którym znajduje się ich wykaz: http://www.ptaki-polski.pl/azyle.php   Monika PTPP „pro Natura” ,W związku z Międzynarodowymi Dniami Ptaków, które w tym roku przypadły  2-3 października, zorganizowano akcję zbierania z pól plastikowych sznurków po snopowiązałkach. Jak już wspominałam w jednym z wcześniejszych artykułów, powodują one śmierć wielu bocianich piskląt. Dorosłe bociany znoszą je do gniazda wraz z trawą i wykorzystują do jego wyścielenia. Młode natomiast często zaplątują w nie swoje nóżki i bez pomocy człowieka nie są w stanie ich oswobodzić. Prowadzi to do ich okaleczenia, a w konsekwencji do powolnej śmierci ptaka. Jeszcze do końca października pod hasłem „najdłuższy sznurek świata dla ochrony bocianów” trwa akcja sprzątania plastikowych sznurków. Może się do niej włączyć każda chętna osoba niezależnie od płci, czy wieku. Wystarczy podczas jesiennych spacerów, wycieczek rowerowych, czy rajdów zbierać śmiercionośne pozostałości po snopowiązałkach, a przed wyrzuceniem dokonać pomiarów ich długości lub wagi. Dane pomiarowe należy umieścić w formularzu pomiarowym i wysłać na adres Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody „pro Natura”, które jest organizatorem akcji. Więcej informacji na temat przebiegu akcji wraz z formularzem pomiarowym sznurków i adresem, na który można go przesłać znajduje się na stronie: http://www.bociany.pl/node/456 Monika                           PTPP „pro Natura" ,Zdjęcia.,,,,,,,

Bocian i człowiek, czyli nasz powszechnie lubiany sąsiad

Powszechnie lubiany sąsiad

Osiedlanie się w bezpośrednim sąsiedztwie człowieka jakiegokolwiek gatunku ptaka powoduje, że ludzie obserwując z bliska zachowanie i zwyczaje ptaków poznają je, a swój stosunek emocjonalny wyrażają przypisując im ludzkie cechy, które jednak najczęściej niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Mamy więc srokę – złodziejkę, sprytnego wróbla, głupią gęś, mądrą sowę i kilka innych określeń. Bocian był symbolem trwałości związków małżeńskich i troskliwości w wychowaniu potomstwa. Oczywiście przypisane cechy określały pozytywny lub negatywny stosunek do ptaka i tu nasz bociek był oceniany pozytywnie. Ludzi od początku zapewne interesowała możliwość obserwowania z bliska życia bocianiej rodziny i szybko zaczęli darzyć go sympatią. Już Długosz w Kronikach pisze, że gospodarze z podkrakowskich wsi przetrzymywali przez zimę w kurnikach bociany, które nie odleciały na zimę. Inną przyczyną sympatii było uznanie pożyteczności tego ptaka, co stwierdzał każdy oracz lub kosiarz. Mateusz Cygański w XVI w. pisze „jadowite, sprośne trawi robaki”. W ciągu wielowiekowego sąsiedztwa powstało szereg wierzeń, przysłów i mitów, co jest tematem następnego rozdziału.    (tekst Z. Jakubiec),Wśród mitów związanych z bocianem najważniejszy dotyczy jego pochodzenia. Zarówno w Polsce jak i w wielu innych krajach Europy wierzono, że bocian powstał z człowieka. Gdy płazy i gady nadmiernie się rozmnożyły na świecie Bóg zebrał je do worka, zawołał człowieka, kazał mu worek zanieść nad morze i zawartość wsypać do wody. Człowiek jednak nie potrafił opanować ciekawości, worek rozwiązał, a wtedy płazy i gady rozpełzły się po ziemi, zaś Bóg za karę zamienił nieposłusznego wysłannika w bociana, aby świat sprzątał. Stąd zapewne powiedzenie: Albom ja bocian, abym świat sprzątał. W micie tym znajdujemy pogłos wierzeń starożytnych Greków o Epimeteuszu, bracie Prometeusza, a mężu pierwszej na ziemi kobiety – Pandory. Została ona wyrzeźbiona przez Hefajstosa, ożywiona przez bogów i obdarzona przez nich puszką, której nie wolno było otwierać. Namówiła ona jednak męża do jej otwarcia i wydostały się z niej na świat wszystkie choroby i nieszczęścia. Większość z nas każdego roku oczekuje pojawienia się oznak wiosny: pierwszych listków, kwiatów, śpiewających ptaków. W tym oczekiwaniu przyjemne są także wiosenne wróżby. Było ich kiedyś dużo, do dziś przetrwało niewiele, np. czy nas kukułka okuka gdy będziemy bez pieniędzy, lub jak będzie wyglądać pierwsze tej wiosny spotkanie z bocianami.   Wróżba na podstawie obserwacji bociana jest nadal powszechna, nawet wśród mieszczuchów. Jeżeli pierwszego ptaka spostrzeżemy w powietrzu, to pewne, że tego roku w pracy będzie się nam wiodło i przyleci do nas szczęście, jeżeli będzie stał, na gnieździe lub łące, wtedy i pomyślność gdzieś się zatrzyma i do nas nie dotrze. Analogicznie dotyczy to młodych ludzi, po zobaczeniu lecącego ptaka panna wyleci z domu w tym roku lub kawaler przyleci, jeżeli ptak stał to kandydat na męża nie przyjdzie. Innym powszechnym wierzeniem jest pewność, że tam gdzie się gnieździ bocian będzie się szczęśliwie działo, a w innej wersji jest to przekonanie, że bociany zakładają gniazda w gospodarstwach dobrych, uczciwych i porządnych ludzi. Oddaje to dobrze przysłowie „Szczęśliwy dom, gdzie boćki są”. Dodatkowo ptaki te ponoć zakładały gniazda tylko w tych miejscach, gdzie nigdy nie biją pioruny, tak więc był to dowód bezpieczeństwa rodzinnej zagrody.  Nic zatem dziwnego, że wielu gospodarzy dokładało starań, aby na ich strzesze, na ich domu zagnieździł się ten symbol szczęścia. Trochę się to dzisiaj zmieniło, ale pewne przekonania pozostają z nami długo. Wróżono też z zachowania bocianów pogodę. Jeżeli latały wysoko miało to zwiastować wczesną wiosnę lub ładną pogodę, jeżeli nisko późną wiosnę i słotną lub opady deszczu. Także gdy ptaki w czasie wychowywania młodych znosiły do gniazda perz, nawóz lub inny materiał na wyściółkę miało być zapowiedzią nadchodzących deszczów. Inne wróżby związane były z wyrzucaniem przez bociany jaj lub piskląt i w pierwszym przypadku wskazywało to na urodzajny, dobry rok, a w drugim przeciwnie. Jest zrozumiałe, że żyjący w pobliżu człowieka i lubiany bocian znalazł się w wielu przysłowiach, które dotyczą fenologii, czyli terminów (zwłaszcza przylotów), ale i biologii tego ptaka i odniesienia do różnych prac gospodarskich. Jest to dowód jak bardzo bocian był związany z życiem ludzi na wsi. Bociek jest! Wiosny wiest (czyli staropolskie zwiastun).Jak przylecą żurawie, bierz się do grochu prawie; jak przylecą bociany, pierwszy zagon zasiany. (żurawie przylatują już w lutym i często są mylone z bocianami)Bocian na ogonie jaskółkę przynosi. (jaskółki zjawiają się u nas około 20 kwietnia)Jak na Gertrudę (17.III) bociek na gnieździe siędzie, wiosna szybko przybędzie.Gdy bocian na święty Józef (19.III) przybędzie, to śniegu już nie będzie.Gdy na Józefa bociek siędzie, zimy więcej już nie będzie.Na święty Józef  bocian na stodole, gburze szykuj sochę i jedź orać pole. Jak na święty Józef  bociek przyleci, to na skrzydłach resztki śniegu przynosi.Jak na świętego Józefa bociany przybędą, to choroby zbożom nic szkodzić nie będą.Na Zwiastowanie (25.III) zlatują się bocianie.Na Zwiastowanie przybywaj bocianie.Na Zwiastowanie bocian na gnieździe stanie.Na świętego Franciszka (2.IV) zielenią się łany i ze swego zimowiska wracają bociany.W dzień Wojciecha (23.IV) świętego, ptaki przylatują jego.Na święty Wojciech zniesie jajko bociek.Na świętego Izydora (10.V) dla bociana pora.Na Spasa (6.VIII) boćki do cieplic, a bąki do lasa.Kiedy bocian u nas trwa po Bartłomieju (24.VIII) mnogi, tedy zima letka będzie, opał niedrogi.Na Bartłomieja Apostoła bocian do drogi dzieci woła.Jak bocian przyleci, możecie wyjść na dwór dzieci.Boćki przyleciały – podwieczorki wróciły, boćki odleciały – podwieczorki zabrały.Na jednej łące wół patrzy trawy, a bocian żaby.I bocian wszystkich żab nie wyłowi.Powiedziały jaskółki, że niedobre są spółki, powiedziały bociany, że niedobre są zmiany.Wkradł się jak wróbel w bocianie gniazdo. Przysłowia często oddają trafne spostrzeżenia i są mądrością ludu. Czerpałem je z różnych źródeł, wiele z nich występuje jeszcze w kilku wariantach, a niektóre są dzisiaj trudno zrozumiałe, bo któż np. pamięta że z przylotem bocianów zaczynały się prace polowe i wtedy służba i gospodarz jadali w polu podwieczorki. Wyrazem sympatii i szacunku dla bociana jest umieszczanie go w nazwach miejscowości lub herbach. W Polsce 29 nazw miejscowości pochodzi od bociana, są więc: Bocian, Bocianek, Bociek, Boćki, Bocianicha, Bocianiec, Bocianka, Bocianowo itp. W Europie wiele miast i rodów nosiło herby z bocianami, w dawnej Polsce herb z bocianem miał  Busk koło Lwowa. Obecnie wiele gmin opracowuje swoje herby i warto aby choć jedna mogła się szczycić takim symbolem.    (tekst Z. Jakubiec),Choroby nękały ludzi od zarania i zawsze poszukiwali oni sposobów zaradzenia dolegliwościom. Niektóre z dawnych leków lub sposobów wydają się dzisiaj dziwne lub mogą śmieszyć, niekiedy jednak znajdujemy logiczne przesłanki ich potencjalnej skuteczności. Wśród surowców aptekarskich znalazł się także bocian. Najstarszym zapisem w tej dziedzinie jest wielokrotnie wspomniany Zielnik Stefana Falimirza z 1534 r.. który wymienia trzy zastosowania: (1) kto młodego bociana zje, temu oczy do roku ciec nie będą ani boleć, (2) Pępek bociani [czyli żołądek] przeciw każdemu jadowi [truciźnie] pomaga, (3) Gnój [odchody] bociani z wodą pijąc na wielką niemoc [padaczkę] pomaga. No cóż. są dzisiaj lepsze lekarstwa. Jednak w pierwszym przypadku można stwierdzić, że u osób głodujących jednym z pierwszych objawów niedożywienia jest pogorszenie wzroku, a młode bociany pojawiały się w gniazdach na przednówku. Tak więc spożycie rosołu poprawiało wzrok. Natomiast z opisanym sposobem leczenia padaczki zetknąłem się zupełnie niedawno. Podczas którejś z kontroli w terenie zadano mi pytanie:-    czy to prawda, że odchody bocianie pomagają na padaczkę? Wyraziłem zdziwienie i wtedy wyjaśniono, że niedawno byli tu jacyś ludzie, którzy chcieli zebrać trochę bocianich odchodów dla chorego na padaczkę. Zadziwiające jest jak długo tego typu informacje przetrwały w świadomości ludzi. Z innych przepisów można przytoczyć, że smarowanie głowy sadłem bocianim pomagało leczyć kołtun. O właściwościach leczniczych tłuszczu bocianiego wspomina także ks. Kluk. Natomiast ks. Janota zestawiając dawne przekazy pisze: wnętrzności jego podane jako potrawa były lekarstwem na moczyska i na zapalenie nerek; tłuszczem, który jest żółty, a którego bocian nie ma wiele, smarowano członki podagrą lub drżączką dotknięte; serce ugotowane w wodzie, wraz z tą wodą zalecano na padaczkę; [...]mięso miało być skuteczne w porażeniach i udarze; pieczone mięso jedzone raz w roku chroniło od dny ręcznej i nożnej; żółć była lekarstwem na ból oczu, a żołądek wysuszony i sproszkowany był dobry w otruciach. Powstaje więc pytanie: jak często jedzono bociany? Już Mateusz Cygański pisze, że myśliwy „nierad go jada na swoim obiedzie”. Także ks. Kluk, prawie 200 lat później pisze: mięso bocianie jest czarne i lubo do jedzenia niekoniecznie zdatne, a ks. Janota stwierdza: mięso bocianie ma nieprzyjemny zapach, jest łykowate i niesmaczne. Natomiast kronikarz niemiecki Beckmann pisał w połowie XVIII wieku, że na terytorium Nowej Marchii bocianów było tak dużo, że miejscowa ludność żywiła się młodymi ptakami jak kurami. Możemy jednak domniemywać, że bociany były zabijane i jadane wyjątkowo, chociaż okresy głodu lub choroby wymuszały zupełnie inne zachowania.   (tekst Z. Jakubiec),Przypisywanie bocianom przynoszenia dzieci jest niewątpliwie najbardziej rozpowszechnionym wierzeniem dotyczącym tego gatunku. Jest ono szeroko rozpowszechnione w całej Europie środkowej, a jego początki sięgają zapewne czasów przedchrześcijańskich. W średniowiecznym Dreźnie była studnia „Queckbrunnen”, co można tłumaczyć jako zdrój lub studnia zdrojowa, z której pita woda miała ponoć zapewniać powicie potomstwa. Jest znamienne, że na tej studni umieszczono statuetkę bociana. W Wielkopolsce panowało przekonanie, że bocian gdzieś z tajemniczego stawu przynosi nowo narodzone dziecko i wrzuca je do domu kominem. Stąd starsze dzieci, widząc na wiosnę pierwszego bociana, wołały: Bocian, bocian, długi nos, przynieś dziecko dam ci grosz. Znalezienie odpowiedzi na przyczynę powstania tego wierzenia od dawna mnie intrygowało. Analizując, przy okazji lektury poradnika Stefana Falimirza, opisy różnych chorób i stosowanych leków doszedłem do wniosku, że zapomnieliśmy w Europie czym były głody i dlatego często nie potrafimy zrozumieć dawnych przekazów. Trudno się nawet dziwić, że w tych okresach jadano wiele gatunków ptaków, w tym i lubiane bociany. Głód jako powszechna plaga narodów europejskich ustąpił stosunkowo niedawno, dopiero w XVII-XVIII w., po rozpowszechnieniu uprawy ziemniaków. W wiekach poprzednich zjawiskiem naturalnym było, że w pewnych porach roku żywności często brakowało i jako wspomnienie tego pozostało tylko powiedzenie „głodny przednówek”. Z kolei złe odżywienie lub głód wiązały się ściśle z  możliwościami zajścia w ciążę. Zdawano sobie z tego sprawę już w średniowieczu, bo wspomniany Falimirz pisze: Piętnasta przyczyna przeszkadzająca łacnemu porodzeniu, smętek albo niemoc, albo głód jedzenia. Tak więc koniec zimy, wiosna, aż do nowych zbiorów były okresem niedostatku i w związku z tym obniżonej płodności. Lato, jesień i początek zimy zapewniały pokarm i tym samym łatwiej dochodziło do poczęcia, które w sposób naturalny kończyło się na wiosnę ... wraz z przylotem bocianów. Nie mniej istotnym jest przy tym fakt, że bocian odlatywał - więc według wyobrażeń mógł gdzieś dziecko chować, a jako jedyny duży ptak żyjący w sąsiedztwie człowieka mógł wiosną dziecko przynieść. Oczywiście sprawdzenie tej hipotezy nie jest możliwe, chociażby z tego względu, że w czasach powstawania tego wierzenia nie prowadzono ksiąg metrykalnych i obecnie nawet nie uda się ustalić, czy rzeczywiście na wiosnę rodziło się najwięcej dzieci. Tak więc dalej pozostaniemy w sferze domysłów, a pannom w dalszym ciągu będzie się odradzało zbyt częste oglądanie się za bocianami. Te wierzenia o przynoszeniu przez bociany dzieci przetrwały do dziś, chociaż w zmienionej postaci. Przed domem weselnym w Szwajcarii, w Rappersvil w 1997 roku zobaczyłem wysoki, ozdobiony kwiatami słup, na szczycie którego widniała sylwetka bociana, a poniżej pięknie wykaligrafowany wiersz:  Dem BrautpaarEs gibt die einen alten Brauch,kennt Ihr beide diesen auch?Ein Jahr habt Ihr jetzt Zeit,dann ist eine hoffentlich soweit.Wenn bis dahin kein Kindlein schreit,denn haltet eine Brotzeit für uns bereit.Damit Ihr dies auch nicht vergisst,wurde dieser Baum hier gehisst!Co w wolnym tłumaczeniu może znaczyć:I.Istnieje stare porzekadło,Wy także znacie je oboje!Macie teraz jeden rok czasu,I miejmy nadzieję, że do tego dojdzie.Jeżeli do tego czasu nie będzie dzieciak krzyczał,Przygotujecie dla nas przyjęcie.Abyście o tym nie zapomnieliStawiamy tu to drzewko.II.Istnieje przecież obyczaj stary,Co tyczy się też młodej pary,By przez rok czasu się uwinąćI by z sukcesem czas upłynął.Jeżeli dziecko w domu nie zakwili,Szykujcie ucztę dla nas moi mili.Abyście o tym pamiętaliStawiamy słup widoczny z dali.Tak więc, jeżeli przez rok bociany nie pomogą trzeba będzie powtarzać przyjęcie weselne!   (tekst Z. Jakubiec),Policzenie bocianów na wybranej powierzchni polega między innymi na odwiedzeniu wszystkich wsi, przysiółków i wszelkich miejsc możliwego gnieżdżenia się tych ptaków. Trzeba przy tym wielokrotnie wypytywać ludzi o istnienie w okolicy gniazd. Uzyskanie informacji wcale nie jest łatwe, ponieważ okazuje się, że wiele osób zupełnie nie ma rozeznania co znajduje się w najbliższym otoczeniu ich miejsca zamieszkania. Po odkryciu gniazda zbiera się szczegółowe informacje, bo przecież sąsiedzi bocianów obserwują je tygodniami, a każdy z kontrolujących pojawia się tam tylko na chwilę. Jest to zajęcie przyjemne tym bardziej, że w trakcie rozmowy najczęściej okazuje się jak lubiane są te ptaki i jak ludzie przeżywają bocianie radości i troski. Wielu obserwatorów w całej Polsce zebrało już podobne doświadczenia. Dzięki temu w przyszłości nie miną już obojętnie żadnego bocianiego gniazda. W 1974 objeżdżałem rowerem śląskie powiaty Brzeg i Opole. Dotarłem w końcu do pewnej wioski na południu powiatu opolskiego i „szukając języka” zapytałem jakiegoś mężczyznę:-    Przepraszam, czy jest tu gdzieś gniazdo bocianie? -    Tak, oczywiście u nas są bociany, ale są już zakontraktowane! – odpowiedział zagadnięty i zaczął się śmiać.No cóż, pomyślałem, pewnie trafiłem na wesołka. Kiedy jednak następna pytana osoba zagadnęła podejrzliwie, czy przyjechałem do zakontraktowanych bocianów uznałem, że coś się za tym musi kryć. Dotarłem w końcu do niewielkiego gospodarstwa, gdzie na czystym i ładnie urządzonym podwórku siedział starszy pan i coś robił. Gniazdo, na specjalnie zrobionej podstawie, znajdowało się na narożniku dachu stodoły, dokładnie w granicy posesji i były w nim trzy pisklęta. Wypytałem więc o rok założenia gniazda, ubiegłoroczne lęgi i na koniec zapytałem:-    Dlaczego ludzie mówią, że bociany są u Pana zakontraktowane?Dziadek uśmiechnął się szeroko i piękną śląską gwarą opowiedział mi taką historię: Wie pan ja mam strasznie pazernego sąsiada, który przyszedł do mnie i dziwił się, że tak staram się o bociany, które przecież nie dają żadnego dochodu. Powiedziałem mu więc, że są to ptaki pod ochroną i że za każdego wylatującego z gniazda młodego bociana płacą mi premię. O popatrz, powiedziałem mu:-    Są trzy młode to znaczy, że dostanę 9 tysięcy złotych, tyle co za kormika(tak się nazywa na Śląsku utuczony wieprzek). Ty musisz chodzić pół roku i karmić, a ja sobie siedzę i pieniądze dostanę. Sąsiad poszedł jak niepyszny, ale po pewnym czasie wrócił i mówi, że to niesprawiedliwe, bo gniazdo wprawdzie jest na stodole mego rozmówcy, ale bociany paskudzą do jego ogrodu, chodzą za żabami po jego łące i trawę maraszą, więc potem ciężko się kosi. Ale mój gospodarz nie ustąpił łatwo: -    Taki jest przepis i tego się nie da zmienić – powiedział,-    Ale to jest niesprawiedliwe – oponował sąsiad,-    Więc dobrze, ja się zgadzam, jedź do gminy i niech połowę piskląt przepiszą na ciebie – po dłuższej sprzeczce łaskawie poradził mój rozmówca.I sąsiad niewiele myśląc skoczył na rower i w gminie próbował załatwić podział premii. Śmiała się z tego cała wieś, a ja ... zjawiłem się tam kilka dni później.    (tekst Z. Jakubiec),Jak już pisałem wcześniej, badania nad bocianami trwają w całej Europie, a ostatnim kierunkiem jest podjęcie badań satelitarnych. Nic zatem dziwnego, że kiedy otrzymałem z Niemiec propozycję współuczestniczenia w takich badaniach i przygotowania schwytania kilku dorosłych ptaków na terenie północno-wschodniej Polski, ogromnie się ucieszyłem. Problem polegał tylko na chwyceniu kilku dorosłych, doświadczonych w wędrówce ptaków. Pomyślałem sobie - nic prostszego, przecież koledzy z Gdańska masowo łapią na śmietniskach mewy sieciami zaopatrzonymi w kilkukilogramowe ciężarki wystrzeliwane z małych moździerzy. Dzwonię więc do Gdańska i pytam o rezultaty:-    Ile ptaków łapiecie przy jednym odstrzale?-    Do dwustu, pada odpowiedź.   Byłem uradowany. Sieć ma długości prawie 40 metrów i szerokości ponad 15 m. Za kosiarką idzie do 20 ptaków, więc nie powinno być żadnych problemów.   Uzyskałem zgodę Głównego Konserwatora Przyrody i przygotowałem całą eskapadę. Tak więc pewnego dnia silna polsko-niemiecka ekipa zjawiła się w Brzeźnicy, w gminie Srokowo i rozpoczęliśmy łowy. Kierownik dużego majątku rolnego, gdzie na dachach jest kilkanaście gniazd bocianich, przyjął nas gościnnie i obiecał pomoc. Uzgodniliśmy miejsce najbliższego koszenia zielonki i rozłożyliśmy sieci. Kosiarka jechała jak zwykle, bociany szły za nią gromadą i kiedy wszystko było w idealnym położeniu, odpalone sygnałem radiowym, zagrzmiały moździerze. Przyznać trzeba, że przypominało to salwę artyleryjską. Sieć wyleciała w powietrze, jednak nim opadła prawie wszystkie bociany były już w powietrzu. Tylko jeden ptak został nakryty narożnikiem sieci, ale i on podrzucił ją skrzydłem i nim dobiegliśmy, odleciał. Gdybym wiedział co nastąpi potem, spakowałbym cały interes i zaoszczędził sporo cennego czasu. Rozkładaliśmy sieć wielokrotnie i to w odległości wielu kilometrów od Brzeźnicy. Bociany chodziły za kosiarkami, ale gdy dochodziły do sieci, nawet gdy była przykryta trawą, podrywały się w powietrze, przelatywały te kilkadziesiąt metrów i potem dalej spokojnie żerowały. Także siatki mocowanej na kosiarce i wyrzucanej sprężyną do tyłu, można było użyć tylko raz, a nakryty bocian i tak wbiegł pod maszynę i uciekł bokiem. Potem do tej kosiarki nie zbliżył się już żaden ptak. Owszem szły za nią, ale w bezpiecznej odległości. Wracałem do domu zupełnie pokonany.    We Wrocławiu zacząłem szukać rozwiązania. Przypomniałem sobie pokazy sprawności naszej policji i łapanie przestępcy siatką wystrzeliwaną ze specjalnego karabinu. Tonący brzytwy się chwyta, postanowiłem więc iść po ratunek do naszej policji. Łatwo sobie wyobrazić zdumienie moją prośbą. Takiego zadania nie miała chyba żadna policja na świecie! Prośbę potraktowano jednak ze zrozumieniem i Komendant przyznał, że choć do tej pory takich terrorystów nie łapano, może to być uznane jako pewnego rodzaju ćwiczenie. I tak zjawiliśmy się po raz drugi w Brzeźnicy, tym razem w towarzystwie młodego funkcjonariusza. Wprawdzie jego koledzy przed wyjazdem śmiali się, że będzie drób łapał, ale metoda okazała się skuteczna, choć zadanie nie było łatwe. Wprawdzie bociany złapaliśmy, ale szybko okazało się, że chwycenie przestępcy jest zadaniem nieporównanie łatwiejszym niż przechytrzenie ptaka. Opłacało się strzelać siatką tylko gdy ptak był do strzelającego zwrócony dziobem i należało wykorzystać te ułamki sekundy, gdy robił zwrot. Próby łapania bocianów podejmowaliśmy w promieniu kilkudziesięciu kilometrów i niebawem odkryliśmy ze zdumieniem, że nasz biały mikrobus został przez bociany doskonale rozpoznany i należycie oceniony. Gdy podjeżdżaliśmy na pole i ustawialiśmy auto na poboczu, nawet 100 m od pracujących maszyn, ptaki natychmiast odlatywały. Nie pozostało zatem nic innego jak ukrywać samochód w krzakach, w pewnej odległości i resztę załatwiać pieszo. Bociany jednak udało się schwytać i dzięki temu mamy ciekawe obserwacje z kilku lat. Prześledzona została cała droga do Afryki, reakcja na dramatyczne warunki wiosną 1997 r., gdy załamanie pogody zatrzymało w Turcji na cały sezon lęgowy tysiące ptaków i wiele innych szczegółów. Nigdy nie przypuszczałem jednak, że chwycenie bociana jest tak trudnym zadaniem i zapewne nigdy nie dowiem się, w jaki sposób wiadomości ważne dla bocianów tak sprawnie są przez nie przekazywane i to na znaczne odległości.   (tekst Z. Jakubiec)   ,Od 2003 roku w wigilie dnia dziecka obchodzimy „Dzień Bociana”, który w Polsce został ogłoszony przez Polskie Towarzystwo „pro Natura”. Każdego roku w tym dniu wiele szkół organizuje festyny, prelekcje, przedstawienia, podczas których uczniowie przebierają się za bociany, biorą udział w licznych konkursach związanych z jego życiem i ochroną. Dzieci poprzez zabawę uczą się jak chronić te fascynujące ptaki, które przecież od wieków wzbudzają sympatię u człowieka. Dzięki bocianiemu świętu przypominamy sobie o problemach, na jakie napotykają one zarówno podczas wędrówek, jak i na obszarach lęgowisk i zimowisk. Uświadamiamy sobie potrzebę ochrony tych ptaków. W Polsce znajduje się 25% światowej populacji bociana białego, jednak nie oznacza to, że ptak ten jest całkowicie bezpieczny. Musimy  pamiętać, że wraz       z rozwojem cywilizacji rośnie liczba zagrożeń, z którymi bociany muszą sobie poradzić, a bez naszej pomocy czasami jest to po prostu niemożliwe. Powiększająca się corocznie liczba zwolenników „Dnia Bociana” wyraźnie pokazuje nam, jakie miejsce zajmuje on w naszej kulturze i społeczeństwie, dlatego zapraszamy wszystkich sympatyków bocianich do świętowania i rozpowszechniania „Dnia Bociana”. Niech wiadomość o tym dniu dotrze do jak największej liczby miłośników bocianich. Zainteresowani tematyką bocianiego święta więcej informacji mogą znaleźć na stronie www.bociany.pl, gdzie w bazie aktywności umieszczone są informacje dotyczące obchodów „Dnia Bociana” w szkołach z całej Polski.   Monika PTPP „pro Natura”   ,Człowiek od wieków z zainteresowaniem przyglądał się życiu bocianów. Interesowała go zarówno jego anatomia, jak i biologia, fascynowały dalekie podróże, które ptaki odbywały na obszary zimowisk. Wraz z postępem cywilizacji istniały coraz to nowsze metody ich obserwacji. Z czasem możliwe stało się nawet zamontowanie kamer przy bocianich gniazdach, które umożliwiły całodobową obserwację ptaków     i dały możliwość dokładniejszego poznania ich życia. W Europie mamy już ok. 100 takich kamer, z czego 12 znajduje się w Polsce. Dzięki nim możemy na żywo obserwować „rodzinne życie bocianie” od momentu zajęcia gniazda, do odlotu ptaków. Jednym z pierwszych i zarazem najpopularniejszym gniazdem w Europie, przy którym zamontowano kamerę, było gniazdo w polskiej wsi Przygodzice, znajdującej się w województwie Wielkopolskim. Od 2006 roku internauci mają możliwość obserwacji bocianów w gnieździe i mogą wymieniać między sobą spostrzeżenia na specjalnie stworzonym do tego celu forum. Wchodząc na stronę www.bocianyonline.pl, w zakładce kamery możemy znaleźć wykaz monitorowanych gniazd w Europie. Wśród nich warto zwrócić uwagę na gniazdo bociana czarnego w Loodus w Estonii. Ptak ten dawniej był gatunkiem bardzo płochliwym, dlatego trudno było go zobaczyć przeciętnemu człowiekowi. W ostatnich latach jednak odnotowano liczne przypadki zakładania gniazd przez te ptaki w pobliżu ludzkiej populacji, co świadczy o jego oswajaniu się z człowiekiem. Zachęcamy zarówno miłośników bocianich, jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją fascynację tym ptakiem do pogłębiania wiedzy dotyczącej bocianiego życia poprzez internetową obserwację bocianich gniazd.   Monika PTPP „pro Natura” ,Dolina Noteci jest największym i najlepiej zachowanym kompleksem dolinowo-bagiennym w Polsce. Ten malowniczy zakątek jest cennym terenem dla wielu gatunków ptaków zarówno w okresie lęgowym, jak i podczas migracji czy zimowania. W ramach Europejskiej Sieci Natura 2000, Dolina Noteci stanowi specjalny obszar ochrony siedlisk. Z uwagi na znajdujące się tutaj największe skupisko bociana białego w zachodniej Polsce, Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” postanowiło nakręcić trójwymiarowy film, którego tematem jest właśnie bocian biały. Powstanie on w ramach projektu dotyczącego ochrony bociana białego w Dolinie Noteci. Do jego stworzenia wykorzystywane będą jednocześnie dwie zsynchronizowane kamery. Zakończone dzieło w ramach edukacji będzie pokazywane w szkołach objętych projektem. Więcej informacji na temat tworzenia filmu można znaleźć na stronie internetowej: www.salamandra.org.pl, w zakładce ochrona bociana.  Monika PTPP „pro Natura”            ,W kwietniu 2003 roku, w Kłopocie  nieopodal miejscowości Cybinka, Liga Ochrony Przyrody z Zielonej Góry powołała Muzeum Bociana Białego. Wybór miejscowości nie był przypadkowy. Wieś, w której powstało muzeum znajduje się w dolinie Odry, na obszarze Krzesińskiego Parku Krajobrazowego. Dzięki licznie występującym na jej terenie bocianim gniazdom, Kłopota zyskała dużą popularność. Znajduje się tam ponad 30 gniazd, w których każdego roku pary bocianie przystępują do lęgów. Za wieloletnią pomoc bocianom wieś uzyskała z rąk Prezesa Zarządu Głównego Ligi Ochrony Przyrody certyfikat pozwalający na używanie nazwy „Bociania Wioska” . Głównymi celami działalności powstałego muzeum jest edukacja ekologiczna dzieci i młodzieży, jak również pomoc bocianom poprzez ochronę ich żerowisk oraz montowanie platform pod ich gniazdami. Możemy podziwiać tam eksponaty związane z życiem i ochroną bociana białego. Muzeum w Kłopocie jest pierwszym tego typu obiektem powstałym w Polsce i jednym z nielicznych znajdujących się w Europie. Więcej informacji na temat jego działalności można znaleźć na stronie internetowej: www.mbb-klopot.bermar.pl Monika PTPP „pro Natura” ,Dawniej, wczesną wiosną, na powitanie bocianów mieszkańcy Podlasia i Krupi, tj. północno-wschodniej części Mazowsza, piekli „busłowe łapy”. Są to drożdżowe bułki w kształcie pięciopalczastych bocianich łap. „Busieł” według tamtejszej gwary oznacza bociana, stąd nazwa wypieków. Owe bułki były pieczone na Święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, które przypada na dzień 25 marca. Jest to związane z rozpoczynającą się w tym okresie wiosną. Zgodnie z porzekadłem „ Na zwiastowanie przybywaj bocianie”, powinien on powrócić z ciepłych krajów najpóźniej do dnia Święta Zwiastowania. Ludzie wierzyli, że wkładając do gniazda bocianiego „busłowe łapy”, zwabią bociana do gniazda znajdującego się na ich posesji, a dzięki temu szczęście i dostatek nie opuści ich przez cały rok. Zdarzają się miejsca, gdzie ten zwyczaj przetrwał do dnia dzisiejszego. Monika PTPP „pro Natura”  ,Wśród mieszkańców Mazowsza nadal żywa jest legenda o królowej Bonie i bocianach, które przywróciły ciszę w Latowiczu. Królowa posiadała pałac na terenie pięknej miejscowości na Mazowszu. Teren posiadłości był otoczony błękitnymi wodami, największego na Mazowszu stawu. Bona wraz z całym dworem przyjeżdżała tutaj każdego roku na letni wypoczynek, dlatego według legendy to ona nazwała miejscowość Latowicz. Nie wystarczały jej jednak zielone tereny i błękit wód. Chcąc poczuć się jak w swej ojczyźnie, sprowadziła z Włoch pewien gatunek żab, które swoim głośnym rechotaniem drażniły mieszkańców. Mieszkańcy skarżyli się królowej, ta jednak nie chciała ich słuchać. Na szczęście głośny rechot włoskich żab usłyszały znajdujące się w pobliżu bociany. Ptaki wyjadły hałaśliwe płazy i od tamtej pory stały się jednym z symboli regionu. Latowiczanie wdzięczni za przywrócenie ciszy, do dzisiejszego dnia żyją w zgodzie z bocianami. Monika PTPP ”pro Natura”  ,Polskie Towarzystwo Przyjaciół Przyrody „pro Natura” zajmuje się ochroną bociana białego i jego siedlisk już od 1994 roku. Do tej pory polegała ona m.in. na renowacji gniazd, edukacji społeczeństwa i ochronie żerowisk bociana białego. Obecnie Towarzystwo realizuje projekt edukacyjny „Boci@n”, który powstał w celu ochrony bociana białego. Jest to nowy etap, który poprzez współpracę ze szkołami, instytucjami, urzędami, organizacjami społecznymi i  osobami indywidualnymi dąży do zachowania populacji tego ptaka. Na stronie internetowe: www.bociany.pl znajdują się dwie bazy: aktywności i gniazd, w których informatorzy zamieszczają zebrane przez siebie informacje. W pierwszej umieszczone są inicjatywy podjęte na rzecz tych ptaków od początku 2009 roku, w drugiej znajdują się zdjęcia gniazd bocianich z całej Polski wraz z wynikami obserwacji. Każda szkoła przesyłająca zgłoszenie otrzymuje materiały edukacyjne, pomocne przy realizacji projektu. Dzięki nim nauczyciele wraz z uczniami mogą włączyć się w obserwację gniazd bocianich i w realizację działań, na rzecz ich ochrony. Więcej informacji na temat projektu można znaleźć na stronie internetowej: www.bociany.pl Monika PTPP „pro Natura”  ,26 czerwca 2010 roku już po raz czwarty w Ustroniu odbył się zlot miłośników bocianich, tak zwanych „bocianolubów”, organizowany w ramach projektu „Bociany Integrują” przez Stowarzyszenie Nauczycieli Edukacji Początkowej. Współorganizatorami tegorocznej imprezy była Dyrekcja Leśnego Parku Niespodzianek i Nadleśnictwo Ustroń.  W imprezie uczestniczyli miłośnicy bocianów z: Ustronia, Częstochowy, Katowic, Zabrza, Rudy Śląskiej, Łodzi, Wrocławia, Zielonej Góry i Jastrzębia Zdrój. Zlot odbył się w Regionalnym Ośrodku Edukacji Ekologicznej „Leśnik” w Ustroniu Jaszowcu. W spotkaniu „bocianolubów” udział wzięli pracownik Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk i Katedry Ochrony Przyrody na Wydziale Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody „pro Natura”, prof. dr hab. Zbigniew Jakubiec oraz Pan Wiesław Chromik – leśnik, ornitolog i obrączkarz. Podczas konferencji odbyły się pokazy nagrań z bocianiego gniazda, które były przeanalizowane przez zgromadzonych na zlocie fachowców. Dodatkowo wybrano imiona dla młodych bocianów, które nazwano Wisełka i Ustronek. Atrakcją dla bocianolubów była wizyta w Leśnym Parku Niespodzianek w Ustroniu, gdzie obserwowano pokazy lotów ptaków drapieżnych i sów. Na zakończenie spotkania odbyło się ognisko, przy którym podsumowywano zlot oraz słuchano fascynujących opowieści prof. dr hab. Zbigniewa Jakubca. Monika PTPP „pro Natura” ,W województwie małopolskim, w gminie Szczurowa znajduje się wieś Niedzieliska, która nie różniłaby się szczególnie od innych polskich wsi, gdyby nie fakt, iż upodobały ją sobie bociany białe. Zważywszy na to, że większość bocianów osiedla się w północno-wschodniej Polsce,  to ilość ptaków znajdująca się na terenie Niedzielisk robi duże wrażenie. Gmina Szczurowa słynie z największego zagęszczenia bocianów białych w województwie małopolskim, a w samych Niedzieliskach znajduje się 7 gniazd bocianich.  Zainteresowanie ptaków tym terenem spowodowane jest występującymi tutaj podmokłymi łąkami, pastwiskami, brzegami nieuregulowanych rzek i starorzeczami, które stanowią idealne miejsca do żerowania. Pod koniec sierpnia na pobliskich łąkach bociany zbierają się tuż przed odlotem do Afryki na tzw. „sejmikach”. Ich przygotowania do odlotu obserwują mieszkańcy  wioski i turyści zjeżdżający na tę okoliczność do Niedzielisk. Od 2006 roku w pierwszy dzień wiosny, kiedy to w całej Polsce dzieci topią tzw. „marzannę”, w Niedzieliskach odbywa się happening „Powitanie Bociana”. Podczas uroczystości dzieci przebrane w rozmaite „bocianie” i „żabie” stroje maszerują pod jedno z najbardziej okazałych gniazd bocianich w wiosce. Marsz ma na celu przywitanie pierwszego bociana, który jak wiadomo jest oznaką wiosny. Kolejnym punktem happeningu są bocianie przedstawienia i konkursy wiedzy o tych niesamowitych ptakach, odbywające się w miejscowej szkole. Warto również dodać, iż 24 sierpnia, w dniu św. Bartłomieja, który według staropolskich przysłów jest dniem odlotu bocianów, w miejscowej parafii odbywa się odpust. Według mieszkańców to właśnie tego dnia bociany żegnają się z ich wioską. Monika PTPP „pro Natura”  ,Bocian biały jest gatunkiem, który według Ustawy o Ochronie Przyrody podlega ochronie. Ponadto jest to ptak powszechnie lubiany i większość z nas darzy go wielką sympatią. Niestety mimo pozytywnych odczuć jakie u większości osób wywołują te zwierzęta, znajdą się i tacy ludzie, którzy dla zabawy potrafią je krzywdzić. Do takiego właśnie zdarzenia doszło w gminie Lidzbark Warmiński, gdzie we wsi Sarnowo 21-letnia dziewczyna dla przyjemności z wiatrówki postrzeliła bociana białego. Jeden z mieszkańców wsi znalazł rannego ptaka i 1 sierpnia powiadomił o tym fakcie policję. Jak udało się ustalić funkcjonariuszom dziewczyna postrzeliła go w momencie, gdy siedział na dachu domu, po czym spadł na ziemię. Bocian ma postrzelone skrzydło i obecnie wraca do zdrowia pod opieką osoby, która zawiadomiła policję. Mieszkanka Sarnowa  będzie teraz tłumaczyła się przed sądem, a za znęcanie się nad zwierzętami grozi jej kara do dwóch lat pozbawienia wolności. Monika PTPP „pro Natura”  ,Wśród mieszkańców naszego kraju coraz modniejsze staje się połączenie aktywnego wypoczynku z pogłębianiem wiedzy przyrodniczej. Już od kilku lat organizowane są rajdy rowerowe, których trasy biegną wzdłuż bocianich gniazd, znajdujących się w okolicy. Bardzo często są one organizowane z okazji „Dnia Bociana”, który przypada na dzień 31 maja, jak również w ramach zadań wyznaczonych przez gminę do realizacji w danym roku. Bocian biały jest gatunkiem powszechnie lubianym i darzonym sympatią przez większość naszego społeczeństwa. Dlatego jego postać nadaje się idealnie do prowadzenia edukacji ekologicznej. Dzięki niej poprzez poszerzanie wiedzy o bocianach możemy przekazać wiele cennych informacji dotyczących ochrony terenów podmokłych, jak również cennych przyrodniczo gatunków, które tam występują. Podczas rajdu uczestnicy poznają zagadnienia związane z życiem i ochroną bociana białego oraz rolą dolin rzecznych, które są wykorzystywane przez ptaki jako miejsce żerowania. Ponadto mieszkańcy poszczególnych gmin mają okazję zapoznać się z ilością i rozmieszczeniem gniazd znajdujących się na zamieszkiwanym przez nich terenie. Dzięki organizacji rajdu „Bocianim szlakiem po gminie Podedwórze”, mieszkańcy powiatu Parczewskiego zapoznali się z rozmieszczeniem gniazd bocianich w gminie Podedwórze. Był to już drugi rajd rowerowy organizowany w ramach ogólnopolskiej akcji „Polska na rowery”. Kolejną gminą organizującą bociani rajd rowerowy jest gmina Zabrodzie. Tegoroczny rajd organizowany był pod hasłem: „ Szlakiem bocianich gniazd”, a jego trasa miała długość ok. 40 km i była podzielona na 2 etapy. Pierwszy z nich odbył się 13, a drugi 27 lipca tego roku. W maju bieżącego roku odbył się również rajd rowerowy „Szlakiem bocianich gniazd” na terenie gmin Suchożebry i Siedlece. Była to już VII taka impreza organizowana na tym obszarze. Trasa, jaką musieli pokonać uczestnicy miała długość ok. 20 km. Jak możemy zauważyć, niektóre rajdy organizowane są już od kilku lat. Każdego roku ich liczba wzrasta, dzięki czemu możemy liczyć na wzrost świadomości ekologicznej w naszym społeczeństwie. Monika PTPP „pro Natura” ,Jakiś czas temu pożegnaliśmy bociany, które udały się w długą podróż do swoich zimowisk. Nie wszystkie osobniki jednak zdołały odlecieć. Znalazły się wśród nich takie, które z różnych przyczyn postanowiły u nas przezimować. Na razie zdrowe ptaki dają sobie radę, gdyż mają jeszcze dostateczną ilość pokarmu, jednak za jakiś czas jego dostępność stanie się ograniczona i zwierzęta będą potrzebować naszej pomocy. Ranne lub osłabione brakiem pożywienia ptaki często padają ofiarami drapieżników lub umierają z głodu, dlatego w celu ich ochrony umieszcza się je w tzw. „Ptasich Azyli”, gdzie otrzymują niezbędną pomoc i mają możliwość przetrwania zimy. Jednym z takich azyli jest Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Ptaków w Bukwałdzie. W tym roku trafiła tam już znaczna liczba bocianów, które z uwagi na późne lęgi nie odleciały do Afryki. Obecnie w ośrodku znajduje się 60 osobników bociana białego i nie jest to liczba ostateczna, gdyż zima jeszcze się nie rozpoczęła. W połowie września bieżącego roku na terenie ptasiego schroniska w Bukwałdzie odbyła się akcja mająca na celu pomoc w przygotowaniu wolier dla zimujących tam ptaków. Dzięki wolontariuszom ptaki będą mogły przeczekać niesprzyjające zimowe warunki i wiosną wrócić na łono natury. Dla zainteresowanych więcej informacji na temat działalności Ośrodka Rehabilitacji Ptaków w Bukwałdzie można znaleźć na stronie: http://www.falbatros.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=56&Itemid=52 Monika PTPP „pro Natura”  ,Lipiec był miesiącem bardzo przyjaznym dla bocianów zasiedlających gniazda w Dolinie Noteci. Właśnie w tym okresie Polskie Towarzystwo Ochrony Przyrody „Salamandra” zorganizowało dwa „bocianie obozy”, na których obozowicze mogli uczestniczyć w czynnej ochronie bociana białego na terenie Doliny. Coraz częściej organizacje realizują swoje projekty przy pomocy wolontariuszy, dzięki czemu realne staje się połączenie edukacji ekologicznej z praktycznymi zajęciami, które jednocześnie wpływają na poprawę stanu przyrody. Uczestnicy obozu pochodzili zarówno z Polski, jak i Ukrainy. Ochotnicy mogli zobaczyć jak buduje się platformy pod bocianie gniazda, liczyli młode bociany i gniazda w Dolinie Noteci, jak również mieli możliwość uczestniczyć w prelekcjach dotyczących  zarówno bocianów, jak i obszarów Natura 2000. Jedną z atrakcji był udział w obrączkowaniu bocianów, z której uczestnicy obozu chętnie korzystali. Wolontariusze nocowali w malowniczym gospodarstwie agroturystycznym koło Krostkowa. Teren na którym prowadzili swoje działania obejmował Dolinę Noteci, która rozciąga się na obszarze dwóch województw: wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego. Dla zainteresowanych więcej informacji na temat obozów znajduje się na stronie internetowej: http://www.salamandra.org.pl/component/content/article/74-bocian/423-obozybocianowe.html?directory=207   Monika PTPP "pro Natura"        ,Tematyka związana z bocianem białym już od wieków interesowała rożne grupy fascynatów. Pisarze do dzisiejszych czasów opisują ich zwyczaje i wędrówki w odległe krainy, przyrodnicy dbają o ochronę jego gatunku, a fotografowie zainspirowani pięknem tych ptaków uwieczniają je na zdjęciach. Związek Polskich Fotografów Przyrody zorganizował akcję, której celem było zebranie wśród swoich członków jak największej liczby zdjęć bociana białego. Fotografie przyjmowane były przez organizatorów do 10 września bieżącego roku. Zdjęcia zebrane podczas akcji pochodzą od 48 członków Związku Polskich Fotografów Przyrody. Podczas całego przedsięwzięcia zgromadzono kolekcje liczącą 656 bocianich ujęć, a największa ich liczba pochodzi z Okręgu Mazowieckiego. Otrzymany materiał posłuży do przygotowania prezentacji, której tematem będzie bocian biały. Owoce pracy będzie można niebawem zobaczyć w Tykocinie nad Narwią. Monika PTPP „pro Natura” ,W dniach 2-3 października bieżącego roku w willi „Duchowizna” położonej nad Wisłą pod Zakroczynem odbył się zlot Towarzystwa Przyrodniczego „Bocian”. W tegorocznym spotkaniu udział wzięło 70 osób. Był to już kolejny zjazd członków towarzystwa, który po raz pierwszy w historii trwał  2 dni. Podczas spotkania uczestnicy mieli możliwość wysłuchania ciekawych prelekcji, w tym również prezentacji Pawła Dolaty z Południowowielkopolskiej Grupy OTOP. Przedstawiciel OTOP opowiadał o projektach realizowanych podczas 17-letniej działalności towarzystwa, które umożliwiły prowadzenie badań i ochronę bociana białego w powiecie ostrowskim. Dzięki jednemu z nich od 2006 roku istnieje możliwość obserwacji on-line bocianiego gniazda z Przygodzic na całym świecie. W drugim dniu spotkania uczestnicy mieli możliwość wzięcia udziału w interesujących wycieczkach, gdzie mogli pogłębiać swoją wiedzę dotyczącą przyrody. Jako pierwsza o poranku wyruszyła nieliczna grupa osób, której celem było dotarcie do punktu obserwacyjnego, umożliwiającego podziwianie ciekawych gatunków ptaków. Inną atrakcją była możliwość rejsu po Wiśle, podczas którego organizatorzy dali możliwość zwiedzenia starej cegielni. Kolejną ciekawą opcją spędzenia dnia była wyprawa na łąki pod Bronisławką, a także zwiedzanie Fortów Modlińskich, gdzie można było zobaczyć nietoperze. Dla zainteresowanych więcej informacji na temat zjazdu Grupy OTOP można znaleźć na stronie: http://www.bocian.org.pl/aktualnosci-2010/22552-Zjazd-TP-Bocian-za-nami Monika PTPP „pro Natura”   , Coraz częściej realizowane są projekty, które poprzez edukację powodują zwiększenie świadomości ekologicznej społeczeństwa już od najmłodszych lat. Ich celem jest ochrona środowiska przyrodniczego i jego zasobów. Jednym z takich właśnie działań jest realizacja projektu „Łaskie bociany”, który został zainicjowany przez Urząd Miejski w Łasku (województwo łódzkie). Organizatorzy chcieli rozbudzić wśród młodzieży pasję do przyrody oraz zwiększyć ich wrażliwość na kwestie związane z jej ochroną. Poprzez wspólne spędzanie czasu dzieci i młodzież z różnych jednostek społecznych miały możliwość zintegrowania się oraz stworzenia pozytywnych więzi ze środowiskiem naturalnym. Uczestnicy projektu poprzez zajęcia terenowe, które odbywały się m.in. na terenie zbiornika Jeziorsko mieli okazję zapoznać się z występującymi tam gatunkami ptaków. W zdobywaniu informacji istotną rolę odegrała kadra naukowa z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego. Dodatkową możliwością rozszerzenia wiedzy przyrodniczej było poznanie biologii bociana białego dzięki kamerze zamontowanej w bocianim gnieździe w Łasku. W piątek 22 października bieżącego roku odbyły się ostatnie stacjonarne zajęcia prowadzone w ramach projektu „Łaskie bociany”. Zajęcia terenowe zakończyły się już 9 października, wówczas uczestnicy odwiedzili Łódzki Ogród Botaniczny, gdzie podziwiali różne gatunki roślin znajdujące się w jego zasobach. Monika PTPP „pro Natura”  ,W jeden z wrześniowych weekendów w Goniądzu nad Biebrzą odbył się pierwszy w historii zlot Klubu Ptaków Polskich. W skład jego członków wchodzą ludzie posiadający nazwiska związane z ptasią tematyką, jak np. Sowińscy, Czajkowscy, czy Wróblewscy oraz miłośnicy ptaków i przyrody. Duże wrażenie na uczestnikach zlotu zrobił jego program. Oprócz wielu filmów przyrodniczych, czy wypraw na bagna miało miejsce także bicie rekordu Guinnessa w stworzeniu największego bociana świata. Pobicie rekordu było możliwe dzięki współpracy uczestników zlotu z mieszkańcami Goniądza. W akcji wzięło udział ponad 1300 osób ubranych w białe, czarne i czerwone koszulki z napisem „pTAK TEŻ CZŁOWIEK!”. Ustawiając się na szkolnym boisku w kształt bociana białego stworzyli największy na świecie wizerunek  tego ptaka. Obecnie rekord czeka na zatwierdzenie w księdze, ale to już tylko formalność. Impreza tak spodobała się jej uczestnikom, że w przyszłym roku najprawdopodobniej będzie organizowana po raz kolejny. Kto wie, może wówczas liczba osób biorących udział w tworzeniu bociana będzie znacznie większa, a ustanowiony bociani rekord Guinnessa zostanie pobity. Monika PTPP „pro Natura"

Bocian czarny i inni, czyli mniej znani kuzyni bociana białego

Bocian czarny - mniej znany kuzyn

W powszechnej opinii bocian czarny uchodzi za ptaka rzadkiego i tajemniczego. Spotkania z nim są z reguły przeżyciem długo zapamiętywanym. Ta opinia ma pewne uzasadnienie, bo tego stosunkowo dużego ptaka rzeczywiście nie często mamy okazję obserwować z bliska i wiele spotkań jest dla obserwatora po prostu zaskoczeniem.   (tekst Z. Jakubiec),Liczebność bociana czarnego w Europie wskazuje, że gatunek ten miał także bardzo trudny okres. W XIX i na początku XX w. odnotowywano stały ubytek zajętych gniazd i wydawało się, że los tego ptaka jest już przesądzony. Uważano, że gatunek ten zasiedla tylko duże kompleksy leśne, a płochliwość jego była wręcz przysłowiowa. Najniższy stan przypadał na lata dwudzieste i wtedy nieco liczniejsze występowanie było odnotowywane na Mazurach i Pomorzu, natomiast w pozostałej części kraju były znane tylko pojedyncze gniazda np. na całym Śląsku w 1920 r. było takich gniazd 6. Od tego czasu zaczął się jednak powolny wzrost liczebności i odkrywano coraz to nowe pary. Ustalenie rzeczywistej liczebności jest trudne, ponieważ każda para buduje zwykle więcej niż jedno gniazdo, które są oddalone od siebie nawet o kilka kilometrów i w kolejnych latach zasiedlane na przemian. Dokonano jednak kilku ocen stanu polskiej populacji bociana czarnego. W 1966 r. wykryto 476 zajętych gniazd, a liczebność całkowitą oszacowano na 500-530 par lęgowych. W latach 1981-1982 wartości te wynosiły: 696 wykrytych zajętych gniazd, a oszacowana liczebność to 800-900 par lęgowych. Obecnie przyjmuje się, że stan tego gatunku w Polsce przekroczył 1000 par. W porównaniu do bociana białego nie jest to dużo, ale trend jest wyraźny i wydaje się, że przyszłość tego gatunku nie budzi już obaw. Bocian czarny gnieździ się obecnie w całej Polsce, także w Sudetach i Karpatach. W niektórych większych kompleksach leśnych występuje liczniej i np. w Puszczy Białowieskiej doliczono się ponad 20 par. Znamienne jest, że wraz ze wzrostem liczebności nastąpiła wyraźna zmiana obyczajów tego ptaka. Odkrywano gniazda w stosunkowo niedużych lasach, np. o powierzchni 50-60 ha, niekiedy znajdowały się one kilkaset metrów od zabudowań, a niedawno zlokalizowano gniazdo 80 m od autostrady Zgorzelec – Wrocław. Są też obserwacje pojedynczych, mniej płochliwych osobników. Od lat bocian czarny spokojnie żeruje w Dunajcu i stanowi dodatkową atrakcję dla osób płynących tratwami przełomem w Pieninach. W Sanie koło Leska bociany czarne i białe wspólnie żerują w sąsiedztwie wędkarzy. Trzeba podkreślić, że takie sytuacje nie tylko nie były obserwowane w przeszłości, ale wydawały się wręcz nieprawdopodobne. Tak więc na naszych oczach doszło do przełamania barier i zmiany zachowań, które pozwalają dostosować się temu gatunkowi do stałej obecności człowieka i wprowadzanych przez niego zmian środowiska.   (tekst Z. Jakubiec),Jeszcze niedawno ochrona bociana czarnego w Polsce sprowadzała się do wpisania go na listę gatunków chronionych i wprowadzonych przez prawo obostrzeń. Od pewnego czasu prawo nakazuje, aby wokół gniazd tego ptaka tworzyć strefy ochronne, w których ograniczona zostaje aktywność ludzi w okresie wyprowadzania lęgu. Dla leśników powoduje to niekiedy pewne utrudnienia, ale trzeba podkreślić, że celowość ochrony jest coraz powszechniej akceptowana. Na zachodzie Europy dokonano dokładniejszych analiz i okazało się, że w lasach gospodarczych, gdzie oczekujemy prostych, bezsęcznych drzew miejsca dla bociana czarnego po prostu brakuje. Nie ma odpowiednich warunków do zakładania gniazd. Zaczęto więc budować sztuczne podstawy pod gniazda, tak jak się to od dawna robi dla bociana białego i okazało się, że ptaki stosunkowo chętnie je zajmują. Poważnym problemem staje się jednak zachowanie bazy pokarmowej i możliwości żerowania tego ptaka. Miejscem żerowania bocianów czarnych są przede wszystkim wody płynące, czyli wszelkie potoki leśne, małe rzeczki i większe rzeki. Tymczasem także w lasach prowadzone są prace melioracyjne, osuszane są tereny podmokłe i regulowane potoki. Powoduje to stałe ograniczanie możliwości wykarmienia potomstwa przez bociany czarne, a przy okazji zwiększa zagrożenie pożarowe. Trzeba więc podjąć świadome działania w celu zachowania większych ostępów leśnych w naturalnym stanie, a bocian czarny może się przyczynić do uratowania niejednego pięknego uroczyska.   (tekst Z. Jakubiec),Stosowana w naukach biologicznych systematyka ilustruje wzajemne pokrewieństwa gatunków, choć ograniczona do gatunków współczesnych tylko częściowo oddaje przebieg ewolucji danej grupy. Ustalenie pokrewieństwa nie jest proste i przez długie lata panowało tu spore zamieszanie. Obecnie rząd brodzących Ciconiiformes obejmuje pięć rodzin: czaplowate Ardeidae, warugi Scopidae, bocianowate Ciconidae, trzewikodzioby Balaenicipitidae oraz ibisowate Threskiornithidae. Są to ptaki duże, mierzące 75-150 cm, o długich szyjach, nogach i dziobach, związane najczęściej ze środowiskami wodnymi lub wilgotnymi, żyjące na ogół w strefie równikowej lub zwrotnikowej. Jest interesujące, że w wyniku badań genetycznych okazało się, że amerykańskie kondory są blisko spokrewnione z tym rzędem ptaków i w pewnym momencie włączono je nawet w jego skład. Obecnie stanowią one jednak osobny rząd, obejmujący tylko jedną rodzinę: kondorowate Cathartidae.   (tekst Z. Jakubiec),Rodzinę bocianowatych Ciconiidae, Sundevall 1836, tworzy 5 rodzajów, obejmujących 19 gatunków ptaków żyjących na obu półkulach. Dzieli się ją na 3 podrodziny: dławigady, bociany i marabuty. Do podrodziny bocianów należą także kleszczaki i żabiru, które jako jedyne w tej rodzinie wykazują dymorfizm płciowy. Większość z nich to ptaki okazałe, o bardzo efektownym wyglądzie i upierzeniu, warto więc bliżej zapoznać się z krewnymi naszych bocianów. Dławigad amerykański Mycteria americana (Linnaeus, 1758) Gatunek osiadły. Zasiedla lasy łęgowe i tereny bagienne w dolinach rzecznych, estuariach i strefie zalewów morskich. Gnieździ się kolonijnie, a największe zgrupowanie, w delcie Usumacinta liczy 8-10 tys. par. Gniazda na drzewach, nawet po 50 na jednym, często oblanych wodą. Pokarm stanowią głównie ryby, płazy, węże, a nawet młode aligatory. Żeruje gromadnie w płytkich zbiornikach wodnych, uderzeniami półotwartego dzioba przeszukując dno i lokalizując ofiary dotykiem. Populacja z Florydy gwałtownie zmniejsza swą liczebność w związku z osuszaniem i wycinaniem pierwotnych lasów zalewowych. W USA od 1984 na liście gatunków zagrożonych. Gatunek nie zagrożony globalnie. Dławigad malajski Mycteria cinerea (Raffles, 1822) Gatunek osiadły, lokalnie koczujący. Zasiedla wybrzeża morskie, ale stwierdzany w pobliżu wód nawet 50 km od brzegu. Gniazduje kolonijnie w zaroślach namorzynowych i na drzewach, głównie w porze suchej. Żeruje gromadnie posuwając się tyralierą w płytkiej wodzie i uderzeniami dzioba przeszukując dno. Pokarm stanowią ryby, w tym nawet duże (10-23 cm) skoczki mułowe, węże, żaby. Gatunek globalnie zagrożony. Drastyczny spadek liczebności w niektórych rejonach i niszczenie środowisk naturalnych skłoniły do organizowania międzynarodowego programu ochrony tego gatunku. Dławigad afrykański Mycteria ibis (Linnaeus, 1766) Gatunek osiadły, lokalnie migrujący. Zasiedla bardzo różne środowiska: bagna, doliny rzek i zbiorników wodnych, pola ryżowe, laguny nadmorskie itp. Gnieździ się kolonijnie na drzewach lub skałach, niekiedy w obrębie osiedli ludzkich. Żeruje gromadnie, posuwając się tyralierą i przeszukując półotwartym dziobem dno zbiorników. Pokarm lokalizuje dotykiem, stanowią go głównie płazy, ryby i bezkręgowce wodne. Gatunek nie zagrożony globalnie. Dławigad indyjski Mycteria leucocephala (Pennant, 1769) Gatunek osiadły. Zasiedlane środowiska to płytkie zbiorniki wodne, w tym pola ryżowe i tereny podmokłe w dolinach rzek, okolicy jezior i wybrzeży morskich. Gnieździ się kolonijnie, niekiedy w miastach, zwykle 70-100 gniazd na kilku drzewach. Kolonie bywają wielogatunkowe, z kleszczakiem azjatyckim, czaplami, ibisami i kormoranami. Żeruje parami lub w małych grupach, przeszukując dziobem dno zbiorników, często macha skrzydłami w celu wypłoszenia zdobyczy. Pokarm składa się głównie z ryb, także z żab, gadów, skorupiaków (krabów) i owadów. Gatunek nie zagrożony globalnie. Kleszczak azjatycki Anastomus oscitans (Boddaert, 1783) Gatunek tylko lokalnie koczujący, w zależności od stanu wód. Zasiedla różne środowiska podmokłe z jeziorami, kanałami, rzekami, bagnami, a niekiedy błotniska i często pola ryżowe. Gnieździ się kolonijnie na drzewach, niekiedy w pobliżu osad ludzkich. Największa kolonia w 1989 r. liczyła 16.500 gniazd i znajdowała się przy świątyni buddyjskiej w Wat Phai Lom. Gniazda w dużym zagęszczeniu, najczęściej na dużych drzewach, bywają rabowane przez warany, ptaki krukowate i inne drapieżniki. Podstawowy pokarm to duże, licznie występujące ślimaki słodkowodne z rodzaju Pila, a także inne wodne zwierzęta: żaby, kraby i duże owady. Dziób o specyficznej budowie, z piłkowanymi krawędziami, umożliwia wykorzystywanie najliczniejszego pokarmu, który jest niedostępny dla innych zwierząt. Ślimaki wyciągane są z muszli poprzez wsunięcie dzioba, odcięcie mięśni mocujących ciało mięczaka ze skorupą i wyciągnięciu ofiary bez uszkadzania samej muszli. Gatunek nie zagrożony globalnie. Kleszczak afrykański Anastomus lamelligerus (Temminck, 1823) Dosyć regularnie wędruje poprzez równik, w związku z porą suchą i deszczową. Zasiedla tereny zalewowe, podmokłe i wilgotne, na śródlądziu i niekiedy na wybrzeżach morskich. Niekiedy spotykany na sawannach, pożarzyskach i zrębach leśnych. Gnieździ się kolonijnie w trzcinach lub na niskich drzewach. Podstawowy pokarm to duże, licznie występujące ślimaki słodkowodne z rodzaju Pila i Lanistes ovum oraz słodkowodne małże (Ampularia) i ślimaki lądowe Limicolaria martensiana, a także inne ofiary żaby, kraby, robaki, ryby i owady. Dziób specjalnie dostosowany do konsumpcji małży i ślimaków. Często przebywa w towarzystwie hipopotamów, a nawet jeździ na nich. Hipopotamy podczas pływania powodują falowanie wody, co odsłania błoto i dolne części roślin, gdzie łatwo znaleźć pokarm. Gatunek nie zagrożony globalnie. Bocian czarny Ciconia nigra (Linnaeus, 1758) Gatunek wędrowny. Zasiedla rozleglejsze kompleksy leśne, zwłaszcza obfitujące w podmokłe łąki, bagienka i zbiorniki wodne. Wykorzystuje też sąsiedztwo rzek i strumieni. Gnieździ się pojedynczo na drzewach, a jedna para może mieć kilka gniazd zajmowanych przemiennie. Żeruje głównie w wodzie, rzadziej na łąkach. Podstawowy pokarm stanowią ryby (na przykład piskorz, szczupak), ale także płazy, owady, skorupiaki. Gatunek nie zagrożony globalnie. Bocian białobrzuchy Ciconia abdimii (Lichtenstein, 1823) Regularnie wędruje poprzez równik, w związku z porą suchą i deszczową. Zasiedla tereny trawiaste, także tereny użytkowane rolniczo. Często w pobliżu wód, ale niekiedy nawet na obszarach półpustynnych. Gniazda na drzewach, często w obrębie osiedli ludzkich lub ich pobliżu, gdzie jest chroniony przez ludzi. Pokarm stanowią duże owady, zwłaszcza szarańcza wędrowna i gąsienice sówki Spodoptera exempta – szkodnika zbóż, a także pasikoniki, świerszcze i niekiedy owady wodne. Podczas pożarów sawanny gromadzi się w duże stada i żeruje tuż przed ścianą ognia. W innych sytuacjach żeruje pojedynczo. Gatunek nie zagrożony globalnie. Bocian białoszyi Ciconia episcopus (Boddaert, 1783) Gatunek w zazwyczaj osiadły. Zasiedla tereny w pobliżu wód i podmokłe, a więc doliny rzek, jezior, bagna, pola ryżowe, laguny nadmorskie, a nawet rafy koralowe, ale występuje także na sawannach i polach uprawnych. Gniazduje w rzadkich lasach i na zrębach leśnych. Pokarm stanowią bardzo liczne grupy drobnych zwierząt: ryby, żaby, ropuchy, węże, jaszczurki, duże owady, kraby, mięczaki, bezkręgowce morskie. Żeruje samotnie, okazjonalnie wykorzystuje pożary sawanny. Gatunek nie zagrożony globalnie. Bocian garbaty Ciconia stormi (Blasius, 1896) Gatunek bardzo mało poznany. Zasiedla słodkowodne środowiska: podmokłe, bagniste lasy, gęste lasy, zwłaszcza w dolinach rzecznych, a także muliste zbiorniki. Unika terenów otwartych. Gnieździ się pojedynczo na drzewach. Znaleziono do tej pory dwa gniazda. Widywano go żerującego pojedynczo w leśnych rzekach, jeziorkach i oczkach wodnych. Pokarm stanowią zapewne ryby i inne drobne kręgowce i bezkręgowce występujące w tym środowisku. Stopień zagrożenia nieokreślony, ale jako jeden z najrzadziej spotykanych bocianów, może być zaliczony do gatunków zagrożonych globalnie. Bocian sinodzioby Ciconia maguari (Gmelin, 1789) Gatunek lokalnie migrujący, niekiedy przelatujący nad Andami, ale wędrówki mało poznane. Zasiedla różnorodne środowiska wilgotne i podmokłe, bagna, pampasy z oczkami wodnymi, tereny zalewowe w dolinach rzecznych, pola ryżowe i wybrzeża morskie. Gnieździ się na drzewach lub w trzcinach, w małych koloniach – do kilkunastu par. Żeruje pojedynczo lub częściej w małych grupach, w płytkiej wodzie lub w roślinności wodnej. Pokarm żaby, kijanki, ryby – zwłaszcza węgorze, drobne gryzonie, węże, kraby i owady wodne. Gatunek nie zagrożony globalnie, choć lokalnie obserwuje się drastyczne spadki liczebności. Bocian biały Ciconia ciconia (Linnaeus, 1758) Gatunek migrujący. Zasiedla różnorodne tereny otwarte, obszary łąk, pola uprawne, niekiedy suche półpustynne pastwiska. Od kilkuset lat zsynantropizowany, gnieździ się najczęściej pojedynczo w osiedlach ludzkich, ale w rejonach braku miejsc na gniazda lub szczególnie zasobnych w pokarm gniazduje w skupiskach do 100 par. Gniazda na drzewach, budynkach lub innych wysokich konstrukcjach człowieka. Pokarm drobne kręgowce lądowe i wodne oraz owady i inne bezkręgowce. Zazwyczaj żeruje pojedynczo na wilgotnych łąkach i polach. Chętnie wykorzystuje prace polowe, odsłaniające potencjalny pokarm i w takich miejscach gromadzi się do kilkudziesięciu ptaków. W niektórych rejonach żeruje na wysypiskach śmieci. Gatunek nie zagrożony globalnie. Bocian czarnodzioby Ciconia boyciana (Swinhoe, 1873) Gatunek migrujący. Zasiedla bagna z kępami drzew, wilgotne łąki i doliny rzeczne w terenach leśnych. W Japonii także tereny użytkowane ekstensywnie i pola ryżowe. Gnieździ się pojedynczo lub w małych zgrupowaniach. Gniazda na drzewach, często na drzewach suchych, wyjątkowo na budynkach. Żeruje pojedynczo. Ofiary na lądzie lokalizuje wzrokiem, natomiast w wodzie dotykiem. Pokarm różnorodny, zwłaszcza ryby – piskorz, karaś, owady – szarańczaki i chrząszcze, płazy, drobne ssaki, ślimaki i dżdżownice. Gatunek globalnie zagrożony. Żabiru czerwononogi Ephippiorhynchus asiaticus (Latham 1790) Przeważnie osiadły, choć koczuje w poszukiwaniu pokarmu. Zasiedla mało zmienione środowiska wilgotne, a więc bagna, rzeki, jeziora, laguny, tereny zalewowe, ale także środowiska nadmorskie jak: zarośla namorzynowe, namuliska, plaże i solniska. Gnieździ się pojedynczo, zwykle na szczytach dużych drzew. Żeruje najczęściej pojedynczo. W płytkiej wodzie próbuje zamaszystymi ruchami dzioba zlokalizować ofiary, natomiast w czystej wodzie stojącej energicznie podskakuje wypłaszając ofiary. Pokarm stanowią głównie ryby, w tym węgorze, a także żaby, węże, żółwie, kraby, krewetki, mięczaki, chrząszcze i stawonogi. Gatunek nie zagrożony globalnie, jednak tylko w Australii i Nowej Gwinei stan populacji jest dobry, w Azji liczebność drastycznie spada, co jest związane z osuszaniem terenów podmokłych. Żabiru afrykański Ephippiorhynchus senegalensis (Shaw, 1800) Zasadniczo osiadły, jednak koczuje w zależności od zmieniających się warunków pokarmowych. Zasiedla różnorodne rozległe środowiska wilgotne i podmokłe, jak: bagna, wilgotne łąki, obrzeża dolin dużych i małych rzek, jezior. Unika lasów. Gnieździ się pojedynczo, zwykle na szczytach dużych pojedynczych drzew, niekiedy na klifach. Żeruje najczęściej pojedynczo, ale niekiedy, przy obfitości pokarmu w grupach. W roślinności uderzeniami dzioba wypłasza ofiary, a w wodzie wykrywa ofiary dotykiem, podobnie jak robią to dławigady. Pokarm stanowią głównie ryby, nawet duże, o masie do 0,5 kg, kraby, krewetki, żaby, gady i drobne ssaki, a także mięczaki i duże owady. Gatunek nie zagrożony globalnie. Żabiru amerykański Ephippiorhynchus mycteria (Lichtenstein, 1819) Poza sezonem lęgowym małe grupy koczują, niekiedy przelatują nad Andami. Zasiedla rozległe obszary bagienne, obszary uprawiane ze stawami i polami ryżowymi, doliny większych rzek i jezior, tereny zalewowe i estuaria rzeczne. Zazwyczaj gnieździ się pojedynczo, rzadziej w niewielkich zgrupowaniach, także z innymi bocianowatymi. Typowe umieszczenie gniazda to korona wysokiej palmy Copernicia tectorum lub wysokie namorzyny. Żeruje na lądzie i w wodzie, starając się wypłaszać ofiary, które lokalizuje dotykiem, wzrokiem lub na oba sposoby. Pokarm to ryby, żaby, węże, owady, młode kajmany i żółwie. Duże ofiary rozczłonkowuje. Małe kajmany chwyta kiedy odzywają się zaniepokojone i w razie potrzeby uderza o kłody. W sezonie suchym w diecie dominują ryby, w porze deszczowej wagowo ryby – zwłaszcza węgorze, ale ilościowo płazy, kraby i owady wodne. Gatunek nie zagrożony globalnie. W południowej części USA odnotowuje się drastyczny spadek liczebności i wycofanie się z wielu poprzednio zasiedlanych terenów, od Teksasu do Alabamy. Marabut jawajski Leptoptilos javanicus (Horsfield, 1821) W Indiach osiadły, na wyspach Archipelagu Malajskiego wędrowny. Zasiedla namorzyny, bagniska, nadbrzeżne bagna i zalewowe łąki, jeziora, pola ryżowe i nie zbliża się do osiedli ludzkich. Gnieździ się kolonijnie na drzewach, niekiedy w towarzystwie dławigadów malajskich i marabutów indyjskich. Żeruje pojedynczo. W namuliskach chodząc wypłasza zdobycz, na zalewiskach żeruje chętnie na granicy wody i lądu. Pokarm stanowią ryby, zwłaszcza skoczki mułowe, a także żaby, gady, skorupiaki, szczury i padlina. Gatunek globalnie narażony, w skutek niszczenia środowisk, bezpośrednich prześladowań i innych zagrożeń. Marabut indyjski Leptoptilos dubius (Gmelin 1789) Gatunek koczujący, lokalnie migrujący. Zasiedla bagna, jeziora, pola ryżowe, prześwietlone lasy, a w terenach suchych rozległe łąki i pola. Często na wysypiskach śmieci i składowiskach padliny na brzegach miast. Niegdyś częsty na dachach i ulicach Kalkuty. Gnieździ się w pobliżu człowieka i niedaleko od terenów wilgotnych. Niegdyś gnieździł się w bardzo dużych, liczących tysiące par, mieszanych koloniach. Obecnie największa kolonia liczy 31 gniazd. Gniazdo duże, na drzewie. Żeruje pojedynczo, ale często w porze suchej gromadzi się razem z innymi padlinożercami. Pokarm to padlina, duże ryby, a także żaby, węże, owady i skorupiaki. Gatunek globalnie zagrożony. Wykazuje katastrofalny spadek liczebności, bliski wymarciu. Pomimo to nadal są wycinane drzewa z gniazdami. Marabut afrykański Leptoptilos crumeniferus (Lesson, 1831) Gatunek osiadły, zwłaszcza w terenach zurbanizowanych. Zasiedla suche sawanny, łąki, doliny rzeczne i okolice jezior i wysychających zbiorników, rzadziej spotykany w lasach i na pustyniach. Kolonie od kilkudziesięciu do kilkuset par, niekiedy mieszane. Gniazdo zazwyczaj na drzewie, czasem na klifach, niekiedy w środku miast. Żeruje w wodzie, gdzie ryby łapie półotwartym dziobem. Na sawannach przy padlinie często towarzyszy hienom i sępom. Dziób nie jest specjalnie dostosowany do rozrywania padliny, dlatego wykorzystuje resztki po sępach lub chwyta odpadające kęsy. Pokarm to padlina, resztki z gospodarstw człowieka, a także ryby, termity, szarańcza, żaby, jaszczurki, szczury, myszy, węże i ptaki, w tym młode i dorosłe flamingi. Gatunek nie zagrożony globalnie.   (tekst Z. Jakubiec),W międzynarodowych konwencjach przyjęto, że krytycznie zagrożone gatunki zwierząt to takie, które liczą mniej niż 250 dorosłych osobników, populacje gatunków zagrożonych liczą do 2500, a gatunki narażone mniej niż 10000 dorosłych osobników. Oprócz liczebności bierze się pod uwagę wielkość zasiedlanego areału, sposób występowania, fragmentację populacji na mniejsze grupy oraz tempo spadku liczebności, określające szanse przetrwania kolejnych pokoleń. Pomimo tych licznych kryteriów jest to pewne uproszczenie, ponieważ na każdy gatunek wpływają specyficzne czynniki. Bociany, podobnie jak większość innych dużych ptaków wykorzystujących duże terytoria, wykazują spadek liczebności i wycofywanie się z wielu wcześniej zasiedlanych terenów. Spośród 19 gatunków, 5 zostało zaliczonych do zagrożonych w skali globalnej, jednak u wielu pozostałych stwierdza się regionalne spadki liczebności, co wskazuje na niekorzystny trend i postępujące zagrożenie. Zjawisko to w najmniejszym stopniu obserwuje się w Afryce, ale w Europie i obu Amerykach jest ono dobrze udokumentowane, natomiast najbardziej dramatyczna sytuacja występuje w Azji. Sytuacja w Azji związana jest z wysokim zaludnieniem, nędzą, zajmowaniem pod uprawy coraz to większych terenów, rabunkową gospodarką oraz ogólnym brakiem pozytywnego stosunku do przyrody, którego nie wytworzyły te stare kultury rolnicze. Wynikiem tego 4 z 5 zagrożonych globalnie gatunków bocianów pochodzi z Azji. Wszystko to powoduje, że nawet międzynarodowe wysiłki ochrony niektórych gatunków mają ograniczoną skuteczność. Bociany są ściśle związane ze środowiskami bogatymi w wodę, które zarazem należą do najurodzajniejszych miejsc na ziemi, gdzie od dawna osiedlał się człowiek. Podstawowym czynnikiem wpływającym na stan większości gatunków są niekorzystne przekształcenia środowiska: globalne osuszanie terenów podmokłych, eksploatacja lasów i zasiedlanie przez ludzi coraz to nowych obszarów. Poważne skutki ma także wprowadzanie do rolnictwa w wielu rejonach globu środków chemicznych, które bardzo wydatnie ograniczają liczebność zwierząt wykorzystywanych przez bociany jako pokarm. Osuszanie terenów podmokłych ma od ponad 100 lat zasięg globalny. Znaczne obszary Europy zostały już zmeliorowane ponad 100 lat temu. W Azji trwają prace nad osuszaniem wielu terenów nadmorskich, wycinaniu namorzynów i w zakładaniu gospodarstw rybackich. Nie lepiej dzieje się w południowej części USA. Na Florydzie osuszono ponad 50% terenów podmokłych, co spowodowało zagrożenie nie tylko dławigada amerykańskiego, ale także wielu innych, w tym także endemicznych, gatunków zwierząt. Efektem tego są drastyczne spadki liczebności i tak np. liczebność dławigada w Georgii i na Florydzie w latach 30. oceniano na 20 000 par, w latach 60. na 10 000 par, a szacunki z 1986 r. wskazują na 5 800 par. Jeszcze bardziej drastyczny spadek liczebności wykazano u marabuta indyjskiego, którego liczne kolonie oceniano w przeszłości jako zasiedlone przez „miliony ptaków”, a po pewnym czasie zauważono, że gatunek ten jest bliski całkowitego wymarcia. W wielu regionach Wenezueli spadek liczebności bociana sinodziobego oceniany jest na 90-100%. Wskazuje to jak ważny jest monitoring, czyli stała kontrola stanu populacji poszczególnych gatunków. Wiele gatunków bocianów to ptaki leśne, gniazdujące pojedynczo lub kolonijnie na dużych drzewach. Ochrona środowisk jest mniej skuteczna w przypadku gatunków gniazdujących pojedynczo niż w przypadku gatunków kolonijnych, ale gniazda takie są mniej narażone na zniszczenie. Eksploatacja lasów pierwotnych, nawet gdy są to trudnodostępne siedliska bagienne, powoduje stałe ubywanie odpowiednich miejsc na założenie gniazd, a niekiedy są wycinane drzewa z gniazdami. W obu częściach Ameryki wszystkie trzy gatunki bocianów: dławigad amerykański, żabiru amerykański i bocian sinodzioby przeżywają dzięki zasiedlaniu terenów trudnodostępnych, ale trwa tam proces osiedlania ludzi, wycinania lasów i osuszania terenów, czego klasycznym przykładem jest Amazonia. Na Florydzie wycięto wiele cypryśników – drzewa preferowanego przez dławigada amerykańskiego do założenia gniazda. W Bangladeszu ścinano na opał drzewa z mieszanymi koloniami różnych gatunków ptaków liczącymi nawet po 100 gniazd. W latach 1987-1990 w stanie Assam wycięto 6 drzew z gniazdami marabuta indyjskiego, niszcząc 13 młodych i 6 jaj. Większość drzew z gniazdami tego ptaka w stanie Assam stanowi własność prywatną i w każdej chwili może być wycięte. Wycinane są także zarośla namorzynów, a zwłaszcza największe drzewa. Przy przeszukiwaniu na wyspach archipelagu Malajskiego rejonów występowania dławigada malajskiego, a więc trudnodostępnych bagiennych lasów, okazało się, że wszędzie, gdzie dotarła ekspedycja, już wcześniej pozyskiwano drewno i wycięto największe drzewa. Osobnym zagadnieniem jest zabijanie bocianów. Już w XIX w. trafiały z Afryki do Europy bociany z wbitymi strzałami. Dziś, gdy używa się broni palnej, przypadków takich nie stwierdza się, za to odstrzał ptaków jest o wiele skuteczniejszy. Na Bliskim Wschodzie trwa tradycja strzelania do ptaków odpoczywających w czasie wędrówki. W Azji zagrożeniem dla marabuta azjatyckiego są lokalne wojny. W Azji, na Dalekim Wschodzie, eksterminacji podlega bocian czarnodzioby i np. w Korei Płd. zastrzelono samca z ostatniej gniazdującej tam pary. Poluje się także na bociana garbatego, którego ogólna liczebność oceniana jest na 200-300 osobników, a ceny rzadkich ptaków są dosyć atrakcyjne dla miejscowych myśliwych. Wiele mówi zdarzenie, że na drugi dzień po znalezieniu drugiego znanego przyrodnikom gniazda tego gatunku, zostało ono zniszczone, a jeden ptak zabity przez miejscowego myśliwego. Bociany często będąc największymi ptasimi drapieżnikami w danym środowisku są świetnym wskaźnikiem jakości środowisk podmokłych. Są wykorzystywane jako tzw. gatunki flagowe przy opracowywaniu i wdrażaniu programów ochrony wybranych terenów i środowisk. Nadają się dobrze do edukowania lokalnych społeczności. W Belize żabiru afrykański znalazł się na banknotach i plakatach. Z przedstawionych danych wynika, że zagrożone są niemal wszystkie gatunki bocianów, choć w różnym stopniu i w różnej skali czasowej. Wzrasta świadomość, że przetrwanie tych ptaków zależy od podjętych na szeroką skalę programów ochronnych. Międzynarodowe działania na rzecz ochrony poszczególnych gatunków mogą się przyczynić do zachowania wielu unikalnych środowisk w skali naszego globu.   (tekst Z. Jakubiec),Południowowielkopolska Grupa Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków w ramach programu „Aktywna ochrona bociana czarnego Ciconia nigra w Południowej Wielkopolsce”  przeprowadziła wraz z leśnikami kontrolę gniazd bocianich oraz zaobrączkowała znajdujące się w nich pisklęta. Kontrole trwały od 27 czerwca do 8 lipca tego roku i odbyły się w sześciu wielkopolskich powiatach, przy współpracy z nadleśnictwami z Jarocina, Antonina, Kalisza, Krotoszyna, Przedborowa, Taczanowa oraz Leśnego Zakładu Doświadczalnego w Siemianicach Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Łącznie skontrolowano 20 gniazd, z czego w ośmiu oznakowano 20 piskląt. Dodatkowo z niektórych gniazd usunięto sznurki zniesione przez ptaki z pobliskich pól i suche gałęzie, które blokowały dojście do gniazda. Liczba gniazd z młodymi, znajdująca się na tym obszarze była bardzo niewielka, czego przyczyną są najprawdopodobniej padające wiosną deszcze i niska temperatura, które wpłynęły negatywnie na wychowywanie młodych piskląt. Zainteresowanych tematyką obrączkowania bocianów czarnych odsyłam na stronę internetową: http://kalisz.poznan.lasy.gov.pl/index.html Monika PTPP „pro Natura”  ,Latem tego roku (2011 r.) obserwowałem hajstrę próbującą wylądować na jednej z posesji w Zduńskiej Woli , niedaleko obwodnicy tego miasta. Bociek jednak nie zdecydował się na lądowanie, zatoczył kilka kółek i odleciał :) Wogóle rok 2011 to dla mnie osobiście rok bociana czarnego. Jeszcze nigdy w życiu nie miałem tak częstych spotkań z tym gatunkiem. Łukasz F.,,,,,,,,,,,,,,,